ROZDZIAŁ 3.1

107 13 4
                                    

3.09.2015

Odkąd Zayn się wyprowadził minęło osiem długich dni, które Harry głównie spędził na przeglądaniu ogłoszeń o pracę, spacerach po okolicy i próbach zaprzyjaźnienia się z Louisem.

Szatyn ciągle był dla niego zagadką, której nie potrafił rozwikłać. Nie można było powiedzieć, że się do siebie zbliżyli, ale Harry pozbył się tego okropnego wrażenia, że starszy go nie lubi. Ich rozmowy ograniczały się do informowania siebie nawzajem kiedy wychodzą do sklepu i pytanie czy kupić coś temu drugiemu, jednak starszy nie rzucał mu już wrogich spojrzeń i czasem gdy się mijali unosił delikatnie kąciki ust. Harry starał się dostrzegać małe, ale znaczące znaki, dlatego taki ruch ze strony Tomlinsona napełniał go optymizmem i motywacją do dalszych starań o jego sympatię.

Harry już czwartego dnia znajomości, zdecydował się na przyrządzenie brownie, o którym myślał tak długo, że aż sam nabrał na nie ochotę. Koniec końców, zjadł tylko trzy małe kawałki, ale to tylko dlatego, że nie spodziewał się jak wielką miłością darzy to ciasto jego współlokator. Kiedy następnego ranka wszedł do kuchni, został mu jeden, ostatni kawałek oraz karteczka z napisem „Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. Odwdzięczę się. Louis".

Nie był nawet zły na szatyna, za zjedzenie całego ciasta samemu i to jeszcze poza zasięgiem jego wzroku. Na początku był po prostu dość mocno zdziwiony. Nie mógł zrozumieć, jak taka niepozorna istota, jaką był Louis, dała radę zjeść prawie całe, pełnowymiarowe brownie, skoro on sam nie potrafił zjeść na raz więcej niż trzy kawałki, bo od nadmiaru słodyczy zaczynało go mdlić.

Po chwili namysłu jednak, jego twarz rozświetliła się w uśmiechu. Skoro pochłonął taką ilość, z pewnością musiało mu smakować. Jego misja zakończyła się sukcesem. Musiał zapytać Zayna, jakie jeszcze wypieki lubi Tomlinson. Przez żołądek do serca, prawda?

Przez cały ten dzień, brunet nie widział swojego współlokatora. Był pewien, że zaszył się on w pokoju, jednak kiedy wieczorem usłyszał trzaśnięcie drzwi wejściowych i kroki na korytarzu, zrozumiał, że cały dzień był sam w domu.

Skierował się w stronę, z której nadchodziły kroki. Po chwili zobaczył szatyna, więc rzucił krótkim hej i już miał kierować się w stronę swojego pokoju, jednak Louis poprosił go, żeby zaczekał, co trochę zdziwiło, jednak posłuchał polecenia. Starszy zdjął buty i szybkim krokiem do niego podszedł. W momencie, w którym niższy znalazł się w odległości nie większej niż metr, do jego nosa doszedł zapach, który znał aż zbyt dobrze, a kiedy złapał z nim kontakt wzrokowy, był już pewien, że Tomlinson niedawno miał kontakt z marihuaną. Momentalnie się spiął, próbując opanować drżenie dłoni i przyspieszone bicie serca. Białka oczu mężczyzny były zaczerwienione, a samo spojrzenie puste i jakby nieobecne.

- Curly – zaczął, a brunet przewrócił oczami, ciągle próbując się rozluźnić. Szatyn zaczął tak się do niego zwracać już drugiego dnia, a Harry'emu to przezwisko wyjątkowo nie przypadło do gustu. Ku jego uldze, niższy brzmiał tak jak zwykle i nic nie wskazywało na to, że faktycznie jest zjarany, jednak on wolał zachować czujność. – Moja siostra przyjedzie w piątek po południu i zostanie na weekend. Nie masz nic przeciwko, mam nadzieję?

Harry zbladł. Oczywiście pamiętał jak Malik wspomniał mu o tym, że Louis i jego siostry są ze sobą dość blisko, jednak miał nadzieję, że zanim pozna którąkolwiek z nich, najpierw pozna trochę lepiej samego Tomlinsona, a tym czasem nie wiedział o nim nic oprócz podstawowych informacji i tego, że lubi brownie.

- Tak. Znaczy nie. Nie mam nic przeciwko – zawahał się przez moment, a niższy wlepił w niego nieobecne spojrzenie. Nie zareagował, a Harry nie wiedział, czy w ogóle zanotował, że coś do niego powiedział.

Hopelessness | l.sWhere stories live. Discover now