30.

2K 74 9
                                    


Przebudziłam się, czując się wyjątkowo wyspana. Moja poduszka lekko się unosiła, a ja po chwili zastanawiania się, co jest nie tak, parsknęłam cicho śmiechem. Wtuliłam twarz mocniej w nagi tors siatkarza, a rękę oparłam na jego brzuchu. Nie wiedziałam, czy jeszcze śpi, czy już nie, ale nie chciałam sprawdzać. Sama miałam ochotę jeszcze trochę poleniuchować i nacieszyć się tą chwilą spokoju. Nie wiedziałam nawet kiedy powieki ponownie opadły, a oddech się wyrównał.

- Arielka nie śpi. Arielka wstaje. Arielka ma zaraz trening.

Ostatnie słowo przywołało moją nie do końca rozbudzoną świadomość. Dzisiaj sobota, co faktycznie oznaczało trening z Konradem. Jęknęłam przeciągle, nie mając ochoty na wychodzenie spod ciepłej kołdry Michała.

- Śniadanie zrobiłem – powiedział Michał, całując mój policzek. – I herbatę – pocałował drugi policzek.

Roześmiałam się, kiedy przejechał nieogoloną jeszcze brodą po mojej skórze. Podniosłam się na łokciach i pocałowałam go. Tak dobrze zaczęty dzień nie mógł być zły. Wciągnęłam na siebie szlafrok, który w nocy niedbale zrzuciłam z siebie i podreptałam za Michałem do kuchni. Siedziałam naprzeciw niego, ze smakiem zjadając cały talerz przygotowanej przez niego jajecznicy. Niebo w gębie. Sprawdziłam godzinę, a widząc, że nie mam zbyt wiele czasu do treningu, szybko wypiłam herbatę.

- Muszę się już zbierać. Konrad mnie zabije, jeśli się spóźnię – wyrzuciłam z siebie, choć tak bardzo nie chciałam teraz rozstawać się z Michałem. To był taki nasz dzień. Od samego rana. Ale niestety, obowiązki wzywały.

Pożegnałam się z siatkarzem i wyszłam na korytarz. Miałam nadzieję, że nie spotkam nikogo, kto potem mógłby rozpuścić parszywe plotki na całe osiedle. Ale miałam szczęście i niezauważona dotarłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i tyle musiało wystarczyć, bo nie miałam czasu na nic innego. Zabrałam torbę, którą szczęśliwie wczoraj sobie przygotowałam i w biegu opuściłam mieszkanie. Do szkoły daleko nie było, ale i tak pokonałam ten dystans biegiem, żeby tylko zdążyć na czas. Okazało się, że niepotrzebnie tak gnałam. Ledwo weszłam do szatni, Konrad poinformował mnie, że nie muszę się przebierać, ale chce mnie widzieć za chwilę przy basenie. No więc zostawiłam torbę i poszłam, zastanawiając się, o co mu chodzi. Siedział na trybunach, wpatrując się w nieruchomą taflę wody. Trochę niepewna usiadłam obok niego.

- Wczoraj dałaś ładny popis – zaczął z uśmiechem, nie odwracając wzroku od basenu, ale w jego głosie wyczułam coś na kształt dumy. – Zniszczyłaś rywalki, one przy tobie w ogóle nie istniały. Cały dystans płynęłaś jednym, niesamowicie szybkim tempem. Nie wiem, czy powinienem być tym zaskoczony. Przecież na każdym treningu pokazywałaś mi na nowo, że bliżej ci do syreny niż człowieka – zaśmiał się ze swoich słów, po czym spojrzał na mnie. – Wczoraj na trybunach byli goście specjalni. Wśród nich były dość znane osobistości z klubów pływackich. Posypały się propozycje. Co najmniej trzy kluby chciałyby, byś zasiliła ich szeregi. I to jest wielka szansa dla ciebie. Umiejętności już masz, od strony technicznej również, ale dzięki nim mogłabyś się przebić dalej.

Podał mi trzy ulotki klubów, o których przed chwilą wspominał. Wzięłam je od niego, przeglądając pobieżnie. Kraków. Katowice. Jastrzębie. Wszystkie te kluby mogły poszczycić się wychowaniem osoby, która odnosiła teraz sukcesy na arenie międzynarodowej. I to faktycznie mogła być dla mnie wielka szansa. Tylko, czy ja chciałam z niej skorzystać?

Miałam na głowie maturę, do której przecież trzeba podejść poważnie. Zostały mi zaledwie cztery miesiące, by powtórzyć sobie wiadomości ze wszystkich lat mojej edukacji. A do tego dochodził jeszcze bieżący materiał w szkole, powtórki i wszystkie inne próbne testy, którymi nauczyciele chcieli nas przygotować. Trenowanie w klubie miałoby zupełnie inny charakter niż moje obecne treningi z Konradem. Byłyby dużo dłuższe i bardziej wymagające, a do tego dochodziły jeszcze dojazdy. Czy naprawdę dało się to z sobą pogodzić? Nie miałabym czasu na nic innego. Tylko pływanie i nauka. Ucierpiałaby na tym szkoła. Ucierpiałby Damian. Ale najbardziej ucierpiałby Michał, dla którego nie miałabym w ogóle czasu.

Serca DekalogWhere stories live. Discover now