ROZDZIAŁ 14

147 22 15
                                    

Do domu wrócili dopiero koło drugiej w nocy.

Prosto z miejsca wypadku pojechali do szpitala. Na szczęście, żaden z nich nie doznał poważniejszych obrażeń. Tomlinson oprócz skaleczenia na skroni, które musiało być zszyte, miał również skręcony nadgarstek, Harry natomiast miał rozciętą wargę i pęknięte dwa żebra. W związku z tym lekarz zabronił mu jakichkolwiek aktywności fizycznych przez następne trzy tygodnie oraz ogólne oszczędzanie się i stawienie się na wizytę kontrolną za dwadzieścia jeden dni.

Biorąc pod uwagę stan auta szatyna, mieli ogromne szczęście. Miało tyle zniszczeń i uszkodzeń, że naprawa ich wynosiła więcej niż kupno nowego pojazdu.

Ze szpitala odebrała ich Lottie. Dziewczyna przez całą drogę nie odezwała się do nich słowem, jednak brunet mógł łatwo zauważyć jak spięta była. Miała zaciśniętą szczękę i zaszklone oczy, a jej ruchy były chaotyczne i sztywne.

Harry siedział na tylnym siedzeniu w samochodzie blondynki. Był pogrążony w myślach. Emocje już z niego zeszły, więc był w stanie trzeźwo przemyśleć wydarzenia ostatnich dwudziestu czterech godzin. Mógł śmiało powiedzieć, że przez ten czas wydarzyło się więcej niż przez cały miesiąc, jeśli nie więcej. Doszedł do kilku wniosków.

Po pierwsze – cała wczorajsza noc, była jedną wielką pomyłką.

Nie chciał do tego wracać. Nie czuł takiej potrzeby. Zrobił to co zrobił pod wpływem chwili i impulsu. Jeśli nie miałby niczego pod ręką, nie kusiłoby go aby to zażyć. Zanotował w myślach, żeby nigdy więcej nie trzymać żadnych narkotyków blisko siebie. Mimo, że nie chciał do tego wracać, musiał pamiętać, że ma słabsze, niepewne chwile, a stare przyzwyczajenia nie znikną jeszcze przez długi czas. Brał nawet pod uwagę, że będą mu towarzyszyć całe życie, dlatego musiał być ostrożny. Tym razem miał szczęście, wolał jednak nie ryzykować ponownie. Cudem uniknął śmierci dwa razy w ciągu doby, prawdopodobnie wyczerpał swój limit szczęścia na najbliższe kilka lat.

Po drugie – wypadek mógł być paradoksalnie dla niego dobry.

To była pierwsza taka sytuacja w jego życiu, jednak uświadomiła mu jedną rzecz. Bał się śmierci. Myślał o śmierci zdecydowanie zbyt często, ale teraz, kiedy była tak blisko, zdecydowanie jej nie chciał. Miał życie. Mało tego, miał dobre życie. Miał pieniądze, jedzenie, ubrania, przyjaciół. Miał możliwości i przyszłość. Dopiero wypadek sprawił, że zdał sobie sprawę jak wdzięczny jest za to wszystko i to docenił. Czuł, że coś się w nim zmieniło i miał ogromną nadzieję, że na lepsze.

Musiał jednak pamiętać o drugiej stronie medalu, którą była złość na Louisa za to, że w ogóle dopuścił do takiej sytuacji. Tu właśnie przechodził do punktu trzeciego, którym był... Louis.

Louis miał do ukrycia więcej, niż Harry przypuszczał.

To wszystko było dla niego jedną wielką zagadką. Z tego co pamiętał, kiedy szatyn otworzył mu drzwi, a następnie posadził na kanapie, wydawał się normalny. Nie zauważył wtedy nic niepokojącego. Dopiero kiedy pokazał mu pustą saszetkę, coś musiało w nim przeskoczyć. Przypuszczał, że przywołało to jakieś nieprzyjemne wspomnienia, najpewniej związane z Lottie, która jak pamiętał, również miała problem z narkotykami. Nie rozumiał jednak dlaczego zniszczył cały pokój, zaciągnął go do samochodu, ani dlaczego aż tak spieszył się do siostry.

Właśnie, kolejna siostra.

Ten element zdecydowanie zaskoczył go najbardziej. Jak przez mgłę przypomniał sobie moment kiedy Lottie opowiadała mu historię swojej rodziny. Był praktycznie pewien, że wspomniała o piątce dzieci, ale w tamtym momencie był przekonany, że dziewczyna zwyczajnie się przejęzyczyła. Pamiętał też wieczór, kiedy rodzeństwo się pokłóciło, a on wyszedł pilnować szatyna. Nawiasem mówiąc, często wracał myślami do tych kilku godzin. Dokładnie pamiętał moment, kiedy Louis mówił o piątce rodzeństwa, jednak szybko się poprawił. Ponownie, Harry był pewny, że starszy jest po prostu pijany i nie wie co mówi, nawet nie pomyślał o tym, że może się za tym kryć coś głębszego.

Hopelessness | l.sWhere stories live. Discover now