Rozdział 19

18.4K 443 5
                                    

Prawie cały tydzień nie widywałam się z Mikailem. Zdążyłam już zauważyć, że jeśli w jakiś sposób próbuję sprzeciwić się jego pomysłom, od razu znika. Podobno ludzie, aby kogoś zainteresować, uciekają. Ja zupełnie byłam inna. Im dłużej go nie widziałam, tym bardziej miałam do niego żal i byłam zła o to wszystko, co się wydarzyło od momentu rozpoczęcia pracy u Alvareza.

Nawet byłam spokojniejsza, kiedy go nie widziałam. Mogłam dzięki temu skupić się na pracy i zupełnie zapomnieć o tych momentach przepełnionych napięciem, kiedy się do mnie zbliża. Nie musiało mi szaleć serce w środku i żadne dreszcze nie przelatywały mi przez ciało. Tak było stabilniej i dzięki temu stałam twardo na ziemi. Nie unosiłam się z ekscytacji i nie złościłam na siebie przez swoją głupotę.
Lukas często wydzwaniał, więc, korzystając z okazji, że nie było szefa, potrafiliśmy długo rozmawiać, chociaż i tak codziennie widywaliśmy się w domu. Dzięki temu leciało mi szybciej w pracy.

- Witaj. - był piątek i Rafael przeszedł do pracy nieco wcześniej.

Od ostatniej sytuacji widzieliśmy się tylko raz, ale dzisiejsza mina w końcu wyglądała na wesołą. Chyba mi odpuścił...

- Cześć, co słychać? - zaczęłam rozmowę.

- Dość dobrze, ale nie chciało mi się iść do roboty. - przytaknęłam głową, uśmiechając się, na znak zrozumienia. - A jak twoje sprawy?

- Jeszcze dokończę obiad i jestem wolna.

- Może dziś wyjdziemy? Razem... W końcu... - widziałam, że walczy ze sobą, aby to zaproponować.

Na szczęście ucieszyła mnie jego propozycja i nareszcie poczułam ulgę, której mi tak brakowało po sytuacji w kawiarni. Rafael był naprawdę miłym facetem i miałam okazję wyjść z kimś, potencjalnie mi bliskim. Nie wiedziałam tylko, jak znowu prosić Lukasa o pomoc z pilnowaniem Mii.

- Bardzo chętnie, tylko...

- Weź małą ze sobą. - przerwał mi niemal tak, jakby czytał mi w myślach. Od razu rozpromieniłam się.

- W takim razie widzimy się dzisiaj.

- Podaj adres to przyjadę po was o 18:00.

Chociaż przy Rafaelu nie odczuwałam tego, co przy Alvarezie, to i tak byłam podekscytowana wieczornym wyjściem.
Dzięki temu o wiele lepiej mi się pracowało i skończyłam wszystko dużo wcześniej. Mogłam więc iść do domu i na spokojnie przygotować się na spotkanie.

- Jak minął dzień w przedszkolu? - zapytałam córkę, która jadła spaghetti, przygotowane przez Lukasa.

Chociaż mój brat rzadko gotował, spaghetti było jednym z tych dań, które lubił przyrządzać, bo było łatwe to zrobienia.

- Mamy nowe zabawki! - krzyknęła z radości.

Dzieciom nie trzeba było wiele, aby radość zagościła w ich sercach i to było najpiękniejsze. Dorosłym ludziom ciężko jest znaleźć powód do radości, a nawet jeśli już się przytrafi, często potrafimy obrócić to w zwykły fart, który skończy się szybciej niż się zaczął.

- Idziemy dziś coś zjeść z panem Rafaelem. Kojarzysz go? Jak jedliśmy lody to do nas podszedł...

- Ooo! - entuzjastycznie wtrącił się Lukas.

Spojrzałam na niego wrogo, aby się zamknął. Nie chciałam, aby Mia wyobrażała sobie niewiadomo co.

- Tak! Pamiętam go. - uśmiech Mii sugerował, że jest zadowolona. I więcej niczego nie chciałam.

Kiedy malowałam się w łazience, podszedł Lukas.

- Teraz tak między nami... Coś ten tego? - jego mina była obłędna.

Serce do usług (Zakończone)Where stories live. Discover now