02.

2.3K 128 7
                                    


Rano obudziłam się w dość dobrym humorze, jednak gdy zobaczyłam, że spałam w ubraniu, skrzywiłam się. Byłam wczoraj tak wykończona, że nawet wieczorem prysznica nie wzięłam. A wieczorny prysznic to dla mnie jak rytuał. Nawet jeśli mam trening i spędzę trzy godziny w wodzie, a potem się umyję, to wieczorem i tak muszę wziąć prysznic. To takie podsumowanie dnia. Ciepła woda oblewa moje ciało, ja się relaksuję i zmywam z siebie całe trudy, układam myśli w głowie. Wczoraj mi tego zabrakło.

Miałam jeszcze chwilę czasu, więc zgarnęłam rzeczy i zamknęłam się w łazience. Damian o tej porze jeszcze smacznie chrapał i nie musiałam z nim walczyć o pierwszeństwo. A on nie musiał się pieklić, że siedzę tam za długo. Same plusy.

Na śniadanie zjadłam płatki z mlekiem, zrobiłam sobie kanapkę do szkoły i na szybko wypiłam kilka łyków kawy. Nie miałam czasu na nic więcej, bo spóźniłabym się na zajęcia. Zgarnęłam więc plecak, ubrałam buty i czapkę, narzuciłam płaszcz i wybiegłam z mieszkania, zamykając drzwi na klucz. W końcu nie chciałam, żeby mi brata ukradli, a jego to nawet wystrzał z armaty nie obudzi.

Zbiegłam po schodach, przeskakując po dwa stopnie. W wyjściu z klatki zderzyłam się z Michałem, który chyba wracał ze sklepu, bo miał siatkę z zakupami.

- Podwieźć cię? – zapytał taktownie, widząc wyraźnie, że się spieszę, ale pokręciłam tylko głową.

- Szkoda odpalać auta. To tylko kawałeczek!

I rzeczywiście, do swojego liceum nie miałam wcale daleko. Jednak za długo zabalowałam w łazience i teraz musiałam się naprawdę pospieszyć. Wybiegłam na zewnątrz i nie zwalniając, skierowałam się do szkoły. Do środka wbiegłam zdyszana jak nigdy, szybko odwiesiłam kurtkę i czapkę w szatni i ruszyłam do klasy. Dzwonek zadzwonił, kiedy zamykałam za sobą drzwi. Odetchnęłam głęboko i usiadłam obok przyjaciółki, która zaśmiała się na mój widok. Rozpłaszczyłam się na blacie ławki, oddychając głęboko. Lekcja się jeszcze nie zaczęła, bo profesora historii zagadała na korytarzu dyrektorka.

- Jeszcze chwila, a byłoby spóźnienie. Nieładnie, Sabinko, bardzo nieładnie – Ida nabijała się ze mnie w najlepsze, bo wiedziała, że nienawidzę osób, które się spóźniają i sama nienawidzę się spóźniać.

Już miałam jej odpowiedzieć, ale profesor wszedł do klasy i zaczął sprawdzać obecność. Zamknęłam usta i wypakowałam z torby książki.

- Ale widzę, że zasad nadal się trzymasz, kamień z serca. – Westchnęła z udawaną ulgą i ucichła. Zaśmiałam się pod nosem.

Znała mnie. Bardzo dobrze. Nieraz byłam obiektem jej żartów i kpin, ale były to przyjacielskie dogryzania, a nie chamskie odzywki. Poza tym była do mnie bardzo podobna. Może trochę bardziej szalona i żywiołowa, ale w równym stopniu 'ułożona'.

To tak dziwnie brzmi.

Czasem mam wrażenie, że urwałam się z innej epoki. Moi rówieśnicy co piątek balują w klubach czy na domówkach, upijają się, tańczą i bawią, a mnie do tego wcale nie ciągnie. Dla mnie rozrywka oznacza siedzenie z dobrą książką przez cały wieczór i wtapianie się w całkowicie inną rzeczywistość. I to mi w zupełności wystarcza. Damianowi to odpowiada, bo ma treningi, mecze, wyjazdy i nie zawsze jest w stanie mnie pilnować. A tak, ma do mnie zaufanie i bezproblemowo zostawia mnie samą na te kilka dni.

Do końca dzisiejszych lekcji, skupiałam się na tym, co mówią nauczyciele. Byłam typem słuchowca i przy odpowiedniej koncentracji i zaangażowaniu na lekcji nie musiałam się za wiele uczyć sama w domu, co było mi bardzo na rękę, bo przy moich treningach i tak nie miałam na to czasu. A to w końcu klasa maturalna. Jeszcze parę miesięcy i stanę przed testem dojrzałości.

Serca DekalogWhere stories live. Discover now