Rozdział 7

20.3K 592 30
                                    

Nie mogłam uwierzyć w to, co wydarzyło się kilka dni temu w domu pana Mikaila. Po prostu kazał się wynosić. Jakbym była jakąś rzeczą. Jakbym nic dla niego nie zrobiła. A ostatnio jeszcze pragnął się odwdzięczyć. Nie mieściło się to w mojej głowie. Mikail był ordynarnym sukinsynem. Nie liczył się z czyimiś uczuciami. Nie pozwolił nawet się wytłumaczyć. Sam sobie dopowiedział, chociaż kompletnie nie miał pojęcia, jak wygląda sytuacja.
Rozmowę z Lukasem zaplanowałam na weekend. Tak naprawdę to była jego wina i powinien poczuwać się do winy. Do tej pory udawałam, że mam wolne, bo szef wyjechał w delegację. A dzisiaj szykowałam się do inwazji na własnego brata.
Mia w końcu mogła się wyspać, bo była sobota. Nie budziłam jej i przez dobrą godzinę siedziałam obok niej i patrzyłam, jak śpi. Dopiero koło 10 otworzyła oczka.

- Mamusia. - uśmiechnęła się i od razu zerwała się z łóżka, aby się do mnie przytulić.

Była prawdziwym skarbem. Z początku ciężko było patrzeć na dziecko, które zrodziło się z gwałtu, ale wyglądem od początku przypominała mnie, co w miarę szybko pomogło mi dostosować się do nowej sytuacji, a przede wszystkim, do zaakceptowania jej. Kiedy byłam w ciąży, przerażająco się bałam, że nie będę potrafiła na nią spojrzeć. Czułam, że nie podołam temu, nawet jeśli będę widzieć, jak ta istota wychodzi z mojego ciała. Tata też dużo mi pomógł. Przez większość ciąży próbował mi przegadać, że dziecko nie jest niczemu winne i czy tego chcę, czy nie, będzie moją córką. Na zawsze. Pomimo okoliczności.

- Co mała dama zjadłaby na śniadanie?

- Gofry! - krzeknęła, aż zapiszczało mi w uszach.

Kiedy kończyłyśmy śniadanie, zadzwoniła Carla.

- Cześć kochana. - usłyszałam w słuchawce. I przywitałam się tak samo. - Masz dzisiaj czas na kawkę, czy jesteś w pracy?

- Wpadnij do mnie, już nie pracuję. Tylko... Mogłoby być po południu? Mam mnóstwo spraw do zrobienia. - grzecznie zaproponowałam.

- Oczywiście, nawet mi też odpowiada bardziej druga połowa dnia.

Pożegnaliśmy się i pozostało teraz czekać na Lukasa, który miał zjawić się przed południem. Tymczasem wzięłam się za ogarnięcie mieszkania i nastawiłam pranie.

- Mamoooo! - przeciągnęła Mia. Zwykle śmieszyło mnie takie wołanie, ale po ostatnich ekscesach trudno było mnie rozśmieszyć.

- Co się stało? - zareagowałam głosem zbliżonym do dziecięcego.

- Chciałabym iść na plac zabaw. - spojrzałam za okno.

Deszcz padał od samego rana. W dodatku brakowało mi sił na wychodzenie gdziekolwiek. Miałam wrażenie, że jestem dłużna Mii wiele, ale dzisiaj było to niemożliwe.

- Spójrz moja perło. - podniosłam ją, aby ujrzała świat za oknem. - Pada jak z cebra, obiecuję ci, że pójdziemy na plac zabaw, jak tylko zrobi się ładniej.

Mia miała skwaszoną minę. Pomimo to, rozumiałam. Była dzieckiem, a dla dziecka deszcz nie stanowi przeszkody. Liczy się tylko dobra zabawa.
Czasami brakowało mi takiej dziecięcej aury. Iskry, które zaniosłaby mnie w różne miejsca, nie zwracając uwagi na czas, pogodę, ani humor. Jednak nie byłam już dzieckiem. A życie potrafi zabić w człowieku ostatnie promienie.

Do drzwi zadzwonił dzwonek.

- To pewnie wujek. - zdecydowanie odparła Mia.

I miała rację. Lukas wszedł, nie wiedząc, co go za chwilę czeka. Poprosiłam Mię, aby poszła się pobawić, bo muszę porozmawiać z wujkiem. Lukas się zdziwił. Obrzuciłam go surowym spojrzeniem.

Serce do usług (Zakończone)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang