Rozdział 38

16.6K 460 34
                                    

Do pracy przyszłam, jak zawsze o tej samej godzinie. W domu panowała istna cisza, chociaż na podjeździe widziałam samochód Mikaila. Najpierw postanowiłam zrobić obchód po rezydencji, aby dowiedzieć się, gdzie przebywa szef. Nie miałam wiele szukania, ponieważ był otulony kocem na sofie w salonie. Podeszłam bliżej, żeby zobaczyć, czy śpi, ale nawet nie drgnął. Spał, jak zabity. Miał atrakcyjnie zmierzwione włosy, które opadały na wszystkie strony jego twarzy. Przez chwilę przyglądałam się mu, a kiedy uznałam, że to trochę chore, zaczęłam wychodzić na palcach, aby go nie przebudzić. Ujrzałam opróżnioną butelkę litrowego alkoholu i szklankę, w której spoczywała niedopita resztka. Wzięłam obie rzeczy i udałam się do kuchni. Oparłam się o blat, zastanawiając się, jak mu pomóc, żeby nie popadł w paranoję po śmierci mamy. Dawał mi do zrozumienia, że nie jest mu łatwo, ale prawdopodobnie o jego stanie wiedziałam niewiele. Był totalnie przybity.

To nie był ten sam Alvarez, którego poznałam, zaczynając tu pracę. Wtedy był arogancki i dumny, jak paw, a zarazem niedostępny i oschły. Teraz wydawał się spłoszony i wycofany. Jakby jego życie zależało od osób, znajdujących się w pobliżu. Chociaż byłam zaledwie służącą, dobrze wiedziałam, że moja obecność ma dla niego znaczenie. Dał mi to odczuć wiele razy.

Najciszej, jak potrafiłam, zabrałam potrzebne rzeczy, aby posprzątać na piętrze. Dopiero po dwóch godzinach zeszłam na dół, lecz nie dlatego, że był taki bałagan, a temu, aby dać mu pospać.
Bezszelestnie wróciłam do kuchni, a za ladą stał on. Był już nieco ogarnięty na twarzy a jego włosy były na swoim miejscu, chociaż niewielki kosmyk wyrywał się, z niedbale ułożonej, fryzury.

- Dzień dobry. - odrzekłam ciepło.

- Dobrze, że jesteś. - usłyszałam w odpowiedzi. - Mogłaś mnie obudzić.

- Nie było to konieczne. Potrzebował pan snu.

Upił łyk kawy, która jeszcze parowała z kubka.

- Potrzebowałem ciebie. - zesztywniałam na dźwięk jego głosu.

I jak zwykle stałam, jak słup, bez ruchu i z  miną ukrywająca wszystkie emocje.

- Będę dziś i jutro w domu. Muszę dojść do siebie. - zmienił temat, bo już dobrze mnie znał.

- Oczywiście. To zrozumiałe. - podeszłam do lodówki, aby zobaczyć dzisiejsze menu.

Na lodówce nie było żadnej kartki, co mocno mnie zaniepokoiło.

- Nie zje pan nic? - spojrzałam na niego zdziwiona.

- Dzisiaj chcę, żebyś mnie zaskoczyła.

- Ma być zdrowo? - zapytałam z lekkim uśmiechem.

- Ma być pysznie. - odwzajemnił mój uśmiech i miałam wrażenie, że był to pierwszy uśmiech od momentu śmierci pani Ginevry.

- To już wiem, co zro...

- Nie mów. - skierował swój wskazujący palec na moje usta.

Po tym nie miałam odwagi niczego już mówić.

Mikail udał się do sypialni a ja zaczęłam przygotowywać brazylijską potrawę o nazwie coxinha, czyli krokieciki z kurczaka z pysznym, kremowym farszem. Uwielbiałam jeść to danie, nawet jeśli rzadko je przyrządzałam. Od razu wiedziałam, że przypadnie mu do gustu. Najpierw jednak zajęłam się uprzątnięciem salonu. Nie było, co prawda tak źle, ale widoczne było jego użytkowanie, a to mojemu szefowi nie odpowiadało. Bynajmniej kiedyś.

Gdy kończyłam sprzątać, zadzwonił mój telefon.

- Słucham? - odebrałam w pośpiechu, nie patrząc nawet kto dzwoni.

Serce do usług (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz