Rozdział 57

14.8K 545 70
                                    

Okrutnie mnie to dotknęło. Miałam Mikaila za kogoś innego. Zawsze wydawał mi się ciężki, ale ugodowy i czułam, że zgodzi się na fikcyjny ślub, rozumiejąc moją sytuację. Bardzo się myliłam. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie umiałam znaleźć innej opcji, jakiegokolwiek wyjścia.
Popołudniu malowałyśmy z Mią pisakami, chociaż ja w zasadzie zamiast malując, patrzyłam na nią. Po raz kolejny wiedziałam, że zawiodłam jako matka. Nawet nie chciałam myśleć o tym, że Filibert mógłby ją odebrać. Wolałabym wtedy umrzeć. Była dla mnie wszystkim, a jednak nie umiałam znaleźć rozwiązania. Bałam się każdego dnia. W każdej chwili mogłam spotkać tego drania, albo dostać jakiś list odnośnie praw rodzicielskich lub testów na ojcostwo. W końcu miał kasę. Mógł wszystko, w porównaniu ze mną. Za wszelką cenę chciałam ją obronić przed szponami Filiberta, ale im więcej o tym rozmyślałam, tym z większym napięciem wychodziłam z Mią z domu, rozglądając się na boki, jakbym była osobą poszukiwaną lub jakimś uciekinierem.

- Wpadnę na kawę. - pod wieczór oznajmiła Carla, dzwoniąc.

Mia była szczęśliwa, że ciocia do nas wpadnie, tym bardziej, że ostatnio poza sobą, nie miałyśmy nikogo innego. Mikaila skreśliłam grubą kreską, a Lukas od tamtego zajścia już się nie odezwał. Nawet nie wiedziałam, czy żyje. Mia, co prawda, często o niego wypytywała, ale kłamałam ją, że wujek wyjechał za granicę. Nie miałam wyrzutów sumienia, oszukując córkę. Stwierdziłam, że gdy będzie dorosła, pozna całą prawdę. Była za mała, by poznawać uroki dorosłości.

- Witajcie drogie panie. Robimy dziś seans filmowy! - Carla wpadła z dwiema siatkami zakupów i wyładowała je na kuchenny blat.

Mia oczywiście podskoczyła ucieszona, a ja stałam oparta o ścianę bez chęci do życia.

- Ciocia pomyślała o swojej księżniczce. Patrz, co ci kupiłam. - wyciągnęła z torebki ogromną paczkę schoko bonsów, które moja córka uwielbiała.

- Jesteś najlepsza! - Mia przytuliła się do Carli.

- Rozpieszczaj ją dalej. - oceniłam, udając oburzenie.

- Ciebie też mam zamiar dziś rozpieścić. - wyciągnęła wino Barolo, aż mi oczy zaszkliły.

- Chyba czytasz w myślach. - oznajmiłam.

Nie piłam często, bo szkoda mi było kasy, aby wydawać na alkohol, ale Carla doskonale wiedziała, czego w tym momencie potrzebowałam.

- Co oglądamy? - Mia zapytała, wpychając pierwszego schoko bonsa do ust.

- Bajkę oczywiście. - powiedziała Carla. - A później do spania. - puściła do mnie oko.

Już dobrze wiedziałam, jak ten wieczór się skończy.
Po 21 położyłam Mię do spania, już na bajce uciekały jej oczka. Zasnęła dosyć szybko. Wróciłam do pokoju, w którym czekała Carla i widziałam, że wybrała już film.

- Magic Mike. Dzisiaj zdecydowanie to siądzie! - cicho zapiszczała z podekscytowania.

Upiłam łyk wina i zasiadłam na sofie, czekając z niecierpliwością na film. Podczas seansu obie zachowywaliśmy się, jak nienasycone. Może moje życie seksualne nie było wybitne, ale Carla z pewnością nie miała na co narzekać.

- Uwielbiam te ich mięśniaczki! - wzdychała przyjaciółka.

Zaczęłam się śmiać, chociaż sama przełykałam ślinę, kiedy Channing Tatum ściągał podkoszulkę. Do tego czułam lekki rausz i ekscytacja zdecydowanie była wyolbrzymiona pod wpływem alkoholu.
Zasnęliśmy po dwóch częściach filmu.

Nad ranem nie budziłam Carli, napisałam jej list w kuchni, zostawiając zapasowe klucze do mieszkania. Wyszłam z Mią do szkoły, sama udając się do pracy.

- Mogłaś mnie obudzić! - Carla zadzwoniła około 10:00.

- Daj spokój.

- Nie dość, że się wprosiłam...

- Carla... Nie przesadzaj. Jesteś dla mnie, jak siostra i nie mamy o czym dyskutować. - zaśmiałam się i przeprosiłam ją na chwilę, by obsłużyć klienta. - Zostań, posiedzimy jeszcze dzisiaj. - dodałam, kiedy klient wyszedł ze sklepu.

- Zrobię nam jakiś obiad. W ramach podziękowania. - usłyszałam po drugiej stronie.

Ta kobieta była niezwykła. Nie miała za co się odwdzięczać, a jednak to robiła. Poza tym, gdyby nie ona, nawet nie wiem, jak przeżyłabym to wszystko. To ja jej powinnam dziękować bez końca.

Po pracy wyszłyśmy z Mią, a ja jak zwykle zaczęłam się rozglądać. Czułam dziwne napięcie, które nie mogło opaść.

- Jak było w przedszkolu? - zagaiłam do córki.

- Dobrze. Jutro mamy wolne. - powiedziała uradowana.

- Tak kochanie, bo jutro jest weekend.

Nagle poczułam czyjąś rękę na barku.

- Dzień dobry. - kiedy się odwróciłam, oniemiałam.

Filibert nas śledził. Dopiął swego. Nie miałam obok siebie ani Mikaila, ani Carli. Nikogo nie było, kto uchroniłby mnie od tego, co chciał zrobić Filibert.
Kucnął przed Mią i przez chwilę przyglądali się sobie. Czułam dłoń Mii, która zaczęła ściskać moją coraz mocniej. Bała się.

- Jestem twoim tata. - zabolało mnie serce.

- Nie jest. - ruszyłam, ciągnąc za sobą córkę, aby uciec stąd, jak najdalej.

Zatorował nam drogę swoim wielkim ciałem. Groźnie spojrzał na mnie. Mało brakowało, a dostałabym w twarz. A bynajmniej jego wyraz twarzy to sugerował.

- Powiedziałem ci jasno i wyraźnie, że...

- Skończ już! Przestań nas nękać. Mia jest tylko i wyłącznie moją córką i nie ma żadnego ojca. Choćbyś góry poruszył nie będzie inaczej. - znowu próbowałam się przepchać.

Filibert zaczął gładzić mój policzek, po czym chwycił za szyję, lekko przyduszając.

- Jeśli powiedziałem, że za to zapłacisz to tak będzie! Ta mała będzie moja!

- Po moim trupie!

Usłyszałam czyiś głos. Nie miałam pojęcia skąd się wziął Mikail, ale poczułam niesamowitą ulgę w środku.

- Zostaw je w spokoju! - Mikail popchnął Filiberta, a ja w tym czasie wzięłam Mię na ręce i skierowałam jej twarz w przeciwną stronę, aby nie oglądała tego, co się dzieje.

- Nie bój się myszko. Patrz sobie na ulicę i ludzi i nie słuchaj tego, co ten pan mówi. - powiedziałam jej do uszka, ale czułam, że jest przerażona.

- Ty skończony draniu! - usłyszałam Mikaila, który wziął zamach i uderzył Filiberta prosto w nos.

Ten od razu chwycił się za niego i zobaczyłam, że krwawi. Przepychali się i wyzywali, a ja stałam, jak słup, prosząc Boga, żeby Mia słyszała z tego jak najmniej.

- Zemszczę się, obiecuję! - skierował palec w moją stronę, po czym spojrzał na morderczo na Mikaila.

Posadziłam Mię na chodnik i ucałowałam w czoło.

- Już wszystko w porządku. Ten zły pan poszedł.

Mia spojrzała w stronę Mikaila, aby sprawdzić, czy naprawdę nie ma już Filiberta, po czym się do mnie przytuliła.

- Boję się tego pana, on tak strasznie do ciebie mówił, mamusiu. - widziałam, jak drga jej broda.

- Bo to głupi pan jest i dlatego. Ale widzisz, mama nie płacze i ty też musisz być silną dziewczynką. - próbowałam ją przegadać, aby nie płakała. - Chodź, podziękujemy Mikailowi.

Podeszłam do niego, patrząc prosto w jego oczy. W końcu ujrzałam w nich iskrę, tę, którą widziałam na hamaku, kiedy zabrał mnie na klify.

- Dziękuję. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo.

Mikail podszedł bliżej i zrobił coś, czego kompletnie w tamtej chwili się nie spodziewałam. Objął nas i cicho szepnął.

- Nie pozwolę was skrzywdzić.

Serce do usług (Zakończone)Where stories live. Discover now