chapter 19

405 55 28
                                    

— michael, cholera!

w tym momencie na koszulce, twarzy i we włosach luke'a znalazła się biała, sypka substancja jaką była mąka.
michael w tym czasie wręcz położył się na kuchennych płytkach i śmiał jak małe dziecko.

— zdecydowanie jesteś zbyt blady jak na ten puder. strasznie cię postarza.
— za chwilę to ty będziesz miał mąkę wszędzie tam, gdzie jej nie powinno być.

mimo, iż luke próbował choć w małym stopniu być groźny, finalnie i tak skończył śmiejąc się razem z michaelem.
po kolejnych pięciu minutach już obaj byli cali w mące, a oprócz tego oberwał blat, kawałek półki i podłoga oraz kilka innych, mniejszych rzeczy.
finalnie jednak udało im się dokończyć pizzę, którą zdołali zrobić.

skończyli w salonie blondyna oglądając kolejny odcinek the 70's show.

— nie rozumiem jak eric mógł zerwać z donną. i to w ostatnim sezonie!
— przeżywasz to gorzej niż oni. spokojnie, mike.

to był drugi raz, gdy luke nie odezwał się do farbowanego nastolatka posługując się jego pełnym imieniem, a jednym ze zdrobnień. wydawało mu się to całkiem normalne. w końcu siedzieli w jego salonie i zachowywali się jak dobrzy przyjaciele chociaż nimi nie byli.

— a ciebie to nie irytuje? byli taką super parą.
— najwidoczniej nie każdy związek jest idealny.
— fakt. mój z amy był czystą farsą, na którą sam się zgodziłem.
— po co w ogóle się z nią spotykałeś?

być może luke nie powinien tak wypytywać michaela o jego sprawy prywatne, ale najpewniej do końca świata męczyłoby go pytanie czemu ktoś taki jak niebiesko-fioletowo włosy był tyle czasu z kimś takim jak amy forest. przecież to było niedorzeczne.

— miała fajne cycki.

i tutaj też luke być może zakrztusił się pitą colą, a michael zaśmiał się, ale ostatecznie pomógł blondynowi odzyskać oddech, ale tylko być może.

— żartuję, nawet to nie było fajne. w ogóle nie podobała mi się z wyglądu. spotykałem się z nią tylko po to żeby ludzie myśleli, że jednak jestem kimś i żeby amy dać trochę tej popularności. głównie o to jej chodziło.
— ale oni wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że tylko w murach jeffersona są popularni, a dalej nikt nic o nich nie wie?
— są na to za głupi, a ja nie lubię wdawać się z takimi w dyskusję, bo jest to pozbawione jakiegokolwiek sensu.

luke zaśmiał się cicho pod nosem. podzielał zdanie michaela. zawsze unikał jakichkolwiek rozmów z ludźmi, z którymi po prostu nie dało się normalnie rozmawiać.
nawet jeśli spędził z farbowanym chłopakiem dopiero kilka godzin, a w sumie rozmawiali dopiero kilka tygodni, zdołał zauważyć, że mimo wychowania w dwóch różnych środowiskach są do siebie bardzo podobni.
lubią te same książki, filmy i nawet w kwestii muzyki mają podobne zdanie.
według luke'a w dzisiejszym świecie naprawdę rzadko można znaleźć osobę, która wielbi nad życia sztuki shakespeare'a czy słucha beethovena. są to przypadki jeden na milion, a akurat jemu udało się trafić na kogoś takiego jak michael. powoli zaczynał cieszyć się z tego, że podjął decyzję o tym, by jednak dać drugiemu nastolatkowi szansę na to, by się poznać.
mogło z tego wyniknąć coś naprawdę dobrego.

w którymś momencie po pokoju rozszedł się dźwięk dzwonka, który pochodził z telefonu michaela.

— serio masz na dzwonek ustawiony utwór habarena bizeta?

michael jedynie zaśmiał się pod nosem i odebrał telefon.

— czego? naprawdę nie możemy spotkać się jutro? dobra, niedługo będę.

luke zauważył, że nastolatek wcale nie jest już taki zadowolony jak kilka minut wcześniej.

— kto wprowadził cię w taki grobowy humor?
— calum, chce się jak najszybciej spotkać i o czymś porozmawiać.
— to idź, nie chcę cię zatrzymywać.

blondyn posłał w stronę drugiego chłopaka mały uśmiech i wstał z kanapy, zabierając jednocześnie ich puste talerze i idąc do kuchni.
z jednej strony było mu dziwnie wiedząc, że michael musi już iść, ale z drugiej wiedział, że nie ma prawa nawet myśleć o tym, by mieć go na własność.

— naprawdę przepraszam, że tak cię zostawiam.
— przecież nic się nie stało. mam nadzieję, że nie chodzi o to co powiedziałeś amy i o mnie. na dzisiaj mam dość wrażeń.

michael roześmiał się, a luke stwierdził, że chłopak ma naprawdę ładny i dźwięczny śmiech, którego można słuchać godzinami i nigdy się nie znudzi.
nim przez umysł blondyna mogła przelecieć nagana za takie myślenie, farbowany chłopak zniknął z domu, zostawiając luke'a samemu sobie z delikatnym uśmiechem błądzącym na ustach.












{...}

trzymajcie się żuczki, xx

teenage dirtbagWhere stories live. Discover now