chapter 15

369 53 30
                                    

— masz mój projekt hemmings?

te kilka słów zdołały wyprowadzić luke'a z dobrego humoru, który utrzymywał się od rana.
niechętnie odwrócił się w stronę burke'a willsona i wymusił uśmiech.

— jasne, masz. powinno być wszystko okej, ale sprawdź to jeszcze przed oddaniem.

chłopak wziął z dłoni blondyna teczkę, otworzył ją i przeleciał wzrokiem po wszystkich kartkach.

— sądzisz, że mam czas żeby sprawdzać to gówno?

luke nie powiedział nic. nie był w stanie odnaleźć odpowiednich do tej sytuacji słów i dlatego też po prostu stał tam i unikał wzroku bruneta.

— mam nadzieję, że to wszystko jest w porządku, bo jak nie to pożałujesz hemmings.

burke niebezpiecznie blisko nachylił się w stronę blondyna tak, że nastolatek wręcz wbił się w szafki.
w tym momencie zaczął się lekko bać tego co może zrobić mu burke.
chciaż znajdowali się na środku zapełnionego korytarza, nikt zdawał się nie zauważyć tego co się dzieje. wszyscy szli i nie patrzyli w stronę luke' i burke'a.

— willson, zostaw go.

ni stąd ni zowąd obok dwójki nastolatków pojawił się nie kto inny jak michael.
luke w duchu odetchnął z ulgą, ale zaraz to wspaniałe uczucie zastąpiło zwątpienie w to czy michael wie co robi i jakie może ponieść z tego tytułu konsekwencje.

— a ty co, clifford? obrońca uciśnionych?
— nie podnoś mi od rana ciśnienia, burke.
— czego się tak rzucasz? po prostu sobie rozmawiamy, prawda luke?

blondyn energicznie pokiwał głową, by zgodzić się ze swoim oprawcą.
michael patrzył na niego uważnie i luke zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że ten może wyczytać wszystkie jego emocje w tym momencie. jednak bał się wydusić z siebie choćby najmniejsze słowo.

— powiedziałem, że masz go zostawić i kurwa dwa razy nie będę się powtarzał.

michael nie miał w zwyczaju rzucać wulgaryzmami w stronę innych, ale dzisiaj poczuł, że wszystkie jego emocje kumulują się i muszą odnaleźć jakąś drogę wyjścia.
burke tak naprawdę nawinął mu się przypadkiem, a jeszcze większym przypadkiem było to, że luke również się tam znajdował.
a tak przynajmniej wmawiał sobie michael, że to tylko i wyłącznie przypadek. nic więcej.

luke nigdy nie widział, by michael aż tak bardzo... kipiał złością. widział jak oczy niebiesko-fioletowo włosego błyszczą się.
wiedział, że teraz, gdy ktoś go obronił, burke nie odpuści i będzie gnębił go jeszcze bardziej.
ta wizja nie bardzo odpowiadała nastolatkowi.
michael mógł się nie wtrącać i wszystko byłoby dobrze, a tak to teraz blondyn nie wiedział co czeka go w kolejnych dniach.

— spokojnie, mike. przecież wiesz, że nic bym mu nie zrobił.
— spieprzaj stąd burke. żebym cię nie widział do czasu treningu i trzymaj się z daleka od luke'a i innych.

brunet zaśmiał się pusto, popchnął jeszcze lekko zdezorientowanego luke'a na szafki i odszedł bez zbędnych słów.

— nic ci nie jest?
— po co to zrobiłeś? poradziłbym sobie.
— bo mam dość tego jak burke traktuje innych.
— od kiedy jesteś taki dobroduszny?
— nie musisz być taki zgryźliwy, luke. chciałem ci pomóc.
— poradziłbym sobie bez ciebie.

luke wiedział, że to kłamstwo, ale musiał grać. musiał stworzyć wrażenie, że nikt nie jest potrzebny, by go obronić przed jakąś kupką mięśni.
jednak przez umysł luke'a przebiegła myśl, że być może zbyt ostro potraktował michaela.
w końcu ten mu pomógł, tak sam z siebie i nie liczył na żadną zapłatę za to.

jednak, gdy chciał przeprosić chłopaka za swoje egoistyczne i aroganckie zachowanie, jego już nie było. tak jakby rozpłynął się w powietrzu lub schował pod peleryną niewidką.
luke'a zaczęło gryźć to co powiedział w stronę michaela.

on po prostu nie chciał, by przez niego michael stracił wszystko to, co budował przez lata szkoły średniej.













{...}

whataboutmuke musiałaś zgadnąć?:-(
ale i tak cię kocham, xx

chcę jeszcze tylko napisać, że zapraszam na how much do i owe you? o calumie, mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu, ponieważ jest chyba trochę inne:-)

teenage dirtbagWhere stories live. Discover now