chapter 6

496 59 34
                                    

double update, bo mogę, xx





kolejny poniedziałek i kolejne zderzenie się z rzeczywistością, która, no nie ukrywajmy, ale była bolesna. pod każdym tego słowa znaczeniem.

luke jak zawsze wszedł do szkoły i chciał zawrócić, ale zamiast tego wrzucił na usta uśmiech, poprawił irytujący plecak i ruszył w stronę szafki z całą pewnością siebie jaką posiadał. jednak, gdy zrobił ledwo dziesięć kroków już miał dość.
doskonale słyszał śmiechy i wyzwiska w swoją stronę. mimo wszystko nie chciał, by ci ludzie zepsuli mu nad wyraz dobry humor pomimo tego, że był poniedziałek, a za godzinę miał pisać semestralny sprawdzian z angielskiego i wszystkich dotychczasowych lektur.

gdy już zamykał swoją szafkę i chciał odchodzić, przy nim jak duch zmaterializował się michael. uśmiechnął się w stronę luke'a, wcisnął mu w dłoń jakiś przedmiot i tak samo szybko jak się pojawił, tak równie szybko uciekł, posyłając blondynowi jeszcze jeden uśmiech.
jeżeli hemmings mógł sądzić, że już nic nie jest w stanie zaskoczyć go w sprawie z michaelem, naprawdę się pomylił.
obejrzał się jeszcze za siebie i stwierdził, że farbowany chłopak po prostu rozpłynął się w powietrzu, chociaż wokół było pełno spieszących się gdzieś nastolatków.

w momencie, gdy luke chciał zobaczyć co takiego dał mu clifford, poczuł jak ktoś popycha go mało delikatnie na szafki. zdążył jedynie ukryć przedmiot pod bluzą i odwrócił się w stronę osoby, która go popchnęła.

— serio burke? nawet w poniedziałek?

brunet zaśmiał się i złapał blondyna za bluzę. zaczął ciągnąć go w stronę łazienek. luke w tym czasie ukrył przedmiot od michaela w plecaku.
już wiedział co znowu go czeka, ale nadal bał się postawić komuś takiemu jak burke willson. niedosyć, że chłopak był w drużynie to jeszcze miał nieco więcej niż metr dziewięćdziesiąt i mięśnie wielkości dobrych piłek do nogi. to jednak budziło respekt luke'a co do jego osoby.

gdy w końcu znaleźli się w przestronnej męskiej ubikacji i burke wykurzył wszelkich niepotrzebnych świadków, wepchnął blondyna do jednej z kabin i ponownie się zaśmiał.

— czasami naprawdę mi ciebie szkoda, hemmings. jesteś tak bardzo żałosny.

luke nie mówił nic, wcisnął dłonie w kieszenie bluzy i przyglądał się twarzy chłopaka stojącego na przeciw. mimo, że wyglądał tak, że wcale nie ruszają go słowa bruneta to w głębi duszy tak naprawdę każdego jego słowo traktował jak kolejny mały sztylecik wbijany w skórę, a musicie wiedzieć, że luke takich sztylecików miał już sporo. jednak nadal stał i uparcie czekał aż w końcu burke zmoczy mu głowę w kiblu i po prostu go zostawi. luke zauważył jeszcze, że dzisiaj brunet nie ma za sobą swoich wiernych kolegów, którzy zazwyczaj chodzili za nim krok w krok. to było dziwne i podejrzane. a co jeśli tym razem burke posunie się o krok dalej i utopi go?
luke nie chciał umierać poprzez utopienie się w męskim kiblu!

jednak nadal nic takiego nie miało miejsca. chłopak stał i patrzył na zdezorientowanego luke'a. w końcu zaczął mówić.

— trener wide czepia się moich ocen z fizyki. mnie tam one nie przeszkadzają, ale dla świętego spokoju powiedziałem mu, że je poprawię.
— a co ja mam z tym wspólnego?
— nie przerywaj mi hemmings. powiedział mi, że mam do wyboru albo napisać jakiś sprawdzian albo zrobić projekt o fizyce molekularnej czy jądrowej. dla łatwości wybrałem to drugie i dlatego teraz tutaj jesteśmy. do przyszłego tygodnia mam oddać referat i prezentację na ten temat, a wiem, że ty lubisz takie tematy to zrobisz to dla mnie.
— co? z jakiej racji?

burke zrobił kilka kroków w przód i nachylił się lekko nad blond włosym chłopakiem. palcem wskazującym dźgnął go w klatkę piersiową i rzucił:

— z takiej, że dzięki temu ja będę miał spokój u wide'a, a tobie oszczędzę lądowania w śmietniku na najbliższe kilka tygodni. i jak, co ty na to?

luke przez chwilę wahał się, ale wizja tego, że na jakiś czas nie będzie musiał wygrzebywać resztek jedzenia z pewnych części ciała, bardzo go kusiła.

— okej, zrobię to.

po czym burke uśmiechnął się i odsunął od blondyna. w tym samym momencie luke odetchnął z ulgą, a gdy brunet miał zostawić go już w spokoju, nagle chyba zmienił swoje plany i złapał luke'a za kaptur, podniósł go lekko i tak jak blondyn się spodziewał: finalnie skończył z głową w ubikacji.

burke zaśmiał się głośno, rzucił jakimś obraźliwym tekstem i wyszedł z toalety.

— pieprz się, willson.

luke podniósł się z zimnych płytek i wytarł twarz w ręczniki papierowe znajdujące się koło zlewów. spojrzał na swoje odbicie w lustrze i z początku miał ochotę się rozpłakać, ale ostatecznie tego nie zrobił. wiedział, że to mało męskie. wysuszył połowicznie włosy pod niewielką suszarką, zabrał swój plecak i skierował się do klasy, w której prawdopodobnie miał historię. chciał fizycznie przygotować się na nadchodzący test.

zapomniał w ogóle o przedmiocie, który dał mu michael niespełna pół godziny wcześniej.












{...}

nie lubię burke'a, to taki dupek.

jak myślicie co takiego luke'owi dał michael?

teenage dirtbagWhere stories live. Discover now