Serca Dekalog

By Invisibiliar

109K 5.2K 531

Serce Sabiny Wojtaszek biło szybciej za każdym razem, kiedy zanurzała się w wodzie. Tak było zanim uświadomił... More

prolog [00.]
01.
02.
03.
04.
05.
06.
07.
08.
09.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
17.
18.
19.
LA
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
27.
28.
29.
30.
31.
32.
33.
34.
35.
36.
37.
38.
39.
40.
41.
42.
43.
44.
45.
46.
47.
48.
49.
50.
51.
52.
53.
54.
55.
56.
Epilog
Postanowienia drugoczęściowe

16.

1.9K 87 7
By Invisibiliar

- Jesteś masochistką, prawda? - Damian wpatrywał się we mnie w szoku, stając przede mną i krzyżując ręce na piersi.

Przerzuciłam swój wzrok z kanapek, które przygotowywałam dla siebie na lunch, na niego. Nie wiedziałam, o co dokładnie mu chodzi. Ledwo przyszedł z treningu, rzucił torbę gdzieś w salonie i z groźną miną stanął przede mną. Byłam zdezorientowana.

- Po jaką cholerę ją zaprosiłaś? Ja cię dziewczyno naprawdę nie rozumiem. Zamierzasz w ten sposób przekonać samą siebie do tego, że nie możesz się wtrącać?! Myślałem, że jesteś mądrzejsza -pokręcił głową zrezygnowany.

- Zaprosiłam tylko jego. A potem wspomniał, że ona się u niego zatrzymuje na całe święta. Co miałam zrobić? Wyjść na idiotkę i przejść obok tego obojętnie? - odparłam spokojnie, próbując mu przetłumaczyć całą sytuację. - Nie cieszę się z tego. Wolałabym, żeby siedziała sama albo wróciła skąd przyjechała, ale z dwojga złego wolę już, żeby byli oboje tutaj, niż oboje sami w jego mieszkaniu.

Wolałam nawet nie zastanawiać się, do czego by mogło między nimi dojść, gdyby spędzili wigilijny wieczór sami, bo już i tak byłam w cholerę zazdrosna. Spuściłam wzrok na nieszczęsne kanapki, nie chcąc, by Damian zobaczył, jak bardzo przeżywałam tę sytuację.

- Przepraszam - westchnął. - Niepotrzebnie na ciebie naskoczyłem. Wiem, że jest ci ciężko, ale musisz mu w końcu powiedzieć prawdę. Skoro nie możesz znieść jego widoku z inną...

- Nie zaczynaj znowu, proszę cię - jęknęłam, nie mając ochoty na ponowne wałkowanie tego tematu. Zdanie brat znałam. On znał moje zdanie. Oboje trzymaliśmy się swoich racji. A do porozumienia dojść nie mogliśmy.

Na szczęście temat się urwał. Zjedliśmy razem, a potem zaczęliśmy uzgadniać potrawy na wigilię. Oboje stwierdziliśmy, że najlepiej będzie, jeśli każdy poda jedno danie, które chciałby zjeść. Damian chciał pieczonego karpia z sałatką, ja za to barszcz czerwony z uszkami, a o resztę mieliśmy zapytać Michała i Martę. Damian zadzwonił do dziewczyny, a ja, chociaż nie chciałam, wybrałam numer do przyjmującego.

Odezwał się po trzech sygnałach. Przedstawiłam mu swoją prośbę, a on stwierdził, że to świetny pomysł. Na szybko zdecydował się na pierogi z kapustą i grzybami, co skwitowałam śmiechem. W końcu siatkarz - musiał mieć pewność, że się naje. Poprosiłam również, żeby zapytał przyjaciółkę, bo trochę głupio było mi ją wykluczać z towarzystwa. Po chwili Michał oznajmił, że Monika nie wyobraża sobie wigilii bez jakiejś potrawy na słodko i zaproponowała bułeczki drożdżowe z masełkiem, mlekiem i miodem. U ciotki Krystyny na wigilijnym stole zawsze pojawiały się co najmniej dwa półmiski, więc bardzo dobrze wiedziałam, o co jej chodziło. Lubiłam bułeczki, więc z przyjemnością je zrobię. Podziękowałam Michałowi za tę szybką burzę mózgów, na co się zaśmiał. Pożegnałam się i rozłączyłam, wzdychając z ulgą.

Damian uniósł brew, patrząc na mnie z rozbawieniem.

- Marta zaproponowała, że ona zrobi kompot z suszonych owoców z fasolką i przyniesie do nas. Co ty na to? - zapytał.

- Miło z jej strony - uśmiechnęłam się.

- Wiesz, tak sobie pomyślałem, że może poznałybyście się przed meczem i potem razem usiadły na hali? Marta stwierdziła, że bardzo chciałaby przyjść, ale nie chce być sama...

- Nie ma sprawy - zgodziłam się bez wahania, kierując się w stronę kuchni. Bułeczki drożdżowe same się nie upieką, a musiały jeszcze stwardnieć. Zarobiłam ciasto drożdżowe, poczekałam aż odpowiednio wyrośnie, po czym uformowałam kilkanaście bułeczek i wstawiłam do piekarnika. Nie zabrało mi to dużo czasu, a skoro miałam wolne popołudnie, stwierdziłam, że dobrze byłoby już ulepić pierogi. Wsadziłabym je do zamrażarki, a w wigilię jedynie ugotowała. Zrobiłam szybko farsz z podsmażanych lekko pieczarek i gotowanej kapusty. Zarobiłam ciasto i zawołałam Damiana, a on o dziwo z chęcią zdeklarował się mi pomóc. Lepiliśmy więc pierogi, rozmawiając przy tym i wygłupiając się jak małe dzieci.

Siedemdziesiąt osiem ulepionych pierogów później, miałam już dość przebywania w kuchni. Mój limit na ten dzień został wyczerpany, więc kazałam bratu schować pierogi do zamrażarki, a sama szybko posprzątałam na stole. W ten sposób pięć minut później wszelkie ślady po pierogach zniknęły. No może nie całkiem, bo nadal miałam mąkę we włosach po tym, jak Damian stwierdził, że nigdy nie walnął mnie pierogiem. I kto mi uwierzy, jak mu powiem, że ten imbecyl ma dwadzieścia trzy lata na karku?

Zmęczona położyłam się na swoim łóżku, załączając wcześniej laptopa. Sprawdziłam pocztę, przeglądnęłam serwisy społecznościowe, na których zaczął się już sezon na pozowane zdjęcia przy choince, czy z ciastkami... U nas ciastek chyba nie będzie. Perspektywa ciągłego przesiadywania w kuchni skutecznie mnie odstraszała. Ale święta bez ciastek? Bez pierniczków? W sumie na pierniczki było już za późno, jednak mogłam się pokusić o parę rodzaji szybkich ciasteczek.

Postanowiłam zająć się tym jutro. Już miałam wyłączać komputer, kiedy przez skype'a zadzwoniła do mnie Ida. Odebrałam połączenie, uśmiechając się szeroko na jej widok. Przyjaciółka wyciągnęła ze mnie każdą nową informację dotyczącą Kubiaka, a kiedy wspomniałam jej o jego przyjaciółce, skrzywiła się, odzwierciedlając tym samym również moje odczucia.

- Są razem? - zapytała, a ja na samą myśl o tym, poczułam wszechogarniającą zazdrość.

- Do tej pory mówił o niej wyłącznie jako o starej znajomej, ale skąd ja mogę wiedzieć, co tak naprawdę między nimi jest. Zatrzymała się u niego. Nie w hotelu, nie u jakichś znajomych. U niego - powiedziałam, nie owijając w bawełnę.

- Coś sugerujesz? - spytała, patrząc na mnie podejrzliwie i mrużąc oczy.

- Widziałam ją po tym meczu. Uśmiechała się do niego w taki sam sposób, w jaki ty uśmiechasz się do Kuby, kiedy sądzisz, że nikt nie patrzy. - Chciałam jej lekko dogryźć, a przy okazji zmienić temat. Coraz bardziej mnie bolała rozmowa o Monice.

- Hej! - oburzyła się natychmiast. - Ale to wcale nie tak źle. Bo widzisz, ja się tak uśmiecham do Popiwczaka i dupa blada. Nie jesteśmy razem. Może to jest specjalny uśmiech kobiety beznadziejnie zadurzonej, ale odrzuconej? - zapytała, wzruszając ramionami.

Nie chciałam zaczynać kolejnej rozmowy o tym, dlaczego to Kuba i Ida nadal nie są razem, choć mogliby już od dawna tworzyć uroczą parę zakochanych w sobie szczeniaków. Moje argumenty do niej nie trafiały, więc musiałam znaleźć inny sposób, by do niej dotrzeć.

- Beznadziejnie zadurzona... A może wcale nie tak beznadziejnie? Jak myślisz, kogo wybierze Michał? Dobrą znajomą, z którą łączą go wspomnienia z dzieciństwa i która jest jego rówieśniczką, czy małolatę, siostrę swojego przyjaciela?

Beznadziejna to byłam ja i moje roztrząsanie problemów. Powinnam zacisnąć szczękę i przetrwać najgorszy okres. Przeczekać Monikę, która mogła okazać się tylko chwilową rozrywką, a potem otworzyć przed przyjmującym swoje serce i czekać na wyrok.

Skierowałam rozmowę na inne tory, pytając Idę o samopoczucie i zdrowie. Miała się już lepiej i nie leżała przykuta do łóżka, więc zaprosiłam ją jutro do siebie. Wspomniałam jej, że pomoże mi przy pieczeniu ciastek, na co wyraźnie się ucieszyła. To była jej cicha pasja - pieczenie.

- Dopiero teraz się za to bierzesz, sieroto? Ciastka powinnaś mieć już gotowe! - zaśmiała się.

- Och, wybacz. W szkole mi kuchni nie chcieli udostępnić, a na basenie nie ma warunków - zironizowałam.

Pogadałyśmy jeszcze chwilę, Ida obiecała, że wpadnie, by mnie wesprzeć i nadzorować produkcję wypieków. Pożegnałyśmy się, a ja, przerażona późną godziną, która nie wiadomo kiedy nastała, ruszyłam szybko do łazienki.

Wróciłam z powrotem do pokoju, zamykając okno, które wychodząc otworzyłam na oścież. Nie lubiłam spać w duchocie. Zadrżałam z zimna i wskoczyłam pod kołdrę, zakrywając się szczelnie aż po samą szyję. Nie potrafiłam jednak zasnąć. Leżałam z zamkniętymi oczami, oglądając swoje wspomnienia i przewijające się myśli jak film.

Doszłam do wniosku, że ciągle zachowywałam się jak tchórz. I znów miałam na myśli całą sytuację z Michałem. Wałkowałam ten temat nieustanie to z Damianem, to z Idą, to z samą sobą. Ale każda z tych rozmów pomagała mi w jakiejś małej części podjąć decyzję. Dużo gadania sprawiło, że do całkowitego podjęcia jakiegoś postanowienie brakowało naprawdę niedużo.

I stało się.

Pod naporem nacisków ze strony brata, przekonywań ze strony przyjaciółki i zdegustowania ciamajdowatą postawą ze swojej własnej strony, postanowiłam. Michał dowie się prawdy o moich uczuciach. Powiem mu o wszystkim. Nie będę dłużej udawać, że jest dla mnie obojętny, kiedy sam dźwięk jego głosu sprawiał, że miękły mi kolana. Bałam się, owszem, ale bez ryzyka, nie było żadnych korzyści. Gdybym kolejny raz stchórzyła, już zawsze wyrzucałabym sobie, że zmarnowałam swoją szansę na szczęście. I być może nie była to jedyna szansa, ale skąd miałam to wiedzieć? Mogłam się tylko domyślać, opierać swoje przypuszczenia na swoich uczuciach względem siatkarza. A co czułam? Tego nie dało się wyrazić słowami. Bo z każdym spotkaniem, z każdym uśmiechem, z każdą sekundą spędzoną wspólnie, zakochiwałam się w nim coraz mocniej i głębiej. Nie wiedziałam, że byłam zdolna do takich uczuć. Nie miałam pojęcia, jak się zachować, bo mnie przytłaczały. Ale musiałam pozwolić im na wyjście ze ścian mojego serca, inaczej groziła mi miażdżyca. Moje własne emocje, w akcie zemsty, zmiażdżyłyby moje biedne i niczemu winne serce, które przegrało zbyt wiele bitw w tej wojnie z rozumem.

Ustaliłam nawet przebieg rozmowy. Marzyłam, by zrobić to w wigilię. Może miałam nadzieję na świąteczny cud, który łaskawie pozwoli mi nie zaznać zbyt wielkiego rozczarowania i bólu odrzucenia? I może to naiwne i dziecinne, ale tonący się brzytwy trzyma. I chociaż pływałam lepiej niż przeciętny człowiek, to tym razem trafiłam na wyjątkowo wzburzone morze obaw, zagrożeń i podejrzeń.

Cieszyłam się. Byłam w małym stopniu szczęśliwa, bo zrobiłam jeden kroczek w naprawdę dobrym kierunku. Byłam z siebie dumna! Uśmiechnęłam się na wpół przytomnie, przyciągana już przez Morfeusza w jego zachłanne ramiona.

Ostatnią moją myślą, było wspomnienie szczęśliwej i młodej blondynki, która pochylała się nad swoją małą córką, przytulając ją dla otuchy i patrząc na nią z tą jedyną w swoim rodzaju rodzicielską dumą.

- Postaraj się, Sabinko - cmoknęła dziewczynkę z czułością w czoło i zostawiła ją samą, by stoczyła swoją małą bitwę. Wodną bitwę.

Postaram się, obiecuję ci to, mamusiu.


A/n: I tak oto po szesnastu rozdziałach Sabina postanowiła, że nie będzie się kryć ze swoim uczuciem! Pobiłam jakiś rekord przedłużania romansu w opowiadaniu? Nawet jeśli nie, do pocałunku jeszcze długa droga, także może się jeszcze uda XD

Myślałam, że publikując ten rozdział, będę się już mogła pochwalić, że skończyłam pisać całą pierwszą część, ale nie. Troszkę mnie wena opuściła po drodze i trwa to nieco dłużej niż się spodziewałam. Ale i tak nie mogę narzekać, bo niewiele zostało. ;)

Mam nadzieję, że się podoba xx

Continue Reading

You'll Also Like

115K 8K 130
Talks z kierowcami f1 Tłumaczę lub piszę samodzielnie Okładka: @natalith_ dziękuję! ❤️
8.8K 323 30
// 𝐤𝐬𝐢𝐚𝐳𝐤𝐚 𝐳𝐚𝐰𝐢𝐞𝐬𝐳𝐨𝐧𝐚‼️ Paula jest mieszkanką Rzeszowa, przyjaźni się z siatkarzem Tomkiem Fornalem któremu od dłuższego czasu się p...
660K 2K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.
16.3K 749 27
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...