Rozdział 21

17.6K 492 41
                                    

Od wczorajszego dnia, Mikail nie odpisywał. Byłam wściekła na niego. Gdzieś w środku czułam, jak cisną mnie łzy, lecz nie potrafiłam ich wydobyć. To wszystko pogrążało mnie coraz bardziej.
Ułożyłam Mię do spania i położyłam się w łóżku, zawieszając swoje spojrzenie na suficie.
Na nocnej szafce zawibrował telefon.

Jest ciężej niż myślałem.

Przeczytałam wiadomość. Od razu odpisałam.

Powiedzieć jej prawdę?

Miałam ochotę rzucić telefonem o ścianę, lecz znowu usłyszałam wibrację.

Mama leży w szpitalu. Jest z nią tragicznie.

Zastygłam. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Nawet przez ułamek sekundy nie pomyślałam, że mogło się jej pogorszyć. Byłam naprawdę głupia... Albo po prostu nazbyt empatyczna i pożałowałam wczorajszego SMSa.

Niech mi pan poda adres szpitala.

Wystukałam chudymi palcami. Raczej nie kierowałam się rozsądkiem a współczuciem. Z Mikailem na pewno było ciężko. Wiedziałam od niego, że był zżyty z mamą. Poza tym... Dobrze wiedziałam, jak to jest tracić kogoś, kto jest dla nas wszystkim.

Szpital San Nicola, ulica Fiume 5.

Wyszłam cicho z pokoju i udałam się do Lukasa.

- Muszę jechać w jedno miejsce. Mia już śpi.

- Do niego? - zadał pytanie, na które nie chciałam odpowiadać. Miałam już dość kłamstw i żadna odpowiedź nie byłaby odpowiednia.

- Do rana wrócę. - rzuciłam tylko.

Zabrałam sweter i ubrałam buty.
Szpital San Nicola był jakieś 40 minut drogi na piechotę i w dodatku szybkim tempem. O tej porze nie jeździły już busy, na szczęście metro tak. Szybko pobiegłam do metra i wykupiłam bilet w automacie.
Po 15 minutach stałam już na wprost wejścia do szpitala. Z metra trzeba było jeszcze trochę przejść, aby znaleźć się na Fiume.

- Pani Ginevra Alvarez? - zapytałam w recepcji.

Kobieta zaczęła szukać na komputerze informacji, w międzyczasie parę razy spojrzała na mnie z ukosa.

- Trzecie piętro, sala numer 162.

Szybko ruszyłam w stronę windy. Wszystko się we mnie trzęsło. Chwilami czułam, jakbym słabła z nadmiaru emocji, jakie mną poniewierały. Nawet nie chciałam wyobrażać sobie stanu Mikaila. Kiedy mój tata umierał, pragnęłam dla siebie śmierci. Mia była maleńka i tylko to, że byłam jej matką, wstrzymywało mnie. Bez niego już nic nie było takie samo i z pewnością Mikail miał teraz przed oczami wyobrażenia o chwilach, kiedy jej zabraknie. To potrafiło dusić człowieka i zamiast stać się wsparciem, jest się niewolnikiem własnych myśli.

Przed salą zabaczyłam szefa. Siedział skurczony z głową skrytą w dłoniach. Pragnęłam go pocieszyć, lecz wiedziałam, że żadne słowa nie przynoszą ulgi w takim momencie.
W ciszy usiadłam obok niego i niekontrolowanie oparłam dłoń na jego plecach.

- Manuelo... - szepnął.

Nie wiem skąd wiedział, że to ja, ale w tym szepcie zawarł mnóstwo uczuć, które rozczuliły moje serce.

- To jeszcze nie teraz. - pozwoliłam sobie otwarcie ocenić sytuację.

Nie umiera się tak od razu. Chorzy na nowotwór, przed śmiercią, nie są w stanie funkcjonować. A pani Ginevra wyglądała ostatnio całkiem dobrze. Być może się jej pogorszyło, ale nie oznaczało to, że mamy się z nią żegnać.

Serce do usług (Zakończone)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang