rozdział 4 - dignity

4.2K 187 36
                                    

- To jakiś żart? – uniosłam brew, wpatrując się w niego wyczekująco.

- Uwierz, nie jestem zachwycony żadną formą kontaktu z tobą – rzucił ostro, unosząc brodę w wyniosłym geście. – Ale wolę wyrzucić śmieci, zanim cały dom będzie śmierdział.

Przyglądałam mu się uważnie. Naprawdę nie żartował. Jego propozycja miała sens – chciał żebym zniknęła z jego otoczenia. Ja też chciałam zniknąć z jego otoczenia. Naprawdę po raz pierwszy w życiu mieliśmy wspólny cel... A nawet jeżeli chciałby mnie oszukać, to naprawdę nie miałam nic do stracenia. Gorzej być nie mogło. Zagrażałam sobie bardziej, niż on kiedykolwiek mógłby mi zaszkodzić.

- Mówisz jakbyś kiedykolwiek musiał wynieść śmieci... - mruknęłam pod nosem, tak że nie mógł mnie usłyszeć, a potem dodałam głośniej – W porządku, przyjmę twoją pomoc, idioto.

- Nie pozwalaj sobie, szlamo...

***

Taras, na którym Malfoy zaprowadził mnie żeby zapalić, znajdował się niedaleko wejścia so domu wspólnego Slytherinu. Nie spodziewałam się tego i prawie wpadłam na blondyna, gdy ten nagle się zatrzymał i stanął przodem do kamiennej ściany.

Posłał mi kolejne pogardliwe spojrzenie. Które to już dziś? Nie nudziło mu się to?

- Per aspera ad astra – wypowiedział, odwracając wzrok.

Przez ciernie do gwiazd, przetłumaczyłam szybko. Nietypowe hasło, zwłaszcza jak na dom Slytherina.

Moim oczom ukazało się przejście do pokoju wspólnego nowego domu. Otoczyła nas głośna, transowa muzyka.

Malfoy wszedł pierwszy, co wywołało liczne radosne okrzyki. Naprawdę szokujące, że ktoś za nim tęsknił...

Podążyłam za nim, czując się, jakbym dobrowolnie wkraczała do paszczy lwa.

Pokój wspólny Ślizgonów miał kamienne ściany i dość niskie sklepienie i nie było zaskoczeniem, że wypełniały go zielono-srebrne barwy jego mieszkańców. Ludzie tłoczyli się wszędzie, tańcząc, pijąc i obściskując się na zielonych kanapach, jednak na mój widok większość zaprzestała robić cokolwiek. Zaczęli gapić się na mnie w sposób, który wyrażał absolutne zaskoczenie i szturchać tych, którzy z różnych powodów jeszcze nie zwrócili się ku przejściu.

Stałam spokojnie przed tym rozszalałym z emocji tłumem. Prawdopodobnie powinnam się czuć jak zwierzę otoczone przez myśliwych. Jeszcze kilka miesięcy temu mogliby mnie bezkarnie zabić, a nawet dostać za to nagrodę, ale... to było kilka miesięcy temu. Teraz jedno moje słowo znaczyło więcej niż wszystko, co mieli.

Zhańbieni, pokonani, żyjący tylko dzięki łasce wygranych... To było prawie smutne.

Dźwięk braw wyrwał mnie z rozmyśleń. Zbliżał się do nas Blaise Zabini z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Prawie dałem się nabrać, smoku – zwrócił się do Malfoya, a potem bezceremonialnie złapał mnie za policzek. – Skąd wzięliście włos Granger do eliksiru?

Zaniemówiłam, nie mając pojęcia, co powinnam zrobić. Spojrzałam szybko na Malfoya, oczekując, że on wyjaśni tę sytuację, ale nieoczekiwanie dostrzegłam rozbawienie w jego oczach. Ten sukinsyn dobrze się bawił. Moim kosztem.

- To ty, Pansy, prawda? – spytał, a potem zbliżył się jeszcze i zniżył głos. – Może chciałabyś potem iść do pokoju? Z chęcią przeleciałbym Hermionę Granger – mrugnął do mnie porozumiewawczo.

Malfoy, który stał dość blisko, usłyszał ten wątpliwy komplement i parsknął kpiąco. Skoro on nie zamierzał reagować, gdy jego przyjaciel się wygłupiał, dlaczego ja bym miała? Też mogłam grać w tę grę. Uśmiechnęłam się słodko do Zabiniego i moje usta powiedziały bezgłośnie „zgadnij".

are you afraid of the dark? | dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz