Rozdział 20

18.6K 453 1
                                    

Weekend zapowiadał się słoneczny. Już z rana przebijało się słońce z opadniętej, po nocy, mgły. Lukas i Mia jeszcze spali, więc najciszej, jak potrafiłam, zrobiłam sobie kawę, ubrałam gruby sweter i wyszłam na balkon. Mieliśmy mały balkonik, ale dobrze, że w ogóle był. Usiadłam na krześle i wchłaniałam świeże, poranne, powietrze. Dopiero teraz zauważyłam, że daleko w oddali widać wzgórze, na którym stoi dom Mikaila. Nigdy wcześniej na to nie zwróciłam uwagi, a nawet jeśli nieświadomie widziałam, to nie miałam pojęcia, co w tamtym miejscu mnie czeka.

Mikail miał w sobie coś niesamowitego. Nawet jeśli mnie wkurzał i czasami żałowałam, że zjawiłam się właśnie u niego to ciężko było mi wyobrazić sobie, abym nigdy już go nie widziała. Żeby nie było go obok. Nie wiem, dlaczego miał taki wpływ na mnie i nie rozumiałam siebie, jak mogę być tak nieostrożna. Samotna matka, która niczego się nie nauczyła.
Choć tak naprawdę nauczyłam się zbyt wiele... Przede wszystkim, że żadnemu facetowi nie można zaufać. Wszyscy są jednakowi. Każdy bawi się kobiecymi uczuciami, a później zostawia. Nawet mój brat. W przypadku Mikaila trzeba było dodać jeszcze bogactwo, które w tej kwestii tylko ułatwiało mu manipulowanie. On też był taki, jak inni. Niczym się nie różnił. Już raz mu się udało mnie pocałować, na szczęście drugim razem zareagowałam w porę. Teraz jeszcze ta historia ze związkiem. Działał, jakby miał plan. Jakby dobrze przemyślał, co ma robić, żeby mnie zdobyć, pobawić się na chwilę a później zostawić, równając z ziemią. Lecz ja byłam twarda. Chociaż ciężko było się mu oprzeć, to za każdym razem, gdy się zbliżał, walczyłam. Gdyby się mu udało, rozczarowałabym się prędzej czy później. I to było najpewniejsze.

- Witaj, siostro. - Lukas oparł się o drzwi balkonowe i zaczął ziewać. Był kompletnie niewyspany.

- Może kawę? - spojrzałam na niego z ukosa.

- Yyyhm. - oblizał usta i usiadł na drugim krześle.

- To sobie zrób.

- Siooostra! No zlituj się... - zaczęłam się śmiać i poszłam do kuchni.

Mia również się obudziła, bo słyszałam za drzwiami, jak wita się ze swoimi lalkami. Była urocza i taka niewinna. Jeszcze nie miała pojęcia, jak życie potrafi być okrutne. Nie chciałam jej przeszkadzać, więc poszłam do brata.

Przez jakiś czas rozmawialiśmy z Lukasem o Mikailu. Uważał, że źle robię, nie mówiąc mu o Mii, z drugiej strony próbował mnie zrozumieć.

- Ale co? Myślisz, że by cię zwolnił, gdyby się dowiedział? To byłoby idiotyczne...

- On nienawidzi kłamstw. - a w myślach od razu przywołałam kłamstwo, jakim traktuje swoją mamę.

- Może taktycznie na razie lepiej się wstrzymać. - stwierdził.

Czasami człowiek tak ma, że potrafi rozmawiać o jednej rzeczy tak długo, aż druga osoba przyzna nam rację. I chyba tym razem tego potrzebowałam. Nie chciałam być w tym sama. Już i tak dowiedział się Rafael, chociaż nie miałam tego w planach. I tak już było o jedną osobę za dużo...

- Jest ładna pogoda, więc pojadę z Mią w jedno miejsce. - oznajmiłam mu.

- A mogę z wami? Nie mam planów na dziś.

- Pewnie, jeśli tylko chcesz. Carla też z nami pojedzie, bo pisałam z nią wieczorem. - uśmiechnął się i przez chwilę pomyślałam, że to zasługa Carli.

Być może między nimi coś zaczynało się rodzić, ale przez zabieganie, nawet nie zwróciłam na to uwagi.

Po trzech godzinach dojeżdżaliśmy już do Cape Palinuro, do miejsca, które pokazał mi Mikail. Wzięliśmy ze sobą koszyki zapełnione jedzeniem, Carla zabrała potężny koc i zrobiła lemoniadę.

Serce do usług (Zakończone)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang