Rozdział 36

16.7K 415 33
                                    

- Więc ślubu nie będzie? - Lukas stał ze skrzyżowanymi rękami i złością w oczach.

Do niedawna nie chciał tego ślubu, tym razem już sama nie wiedziałam, na co jest zły i dlaczego tak okropnie zachowuje się względem mnie.

- Przecież mówię. To wszystko było dla mamy Mikaila. - po raz dziesiąty tłumaczyłam bratu, który nie dowierzał.

- W takim razie odejdziesz z pracy i nic już z tym człowiekiem ma cię nie łączyć. - stanowczo odparł.

Popatrzyłam na Carlę, która również była zdziwiona jego zachowaniem. Uniosła lekko ramiona, dając mi do zrozumienia, że nic z tego nie pojmuje.

- Mam córkę i muszę pracować.

- To sobie znajdź inną robotę! - tym razem Lukas uniósł głos.

- Cholera! Przestańcie się kłócić. Znajdzie inną pracę, to wtedy zrezygnuje u Alvareza.- tłumaczyła Carla mojemu bratu, a ja zamyśliłam się, patrząc w telefon. - Na razie najważniejsze, że ślubu nie będzie.

Zdanie Lukasa coraz mniej mnie obchodziło. Zachowywał się dziwnie i wiedziałam, jako siostra, że coś się za tym kryje. Przynajmniej Carla potrafiła mnie wesprzeć.
Lukas poszedł do swojego pokoju a my na siebie spojrzałyśmy.

- O co temu frajerowi chodzi? - zapytała cicho Carla.

- A bo ja wiem? Niech sobie gada... Mam ważniejsze zmartwienia. - popatrzyłam na nią z ukosa, bo wiedziałam, że od razu zrozumie.

- Jedź do niego. Odbiorę Mię. - zaproponowała Carla.

- Nic z tego. Nie dam rady.

- A może cię potrzebuje?

Popatrzyłam na nią z ironią. Oczywiście było mi go żal i wiedziałam, że jest załamany śmiercią mamy. Ale miałam też swoją nieugiętą dumę.

- Jakbym była potrzebna to by się tak nie zachowywał względem mnie. - skwitowałam.

- A ty znowu swoje...

To, co działo się we mnie było absolutną sprzecznością. Czułam, jakby we mnie żyły dwie osoby. Jedna, która natychmiast pojechałaby do Mikaila i go pocieszała i druga, która zrobiłaby wszystko, żeby już go nie zobaczyć. On sam był trudnym człowiekiem, za którym nie nadążałam. A niestety potrzebowałam pracy i w dodatku była to praca związana z moją pasją. I nie płacił mi źle... Tylko relacje między nami powinny być zupełnie inne. Lepiej by było, gdyby zachowywał się jak zwykły szef i nie spoufalał się ze swoją pracownicą. Wtedy nie doszłoby do wielu sytuacji, które niestety miały miejsce.

Kiedy szłam po Mię, rozbrzmiał dzwonek w moim telefonie. Kiedy zobaczyłam na wyświetlaczu imię Biagio, podniosło mi się ciśnienie.

- Halo?

- Jak tam, zadowolona? - usłyszałam po drugiej stronie.

- Z powodu? - chyba nie mówił serio...

- Udało ci się. Masz szczęście w czyimś nieszczęściu. - stanowczo odparł.

- Jesteś sukinsynem. Nie zasługujesz na takiego przyjaciela, jakim jest Mikail. - mocno się zdenerwowałam.

Jak on miał czelność mówić takie słowa? Naprawdę nie chciałam, aby mama Mikaila umarła przed tym ślubem. Nawet raz mi to przez myśl nie przeszło.

- Pamiętaj, co wiem. - brzmiało to, jak groźba.

- Proszę do mnie więcej nie dzwonić.

- Nie dawaj mi powodów, to nie będę. - usłyszałam w telefonie i od razu wcisnęłam czerwoną słuchawkę, aby przerwać połączenie.

Trudno mi było uwierzyć, że taki człowiek, jak Mikail, nie widzi, kogo tak naprawdę ma obok siebie. Miałam ochotę mu to wszystko powiedzieć, ale wtedy wyszłoby na jaw, że mam córkę.

Mia była szczęśliwa, kiedy powiedziałam jej, że zabieram ją na najlepsze włoskie lody w Camerocie. Była to knajpka Angolo Gustoso, w której wcale nie było drogo, a serwowali naprawdę pyszne desery. Niedaleko lokalu znajdował się plac zabaw, na który namówiła mnie córka, kiedy kończyliśmy lodu.

- Mam najlepszą mamę na świecie! - krzyknęła, zjeżdżając ze zjeżdżalni.

Wcale nie czułam, że jestem najlepsza, ale było mi miło słyszeć to od tak małego człowieka.

- A ja najlepszą córkę! - zawołałam do niej.

Nagle zawibrował mi telefon. Ujrzałam wiadomość od Mikaila.

Przyjedź proszę. Bardzo mi źle. M.

Spojrzałam na biegającą Mię po placu i czułam, że jestem jej winna ten czas, który zabiera mi Mikail. Miałam jednak świadomość, że skoro o coś takiego poprosił, na pewno było mu ciężko. Nie umiałam wybrać. Dopiero po kilkunastu minutach zdecydowałam.

Niestety dzisiaj nie dam rady. Mogę natomiast z panem popisać.

Nie do końca byłam do tego przekonana, ale chociaż tyle mogłam z siebie dać.

Jutro jest pogrzeb o 14:00. Przyjedziesz? M.

Oczywiście, że będę. Po pogrzebie, jeśli będzie pan chciał, zostanę na chwilę.

Nie odpisał od razu. A czekanie na jego wiadomość zdawało się trwać wiecznie.

Na pewno będę cię potrzebować. M.

Cały wieczór z nim pisałam. Próbowałam go pocieszyć, chociaż zdawałam sobie sprawę, jak moje słowa są puste w takich chwilach. Ból mija dopiero później i żadne słowa go nie uśmierzą. Mikail był zżyty z mamą. Zupełnie tak, jak ja z moim tatą. Jednak wiedziałam, że z czasem człowiek może się przyzwyczaić, chociaż tęsknota nigdy nie minie.

Dziękuję. Śpij spokojnie. M.

Uśmiechnęłam się do siebie. Znowu poczułam dziwne mrowienie w okolicach żołądka.

Dobrej nocy.

Odpisałam i położyłam się obok Mii, tuląc ją do siebie.

Serce do usług (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz