are you afraid of the dark? |...

By somethingiknow

139K 7.3K 2K

Rok szkolny się jeszcze nie zaczął, a ona już oberwała klątwą przeznaczoną dla Harry'ego. Ale trzeba przyznać... More

Prolog
rozdział 1 - undisclosed desires
rozdział 2 - that's my funeral
rozdział 3 - the lesser of two evils
rozdział 4 - dignity
rozdział 5 - unexpected understanding
rozdział 6 - birds of a feather
rozdział 7 - come what may
rozdział 8 - against all ods
rozdział 9 - through thick and thin
rozdział 10 - become the beast
rozdział 11 - play with fire
rozdział 12 - dangerous liaisons
rozdział 13 - the end justifies the means
rozdział 14 - Pansy
rozdział 15 - true belonging
rozdział 16 - Achilles heel
rozdział 17 - Malfoy's true desire
rozdział 18 - all's well that ends well
rozdział 19 - trial and error
rozdział 20 - basic instinct
rozdział 21 - on thin ice
rozdział 22 - personal responsibility
rozdział 23 - can you feel my heart
rozdział 24 - funeral pyre
rozdział 25 - come as you are
rozdział 26 - no coming back
rozdział 27 - keep your friends close...
rozdział 28 - ...but your enemy closer
rozdział 29 - goodnight, travel well
rozdział 30 - the sky's the limit
rozdział 32 - oculum pro oculo
rozdział 33 - timelapse
rozdział 34 - one way or another
rozdział 35 - thistle and weeds
rozdział 36 - everything black
rozdział 37 - heaven
Epilog

rozdział 31 - broken

3K 176 29
By somethingiknow

Blade zimowe słońce zawisło nad zamkiem. Nieśmiałe promienie oświetliły pokryte śniegiem wieżyczki, wybuchły tęczą w kroplach wody i odsłoniły skuloną postać na samotnym tarasie zawieszonym tuż nad przepaścią.

Usta Hermiony były już od dawna sine, a jej palce, choć okryte materiałem rękawiczek, skostniały z zimna. Pod powiekami czuła piach, co wynikało z tego, że nie położyła się tej nocy. Policzki i nos szczypały ją przy każdym oddechu.

Nie dbała jednak o żadną z tych rzeczy, dopóki jej oczy mogły śledzić zapisane brązowym atramentem linijki. Nie miała wątpliwości, że księga oprawiona jest w ludzką skórę, a charakterystyczny kolor tuszu wynika z faktu, że litery napisano krwią. Wolumin był bardzo stary, lecz nic oprócz utlenionej barwy tekstu tego nie zdradzało. Okładka po tylu wiekach powinna kruszyć się w palcach, lecz czarna magia zawarta w każdej ze stron skutecznie chroniła je od rozkładu.

Zakręciło się jej w głowie i prawdopodobnie była to jedyna rzecz, która mogła oderwać ją od lektury. Nie mogła pozwolić sobie na utratę przytomności. Nie miała czasu na takie rzeczy.

Odłożyła książkę i zamknęła oczy.

Po raz pierwszy od wielu godzin pozwoliła sobie poczuć. Otworzyła się na stan swojego ciała i... ból prawie ją obezwładnił. Zawroty głowy wynikały z tego, że jej serce niebezpiecznie zwolniło, przestając dostarczać krew do kończyn i organów. Jej palce u stóp były już zamarznięte.

Skarciła się w duchu za swoją nieuwagę. Jeszcze chwila i sama by umarła. Nikt nie sprowadziłby wtedy Pansy.

Wyciszyła się. Wraz z wdechem napięła całe swoje ciało, pozwalając obudzić się wypełniającej ją magii. Sięgnęła w głąb siebie, szukając pośród mroku i chaosu. Moc odpowiedziała na jej wezwanie i zamruczała jak przeciągający się kot. Hermiona poczuła ją jak słońce promieni na twarzy, jak smak kawy po bezsennej nocy, jak najwspanialsze pocałunki. Huczało jej w uszach, jakby stała przy wodospadzie. Wypełniła ją euforia nieporównywalna do niczego innego. Czysta potęga nieskończonej mocy.

Pokierowała tym strumieniem z łatwością, napełniając ogniem swoje ciało. Jej krew wrzała. Serce od razu przyśpieszyło, rozprowadzając życiodajną energię do jej rąk, nóg i organów wewnętrznych. Odmarznięta skóra twarzy stała się nieskazitelna, znowu mogła ruszać palcami. Zmęczenie zniknęło, zastąpione stalową siłą. Chłód już jej nie przeszkadzał. Nie mógł jej objąć, dopóki tego nie chciała.

Wraz z wydechem skierowała magię z powrotem do swojego wnętrza. Za każdym razem było jej trudniej to zrobić. Moc była dzika, protestowała i walczyła jak zaatakowane zwierzę, nie chcąc wrócić do ciasnej klatki. Ale to Hermiona była jej panią i ostatecznie zawsze udało jej się poskromić tę siłę. Tak było też tym razem. Już po chwili nie zostało po niej śladu, oprócz doskonałego stanu dziewczyny. Zgoła innego od tego, w którym znajdowała się jeszcze parę sekund temu.

Nauczyła się tej sztuczki z jednej z ksiąg, które były ostatnio jej jedynymi towarzyszkami. Nie rozumiała, czemu kiedykolwiek obawiała się zawartych w nich zaklęć. Siła, którą dzięki nim zdobyła, była nieporównywalna do niczego, co poznała w swoim życiu. A czy jest coś ważniejszego niż potęga?

Hermiona przeciągnęła się z zadowoleniem. A potem wróciła do pracy.

I trwała tak jeszcze długie godziny. Dopóki nie znalazła odpowiedzi na pytanie, co musi zrobić.

I co poświęcić.

***

Weszła do dormitorium Draco i rozejrzała się po nim. Po czym obróciła się na pięcie i wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi. Doszło zza nich głośne przekleństwo, po czym z pokoju wyłonił się Malfoy.

- Powinnaś jakoś reagować, gdy ktoś płacze – rzucił z ironią, ale cicho, nie chcąc, by usłyszał ich pozostający w środku Zabini.

- Zareagowałam – odparła, próbując przypomnieć sobie, jak przywołać na twarzy uśmiech. – Wyszłam z pokoju.

Ze spojrzenia, jakim ją obdarzył, wywnioskowała że przejrzał ją na wskroś i żadne sztuczne uśmiechy nie pomogą.

- Nagle nabrałaś ochoty żeby porozmawiać? – spytał, podnosząc brew i opierając o drzwi w nonszalanckim geście.

To było niepotrzebne. Ona też już go przejrzała.

Unikała go. Chowała się przed nim. Parę razy nawet uciekła.

A on jej szukał. Każdego dnia. Niestrudzenie.

Nie podobało jej się to, co się z nią działo, gdy był obok. Coś się w niej przebudzało, rozpychając się w środku, jakby chciało wydobyć się na powierzchnię. Coś ostrego i świetlistego i bardzo zdeterminowanego, pomimo że zapomnianego.

Teraz też to czuła. Wzburzenie w samym środku jej jaźni. Niczym niszczycielski sztorm pod gładką morską taflą. Im dłużej patrzyła w jego srebrzyste oczy, tym bardziej pogłębiała się trawiąca ją walka.

Odwróciła wzrok i wszystko ucichło. Znowu należała jedynie do samej siebie.

- Co on tu robi? – spytała, unikając odpowiedzi na jego pytanie.

Wskazała głową na drzwi.

Spojrzenie Draco złagodniało, gdy jego myśli pobiegły w stronę przyjaciela.

- Cierpi. Pije. Śpi – odparł po chwili. – Nie jest w stanie się z tym pogodzić. Z tym, że niczego nie zauważył. Z tym, że nie mógł jej uratować.

- Nie powiedziałeś mu?

- O twoim wspaniałym pomyśle? – wręcz wycedził to słowo. – Jakoś nie czułem potrzeby wpędzania kolejnej osoby w bezsensowne i niebezpieczne poszukiwania.

Zacisnęła pięści, powstrzymując narastającą wściekłość. Nakazała sobie spokój. Draco był jej potrzebny.

Już miała mu odpowiedzieć, ale nagle drzwi się otworzyły i wyszedł do nich Blaise.

Wyglądał jak cień dawnego siebie. Był nieogolony, rozczochrany i śmierdziało od niego papierosami i alkoholem. W podkrążonych oczach błyszczał nieopisany ból.

- Nie chcę wam przeszkadzać – powiedział zupełnie beznamiętnie. – Będę dziś spał gdzie indziej.

- Nie musisz... - zaczął Draco.

- Bylibyśmy wdzięczni, Blaise – przerwała mu Hermiona.

Malfoy spojrzał na nią czujnie, ale nie zaoponował. Od wielu dni szukał okazji, żeby przemówić jej do rozsądku.

Blaise skinął głową. Wydawało się, że myślami jest daleko stąd. Odszedł, zostawiając ich samych pod drzwiami.

Draco się odsunął i z kpiącym uśmiechem pokazał jej gestem żeby weszła do środka.

Dawno tam nie była, ale wnętrze się nie zmieniło. Panował tam jednak znacznie większy bałagan niż ostatnim razem, a powietrze było nieprzyjemnie gęste od dymu papierosowego. Od niechcenia machnęła ręką i dym momentalnie się rozwiał. Bałagan jej nie przeszkadzał.

- Jak to się właściwie stało, że w Slytherinie prefekt ma oddzielną sypialnię? – spytała, nie chcąc od razu przechodzić do powodów, przez które tam przyszła.

Miała nadzieję, że uda jej się wszystkim pokierować tak, że w ogóle nie będzie musiała ich zdradzać.

Draco wzruszył ramionami, nie spuszczając z niej czujnego spojrzenia swoich jasnych oczu, gdy chodziła po pokoju, przyglądając się różnym rzeczom.

- Prefektem zawsze był ktoś z Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki. Spodziewam się, że wielkim i potężnym Blackom i Malfoyom nie podobało się dzielenie sypialni z pospólstwem – odparł. – A mało jest rzeczy, których nie da się załatwić odpowiednio dużą ilością złota. W przeciwieństwie do rozumu, tego mojej rodzinie nigdy nie brakowało.

Hermiona prychnęła cicho, ale nawet to zabrzmiało sztucznie i obco. Draco zauważył ten fałszywy ton i był on dla niego kroplą, która przepełniła czarę. Był szybki. Znalazł się przy niej w dwóch krokach i stanął przed nią. Hermiona od razu chciała odwrócić wzrok, ale złapał ją za brodę i uniósł jej głowę.

- Ładnie pachniesz – powiedziała po chwili, bo pomyślała, że jest to coś, co mogłaby kiedyś powiedzieć.

Męczyła ją cisza i pustka, która wypełniała przestrzeń między nimi. Narastało w niej napięcie, któremu bardzo chciała się poddać.

- Brałem prysznic... – odparł, ukrywając to samo pragnienie pod maską rozbawienia. – Niewiele trzeba, żeby ci zaimponować. Najwyraźniej wszystkie żarty na temat Weasleya nie mijają się z prawdą aż tak bardzo.

Nie zdobyła się na to, by mu odpowiedzieć. Zamiast tego zbliżyła się do niego, zamykając dzielącą ich odległość. Jej ciało zadrżało, gdy go dotknęła. Nie rozumiała tego, ale nie miała czasu na głębszą analizę.

Musiała pamiętać, po co tu przyszła.

- Dlaczego tu jesteś? – spytał cicho.

Nie udawał już. Słyszała wzburzenie w jego głosie. Mnogość emocji, których już nie czuła. Tęsknota, złość, obezwładniająca bezsilność.

Wyczuwała w nim też coś innego. To samo niechętne pragnienie, które ona spychała w głąb.

- Dlatego – odparła.

I go pocałowała.

Nie spodziewał się tego. Cała jego samokontrola, cały wypracowany z trudem spokój i pozorny luz – wszystko upadło, gdy zarzuciła mu ręce na szyję.

A gdy on odwzajemnił pocałunek, przyciskając ją do siebie bliżej, jak najbliżej, coś zmieniło się też w niej. Wróciły do niej rzeczy, które już pogrzebała. Z chaosu w jej wnętrzu wyłoniło się... pożądanie.

Draco. Draco. Draco.

Jak mogła zapomnieć...?

Jęknęła, gdy przycisnął ją do ściany. Ogień wypełnił jej ciało, inny niż surowa potęga magii, ale równie potężny.

Całował ją wszędzie tam, gdzie pozwalało na to jej ubranie. Po twarzy, szyi, kawałku dekoltu. Był prędki i niestaranny, jakby nie wiedział, ile ma czasu i chciał wykorzystać go jak najlepiej. Czuła to wszystko. Czuła. I pragnęła go tak samo mocno.

W każdym pocałunku zawierał to, jak bardzo tęsknił, jak bardzo się o nią bał. Nie mocy, którą teraz dysponowała, lecz o nią. Czuł, że traci ją każdego dnia i nic nie mógł na to poradzić.

I nagle, wśród tego wszystkiego – wśród palącego pożądania i ulgi, że wróciła, zrozumiał.

To nie była prawda. I to nie była kobieta, którą chciał tak całować.

Odsunął się, a ona się zachwiała. Wciągnęła głęboko powietrze, jakby coś bardzo ją zaskoczyło.

Spojrzał jej w oczy i zobaczył, że się nie mylił. Były chłodne i puste, jakby w żaden sposób nie wpłynęło na nią to, co przed chwilą się stało.

- Dlaczego tu jesteś? – ponowił pytanie.

Jego głos brzmiał beznamiętnie, chociaż coś właśnie w nim umarło.

Otworzyła już usta, by mu odpowiedzieć, ale posłał jej takie spojrzenie, które ją przed tym powstrzymało.

- Nie kłam więcej – rzucił. – Nie wiem, po co tu jesteś, ale nie pomogę ci, jeżeli znowu mnie okłamiesz.

Minęła chwila, podczas której miał nadzieję, że popełnił błąd. Że naprawdę przyszła tutaj, bo tego chciała. Bo brakowało jej przyjaźni, jaka ich połączyła i uczucia, które związało ich ze sobą jeszcze mocniej.

Ale wtedy na jej twarzy pojawił się uśmiech o temperaturze zera absolutnego.

Odepchnęła go z drogi i znowu zaczęła przechadzać się po pokoju.

- Jesteś inteligentny – przechyliła głowę, jakby nad czymś się zastanawiała. – Zapomniałam, jak bardzo jesteś inteligentny. Ale ty też nie doceniałeś mnie. Znalazłam to zaklęcie.

Jego oczy podwoiły swoje rozmiary. Oparł się o ścianę.

- Jest warte swojej ceny? – spytał po chwili.

- Ty mi powiedz – wzruszyła ramionami. – Wymaga paru rzeczy, ale przede wszystkim... zbrukania jakiejś czystości. Mogłabym zabić jednorożca, ale niekoniecznie mam ochotę biegać po lesie. Nie mamy na to czasu. Istnieje jednak inna opcja...

Zrozumiał. Zrozumiał od razu.

Zrobiło mu się niedobrze, gdy dotarło do niego, czego od niego oczekuje i jak bardzo nie przypomina już dziewczyny, z którą spędził ostatnie miesiące.

- Nie zrobię tego – powiedział.

Ponownie wzruszyła ramionami, jakby naprawdę jej to nie przeszkadzało.

- W porządku – oznajmiła. – Myślę, że znajdę jakiegoś ochotnika. Może Blaise... na pewno chciałby mi pomóc w przywróceniu Pansy. Chociaż to byłoby problematyczne, żeby jej to potem wytłumaczyć – zaśmiała się bez humoru. – Ale przecież w tej szkole jest tyle chłopców, Draco. I jestem pewna, że większość z nich wręcz marzy, by przespać się z Hermioną Granger.

Z każdym słowem zbliżała się do niego, by wraz z wypowiedzeniem ostatniego, stanąć tuż przed nim. Wciąż z tym przerażającym uśmiechem stanęła na palcach i pocałowała go w policzek.

- Dobranoc, smoku – powiedziała z udawaną czułością i chciała się odsunąć.

Złapał ją za nadgarstek.

Doskonale wiedział, co chciała osiągnąć. Chciała go złamać, tak jak wielu przed nią. Zmusić, by zrobił dokładnie to, co sobie zaplanowała.

I wykorzystała do tego jedyną dobrą i czystą rzecz, której doświadczył w swoim życiu.

Nie mógł dopuścić do tego, by straciła swoje dziewictwo z Blaisem, bo chłopaka męczyło już wystarczająco wiele demonów. I nie chciał nawet myśleć o tym, jak mogliby ją skrzywdzić gryfoni, bądź członek innego domu nastawiony negatywnie do Slytherinu.

Była zdeterminowana i zamierzała osiągnąć swój cel, niezależnie od ceny. On jednak nie tracił nadziei, że znajdzie sposób, by złamać jej klątwę – szukał go uparcie w każdej wolnej chwili. I wiedział, że jeżeli Hermiona powróci do bycia sobą, to sobie z tym nie poradzi. Ze świadomością, że zrobiła to, czym właśnie mu groziła.

Czuł się złamany i brudny, tak jak w czasie wojny, gdy zmuszano go do rzeczy, których wcale nie chciał. Czynił w swoim życiu niewyobrażalne zło, ale to właśnie to, co działo się teraz, wyciskało z niego wolę życia.

Ale nie było innego sposobu.

Będzie cierpiał, będzie czuł się jak dziwka, ale nie zamierzał pozwolić, by to ona poczuła ten ból. Gdy już wróci...

- Zostań – powiedział.

Błysk satysfakcji w jej oczach zabolał go bardziej niż Crucio. Dla niej to wszystko było grą. Grą, w której on mógł przegrać własną duszę.

Zbliżył się do niej i ją pocałował. Odpowiedziała ochoczo, wplatając palce w jego włosy.

Tej nocy zamierzał wielbić ją swoimi ustami, dłońmi i resztą ciała. Zrobić wszystko, by czuła się jak najlepiej, żeby jak najbardziej oszczędzić bólu psychicznego kobiecie, którą mogła znów się stać.

To właśnie zamierzał zrobić.

Jego jedynym celem było przywrócenie kobiety, którą była. Kobiety, która kochał, również za to, że nigdy nie odwzajemniłaby tego uczucia.

Continue Reading

You'll Also Like

13.9K 1K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...
20.1K 1.9K 54
"- Złapie ich Adam - szepnęłam cicho, powstrzymując łzy. - Złapie ich i będę torturować, tak jak oni ciebie. A na końcu, ich rozczłonkowane zwłoki wł...
1.3M 73.5K 101
"Ona musi uciekać. On chce jej powrotu. " Zapraszam na drugą część "Royal" :) ©2014/15 by hazzasminex
340K 21.5K 55
" - Możesz się odsunąć? - wolała trzymać go na dystans. - Nie uciekaj ode mnie, Granger. - Ja przecież nie uciekam... - nieco się speszyła, co usilni...