ROZDZIAŁ 20.1

78 15 7
                                    

09.03.2016

Od wizyty w rodzinnym mieście rodzeństwa Styles minęło kilka tygodni, chociaż Harry miał wrażenie, jakby to wydarzenie w ogóle nie miało miejsca.

Nie rozmawiali o tym pomiędzy sobą, a jego mama nawet nie zapytała jak przebiegło spotkanie. Nikt nie poruszył tematu, nawet jeśli była ku temu okazja. Gemma nie wracała do brata z pytaniami o jego przeszłość, ale młodszy widział, że zaczęła go traktować inaczej. Ostrożniej. Nie żartowała z niego, ani nie droczyła się tak często jak dawniej, a czasem nawet udawała mu się przyłapać ją na mierzeniu go zmartwionym wzrokiem. Kilka razy obdarowała go długim siostrzanym przytulasem, co również nie należało do ich codziennego zachowania, jednak za każdym razem postanowił to po prostu przyjąć bez komentarza.

Koniec końców był wdzięczny siostrze, za to, że postanowiła nie dopytywać. Miał świadomość tego, że prawdopodobnie kiedyś jeszcze do tego wrócą, ale cieszył się chwilowym spokojem. Wiedział też, że nie powiedziała nic Anne. Na początku miał lekkie obawy co do tego, jednak przez cały czas ich pobytu w Londynie, nie zauważył żadnej zmiany zachowania kobiety, która z pewnością nastąpiłaby w sytuacji gdyby dowiedziała się o rzeczach, o których tak niefortunnie dowiedziała się Gemma.

Ten stan rzeczy utrzymywał się aż do momentu ich wyjazdu, który nastąpił niecały tydzień później. Pożegnanie było pełne łez i czułości, głównie ze strony Anne, jednak cała trójka wiedziała, że nie żegnają się na zawsze. Teraz, kiedy wszystkie lody zostały przełamane, wiedział, że nie minie dużo czasu, kiedy znowu się spotkają. Właściwie, to dostał już zaproszenie na Wielkanoc i wakacje. Nie wiedział jeszcze które z nich przyjmie, ale postanowił, że uda się do Ameryki jeszcze w tym roku. Jego sytuacja materialna w końcu była stabilna, więc jeśli tylko oszczędziłby trochę pieniędzy na bilety, mógłby to zrobić. Kto wie, może nawet byłoby go stać na bilet dla Louisa? Miał przynajmniej taką nadzieję.

Właśnie, Louis.

Od momentu ich wyjazdu, szatyn praktycznie nie wychodził ze swojego pokoju. Oczywiście, ciągle spali w jednym łóżku i od czasu do czasu udało im się spędzić wspólny wieczór lub zjeść razem obiad, jednak Harry'emu nie mogło umknąć to, że starszy znowu zaczął się izolować. Co prawda, Tomlinson tłumaczył się pracą, a młodszy wiedział, że to prawda (przynajmniej w jakimś stopniu), ale nie mógł nic poradzić na to, że jeżeli chodziło o Louisa był niezwykle przewrażliwiony i nadopiekuńczy.

Miał świadomość tego, że Louis miał swoje obowiązki z których nie musiał mu się tłumaczyć, nawet tego od niego nie oczekiwał, jednak martwiło go to jak przemęczony staje się mężczyzna. Wiedział, że starszy starał się tego po sobie nie pokazywać, robiąc dobrą minę do złej gry, ale nie odganiało to jego obaw, tylko wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej je pogłębiało. Nie pozostało mu nic oprócz czekania, aż ten najbardziej pracowity okres dla niego się skończy i mieć nadzieję, że stanie się to jak najszybciej.

***

- Harry! – Brunet właśnie wrócił z uczelni. Nie zdążył nawet zdjąć butów, kiedy poczuł jak para ramion oplata jego szyję, a na jego ustach zostaje złożony szybki pocałunek. Zachwiał się, jednak w ostatniej chwili udało mu się chwycić framugę drzwi, która pomogła mu zachować równowagę. Uśmiechnął się, ale nie potrafił ukryć swojego zdezorientowania.

Nie pamiętał kiedy, lub czy kiedykolwiek został przywitany z takim entuzjazmem, ale nie zamierzał narzekać. Brakowało mu bliskości szatyna.

- Lou – wymruczał ze śmiechem w jego włosy, również go przytulając. – Coś się stało? – Wracając do domu, był przygotowany na kolejne samotne popołudnie, zdecydowanie coś musiało się stać, skoro nie dość, że został przywitany, to jeszcze w taki sposób.

Hopelessness | l.sWhere stories live. Discover now