rozdział 26 - no coming back

3.2K 198 75
                                    

Julce, bo bardzo się starała <3

Następne dni nieoczekiwanie okazały się dokładnie tym, czego było nam trzeba. Bałam się, że obecność Pansy i Blaise'a sprawi, że będziemy się musieli cały czas mieć na baczności, co dodatkowo pogorszy mój stan psychiczny. Jednak niespodziewani goście wytwarzali wokół siebie atmosferę tak pełną swobody i beztroski, że już następnego dnia czułam się, jakby wszystkie okropieństwa ostatnich miesięcy nigdy nie miały miejsca.

Pansy promieniała i nietrudno było się domyślić czemu. Cały czas natykałam się na nią i Blaise'a, gdy splecieni w namiętnym uścisku na przeróżnych powierzchniach sprawiali, że traciłam ochotę, by usiąść na nowym i nowym miejscu we własnym domu. Cieszyłam się jednak. Oboje zasługiwali na kogoś wspaniałego, a nikt nie był wspanialszy od nich samych.

Poza tym – widzenie Pansy w tym stanie, ze szczerym uśmiechem i odprężoną, sprawiłoby że mogłabym znieść naprawdę wiele.

Przez wszystko, co się ostatnio wydarzyło, kompletnie zapomniałam o kupnie prezentów świątecznych dla moich przyjaciół, ale nie wydawali mi się mieć mi tego za złe. Dostałam od Pans piękną zieloną sukienkę, którą kupiła dla mnie z myślą o balu. Blaise ofiarował mi cały komplet książek o najpotężniejszych czarownicach wszech czasów, który chciałam przeczytać od dawna. Harry i Ginny wysłali mi przepiękny zestaw magicznych piór. Wśród których były takie cudeńka jak samopiszące bądź poprawiające błędy ortograficzne i gramatyczne (nie żebym jakieś robiła oczywiście).

Nie dostałam nic od Rona ani innych członków jego rodziny, ale nie ubolewałam. Był to już zamknięty rozdział, który miałam za sobą.

Zaskoczyła mnie za to mnogość małych paczuszek, zawierających przeróżne drobiazgi, głównie słodycze, biżuterię i książki. Do wszystkich były dołączone podziękowania za stoczoną walkę i wyrazy szacunku. Były to dary od nieznajomych mi czarodziei, wciąż pamiętających o moim wkładzie w pokonanie Voldemorta. Nie mogłam pohamować łez wzruszenia, gdy je zobaczyłam. Nie miałam pojęcia, że tak wiele osób wciąż jest mi wdzięcznych.

Draco również zapomniał o obdarowaniu przyjaciół, ale w przeciwieństwie do mnie nie wydawał się tym wcale skrepowany. Wieczorem jednak zamówił dla nas wspaniałą świąteczną ucztę i to w ostatniej chwili, więc musiała kosztować go fortunę. Nie wiedziałam jednak czy zrobił to, bo chciał być miły, czy po prostu nie chciał nic nikomu zawdzięczać. Podejrzewałam jednak, że wcale nie kierowała nim dobroć serca. Nawet wśród przyjaciół nie umiał ukazywać słabości.

***

Przez następne dni byliśmy zupełnie odcięci od świata, więc gdy w wyznaczonym terminie pojawiliśmy się w zamku, przeżyłam mały szok. Mnogość ludzi mnie poraziła. Na balu pojawili się nie tylko uczniowie – w tłumie dostrzegłam polityków, celebrytów i najznamienitsze osobistości magicznego świata.

Draco od razu nas opuścił, odchodząc zabierając wdzięcznym gestem kieliszek z szampanem z tacy kelnera. Mężczyzna chciał mu coś powiedzieć (prawdopodobnie że alkohol nie jest przeznaczony dla uczniów), ale Draco już zniknął w tłumie.

Udaliśmy się do Sali Głównej, gdzie ukazała się nam scena niczym z filmu. Przyjęcie pełne kryształowych kieliszków, drogiego szampana, niebanalnych ozdób, mężczyzn w idealnie skrojonych garniturach i kobiet w przepięknych sukniach.

Ludzie oglądali się za nami, wyraźnie zszokowani widokiem moich towarzyszy. Szeptali między sobą, wskazując nas wcale nie w dyskretny sposób.

- Słyszeliście, że...

- Podobno Malfoy...

- Tak, Malfoy, on...

are you afraid of the dark? | dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz