Wielki Czarownik Brooklynu Za...

By Mekito_Jaeger

3.7K 308 52

Kiedy w Brooklynie nastał burzowy dzień. Wielki Czarownik Brooklyn popełnił wielki błąd, który kosztował dzi... More

Początek
Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił
Pisklak
Mam czuć się zazdrosny?
Wybranka Aleca
Wstawaj, chwaście
Church
Nie jesteś moim synem
Co może być złego w miłości?
William Herondale
Czemu twoją twarz ozdobiły łzy smutku?
Z ciałem będę, a ciała nie będę
Przypadłość dużej ilość różowych włosów
Koniec Magnusa Bane
Zemdlał
Tchórzostwo jest hańbą zwłaszcza dla nocnych łowców
Adrien
Siniak na pośladku
Niespełniony Najemnik
Głodny Jace i niewyżyty Magnus
Jesteś mordercą, gorzej potworem
Szczurowaty York
Mam coś wspólnego z Alekiem
Zabrane Wspomnienia
Kolejne elementy układanki
Okładka
Obsesja związana z krwią.
A w kawiarni za rogiem...
Spotkanie
Koncert
Untitled part
Wyznanie grzechów

Robert Lightwood to oszust i zdrajca

104 8 2
By Mekito_Jaeger


SOPHIA

-Idziemy pobiegać? Pogoda nam sprzyja!- z hukiem usiadła na łóżku Sebastiana.

Mężczyzna poprawił muszkę. Dziewczyna zdębiała widząc tak ubranego przyjaciela. Biała koszula z długim rękawem włożona w czarne kanciaste spodnie, do kompletu czarna muszka i lakierowane buty. W myślach stwierdziła, że wygląda w nim seksownie, gdyby nie fakt, że są przyjaciółmi rzuciła by się na niego.

-Nie mogę- nabrał na rękę gumę i zaczął układać włosy.

-A gdzie ty tak się wystroiłeś?- mięśnie mężczyzny napięły się przez co koszula zrobiła się ciaśniejsza.

Zrezygnowany westchnął. Z pogardą spojrzał na swoją osobę, która nienawidziła takich ubrań. Elegancja i wygoda nie szła tą samą drogą. Wytarł dłonie chusteczką higieniczną odrzucając odruch wymiotny. Zapach mazi wydobywającej z pojemnika nie należał do przyjemnych. Jego zapach można określić jako plastik.

-Jestem umówiony- rzucił oschle.

-Kim jest twoja wybranka?- w jej oczach lśniły pięciozłotówki.

-Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz.- podszedł do biurka w celu znalezienie telefonu.

-Twoja strata!- wstała z skrzyżowanymi rękami- Żebyś potem nie przychodził o radę w sprawie miłosnych.

-I ty..- uniósł jedną brew- masz niby jakieś doświadczenie w „sprawach miłosnych"?

-Oczywiście!- tupnęła.

-Właśnie widzę. Dziecko, wracaj oglądać. Zaraz zacznie się dobranocka.

-Idioto, jest dwunasta. – prychnęła -Wychodzę!

SEBASTIAN

Czuł, że tego dnia stanie się coś dziwnego. Nim położył się do łóżka powtarzał kilkakrotnie te same czynność, aby mieć mieć świadomość trwałości. Nikt nie zburzy jego harmonii, którą budował przez ostatnie kilka miesięcy. Chodź w zakamarkach duszy odczuwał niemały lęk przed nie znanym.

Kiedy obudził się samoistnie o ósmej rano, wyczuł pomiędzy palcami liść brzozy. W myślach przeklął Królową Jasnego Dworu- z nią zawsze są jakieś problemy.

Przetarł twarz i podniósł list do góry. Eleganckim pismem zostało wyryte zaproszenie na godzinę trzynastą. Westchnął. Nie wypadało królowej odmawiać, zanim jednak odwrócił list w drugą stronę zmienił się w proch.

-Zapamiętać. Zamykać okna przed chochlikami.

***

Królowa odziana jedyne w kilka liści subtelnym gestem zaprosiła gościa do stołu, która wypełniony był potrawami faerie. Nie trudno było się domyśleć, że kobieta miała ku niemu ochotę. Wyginała się, ukazując swoje atuty, wodziła palcem po ustach. Musiał z całych sił utrzymać obojętny wyraz twarzy.

-Jaki jest powód naszego spotkania madam?- uniósł kąciki ust.

-Mam ciebie pewną propozycje.- przerzuciła białe włosy do tyły.

-Twój głos jest niebiańskim śpiewem- kłamstwo paliło go w usta.

-Jesteś uroczy- zaśmiała się- Twój ojciec prawił podobne komplementy choć był zepsuty.

Sebastian na zmiankę martwego ojca zacisnął dłonie w pięści, które zasłonięte były obrusem.

-Zastanawiałam... Jak bardzo ważna się dla ciebie rodzina?- spojrzał na nią z zainteresowaniem.

-Jest bardzo ważna- powiedział szczerze.

-Tylko tyle?- zrobiła smutną minę- Myślałam, że po moim pytaniu będzie wywód z twojej strony.

-Wybacz mi, madam, lecz ja nie jestem Jace.

-Powtórzę pytanie i liczę na poprawną odpowiedź.- rzekła poważnym tonem.

-Jak...

-Moja rodzina jest dla mnie wszystkim- przerwał kobiecie.

Mógł przysiąść, że przez ułamek sekundy widział zdumiony wyraz twarzy.

-Interesujące... Zaskakujesz mnie. Sebastianie Morgenstern, gdybyś mógł odnaleźć pierścień i oczyścić imię, byłbyś wstanie to zrobić? Oddając wszystko dla honoru rodziny? Czy możesz jesteś tchórzem jak Valentine?

-Królowo, proszę mnie porównywać do Valentine- rzucił ostro- Nic mnie z tym człowiekiem nie łączy.

-Kiedyś stałem przy jego boku z misją oczyszczenia świata- spojrzała w bok- A teraz nie przyznajesz się do człowieka, który Cię wychował. Wy ludzie, potrafi błyskawicznie zmieniać swoje uczucia. To jest wasza zguba.

-Sądzę, że ta rozmowa dobiegła końca- wstał z krzesła i odwrócił się w stronę wyjścia.

-Piekło jest puste, wszystkie diabły są tutaj.*

- Co to ma znaczyć?- zmarszczył brwi.

-Nawet przyjaciel może okazać się wrogiem.

MAGNUS

Dawny Wielki Czarownik Brooklynu z kubkiem gorącej kawy spoglądał na niebo spowite szarością. Church i Prezes Miau ukryci w kącie rozprawiają na temat śledzia, wylegując się na ogrzewanych panelach. Podrapał się po dwudniowym zaroście. Czuł, że magia niepokojąco drży, lecz wskazane ścieżki nie ukazując odpowiedzi. Oderwane elementy bawią się w kotka i myszkę.

-O czym myślisz?- w drzwiach stanął Alec.

-Wyczuwam nadchodzące zło- szepnął Magnus.

-Jesteś tego pewny?- zamknął na sobą drzwi i usiadł na fotelu.

-Nie.- pokręcił głową- I to mnie martwi.

-Może się mylisz? Valentine już nie ma...

-Hm... Może Valentine jest pionkiem?

-Sugerujesz, że ktoś wykorzystał tego Valentine do własnych celów.

-Niczego nie sugerujesz. Tylko mam przeczucie, że coś się stanie. To nie musimy być wojna.

-Rozumiem.

-Nie mów reszcie o moich obawach, może to moje domysły i zła kawa od Clary.

SOPHIA

Oplotła plastikowy kubek z czekoladą i rozsiadła się wygodniej na ławce w parku, który przypominał sale balową. Kolorowe liście jako goście tańczyli w rytm wiatru tworząc dziwne kombinacje. Ludzie stanowili jako zbędny dodatek do scenerii, jakby organizator zapomniał o rozsądku. Ciepła ciecz rozgrzała zmarznięte od środka ciało dziewczyny.

Wszyscy mieszkańcy instytutu zajmowali się sobą. Simon grał na konsoli, obok niego Izzy czytając magazyn modowy. Clary w obdarzała miłością swoją pracę, a tuż obok niej Jace, który nie wyglądał na zadowolonego. Wyszedł rano po bułki, które w jego słowniku oznaczało polowanie na demony. Podniecony tą myślą, omyłko bierze staruszkę za demona, przez co zdegustowany faktem rezygnuje z dalszym poszukiwań. Prawdopodobnie starsza kobieta potraktowała go torebką i wyzywała od szatanów, gwałcicieli i morderców. Magnus nieobecny od samego rana nie był idealną partią do rozmów. A Alec zatonął w papierach.

-Sophia!- uniosła głowę.

W jej stronę bieg Adrien. Dostrzegła, że mężczyzna musi być od jakiegoś czasu w ruchu. Świadczą to czerwone policzki, zarwany oddech i nieprzyjemny zapach. Jednym haustem wbiła resztę napoju i wyrzuciła opakowanie do koszka stającego tuż obok ławki.

-Coś się stało?- spytała.

Oparł dłonie na kolanach i wziął kilka głośnych oddechów.

-Widziałaś może w okolicy pięciolatkę? Niska, zielonooka dziewczyna o mysich włosach, podobna do mnie. To moja siostra. Byliśmy na spacerze i nagle bum! Jej nie ma!

-Ty masz siostrę? Gdzie ją ostatnio widziałeś?

-Pomożesz mi? Błagam!- spojrzał na nią z łzami w oczach- Zabije się jeśli jej coś się stanie.

-Oczywiście. Gdzie ją ostatnio widziałeś? Gdzie z nią byłeś?

-Przechodziliśmy koło starej fabryki obok parku...

-Sprawdźmy to.

MARYSE

Wysoka, czarnowłosa kobieta szła wolnym krokiem po ulicach Alicante, przy jej prawym boku wesoło tupta siedmioletni Maks z komiksem w ręku. Po burzliwej kłótni z mężem Robertem Lightwood postanowiła wyjść na spacer z dzieckiem. Chłonęła jesienną pogodę.

Pomiędzy analizowaniem wypowiedzianych słów obu stron, wskazywała chłopcowi różne ciekawostki na temat miasta.

-Maryse Lightwood?- cienki, irytując głos zmusił ją do zatrzymania i odwrócenia się.

Przed nią stała Katharina Darwood ubrana w czerwoną suknie w rozcięciem boku, brązowe włosy spięte w koka, a na nogach sandałki. Strój w żadnych sposób nie pasował do pory jesiennej. Kobieta nie mogła się nadziwić, że można się tak ubrać w taką pogodę.

-Tak?- Maks ciekawskim wzrokiem objął obcą.

-Muszę przekazać od Clave, że Robert został oskarżony o zdradę Clave. Jutro w popołudniowych odbędzie się sprawa. Reszta rodziny została już powiadomiona.

-Czy Clave ma jakieś dowody? Jeśli tak, mam prawo je zobaczyć.- powiedziała stanowczo.

Maks przerażony przytulił się do nogi matki. Obca kobieta uśmiechnęła się do niego, lecz ten jeszcze bardziej przerażony odwrócił głowę w drugą stronę.

-Wszystko jest w archiwum- uśmiechnęła lubieżnie.

-Rozumiem. Maks, chodź zaprowadzę Cię do cioci Amatis.

*Wiliam Szekspir.

Błąd? Wskaż go, proszę.

Continue Reading

You'll Also Like

14.7K 677 27
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
31.2K 2.3K 110
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?
7.6K 403 23
Co gdyby to Hailie wychowała się z ojcem a chłopcy z Gabrielą? Co gdyby to oni stracili matkę? Co gdyby Hailie miała córkę w wieku 19 lat? Co gdyby t...
23K 1.2K 44
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...