Rozdział 39

16.9K 449 34
                                    

Byłam załamana jego wyznaniem. Zamiast jechać busem, postanowiłam iść pieszo i przemyśleć to wszystko, co doprowadziło mnie do takiego stanu. Byłam świadoma jego atrakcyjności i tego, że miał prawo pociągać kobiety, ale był też bogaty, co nie było kompatybilne ze mną. Nie wiedział też o Mii. A ona była dla mnie najważniejsza.

Przechodząc obok Diora, usłyszałam, jak ktoś biegnie za mną. Nie odwróciłam się jednak, ponieważ byłam za bardzo skupiona na tym, co niedawno usłyszałam.

- Stój, do cholery! - prawie ktoś krzyknął i wtedy automatycznie się odwróciłam.

To był on. Błękit jego oczu potrafił powalić na kolana każdego, kto przed nim stał. Byłam wściekła na siebie, że zdecydowałam iść na nogach po Mię.

- Czego chcesz? - wysyczałam, jakbym nadal miała w sobie jad po zdarzeniu z przeszłości.

- Wypożyczę sobie ciebie. Nie ujdzie ci to na sucho. - jego grożący palec sprawił, że nieznacznie się odchyliłam.

Bałam się go, jak nikogo na tym świecie. Myślałam, że już nigdy go nie zobaczę, a on wyglądał, jakby czekał na to spotkanie od tamtego wieczoru.

- Zemściłeś się parę lat temu. Myślę, że wystarczy. - spojrzałam na Filiberta, który miał wściekłość w oczach.

- Jakim prawem mieszasz się w moje interesy, suko? - krzycząc, mocno chwycił mnie za ramię i zaczął szarpać.

Przypomniałam sobie rozmowę Mikaila z jego mamą, gdy pytała, dlaczego zrezygnował ze współpracy z Valentim. Postanowiłam to wykorzystać, innej broni już nie miałam.

- Nie mieszam się. Pan Mikail zrezygnował ze współpracy, bo dowiedział się, że byłeś powiązany z jakimś gangiem. Ja się nawet słowem nie odezwałam. - też nie oszczędzałam siły swojego głosu.

- Taaa, święta Manuela się znalazła. Wiem, że to twoja sprawka i obiecuję ci, że za wszystko zapłacisz! - popchnął mnie tak, że upadłabym, gdyby nie kosz na śmieci, który mnie przytrzymał.

Roztrzęsłam się z przerażenia. Był jakimś pieprzonym wariatem. Nawet nie chciałam myśleć, co by było, gdyby dowiedział się, że ma ze mną córkę.

Odebrałam Mię i złapałam pierwszą taksówkę, jaka przejeżdżała. Nie mogłam pozwolić na to, aby nas zobaczył. Raczej nigdy nie woziłam się taksówkami, ponieważ były za drogie, ale moja córka była dla mnie o wiele droższa, aby jej nie chronić.

- Mam pracę, którą namalowałam w przedszkolu farbkami. - słodki głos córki trochę mnie uspokoił.

- Jak przyjedziemy do domu to od razu mi pokażesz. - ucałowałam ją w czoło.

Chociaż ten mały człowiek potrafił obrócić najgorszy dzień w najlepszy, wystarczył tylko jej uśmiech i głos.

- Co byś sobie dzisiaj zjadła? - zapytałam ją.

- Pizzę z frytkami! - klasnęła w dłonie.

To była moja głupota, kiedy pierwszy raz ją zrobiłam. Tak jej zasmakowała, że później często się o nią domagała. A każda matka chciałaby, aby jej dziecko jadło zdrowo.

- Dobrze, ale tylko wtedy, jeśli jutro na obiad będzie marchewka. - wiedziałam, że jej nie lubi, dlatego dałam jej możliwość wyboru.

Przez chwilę się zastanawiała z grymasem na twarzy, po czym cicho wymamrotała.

- No dobraaa...

Dopóki spędzałam czas z córką, nie myślałam wiele o tym, co zrobić z Mikailem. Dopiero późną nocą, zaczęłam się zastanawiać. Takiej kobiecie jak ja, z bagażem doświadczeń i przede wszystkim sytuacją, która sprawiła, że nie ufałam mężczyznom, ciężko było myśleć trzeźwo. Powinnam się określić. I jak zwykle, co jest symbolem kobiet, nie potrafiłam odróżnić tego, co mówi serca, a co rozum.

* * *

Następnego dnia, po prawie nieprzespanej nocy, musiałam się zmierzyć z Mikailem twarzą w twarz. Na samą myśl wszystko mi się trzęsło w środku. Już samo wychodzenie po schodach było trudne, bo wiedziałam, że zaraz go zobaczę i wtedy wszystkie moje myśli z wieczora będę musiała wygłosić, patrząc mu prosto w oczy.

Nie pomyliłam się wiele. Myślałam, że będzie siedzieć w salonie, on tymczasem sączył kawę przy stoliku w kuchni. Ewidentnie na mnie czekał, co znowu wywołało u mnie przyspieszenypuls.

- Nareszcie jesteś. - odparł, przyglądając mi się niepewnie.

W końcu teraz był mój krok, moja odpowiedź na jego wyznanie. Było to cholernie ciężkie, zwłaszcza, że sama nie wiedziałam, czego tak naprawdę chcę.
Usiadłam na wprost niego i przez dłuższy czas przyglądaliśmy się sobie. Nie było w tym nic romantycznego. Więcej było w nas wątpliwości, niż kiedykolwiek wcześniej.

- Odchodzę. - w końcu wydusiłam.

Mikail zmarszczył czoło, jakby nie dowierzał w to, co usłyszał. Albo bardziej była to złość, która jakoś chciała się z niego wydobyć.

- Nie odejdziesz. - stanowczo odpowiedział.

- A jakim prawem mi pan zabroni? - czułam, jak pod stołem trzęsą mi się nogi, jednak górę ciała próbowałam kontrolować, na ile mogłam.

- Jesteś mi potrzebna. Nie chcę nawet sobie wyobrażać, co by było, gdyby ciebie zabrakło.

- To zaszło za daleko. - pozwoliłam sobie ocenić.

Jemu było łatwiej. Miał wszystko i mógł wszystko. A ja miałam wyłącznie córkę, o którą musiałam zadbać.

- Dobrze, w porządku. - uniósł ręce, jakby się poddawał. - Obiecuję, że już cię nie tknę, tylko zostań.

I co miałam zrobić? Czy całe życie będę zataczać kółko i już nigdy się od niego nie zdołam uwolnić?

- Lepiej będzie, jeśli się pożegnamy. - szepnęłam.

Serce do usług (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz