Rozdział 22

17.8K 449 17
                                    

Dlaczego życie wciąż stawia kłody pod nogi ludziom, którzy mają pod górę? Nie wystarczyło, że zostałam zgwałcona, urodziłam dziecko stworzone z gwałtu, mój tata i najważniejszy człowiek w moim życiu, zmarł? Do tego brat, który pieprzył za kasę. Bieda, której chciałam uniknąć dla córki. I mój wycofany, ubrudzony doświadczeniem, charakter. Wszystkiego już miałam dość... Teraz jeszcze to. Ślub z mężczyzną, którego nie kocham. Oczywiście, pociągał mnie, ale jednocześnie się go bałam. Był przecież bogaty, zupełnie inny, jak ja. Nie znał mojej przeszłości, nie wiedział o Mii. Mikail w ogóle był apodyktyczny. To mnie od niego odpychało. Nie mogłam związać się z kimś, kogo wolałam unikać. Nawet jeśli ten ślub byłby na chwilę.

- Carla, potrzebuję twojej pomocy. - jeżeli komukolwiek miałam o tym opowiedzieć, to tylko jej. O reakcji Lukasa wolałam nawet nie myśleć.

- Jasne, spotkamy się po twojej pracy. - byłam jej wdzięczna, że znajdzie dla mnie czas. Musiałam tylko wytrzymać w pracy.

Kiedy weszłam do kuchni, Alvareza nie było. Odetchnęłam z ulgą i zabrałam rzeczy, aby posprzątać piętro. Byłam spięta i niewyspana. W zasadzie świat zewnętrzny wydawał mi się nierealny. Nie reagowałam na niego, a żyłam pogrążona własnymi myślami w sprawie propozycji... Albo bardziej żądania Mikaila.
Weszłam do sypialni, nie zwracając uwagi na nic. Moje oczy skupiały się na podłodze, chociaż i to działo się zupełnie poza moją kontrolą. Nie byłam w stanie skupić się na niczym. I w tym maraźmie, przebił się głos z pokoju.

- Może najpierw byś zapukała?

Z rezygnacją w oczach spojrzałam na Mikaila, siedzącego na fotelu obok okna. Wyglądał apetycznie, ale szybko rozwijałam swoje myśli i już po chwili wydał mi się irytujący.

- Przepraszam szanownego pana. Myślałam, że nie ma pana w domu. - odwróciłam się na pięcie i zaczęłam wychodzić, kiedy jego głos znowu wziął górę.

- Skoro już przyszłaś to zaczekaj. - przekręciłam oczami, na szczęście stałam do niego tyłem.

- Po co? Idę sprzątać. - chłodno odparłam.

- Nie sądzisz, że musimy porozmawiać?

Stałam, jak słup soli. Akurat tego jedynego nie chciałam. Jak miałam z nim rozmawiać, nie używając do tego kłótni? To było niemożliwe...

- Idę sprzątać. Później muszę gotować. Nie mam czasu na rozmowy. - wyszłam, specjalnie trzaskając drzwiami.

Chciałam go unikać tak bardzo, jak tylko się dało. Wiedziałam, że rozmowa o ślubie musiała w końcu się odbyć, ale nie byłam na nią gotowa. To było zbyt świeże i za bardzo mnie dotknęło.
Przez cały czas sprzątania, Mikail ani raz nie wyszedł z sypialni. Miałam nadzieję, że kiedy będę gotować, również się nie zjawi.

- Lasagne... - na głos przeczytałam menu na dzisiaj.

Najpierw wyciągnęłam wszystkie potrzebne składniki do obiadu, a później zrobiłam sobie kawę.
Zupełnie nie wiedziałam, w którym momencie do kuchni wszedł szef, ale stał już za mną przytrzymując moje ręce o blat stołu.

- Co pan robi? - próbowałam wyszarpać dłonie, lecz na marne. Miał zbyt dużo siły.

Mikail oparł głowę o moje plecy. Przeszedł mnie dreszcz, ten sam, którego nie chciałam już czuć. Świadczył tylko i wyłącznie o tym, że Alvarez nie był mi obojętny. A ja na wszelkie sposoby próbowałam sobie wmówić, że jest inaczej.

- Manuelo... Chciałem ci podziękować, że wczoraj byłaś ze mną.

Moje ciało kompletnie nie współgrało ze mną. Miałam wrażenie, że przyzwyczaja się do Mikaila do takiego stopnia, że będąc jego właścicielem, nie miałam już prawa głosu.

Serce do usług (Zakończone)Where stories live. Discover now