45.

1.6K 73 9
                                    


Obudziłam się przed Michałem. Zaraz po otwarciu oczu zobaczyłam jego spokojną, zrelaksowaną twarz i na moje usta wpłynął czuły uśmiech. Wyciągnęłam dłoń przed siebie i przejechałam nią delikatnie po jego policzku. Nie chciałam go jeszcze budzić, ale pragnienie dotknięcia go było zbyt silne, bym mogła się mu oprzeć. W końcu pozwoliłam Michałowi na spokojny sen, a sama postanowiłam już wstać. Początkowo pomyślałam, że zejdę do siebie, żeby się trochę ogarnąć i przebrać, ale potem moje spojrzenie wylądowało na białej koszuli Kubiaka, którą wczoraj miał na sobie, wiszącej teraz niedbale na oparciu krzesła. Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł, ale szybkie spojrzenie na śpiącego Michała i wyobrażenie sobie jego miny, gdy mnie zobaczy... To mnie przekonało. Zgarnęłam ją w dłonie i najciszej jak tylko potrafiłam, ruszyłam do łazienki. Kiedy wychodziłam, siatkarz nadal spał, co przyjęłam z uśmiechem na ustach. Skierowałam się do kuchni, gdzie zrobiłam nam naleśniki na śniadanie. To było takie typowe, ale nie potrafiłabym się skupić na tyle, by przygotować coś bardziej wymagającego. Nie z tym uśmiechem na twarzy i zupełnie niekontrolowanymi myślami, jakie pojawiały się w mojej głowie. Z chęcią puściłabym sobie radio, ale nie chciałam, żeby Michał się już obudził.

Jednak i tak się obudził, co zauważyłam dopiero wtedy, kiedy obróciłam się z gorącą patelnią w dłoni i niechcący w niego uderzyłam. Tą gorącą patelnią. Nie spodziewałam się, że będzie stał zaraz za mną. Nawet nie usłyszałam, kiedy wszedł do kuchni. Byłam za bardzo rozkojarzona. Ale widząc grymas bólu na jego twarzy, w sekundzie doszłam do siebie i pociągnęłam go za rękę do łazienki. Nie dałam mu nawet dojść do słowa. Czułam się winna, że potraktowałam go patelnią tak zaraz z rana. Zamoczyłam ręcznik w zimnej wodzie i przyłożyłam go do jego piersi, gdzie już widniał podłużny, czerwony ślad. Ale chyba niepotrzebnie się wysilałam, bo Michał zamiast mdleć z bólu, uśmiechał się zadziornie.

- No i co się uśmiechasz, kretynie?

- Bo wyglądasz niesamowicie seksownie w mojej koszuli, kochanie – powiedział, przyciągając mnie za rękę do siebie. Zarumieniłam się na jego słowa, co skwitował cichym śmiechem, sadzając mnie sobie na kolanach.

- Przepraszam – szepnęłam, delikatnie dotykając zaczerwienionej skóry.

- Nie przepraszaj. To nie twoja wina.

- A niby czyja?

- Patelni – zaśmiał się, ale ja nie podzielałam jego wesołości. – No już, rozchmurz się. To tylko malutkie poparzenie, które na pewno mnie nie zabije – pocałował mnie krótko. – Za to ty w mojej koszuli to zabójcze połączenie.

I znowu mnie pocałował. Tym razem tak, że nie miałam wątpliwości, że wszystkie moje winy, zostały mi wybaczone.

- To idziemy na te naleśniki?

Resztę dnia spędziliśmy razem, głównie na nicnierobieniu, ale zdarzyło nam się też pójść na spacer. Chyba oboje z Michałem potrzebowaliśmy takiego dnia tylko dla siebie, po tym, jakie atrakcje Kubiak nam zafundował przez te kilka tygodni. Teraz już nie było po tym śladu. Szliśmy przez Żory, trzymając się za ręce i co chwilę skradając sobie buziaki. Można powiedzieć, że zachowywaliśmy się, jak para szczeniaków, ale to po prostu miłość nas obrabowała z rozumu.

- Pójdziemy gdzieś?

- Przecież idziemy, cały czas przed siebie – zaśmiałam się.

- Chodzi mi o jakiś klub albo dyskotekę. Co ty na to? – patrzył na mnie uważnie.

Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się nad tą propozycją. W nocy sama przyznałam, że mogłabym jeszcze zaszaleć, ale teraz w tym momencie byłam na to zbyt rozleniwiona. Nie miałam imprezowego nastroju i siły. A jutro czekał mnie trening. Zapewne wyczerpujący, bo zaniedbałam ostatnio Konrada.

Serca DekalogOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz