chapter 4

560 63 33
                                    

— dobra księżniczki! jeszcze tylko dziesięć okrążeń wokół boiska i możecie spieprzać do szatni!

michael jęknął zrezygnowany, zmęczony i wypruty z jakichkolwiek emocji, jednak postanowił biec dalej. nie chciał zachodzić za skórę trenerowi wide'owi. już dosyć miał z nim na pieńku.

pół godziny później michael wraz z resztą członków drużyny wpadł do szatni praktycznie idąc na czterech. był wyczerpany, głodny i poniekąd chyba zły, ponieważ słyszał jak burke wraz ze swoimi "fagasami" znowu wyśmiewał luke'a i to jak wielkim frajerem on jest. chciał wykrzyczeć temu idiocie w twarz, że blondyn wcale nie jest takim za jakiego go mają, ale wiedział, że nigdy nie będzie mógł tego zrobić. a przynajmniej nie do momentu dopóki nie ukończy szkoły.

hamując w sobie złość, michael szybko wziął prysznic, ubrał się i niczym rakieta ulotnił z szatni, by przypadkiem żaden z kolegów nie zechciał towarzyszyć mu w drodze do domu. gdy wyszedł na chodnik znajdujący się przed budynkiem szkoły, zauważył, że po drugiej stronie ulicy, między budynkami zniknął nie kto inny jak sam luke hemmings. michael bez zastanowienia ruszył za blondynem, by dogonić go i, jak miał nadzieję, chwilę porozmawiać.

— hej! hej, luke poczekaj!

luke na początku nie był pewny czy osoba znajdująca się z tyłu krzyczy do niego czy do zupełnie innej osoby. obstawiając pierwszą opcję, blondyn przyspieszył nie chcąc kontaktów z nikim pochodzącym z gatunku ludzkiego. jednak, gdy po paru minutach obok niego znalazł się michael, wszelkie prośby i błagania, które zdołały wytworzyć się w głowie luke'a, po prostu zamieniły się na jedno konkretne słowo, które aż wstyd powtarzać. blondyn nie chciał rozmawiać z cliffordem.
po prostu wiedział, że nie będzie to dla niego dobre.

— myślałem, że za chwilę zaczniesz biec.

michael sapał jak zepsuty parowozik. niedosyć, że niedawno przebiegł dziesięć kilometrów to jeszcze musiał uganiać się za jakimś frajerem.
jednak po chwili zastanowienia farbowany chłopak skarcił się w myślach za określenie jakie zastosował wobec blondyna. wcale nie uważał go za frajera. luke był... po prostu inny.

luke w pewnym momencie przystanął i poprawił spadający z jego ramienia plecak. spojrzał podjerzliwie w stronę michaela, który również przystanął, gdy zauważył, że luke nie idzie już obok niego.

— możesz mi do cholery powiedzieć czego ty ode mnie chcesz?
— pogadać. czy to takie dziwne?
— tak? halo, nie widzisz, że właśnie rozmawiasz z największym frajerem na tym świecie?
— i co z tego? żadnego frajera tutaj nie widzę.

luke spojrzał na michela jakby temu przed chwilą wyrosła druga głowa lub trzecia noga. coraz bardziej nie rozumiał tego chłopaka. przecież to całe jego zachowanie przeczyło wszystkim niepisanym zasadom jakie panują na świecie. frajerzy trzymają się z frajerami, a popularni ich gnębią.

— nie wiem o co ci chodzi, ale... nie. nawet nie chcę wiedzieć. lepiej będzie i dla mnie i dla ciebie jeżeli nie będziemy rozmawiać, naprawdę.
— czemu tak twierdzisz?
— jeżeli nie załapałeś za pierwszym razem to powtórzę, ale wolniej. popularni to jednak naprawdę półgłówki – mruknął bardziej do siebie niż chłopaka stojącego naprzeciwko.  — popularni, czyli takie osoby jak ty nie rozmawiają z takimi jak ja czyli z frajerami. tak było, jest i będzie, a ja nie mam ochoty znowu grzebać się w śmietniku albo moczyć głowy w kiblu. to wbrew pozorom nie jest przyjemne.

luke westchnął i przetarł twarz dłońmi. zauważył, że michael uśmiecha się dziwnie w jego stronę. ten chłopak zaczynał go już powoli nie tyle co krępować, co irytować.

— mogę wiedzieć czemu tak głupio się uśmiechasz?
— powiedziałeś, że nie masz zamiaru ze mną rozmawiać, a gadasz od dobrych pięciu minut. poza tym te zasady są głupie.
— sam się do nich stosujesz, gdy jesteśmy w szkole.

blondyn spuścił wzrok na swoje podniszczone trampki i jeszcze raz poprawił spadający plecak. czuł się dziwnie rozmawiając z michaelem. to nie tak, że czuł skrępowanie. bardziej podciągnąłby to pod zdziwienie, że ktoś w ogóle zainteresował się jego osobą. była to poniekąd dla niego nowość.

michael nie powiedział już nic więcej, a tak się przynajmniej luke'owi wydawało, gdy mijał farbowanego chłopaka i ruszył w stronę swojego domu.
clifford w tym samym czasie analizował na swój sposób słowa blondyna. mimo, że z chłopaka czytać można było jak z otwartej księgi, to nadal wydawał się tajemniczy.

luke nie rozumiał sensu tego spotkania i tej rozmowy.
michael natomiast zrozumiał, że luke może zwyczajnie bać się, że ten go skrzywdzi lub co gorsza, jeszcze bardziej upokorzy wśród uczniów.












{...}

jakie macie odczucia co do tej historii?

podoba się wam, nudzi czy jeszcze coś innego?

chętnie poczytam wasze opinie,

kocham i nie zapominajcie dbać o siebie i ważne dla was osoby, zwierzątka lub roślniki,

~ kluska, xx

teenage dirtbagWhere stories live. Discover now