28.

1.8K 92 1
                                    

- Szybciej! – kolejny krzyk Konrada przeszył moje uszy.

Miałam ich powoli dość, ale nie skarżyłam się, choć trener miał dziś wyjątkowo parszywy nastrój, który po części wyładowywał na mnie. Znałam tego przyczynę. Jutro są zawody, a świąteczna przerwa i brak treningów nie wpłynął korzystnie na moją formę. Konrad był zły, ale nie na mnie. Raczej na organizatorów zawodów, którzy ustalili taki a nie inny termin. No i był też zdenerwowany, bo chciał mnie widzieć na podium. Najlepiej na najwyższym stopniu. Chciał mnie do tego jak najlepiej przygotować, a skoro oznaczało to bardziej nerwowy trening niż zwykle, to byłam w stanie to znieść.

Sama starałam się nie myśleć o zawodach. Nie czułam aż takiej presji. Owszem chciałabym wygrać, ale wcale się na to nie nastawiałam. Dam z siebie wszystko, kiedy przyjdzie na to czas. Będę się starać ze wszystkich sił.

- Dobra. Myślę, że wystarczy. Nie możesz się przeforsować przed jutrem – westchnął lekko, jakby dopiero teraz zeszła z niego część napięcia. Zaśmiałam się cicho, opierając ramiona o brzeg basenu. – I przepraszam cię, że się tak dzisiaj darłem. Słowo daję, żeś anioł nie nastolatka. A może raczej kobieta – spojrzał na mnie znacząco, a ja w mig załapałam, o co mu chodzi. Oczywiście aluzja do sytuacji z szatni sprzed paru dni. Jak się spodziewałam, nie daje mi żyć i ciągle mi to wypomina.

Za pierwszym razem zarumieniłam się znacząco i unikałam jego wzroku do końca treningu. Za drugim poradziłam sobie już lepiej, patrząc mu wyzywająco w oczy. A teraz po prostu wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się lekko. Konrad zmrużył oczy, wpatrując się we mnie z jeszcze większym natężeniem, ale nie miałam zamiaru dać się mu sprowokować. Bo niby dlaczego? Muszę przestać zachowywać się jak przewrażliwiona na punkcie wszystkiego mała dziewczynka. Chyba czas wyjść ze skorupki nieśmiałości. Jeśli tak dalej pójdzie, to całe życie przesiedzę w swoim pokoju, użalając się nad sobą i wyrzucając sobie, że zmarnowałam całe życie. A nie chcę go marnować.

- Kurza twarz, wyrobiłaś się. I kogo ja teraz będę dręczył?

Pozostawiłam jego pytanie bez odpowiedzi, zanurzając się w wodzie i odprężając się po intensywnym treningu tak, jak to miałam w zwyczaju. Konrad jeszcze chwilę posiedział ze mną, a potem zaszył się w swoim kantorku, najpewniej zbierając się już do domu. Przepłynęłam spokojnie parę basenów, układając myśli w głowie. Jutrzejsze zawody nie przerażały mnie. Byłam zaskakująco spokojna, choć nie zawsze tak było. Ale czy miałam się czym przejmować? Pokażę na co mnie stać, a reszta już nie zależy ode mnie.

*

- Spakowana?

Kiwnęłam głową na tak, zabierając torbę z krzesła.

- No to jedziemy – powiedział Damian, ubierając kurtkę.

Nadszedł czas mojego sprawdzianu. Jeśli go przejdę, to będzie oznaczało, że mogłabym coś w tym sporcie osiągnąć. Jeśli nie... To nie będzie koniec świata. Zawsze będę mogła trenować dalej, szlifować swoje umiejętności. Pytanie tylko, czy właśnie tego chcę?

Wsiadłam do samochodu brata, który specjalnie na tę okazję zwolnił się u swojego trenera z treningu. Wyjątkowo. Chciał zobaczyć mnie w akcji i wspierać w ważnym dla mnie momencie. Byłam mu za to wdzięczna. Chciałabym, żeby Michał też mnie wpierał. Ale nie pytałam go, czy będzie. Sama nie wiedziałam, dlaczego. Chyba nie chciałam, żeby rezygnował ze swoich treningów.

Pożegnałam się z bratem po wejściu na basen. Damian życzył mi powodzenia, po czym mnie przytulił, zapewniając, że pokażę im wszystkim klasę. Miło było go mieć przy sobie. Odsunęłam się od niego ze śmiechem i już miałam zniknąć w szatni, ale pociągnął mnie za nadgarstek i wskazał głową, bym popatrzyła w stronę wejścia. Promienny uśmiech bez udziału mojego mózgu pojawił się na twarzy, kiedy zobaczyłam Michała idącego w naszą stronę. Wyszłam mu naprzeciw i przytuliłam się mocno do niego.

Serca DekalogWhere stories live. Discover now