34.

1.6K 79 3
                                    

Ciężkie myśli krążyły po mojej głowie, która spoczywała na klatce piersiowej Michała. Jednak dzięki jego obecności, otaczających mnie ramionach, dających tak wiele ukojenia, mocnym biciu jego serca, w które się starałam dopasować, wszystko stawało się prostsze.

- Jacy oni byli? – usłyszałam zupełnie niespodziewanie Kubiaka.

- Ale kto? – nie rozumiałam, o kim mówił.

- Twoi rodzice – szepnął.

Odrobinę się spięłam. Nie na wzmiankę o nich. Ten etap miałam już za sobą. Ale przypomniałam sobie po raz kolejny słowa ciotki i wiedziałam, że ciężko będzie je wyprzeć ze świadomości. Ale teraz dałam się ponieść szczęśliwym wspomnieniom z dzieciństwa.

Przypominałam sobie jak razem z Damianem zawsze siedzieliśmy do późna na dworze. Zazwyczaj w wakacje ciężko było nas ściągnąć do domu na obiad czy do spania. Pomimo czterech lat różnicy między nami, byliśmy prawie nierozłączni jako dzieciaki.

Przypomniałam sobie dzień, kiedy wspólnie pojechaliśmy na lodowisko. Mama śmigała po lodzie jak prawdziwa łyżwiarka i śmiała się z naszej trójki, która ledwo balansowała na lodowej tafli. Nie chciałam być od niej gorsza. Wyrwałam się spod ojcowskiego ramienia i ruszyłam samopas. Oczywiście skończyło się to upadkiem, ale przez chwilę dawałam radę. Podniosłam się sama, ku zdziwieniu rodziców w ogóle nie płacząc. Spojrzałam na mamę, która znów ruszyła do przodu. Przyglądałam się jej ruchom, zaczęłam je powtarzać. I powtarzałam je tak długo, aż nie zaczęłyśmy jeździć ramię w ramię, śmiejąc się z ojca i Damiana, którzy nijak nie potrafili odjechać od barierek.

Słowa wypływały ze mnie same. Raz przerywałam na chwilę, by się głośno roześmiać, innym razem łzy zaciskały mi gardło, ale mówiłam dalej, przytulając się do Michała i trzymając głowę na jego klatce piersiowej.

- Podziwiałam mamę. Zawsze i wszędzie, choć nieraz zdarzały nam się gorsze chwile. To ona była moim wzorem i nadal nim jest. Staram się być równie dobrym człowiekiem, co ona. Tata za to był moim obrońcą. Kiedy zobaczył ślady łez na moich policzkach, to zaraz zakasał rękawy, by wyrównać rachunki z osobą, która skrzywdziła jego małą córeczkę. Oczywiście nigdy nie było żadnej bójki. Mama temperowała tatę, mówiąc, że przemocą nic nie osiągnie. Mama była mądrością tej rodziny. Tata obrońcą. Razem byli niepokonani.

Uśmiechałam się, choć łzy płynęły po moich policzkach. Koszulka Michała była już mokra przez moje mazanie się, ale nic nie mówił, więc uznałam, że nie przeszkadza mu to aż tak bardzo. Jego ręka wędrowała po moich plecach, dając mi poczucie jego wsparcia.

- Szczęśliwa była z was rodzina – dodał po chwili ciszy.

- Tak. Dlatego tak bardzo bolało, kiedy odeszli. – Na chwilę zagłębiłam się w bólu, który niezmiennie towarzyszył mi od czasu ich wypadku. On zawsze był. Nigdy nie malał. Po prostu przestałam nim żyć. – Anioły potrzebne są w niebie.

Milczeliśmy, oboje pogrążeni w swoich myślach. Wspominanie było dla mnie bolesne. Nie dlatego, że nie lubiłam przypominać sobie rodziców. To raczej świadomość, że nie spotkam ich już w swoim życiu, nie dowiem się, czy są ze mnie dumni, nie powiem im, że ich kocham, sprawiała, że tęskniłam za nimi trzy razy mocniej.

- Twoja kolej – trąciłam siatkarza łokciem. – Opowiedz mi o swojej rodzinie i swoim dzieciństwie.

Chwilę milczał, jakby zastanawiał się, które wspomnienie wybrać jako pierwsze. W końcu zaczął opowiadać, jak razem z Błażejem byli największymi nicponiami w Wałaczu i nie było siły, która utrzymałaby ich na miejscu. Opowiadał jak mama się zawsze na nich denerwowała, a tata nie miał już siły po raz kolejny prowadzić gadkę, że muszą zachowywać się jak dorośli mężczyźni, a nie dzieci.

Serca DekalogOnde histórias criam vida. Descubra agora