rozdział 9 - through thick and thin

3.6K 202 86
                                    

- Hermiona! – na twarzy Harry'ego pojawił się szczery uśmiech.

O boże, jak mi go brakowało.

Zduszone uczucia wracały do mnie falami i przez chwilę bałam się, że utonę. Tęsknota za przyjacielem przeważała, ale poczułam też przypływ paniki. Już zawsze miał mi się kojarzyć z całym cierpieniem i bólem, który razem przeżyliśmy.

Cała nasza trójka nie mogła na siebie patrzeć po końcu wojny. Złote trio, które pokonało samego Voldemorta, ostatecznie okazałe się tak słabe, jak jego członkowie. Patrząc na siebie widzieliśmy już tylko przeżyte traumy, których wciąż nie przepracowaliśmy. Dramatyczne sytuacje zwykle przybliżały do siebie ludzi, ale najwyraźniej istniał limit tego, co dało się wspólnie znieść.

Walcząc z chęcią ucieczki, podeszłam do niego i przytuliłam go mocno. Od razu odwzajemnił uścisk.

Trwaliśmy tak chwilę. Moje rozszalałe tętno się uspokoiło. On też znacząco się rozluźnił.

- Tęskniłam – powiedziałam niewyraźnie w jego koszulkę.

Odsunął mnie na odległość ramienia i przyjrzał mi się z ciepłym uśmiechem.

- Dobrze wyglądasz, Herm. Czyżby udało ci się...

Pokręciłam głową. Nie musiał kończyć. Wiedziałam, że chodziło mu o klątwę.

- Nie odpisałaś mi na list – zauważył z udawanym wyrzutem, zmieniając temat.

- Na Merlina, kompletnie zapomniałam! – wyznałam zaskoczona. – Przepraszam, Harry...

Zbył mnie machnięciem ręki. Pewnie był zbyt zajęty, by przejmować się takim drobiazgiem.

- Ze mną się nie przywitasz? – wtrącił się Ron.

Robił dobrą minę do zlej gry. Uśmiechał się sztucznie, wyraźnie spięty. Żadne z nas nie było zadowolone z tego niespodziewanego spotkania.

Wyciągnął jednak do mnie ramiona, więc niechętnie go objęłam. Pachniał znajomo. Nie mogłam uwierzyć, że kiedyś ten zapach kojarzył mi się z poczuciem bezpieczeństwa. Dusiła mnie woń potu i zbyt mocnej wody kolońskiej.

Odsunęliśmy się szybko, nie mogąc znieść swojego dotyku. Popatrzyliśmy na siebie skrępowani. Żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć.

- Może usiądziemy? – zaproponowała Ginny, wyraźnie pragnąc przerwać tę niezręczną ciszę.

Pośpiesznie zajęliśmy miejsca przy czteroosobowym stoliku.

- Ginny mówiłam nam o... twoim nowym przydziale – Harry się zawahał.

Westchnęłam głęboko.

Oczywiście, że im powiedziała. Ale jak dużo?

- Moim zdaniem to okropne! – wybuchnął nagle Ron. Wszyscy spojrzeliśmy na niego z zaskoczeniem. – Nieważne jak bardzo beznadziejną osobą się stałaś, ta szkoła zawdzięcza ci zbyt wiele, żeby tak cię obrażać i przydzielać do domu tych...

Nie dokończył, ale skrzywił się znacząco, jakby nie mógł nawet znaleźć słów na opisanie ślizgonów.

Znowu zapadła cisza.

- Ron... - zwrócił się do niego Harry, chcąc delikatnie zwrócić jego uwagę na to, że przesadził.

Oparłam łokcie na stole i splotłam palce, po czym oparłam na nich głowę.

- A więc, uważasz że jestem beznadzieją osobą, Ron? – spytałam, na pozór spokojnie.

Nie chciałam dać po sobie znać, jak bardzo zraniły mnie jego słowa.

are you afraid of the dark? | dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz