rozdział 15 - true belonging

3.4K 200 79
                                    

Nie mogłam już go nienawidzić, pomimo że bardzo starał się podsycać we mnie to uczucie. W następnym tygodniu spotkaliśmy się tylko raz. Wracałam z biblioteki, z większą ilością książek niż byłam w stanie unieść. Słońce już dawno zaszło, korytarze świeciły pustkami.

Wpadłam na Draco w połowie drogi do pokoju wspólnego.

- Wyglądasz jakbyś potrzebowała pomocy, Granger – powiedział na mój widok.

Z wdzięcznością wyciągnęłam przed siebie ręce, licząc że zabierze ode mnie część ciężaru.

Spojrzał na mnie z rozbawieniem.

- Nie powiedziałem, że ci jej udzielę – zauważył tylko.

Po czym odszedł, ani razu nie oglądając się za siebie.

Tak, naprawdę bardzo się starał, żebym wciąż go nienawidziła. Wiedziałam, że sam stara się też wciąż nienawidzić mnie.

Mógł okłamywać nas oboje, ale fakt, że zwrócił się do mnie Hermiona przeczył wszystkim jego późniejszym czynom.

***

Miałam poważniejsze zmartwienia. Ginny zwróciła się o pomoc do magicznego psychologa, ale Pansy nie chciała o tym słyszeć. Dochodziła do siebie, ale wiedziałam, że musze stale mieć ją na oku. Paradoksalnie jej załamanie coś w niej wyzwoliło. W końcu zaczęła ze mną rozmawiać. Otworzyła się z całą głębią swojej tragedii. W tej szczerości była siła, która mnie szokowała. Niezłomność Pansy wydawała się nieskończona. Dziewczyna przeszła przez piekło, ale wciąż i wciąż stawała na nogi. Z każdym dniem wydawała się bardziej stabilna i pełniejsza życia.

Gdy nadeszło Halloween, mogłaby już uchodzić za okaz zdrowia psychicznego. Po szkolnej uczcie świętowaliśmy w pokoju wspólnym i wznosiła toast za toastem.

Czasami zastanawiało mnie, czemu Slughorn nie reaguje w żaden sposób na częstotliwość imprez w Slytherinie. Blaise wytłumaczył mi jednak, że opiekun każdej nocy aplikuje sobie pokaźną dawkę eliksiru Słodkiego Snu w ramach walki z bezsennością, która dręczyła go od czasu wojny. Cóż, każdy miał swoje demony...

Tego wieczoru trochę za dużo wypiłam i mnogość bodźców wprowadzała mnie w pewnego rodzaju trans.

- Odpowiedni facet sprawi, że poczujesz się seksowna, pewna siebie i wystarczająca... a nie, przepraszam, to jednak wino, wino tak robi! – chichotała równie pijana Pansy, uzupełniając po brzegi nasze kieliszki.

Śmiałam się razem z nią, ale nie umiałam się w pełni odprężyć. Czułam, że muszę jej pilnować.

Nagle na siedzenia naprzeciwko nas opadły Astoria i Millicenta. Astoria była w trakcie opowiadania żartu.

- Wiesz dlaczego Voldek był taki podkurwiony cały czas? – zaczęła dziewczyna. – Bo nie mógł wciągać koki!

Millicenta zachichotała w odpowiedzi na ten słaby dowcip, a Astoria dyskretnie wytarła część ciała, będącą przedmiotem kompleksu Voldemorta.

Dopiero wtedy nas zauważyły.

- Pans, to nie może dłużej trwać – oznajmiła nagle Astoria, wskazując na mnie.

Zacisnęłam dłonie w pięści, gotowa dokładnie opisać jej, gdzie może sobie włożyć swoje zdanie na temat mojej przyjaźni z Pansy.

Ku naszemu zaskoczeniu Astoria westchnęła głęboko (cóż, może miała zapchany nos przez te wszystkie narkotyki...) i wyciągnęła do mnie rękę.

are you afraid of the dark? | dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz