Rozdział 53

14.5K 467 7
                                    

Po kilku dniach już nie wytrzymałam i po pracy, gdy odprowadziłam Mię do koleżanki z przedszkola, wybrałam numer do Lukasa.

- Manuela... - usłyszałam po drugiej stronie.

- Nie. Nie zadzwonię z powodu tęsknoty. - mój szorstki głos z pewnością dał mu to do zrozumienia. - Wytłumacz mi, dlaczego? Co ten Biagio ci obiecał, w zamian za zniszczenie siostrze życia?

Po drugiej stronie usłyszałam tylko głuchą ciszę, której kompletnie się nie spodziewałam. Myślałam, że zaczniemy się kłócić i wyzywać, oboje wiedząc, po czyjej stronie leży prawda.

- Mów! Co ja ci zrobiłam!?

Tym razem w odpowiedzi Lukas odrzucił połączenie.
Byłam wystarczająco wściekła i miałam czas, ponieważ nie było Mii, w związku z tym, zadzwoniłam do Biagia, licząc, że od niego dowiem się całej prawdy. Po pięciu sygnałach włączyła się poczta głosowa. Odczekałam kilka minut, oddychając głęboko, żeby jeszcze bardziej się nie buzować i zadzwoniłam ponownie.

- Słucham? - niemal wrzasnął do telefonu, co sprawiło, że lekko odsunęłam telefon od ucha.

- Chcę się spotkać. - stwierdziłam, że będąc oko w oko, tak prędko nie ucieknie.

- Za pół godziny na ulicy Lungo, koło muzeum. - stanowczo odparł.

- Więc do zaraz. - wcisnęłam czerwoną słuchawkę, zabrałam z szafy przewiewny sweter i wyszłam z domu tak szybko, jak było to możliwe.

Po około 25 minutach byłam już na miejscu. Chwilę czekałam, zanim nadjechał Biagio swoim czarnym mercedesem. Zaparkował centralnie przede mną i oboje patrzyliśmy na siebie, jak dwóch pięściarzy na ringu, przed rozpoczęciem rundy. Nasze spojrzenia przepełnione były nienawiścią. Od niego ta złość aż kipiała, co sprawiło, że lekko zadrżałam. Po kilku minutach poruszył głową na znak, abym wsiadła za pasażera.

- Tylko szybko, bo nie mam zbyt wiele czasu. - powiedział, gdy tylko otwarłam drzwi samochodowe.

- Zależy wszystko od ciebie, jak długo ta rozmowa potrwa. - popatrzyłam na niego surowo, dając jasno do zrozumienia, że tym razem to ja przejęłam pałeczkę.

- Zatem słucham. - tak bardzo przypominał Mikaila ze swoich wypowiedzi. Tak samo stanowczy i oschły.

- Wytłumacz mi, jaki związek miało twoje zachowanie i Lukasa? - wyglądał, jakby dostał w pysk.

- Od kogo się dowiedziałaś? - nerwowo zaczął stukać ręką o kierownicę.

- Dzisiaj to ja zadaję pytania.

- Kiedy Lukas posuwał byłą Mikaila, dowiedziałem się o tym. - wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze. - Nie powiedziałem Mikailowi, że to Lukas, natomiast dorwałem twojego brata i dostał wtedy mocno po mordzie.

- I? - pośpieszałam go.

- I zawarłem z nim układ, że Mikail nic się nie dowie, pod warunkiem, że mi to wynagrodzi. - popatrzył za okno. Ewidentnie nie umiał mówić prawdy prosto w oczy. - I nadarzyła się świetna okazja, kiedy dowiedziałem się, że jego siostra kręci z moim przyjacielem, równocześnie u niego pracując.

- Czyli Lukas specjalnie wepchnął mnie do domu Alvareza!? - omal nie wrzasnęłam.

- Nie. Z początku nie miał pojęcia, że to on. A kiedy się dowiedział, z mojego polecenia miał zrobić wszystko, żeby cię od niego odwieść.

Serce łamało mi się w środku, słuchając, jakiego mam fałszywego brata. To było nie do pojęcia. Wiedział, że w życiu miałam ciężko. Była Mia, była bieda i nie miałam faceta. W końcu do kogoś zaczęłam coś czuć, a on tak po prostu, bez wyrzutów sumienia, wbił nóż prosto w moje plecy.

Uciekłam ze samochodu, nie żegnając się z tym dupkiem. Szłam przed siebie, wycierając łzy, jakby były wodospadem. Wszyscy spiskowali, żeby oddzielić mnie i Mikaila, mimo, że oboje byliśmy po przejściach i naprawdę się w sobie zakochaliśmy. Nie mogłam w to uwierzyć. Obiecałam sobie, że już nigdy nie odezwę się do Lukasa, choćbym naprawdę zaczęła za nim tęsknić.

* * *

- Pieprzony imbecyl! - zareagowała Carla, gdy jakimś cudem opowiedziałam jej wszystko do końca.

- A mogło być tak pięknie... - podsumowałam.

- Jedź do niego i to wszystko mu powiedz! Na co ty czekasz?

Carli wydawało się wszystko oczywiste, ale po ostatnim razie, jak byłam u niego z Mią, nie miałam zamiaru przekraczać progu jego domu. Nie chciał mnie i nie chciał Mii. Znienawidził mnie za to, czego nie zrobiłam. Nie był warty tego, aby łasić się przed nim, próbując wytłumaczyć wszystko i stawiając siebie w czystym świetle, jako niewinna. Nie pojąłby tego, bo miał już o mnie zdanie wyrobione na podstawie swoich bezsensownych przemyśleń. I nic tego nie mogło zmienić.

- Nie będę się już odwracać, Carla. On nas nie chca, muszę równie mocno go znienawidzić, żeby móc zacząć żyć na nowo.

- Pierdzielenie! Zrozumiałby, gdybyś tylko...

- Gdybym co? Już za wiele zrobiłam w naszym kierunku. Wystarczy już tych górek. Czas pochodzić trochę po równym. - cicho skończyłam zdanie. - Zwłaszcza dla niej. - kiwnęłam głową na przymknięte drzwi, za którymi bawiła się Mia.

- W sumie chyba masz rację. Tylko, kurde! Ja was razem widziałam. To nie mogło się tak tandetnie skończyć. - przeżywała bardziej niż ja.

- To nie był czas na takie zmiany, Carla. Weźmy Mię i jeździmy na pizzę! - chciałam zmienić temat, żeby nie czuć bólu, jaki doznawałam, próbując rozmawiać o Mikailu.

Kiedy zaczął stawać się ważny, wszystko się posypało, chociaż mówiłam sobie... Ciągle sobie powtarzałam, żeby nigdy już nikomu nie zaufać. Po raz kolejny nie posłuchałam samej siebie i znowu wyszło, jak zawsze.

Serce do usług (Zakończone)Where stories live. Discover now