Rozdział 66

13.4K 439 8
                                    

Carla została na noc. Cały wieczór bawiłam się z córką, a kiedy zasnęła, poszłam do pokoju, w którym nocowała moja przyjaciółka.

- Siadaj i słuchaj. - powiedziała, mierząc mnie wzrokiem, jakbym zrobiła coś złego.

Zrobiłam, jak kazała. Nie chciałam mówić z nią o Mikailu, bo w każdej chwili mógł nas usłyszeć. Jego pokój był zaraz obok, a w dodatku w nim był.

- Tylko proszę... Ciszej. - ruchem głowy wskazałam na drzwi, z nadzieją, że się domyśli.

- Nawet nie wiesz, jak on to przeżył. - zaczęła, a ja zaledwie przekręciłam oczami.

Nie chciałam umniejszać jego przeżyć, ale wiedziałam też, jaki jest. Carla o wielu sprawach nie miała pojęcia. Mikail nie mógł mnie kochać i tego jednego byłam pewna.

- Łykał jakieś leki. A jak się ulotnił i sprawdziłam, okazało się, że to tabletki uspakajające na receptę. - mówiła szeptem, tak jak prosiłam.

Jej informacja trochę mną drgnęła, ale próbowałam zachować zimną krew.

- Carla... Proszę cię.

- Naprawdę tego nie widzisz? - zapytała, a ja spojrzałam na zamknięte drzwi, próbując w myślach przywołać ostatnie wydarzenia.

- On mnie nie kocha. - zdecydowanie odparłam po namyśle.

- Nie wiesz, co mówisz.

- Przestań już, proszę. Wiem, jaki on jest. Coś się dzieje i fakt, przeżywa to czasami za mocno. Ale uwierz mi... Minie trochę czasu i wróci do swojej pierwotnej osoby. A gwarantuję ci, że ten człowiek jest ciężki i strasznie irytujący. Nie umiałby pokochać mnie po tym wszystkim.

Carla jedynie pokręciła głową, ewidentnie nie zgadzając się z moim zdaniem. Jednak ja wiedziałam, że taka jest prawda i nawet to porwanie nie było w stanie zmienić jego poglądu wobec mojej osoby.

Pożegnałam się z nią i poszłam do kuchni zaparzyć sobie melisę. Potrzebowałam chwili wytchnienia i spokoju.
Z kubkiem gorącego trunku, usiadłam na fotelu w salonie i zaczęłam obserwować oświetlony ogród. Coraz częściej łapałam się na tym. Tak samo dumał Mikail, kiedy coś się działo. Może był to najlepszy punkt zaczepienia, albo to miejsce, z perspektywy salonu, wydawało się magiczne.

- Nie możesz spać? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Mikaila.

Odwróciłam głowę, żeby spojrzeć na niego i ocenić, czy również jest zmęczony i cierpi na bezsenność.

- Tak samo, jak ty. - upiłam łyk melisy i lekko poparzyłam wargę.

- Mogę ci towarzyszyć?

- To twój dom, możesz robić, co chcesz, nie pytając mnie o zgodę. - nie chciałam być oschła, ale raczej tak brzmiałam. Wszystko przez rozmowę z Carlą.

- Mam nadzieję, że doszłaś do siebie. - zapytał, siadając na przeciwko fotela.

Wyglądało to tak, jakby specjalnie usiadł w zasięgu mojego wzroku, lecz od razu uciekłam spojrzeniem. Chociaż był, jaki był, nie odejmowało mu to urody. Był cholernie przystojny i miał świadomość swojego uroku. W przeciwnym razie, nie robiłby tych rzeczy specjalnie.

- Tak. Dziękuję. - skłamałam.

Myśl o Filibercie przyspieszała mój puls. Bałam się go. Gdy do mojej głowy powracały wspomnienia o zrywanej bluzce przez jego łapy, robiło mi się niedobrze.

- A ty dlaczego nie śpisz? - zapytałam, próbując okazać zainteresowanie.

- Zbyt wiele na głowie. Za dużo na raz się stało. - patrzył na mnie intensywnie, jakby pragnął, żebym wyczytała jego myśli. Znów uciekłam.

- Czasem nie warto się zamartwiać. Co się stało, już się nie odstanie. - sama chciałam uwierzyć w te słowa i pozbyć się nagromadzonych emocji, ale zawsze łatwiej komuś doradzać, niż samemu wykonać.

- Gdybym nie zdążył... - chwycił się za głowę.

- Ale zdążyłeś. - odstawiłam kubek na ławę. - Nie myśl o tym. Nic się nie stało. - ujęłam jego ręce i położyłam na jego kolanach.

- Ale mogło... - spojrzał na mnie.

Patrzyliśmy tak przez chwilę, a we mnie rozpoczęła się wichura nieogarniętych uczuć.

- Jestem już tutaj. Cała i nietknięta. - ostatnie słowo wypowiedziałam wyraźnie, aby do niego to dotarło.

Zaczął delikatnie gładzić grzbiety moich dłoni swoimi kciukami. Sama już nie widziałam, czy to moje, czy jego, ręce drżą.

- Mogę mieć do ciebie prośbę? - zapytał, marszcząc brwi.

- Słucham. - poczułam, jak wali serce w mojej piersi.

- Mogę ucałować cię na dobranoc?

Szybko wzięłam ręce i wstałam, próbując uciec. Nie wiedziałam, dlaczego to robię, ale najwyraźniej tak podpowiadał mi instynkt.

- Zaczekaj! - usłyszałam dość dobitnie, kiedy położyłam pierwszą nogę na schodzie.

Mikail w mgnieniu oka znalazł się za mną. Odwróciłam się i spojrzałam w jego oczy, które były lekko zaszklone.

- Przepraszam, nie chciałem...

Wtuliłam się do niego. Zrobiłam dokładnie to, czego chciałam uniknąć. Objął mnie silnie, jakby za nic w świecie nie chciał wypuścić. W jego ramionach było dobrze. Gdyby teraz zapytał, jak się czuję, odpowiedziałbym mu, że idealnie i nawet bym nie skłamała.

- Dziękuję. - odparłam.

Mikail ucałował mnie w czoło, tym razem nie pytając o pozwolenie. Poczułam w tym miejscu ciepło, jakby zostawił część siebie.

- Spokojnej nocy.

- Wzajemnie, Mikailu. - i poszłam na górę, jednak ciągle czułam jego wzrok na sobie.

Serce do usług (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz