rozdział 6 - birds of a feather

3.8K 194 32
                                    

Reszta spotkania upłynęła nam w niezręcznej ciszy. Nie mogło przebiec to inaczej, biorąc pod uwagę, jak silną niechęć do siebie czuliśmy. Nie potrafiłam być nawet wdzięczna za jego pomoc – wiedziałam, że robi to wyłącznie z egoistycznych pobudek.

W pewnym momencie po prostu wstał, odłożył książki i nie żegnając się, wrócił do zamku.

Żadne z nas nie znalazło nic, co mogłoby mi pomóc.

***

- Wyglądasz gorzej niż wczoraj – powiedziała mi na powitanie Ginny, gdy następnego dnia półprzytomna udałam się na śniadanie. – A wczoraj przypominałaś trochę Harry'ego, więc...

Parsknęłam śmiechem, który przerodził się w potężne ziewnięcie.

- Do późna siedziałam nad lekcjami – wyjaśniłam.

A także miałam koszmary, w których Bellatrix wciąż i wciąż rzucała na mnie Crucio, aż jedna ze ślizgonek nie rzuciła we mnie kapciem, każąc mi się zamknąć. Nie chciałam jednak niepokoić Ginny czymś, na co nie miała wpływu.

- Zrobiłam nam kanapki – wskazała na zawiniątko w swojej ręce. Była z siebie bardzo dumna. – Idziemy na błonia?

Skinęłam głową, nie będąc w stanie wyrazić, jak bardzo wzruszyło mnie, że pozbawiła mnie wątpliwej przyjemności siedzenia ze ślizgonami.

- Masz jakieś wieści od Harry'ego? – zagadnęłam, gdy opuszczałyśmy zamek.

Zawahała się.

- Tak... - odpowiedziała ostrożnie i podała mi kanapki, by włożyć rękę do swojej torby. – Mam też list dla ciebie.

Włożyłam go do kieszeni. To nie był odpowiedni czas, na zapoznanie się z jego treścią. Nie miałam pojęcia, co może zawierać.

- I co u niego? – spytałam, gdy usiadłyśmy na trawie.

- Bosko, jak zawsze – wzruszyła ramionami. – Całe ministerstwo tańczy, jak im zagra. Wystarczy że kichnie, a oni podkładając mu jedwabne chusteczki pod nos.

Usłyszałam w jej głosie coś, czego nie było tam nigdy wcześniej, gdy mówiła o swoim chłopaku.

- A tobie przeszkadza to bo...? – spytałam, szczerze zaciekawiona.

Westchnęła głęboko i opadła na trawę.

- Martwię się o niego – wyjaśniła po dłuższej chwili. – Nigdy nie lubił być w blasku reflektorów, ale teraz czuję, że się zmienia... Co jeżeli zatraci się w tym wszystkim?

- To możliwe – przyznałam szczerze. – Ale myślę, że po prostu jest tak samo zagubiony jak my wszyscy. To co przeszliśmy... to był koszmar. Wszyscy się zmieniliśmy w ten czy inny sposób.

Urwałam i położyłam się obok niej. Milczałyśmy chwilę, zastanawiając się nad moimi słowami.

- Nie będziesz go zawsze rozumieć, on ciebie też nie. Oboje macie swoje własne demony – dodałam w końcu. – Najważniejsze jest jednak to, że się kochacie i macie siebie nawzajem. To że kogoś kochasz, nie znaczy, że zawsze będzie idealnie. To znaczy, że każdego dnia chcesz się starać, żeby było.

***

- Coś się stało? – spytał Blaise, gdy czekaliśmy na Slughorna pod klasą.

Po raz kolejny chłopak wybrał mnie zamiast swoich przyjaciół, którzy teraz patrzyli na nas z otwartą wrogością. Nie bałam się ich, ale te spojrzenia sprawiały, że czułam się niekomfortowo. Zwłaszcza stalowy wzrok Malfoya. Blaise zachowywał się jednak, jakby zupełnie nie robiło to na nim wrażenia.

are you afraid of the dark? | dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz