rozdział 27 - keep your friends close...

3.1K 184 14
                                    

@marciik17 bo pisze milutkie komentarze

Moglibyśmy tak tańczyć razem całą noc, razem wyśmiewając zebranych gości, gdyby nie przyszła po nas Pansy. Z powagą wypisaną na twarzy kazała nam za sobą iść. Zaprowadziła nas do łazienki znacznie oddalonej od głównej sali. Gdy dochodziliśmy na miejsce, z otaczającego nas tłumu nie został nikt.

W jednej z kabin zastaliśmy Blaise'a, praktycznie przyklejonego do sedesu. Był niezdrowo blady, jego czoło błyszczało od potu, a w powietrzu unosił się charakterystyczny kwaśny zapach.

- O nie, Pansy, po co ich tu... - zaczął, ale wstrząsnęły nim kolejne torsje.

Zniesmaczona odwróciłam wzrok. Nie był to przyjemny widok.

- Za karę! – moja przyjaciółka założyła ręce na biodra. – Należało ci się! Postradałaś zmysły? Zjeść małże z cateringu, serio?

Usłyszałam, że Draco prychnął cicho. Najwyraźniej dla tych małych snobów była to jakaś elementarna wiedza.

- Pansy? – zwróciłam się do niej ostrożnie. – Po co my tu naprawdę jesteśmy?

- Nie będę siedzieć tu z nim sama – wzruszyła ramionami i wskazała na pięć butelek szampana włożonych do zlewu i zalanych (domyślałam, się że zimną) wodą. – Ukradłam alkohol. Impreza przenosi się tutaj. Tam i tak nie byliśmy zbyt mile widziani...

- Słyszałaś już? – zdziwiłam się.

-Taa, podziękuj tatusiowi, Malfoy – uśmiechnęła się krzywo.

Widziałam, że dręczy ją to bardziej, niż chciałaby pokazać.

- Wątpię, bym miał nieprzyjemność go jeszcze kiedyś zobaczyć – odparł zwięźle chłopak i zgrabnym gestem usiadł na podłodze, opierając się o zewnętrzną ścianę kabiny. Zaklęciem przyzwał butelkę wprost do swojej dłoni.

- Całkiem niezły – ocenił po pierwszym łyku. – Villanalle? 1990?

Pansy przewróciła oczami i opadła na podłogę obok niego.

- Wiesz, co sądzę o tych snobistycznych zwyczajach picia naszych rodziców – powiedziała, odbierając mu butelkę. – Uważam, że są głupie, Draco. Alkohol to alkohol. Większość tego drogiego gówna, które kupowali, smakowało beznadziejnie.

- Może dlatego, że mieliśmy po paręnaście lat? – uśmiechnął się do niej ironicznie.

- Nie zrzucaj mi tego na alkoholizm, kolego – odparła naburmuszona. – Najsmaczniejszy alkohol to taki, który pijesz z ludźmi, których lubisz! – Draco chciał zaprotestować, ale nie pozwoliła mu dojść do słowa. – I na potwierdzenie tej teorii powiem ci, że ten szampan to jakiś najtańszy sikacz za parę knutów! Więc przyznaj w końcu, że darzysz nas sympatią trochę bardziej, niż starasz się nam wmówić!

Jego spojrzenie bezwolnie powędrowało w moją stronę, a ja po raz pierwszy w życiu zupełnie dziewczyńsko i absolutnie krępująco się zarumieniłam. Miałam ochotę przybić sobie piątkę. W twarz. Krzesłem.

- Wiecie co... - starałam się wymyślić najlepszą wymówkę, żeby szybko się przed nimi schować. – Muszę siku! – wypaliłam w końcu i zamknęłam się w pobliskiej toalecie.

- Draco? – odezwała się po chwili Pans, całkiem innym tonem.

Chyba myślała, że ich nie słyszę.

- Hmm?

- Chcę żebyś wiedział, że do tej pory byłam pewna, że nie istnieje nikt wystarczająco dobry dla Hermiony...

- Ale my...

- I nadal tak myślę – zakończyła chłodno. – I będę dalej, zwłaszcza jeżeli wciąż będziesz temu zaprzeczał jak ostatni kretyn. Hermiona jest wspaniała. Mądra, piękna, inteligentna i silna. I w ogóle na nią nie zasługujesz. Ale z jakiegoś powodu cię lubi, więc nie zjeb tego.

- Pansy, ja...

- Jeżeli masz się wypierać, to nic nie mów.

Nie odezwał się.

***

Zmiany pojawiły się od razu, wraz z rozpoczęciem drugiego semestru. Uczniowie Slytherinu dostawali znacznie mniej punktów za aktywność na zajęciach i byli karani szlabanem za najmniejszą pomyłkę. Na wzór Brygady Inkwizycyjnej założonej przez tę paskudę Umbridge, odtworzono Gwardię Dumbledore'a.

Było mi niedobrze, gdy myślałam o genezie tej nazwy i o tym, jak teraz się ją wykorzystuje. Kiedyś ludzie z GD byli moimi przyjaciółmi, a teraz umykałam przed nimi na korytarzach. Przerażało mnie w jak krótkim czasie zmieniono zwyczajnych uczniów w nasiąkniętych ideologią fanatyków. Wykorzystano ich traumy i lęki w najpodlejszy sposób.

Pewnego dnia, gdy chowałam się w bibliotece, podeszła do mnie Ginny. Widząc jej niepewność, poczułam prawdziwą wściekłość. Nie rozmawiałyśmy ze sobą od czasu balu i pamiętnego spotkania z Ronem. Potem dołączyła do Gwardii Dumbledore'a, która dręczyła moich przyjaciół i tym bardziej nie miałam ochoty na kontakt z nią.

- Hermiona, ja... - zaczęła.

- Co? Chcesz powiedzieć mi dokładnie, jak bardzo gówno warte były twoje obietnice o tym, że mnie nie zostawisz? A może nie będziesz się ograniczać? Przecież najwyraźniej cała nasza przyjaźń nie ma dla ciebie znaczenia! – przerwałam jej ostro.

Wstałam i zaczęłam pośpiesznie pakować książki do torby. Nie chciałam już tam być. Nie z nią.

- Hermiona, ja nie chciałam, naprawdę – miała łzy w oczach.

- A ja nie chciałam być obrażana przez Rona i wręcz marzyłam o tym, by ktoś mu się postawił. Ktoś kogo posłucha. Pomyślmy, kto mógłby to być... może jego siostra? – wycedziłam, nieczuła na to jak wpływają na nią moje słowa.

- Wybacz, ja naprawdę...

- Zdradziłaś mnie, Ginny. Byłam przy tobie, gdy najbardziej tego potrzebowałaś. Zrobiłam dla ciebie więcej, niż mogłabyś przypuszczać – przeszedł mnie dreszcz na wspomnienie Notta. – A ty... jak mogłaś?

Otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Łzy spływały jej po policzkach.

Odetchnęłam głęboko. Poczucie winy zaczęło mnie dosięgać.

- Wciąż możesz wybrać, jakim jesteś człowiekiem – zakończyłam beznamiętnie. – Ale jeżeli zostaniesz na tej drodze, to nie masz prawa nazywać mnie swoją przyjaciółką.

Złapała mnie za rękę, gdy chciałam się odwrócić.

- Uważaj na Parkinson – poleciła cicho. – Neville się na nią uwziął.

Skinęłam głową i odeszłam.

are you afraid of the dark? | dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz