rozdział 2 - that's my funeral

4.8K 237 61
                                    

Wielka Sala wrzała. Wszyscy uczniowie starali się nadrobić stracony czas z przyjaciółmi, pokazać absurdalne pamiątki z wakacji czy wymienić się przeżyciami z podróży. Nic nie wskazywało na to, że jeszcze przed paroma miesiącami Hogwart był w ruinie, a większość tu obecnych straciła przynajmniej jedną bliską osobę. Jak tak szybko mogli wrócić do normalności?

Po mojej prawej siedziała Ginny, zażarcie dyskutująca o czymś z Nevillem, a po lewej stronie Parvati wcale nie w dyskretny sposób flirtowała z Seamusem.

Przyglądałam się im wszystkim. Uczniowie przy innych stołach zachowywali się tak samo. Jak udawało im się być tak radosnymi w obliczu tego, co wszyscy przeszliśmy? Nie pamiętali już, że na ostatniej takiej wspólnej uczcie wciąż była z nami Lavender? A młody Colin Creevey? Nie mówiąc już o zupełnie odmienionym stole nauczycielskim...

Jakby na potwierdzenie zmartwień, które pochłaniały moje myśli, profesor McGonagall wstała i rozpoczęła coroczną dyrektorską przemowę. Dla niej pierwszą.

- Drodzy uczniowie... - rozłożyła ręce. – Nie będę was okłamywała. To będzie ciężki rok. Wiele straciliśmy. Wielu wspaniałych przyjaciół i bliskich. Na waszych barkach leży odbudowanie naszego świata. Udowodniliście już, że jesteście godnych pokładanych w was nadziei. Wierzę w to, że wywiążecie się sumiennie ze swojego obowiązku. Nie powinniście mieć go na swoich barkach, jesteście tacy młodzi... Liczę jednak, że to brzemię was nie przygniecie, ale wydobędzie z was to, co zasługuje na bycie okazanym.

Dyrektorka przestała mówić, ale w tym roku, w przeciwieństwie do poprzednich, na sali nie rozległy się oklaski. Jej słowa wywarły ogromne wrażenie na zebranych, jakby budząc ich z transu zaprzeczenia.

- Nie będę was dłużej przetrzymywać, moi drodzy, na pewno jesteście zmęczeni – zakończyła McGonagall. – Dobrej nocy.

Odeszła od mównicy, a uczniowie zaczęli niechętnie się podnosić. Byli w szoku, wciąż myśleli o tym, co właśnie usłyszeli.

Dogoniłam Ginny i Nevilla i pokonaliśmy drogę do pokoju wspólnego, rozmawiając o przemowie. Byli nieco bardziej ponurzy niż przed jej usłyszeniem, ale nie zrobiła na nich aż tak dużego wrażenia, co skłoniło mnie do myślenia, że ich wcześniejsza radość też nie była do końca szczera.

Perfekt, który prowadził pierwszaków, wyjawił nam hasło i jedyne o czym marzyłam tego wieczoru to zakopać się w pościeli i zasnąć. Niestety nie było mi to dane.

- Smocze szkło – wypowiedziałam zmęczona do Grubej Damy, ale nieoczekiwanie wcale nie otworzyła przede mną przejścia.

Minęła chwila, nim się odezwała.

- Niestety, nie mogę cię wpuścić – odrzekła śpiewnie. – To nie jest twoje miejsce.

***

Siedziałam w gabinecie McGonagall, a Ginny stała za mną, w geście wsparcia trzymając rękę na moim ramieniu.

- Musimy rozważyć, co z tym zrobimy – odezwała się dyrektorka po chwili milczenia, która zapadła po tym, jak opowiedziałyśmy jej, co się stało. – Myślę, że może to być wynikiem pani roku nieobecności, panno Granger. Bądź co bądź rzuciła pani szkołę. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie podobnej sytuacji... Być może musi zostać pani ponownie przydzielona.

- Ja pamiętam! – dobiegł nagle głos prosto ze ściany.

Obróciłyśmy się w kierunku, z którego dobiegał. To portret Dumbledore'a wtrącił się do rozmowy.

– Podobna sytuacja miała miejsce. Dotyczyła jednak nagłej zmiany usposobienia. Paręnaście lat temu podczas meczu Gryffindor-Ravenclav przez przypadek zawodnicy zamienili się osobowościami. Gruba Dama również nie chciała wpuścić gracza do pokoju.

are you afraid of the dark? | dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz