chapter 20

387 60 20
                                    

michael do samego końca wierzył w to, że powodem caluma, by się tak nagle szybko spotkać nie jest osoba luke'a ani kłótnia z amy i zakończenie związku, który był tak naprawdę fikcją.
nie chciał dzielić się z brunetem tym co ostatnio ma miejsce w jego życiu, mimo tego, że calum od najmłodszych lat był jego najlepszym przyjacielem, a przynajmniej do czasu, gdy chłopak nie zdobył upragnionej popularności.

potem jakby ich drogi się rozeszły, chociaż nadal utrzymywali ze sobą kontakt to nie był on taki jak przed pójściem do szkoły średniej.
michael dorósł, a calum... poddał się wszechogarniającej modzie na bycie kimś.
z jednej strony farbowany chłopak był w stanie to zrozumieć, ale nadal przezwyciężała myśl, że po co być i grać kogoś kim się nie jest niż być po prostu sobą.

tak jak sobą był luke hemmings.

michael zbytnio nie wiedział czemu wszystko przyrównuje do tego chłopaka.
miał wrażenie, że tak właśnie powinno być.
cały czas od momentu wyjścia z domu blondyna, na ustach farbowanego nastolatka tkwił uśmiech.
cieszył się z tego, że w końcu jego znajomość i sama relacja z lukiem ruszyły do przodu zamiast stać w miejscu czy nawet się cofać.

wszelkie rozmyślania michaela przerwało pojawienie się caluma, który niezbyt wyglądał na zadowolonego, co nie spodobało się drugiemu nastolatkowi.
calum do końca sam nie wiedział czy jest bardziej zły czy zdziwiony tym, co niedawno powiedziała mu jedna z przyjaciółek amy.
od pewnego czasu nie poznawał swojego przyjaciela.
coraz częściej nie pokazywał się na szkolnych imprezach, zaczął znikać podczas przerw i stał się w mniemaniu caluma jakiś dziwny.

— powiesz mi w końcu o co chodzi? brzmiałeś jakbym ci co najmniej kogoś zabił.
— nie mam zbytnio humoru na żarty, mike.

michael nie mógł rozgryźć o co może chodzić brunetowi.
czyżby domyślił się, że zaczął spędzać z hemmingsem?

— to mi łaskawie powiedz czego chciałeś.

calum spojrzał zszokowany na przyjaciela. nigdy nie słyszał, by michael tak opryskliwym i chamskim tonem odzywał się do kogokolwiek, a tym bardziej do swojego przyjaciela.
już teraz wiedział, że ta rozmowa wcale nie będzie łatwa, krótka i przede wszystkim przyjemna.

— rozmawiałem z sam. powiedziała mi co się stało.
— czyżby wierne suki amy już zdążyły wszystkim rozpowiedzieć jak to źle potraktowałem ich panią?
— od kiedy zacząłeś tak... mówić?
— odkąd amy i burke wyprowadzili mnie z równowagi, a ja nie zamierzam siedzieć cicho. zbyt długo to robiłem.
— dlatego wstawiłeś się za frajerem hemmingsem, a potem tak po prostu zerwałeś z amy?

na słowa bruneta w michaelu coś drgnęło.
i wcale nie były to przyjemne odczucia.
nie chciał pozwolić, by ktokolwiek mówił jeszcze na luke'a frajer.
blondyn nim nie był, chociaż usilnie próbował sobie to wmawiać, by nikogo nie wpuścić w swoją prywatną strefę komfortu.
jednak michaelowi udało się znieść tą dzielącą ich barierę i dotrzeć w jakimś stopniu do blondyna.
wiedział, że osiągnął sukces. nawet większy niż sobie wyobrażał.
dlatego słowa caluma podziałały na niego jak płachta na byka.
niepotrzebnie zaczęła podnosić mu ciśnienie.

— po pierwsze luke nie jest żadnym cholernym frajerem hemmingsem, a po drugie zerwałem z amy, bo jest tylko pustą panną, która mnie wnerwia.
— ale nie musiałeś od razu z nią zrywać! wszyscy gadają o tym, że kumplujesz się z tym blondynem.
— i co z tego?

michael nie rozumiał złości caluma.
przecież to chyba normalne, że ludzie rozstają się, poznają nowe osoby i spędzają z nimi czas, a luke nie był żadnym wyjątkiem.

— nadal nic nie rozumiesz?
— właśnie nie bardzo, calum.
— przez twoje ekscesy ludzie zaczną sądzić, że jesteś taki jak on. powoli będziesz wszystko tracił aż w końcu naprawdę zostaniesz frajerem.

czasami calum bawił michaela tym co mówił, a raczej tym jak bardzo było to głupie i powierzchowne.
ta rozmowa była właśnie takim momentem.
niebiesko-fioletowo włosy miał ochotę głośno zaśmiać się na to co mówił do niego brunet. jednak ograniczył się tylko do ironicznego prychnięcia pod nosem.

— jesteś taki sam jak amy czy reszta. tylko ta zasrana popularność jest dla was ważna. jakby poza tym nie było nic innego. powiem ci to samo co powiedziałem amy: w dupie mam tą popularność i uznanie. jedyne na czym mi w związku z tym zależy to drużyna. resztę mogę stracić, bo to jest nic w porównaniu z tym co mogę mieć naprawdę. i nie mam zamiaru zrywać kontaktu z lukiem.
— stawiasz jego ponad mnie? swojego przyjaciela?
— nie, calum. to ty się zastanów czy chcesz przełożyć chwilową popularność nad dziesięcioletnią przyjaźń. wtedy może zauważysz, że ta wasza zasrana sława jest gówno warta. idę do domu, cześć.

po czym michael wyminął zdezorientowanego caluma i ruszył w stronę swojego domu.
zdenerwowała go ta rozmowa.
tak jakby nawet jego najlepszy przyjaciel, być może już były, zaczynał buntować się przeciwko jego decyzjom, które przecież nie krzywdziły nikogo, a jedynie były w stanie wywołać uśmiech na twarzy pewnego blondyna.













{...}

dodaję kolejny, ale tylko dlatego, że przyszły tydzień mam cały zawalony nauką na sprawdziany i kartkówki i wątpię żebym znalazła czas na rozdziały.

mam nadzieję, że u was wszystko w porządku i trzymacie się jakoś żuczki

kocham,

~ kluska, xx

teenage dirtbagWhere stories live. Discover now