chapter 38

350 51 9
                                    

drugi dzisiaj;-)



z każdym kolejnym dniem michael czuł, że zwykła troska i zainteresowanie blondynem zmienia się w zupełnie co innego.
nie chciał grać kogoś, kto jest tylko znajomym czy nawet przyjacielem.
michael czuł, że w ciągu tych kilku naprawdę burzliwych miesięcy luke stał się dla niego zupełnie kimś więcej, chociaż usilnie chciał z tym walczyć.
każdy, najdrobniejszy choćby uśmiech pochodzący od blondyna, był dla czerwonowłosego niczym magia. wydawało mu się, że sama postać nastolatka to dziwna i niewyobrażalna magia, w którą tak trudno uwierzyć.
wieczorami michaela często dopadał dziwny strach o uczucia, które żywił wobec blondyna. przecież do końca sam nie wiedział tak naprawdę kim jest dla luke'a ani jakie tamten ma wobec niego plany.
zwyczajnie obawiał się tego, co może przynieść im najbliższa przyszłość.
nie chciał rozczarowań i zawiedzeń, wolał by wszystko było idealne i niepowtarzalne, tak jak osoba luke'a.

blondyn w porównywalnym stopniu obawiał się każdego kolejnego dnia i tego co może on przynieść. nawet jeśli miał obok siebie kogoś takiego jak michael, nadal często miewał dni, gdy uważał siebie za największego frajera, a farbowany chłopak zadaje się z nim tylko z litości.
jednak z każdym uśmiechem, który michael posyłał w stronę luke'a, jakby rozwiewał wszelkie możliwe wątpliwości, które nawiedzały umysł blondyna.
był wdzięczny za każdą rzecz jaką czerwonowłosy zrobił, by ukazać luke'owi, że jest wspaniałym i jedynym w swoim rodzaju człowiekiem.
każdego dnia dziękował, że na jego drodze pojawił się w końcu ktoś, kto nie chce go skrzywdzić.
miał wrażenie, że jego uczucia zmieniają swój bieg i obierają znacznie inną drogę niż powinny, ale luke jakby nie chciał robić nic, by te uczucia sprowadzić z powrotem na dawny tor. według niego tak jak było teraz, było wręcz idealnie.

któregoś wieczoru, gdy luke jak zazwyczaj siedział w swoim domu sam i leżał przed telewizorem, ktoś zadzwonił do jego drzwi.
z początku był dość mocno zdezorientowany, gdyż nie miał w planach żadnych gości ani tym bardziej nie umawiał się dzisiaj z michaelem.
blondyn niechętnie zwlókł się z kanapy i powędrował wolnym krokiem w stronę drzwi wejściowych. przed otworzeniem wspomnianych drzwi, zdążył jeszcze przejrzeć się w lustrze i powierzchownie ocenić swój stan, który nie był najgorszy.
równie niechętnie otworzył drzwi i był bardziej niż zdziwiony, gdy przed nimi zobaczył emily. dziewczynę, której nigdy nie podejrzewałby, że zawita w progi jego domu.

— emily?
— przepraszam, że tak cię nachodzę. to był głupi pomysł.

widać było, że dziewczyna nie trzyma się za dobrze. nawet w przytłumionym świetle można było zauważyć ślady łez na policzkach i rozmazany, ale zaschnięty już tusz wokół oczu. szatynka reprezentowała sobą w tym momencie ucieleśnienie wszelkich smutków i przygnębienia jakie kiedykolwiek istniały.
luke widząc to wszystko poczuł, że musiało stać się coś naprawdę złego, że emily trafiła aż do domu blondyna.
chłopak, gdy zauważył, że dziewczyna chciała już odchodzić i pogrążyć się w powoli nadchodzącym mroku, chwycił ją za nadgarstek i wręcz wciągnął do domu.
nie mógł pozwolić, by w takim stanie nastolatka wracała do siebie.
zaprowadził ją do salonu, a sam zniknął w kuchni, by zrobić im po kubku zielonej herbaty z pomarańczą.
gryzła go sprawa z emily, przecież dziewczyna zawsze chodziła uśmiechnięta i szczęśliwa, a teraz wyglądała jakby miała za chwilę zniknąć z powierzchni ziemi.

— powiesz mi co takiego się stało?

nastolatka wzdrygnęła się na dźwięk głosu blondyna. wzięła od niego kubek z gorącą herbatą i posłała w jego stronę mały uśmiech, który kosztował ją naprawdę wiele wysiłku.
nie wiedziała czemu akurat wybrała luke'a, by z nim porozmawiać. wydawał się jej jedyną normalną i przede wszystkim zaufaną osobą wśród innych ludzi, których znała. przez chwilę walczyła ze sobą, by skleić razem kilka słów, które zdołałyby stworzyć proste zdanie. jednak z każdym momentem ogarniał ją coraz większy stres, który objawiał się przyspieszonym biciem serca czy trzęsącymi się dłońmi.
nie umiała w logiczny sposób przekazać blondynowi tego, co miało miejsce. czuła się rozdarta pomiędzy tym co czuła, a tym co raczej powinna i wypadałoby czuć.
nie chciała obarczać blondyna swoimi problemami, ale potrzebowała kogoś, komu mogłaby się bez żadnych poważnych konsekwencji wygadać się i zaczerpnąć rady. czuła, że luke jako jedyny nadaje się na taką osobę. jednak nadal siedziała cicho i tępo wpatrywała w szybko parujący kubek z gorącą herbatą.
blondyn za to cierpliwie czekał aż dziewczyna zacznie mówić. nie chciał jej poganiać, gdyż wiedział, że może to spełznąć tak naprawdę na niczym.

zwyczajnie siedział i czekał na moment aż emily postanowi mówić. nawet jeśli mieliby siedzieć tak do końca świata, luke musiał dowiedzieć się co takiego niedawno miało miejsce.

teenage dirtbagWhere stories live. Discover now