rozdział 25 - come as you are

3.5K 175 54
                                    

- Co wy tu robicie?! – wykrzyknęłam, odskakując od Draco.

- Chyba raczej co WY tu robicie?! – Pansy zamachała ręką, wskazując na mnie i Malfoya. – Chcieliśmy ci zrobić niespodziankę, żebyś nie siedziała sama w święta! Ale ty nie jesteś sama! Na dodatek widzę, że jesteście na prostej drodze do tego, żeby wróciło was więcej niż pojechało!

- Pans, uspokój się – powiedział Draco z absolutnym spokojem. Na dodatek przewrócił oczami, jakby nudziła go ta sytuacja. – Czy ty zawsze we wszystkim widzisz jakieś podteksty?

Pansy spojrzała na niego z niedowierzaniem.

- Daa, oczywiście!

Blaise parsknął cicho, ale natychmiast umilkł pod wpływem spojrzenia, jakie posłała mu moja przyjaciółka.

- Co. Wy. Tu. Robiliście? – powtórzyła, wściekle cedząc każde słowo.

- Wpadliśmy na siebie, gdy zdemolowaliście kominek – wzruszył ramionami Draco.

Byłam zszokowana, że kłamstwa z taką łatwością opuszczały jego usta. Gdybym nie wiedziała, co naprawdę się wydarzyło, uwierzyłabym mu bez zastanowienia. Był spokojny i opanowany, nic go nie zdradzało. Wydawał się najbardziej niewinną osobą na świecie, gdy pewny siebie patrzył w oczy dziewczynie.

Pansy dała się nabrać na jego sztuczki, ale zaraz na jej twarz powrócił wyraz podejrzliwości.

- No dobrze, smoku – powoli zaakcentowała jego przezwisko. – Mogę w to uwierzyć, bo wiem, że Hermiona nie tknęłaby cię nawet szczotką do kibla, ale jak wyjaśnisz mi, co robisz w jej domu, co?

Zapadła cisza. Draco wciąż wyglądał na absolutnie pewnego siebie, ale zdradziło go nagle, ledwo zauważalne, napięcie ramion. Był zmęczony, pijany i nie miał pojęcia, jak z tego wybrnąć. Po raz pierwszy w życiu jego spryt go zawodził.

Sama jednak nie byłam lepsza. Nie istniała żadna idealna odpowiedź na pytanie Pansy. Malfoya po prostu nie powinno tu być.

Zdecydowałam się więc na najlepszą z nieidealnych odpowiedzi. Najbardziej ogólną, ale i dziwnym trafem po części prawdziwą.

- Dra... ekhm ekhm... Malfoy pomaga mi znaleźć lekarstwo na klątwę – powiedziałam, wybawiając go z opresji.

Nie był wdzięczny. W odpowiedzi na moje słowa wzniósł oczy ku niebu i westchnął ciężko. Nie spodobało mi się to, ale już po chwili w pełni zrozumiałam, czym zawdzięczałam sobie taką reakcję.

- Draco ci... pomaga? – Blaise uczynił krok w jego kierunku, teatralnym gestem przykładając sobie dłoń do serca. Jego głos był pełen udawanego wzruszenia. – Smoczku, naprawdę?

- Zamknij się, Blaise – warknął w odpowiedzi Draco.

Groźna mina zrobiła wrażenie na Zabinim. Uśmiech na jego ustach zbladł.

Jednak nie on jeden był pod wrażeniem mojego wyznania – Pansy rzuciła się na Malfoya, oplatając go ramionami.

- Kurwa, jestem taka dumna! – wykrzyknęła. – Ktoś tu w końcu przestał być dzieciakiem!

Draco czuł się wyraźnie niekomfortowo, ale poza przybraniem bardzo niezadowolonej miny, nie zareagował. Nie odepchnął ani nie obraził przyjaciółki. Teraz z kolei ja byłam dumna.

- No dobrze, wiecie już, że Her... ekhm ekhm, Granger sobie radzi, więc możecie spadać – powiedział chłopak, gdy dziewczyna w końcu go puściła. Wskazał drzwi. – Tam są drzwi.

Pansy trzepnęła go w ramię.

- Żartujesz sobie? Zostaniemy z wami do balu! Nie po to tyle kombinowaliśmy w Ministerstwie, żeby podłączyli ten kominek, żeby teraz wracać po paru minutach. Poza tym... - sięgnęła do torby z uśmieszkiem, który nie wróżył nic dobrego. – Mamy alkohol!

are you afraid of the dark? | dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz