32.

1.8K 87 13
                                    

Całą sobotę spędziłam z Michałem. Ale po sobocie nadeszła niedziela i musiałam się pożegnać z moim prywatnym rajem, by wrócić do rzeczywistości, w której matura zbliżała się wielkimi krokami. Tak bardzo, jak byłam już zmęczona ciągłą nauką, wiedziałam, że muszę się uczyć, żeby dobrze zdać, żeby mieć jak najlepsze wyniki, by mnie przyjęli na uczelnie. Dlatego też już drugą godzinę siedziałam przy książkach, ucząc się na zapowiedzianą powtórkę z biologii oraz na sprawdzian z matematyki. Przerwy robiłam tylko po to, by pójść do kuchni zaparzyć kolejną herbatę.

Skoncentrowana na nauce, nie usłyszałam nawet zgrzytu otwieranego zamka. Dopiero gdy Damian wsadził głowę do mojego pokoju, prawdopodobnie spodziewając się, że mnie nie było, oderwałam się od książki. Nie widziałam brata od dwóch dni, co zazwyczaj zdarzało się tylko wtedy, gdy mieli mecze wyjazdowe. Teraz sytuacja była nieco inna, ale tęskniłam za nim tak samo mocno, więc podeszłam do niego i przytuliłam.

- Co ze Sławkiem? I jak się czuje Marta?

Damian uśmiechnął się lekko, mówiąc mi, że Sławek dochodzi do siebie, a Marta spędza z nim tyle czasu, ile tylko może. Wcale jej się nie dziwiłam. Widać miała ze swoim bratem tak samo zażyłe więzi jak ja z Damianem. Gdyby jemu coś się stało, również nie opuszczałabym go ani na krok.

Zabrałam ze stolika pusty kubek po herbacie i ruszyłam do kuchni.

- W lodówce są kanapki. Nie wiedziałam, kiedy wrócisz, ale wolałam mieć coś w zanadrzu – przerwałam, kiedy Damian rzucił się jak wygłodniały wilk na kanapki. – I miałam rację – zaśmiałam się.

- A co na obiad? – zapytał wiecznie głodny Damian.

- Już chcesz obiad jeść?

Chwilę później zostałam uświadomiona przez brata, którą dokładnie godzinę mamy. Załamałam się. Po raz kolejny siedziałam z nosem w książkach, nie czując w ogóle upływu czasu. Chyba powinnam się już do tego przyzwyczaić.

Wspólnymi siłami uwinęliśmy się z tym problemem dość sprawnie, przy okazji nadrabiając dwa dni bez prawie żadnego kontaktu. Damian opowiadał mi o rodzicach Marty, których spotkał po raz pierwszy i spędził z nimi trochę czasu. Opisał ich jako bardzo miłych ludzi; poważnych, z klasą, ale nie uważających się za lepszych od innych. Przyjęli go bardzo ciepło, wypytując o rodzinę i zawód. Dla nich była to odskocznia od wypadku syna i przebiegu jego operacji, a Damian z chęcią na to przystał. Podobno, gdy powiedział im, że jest siatkarzem, rodzice Marty spojrzeli na siebie znacząco i razem się zaśmiali. Później wytłumaczyli mu, że Marta, kiedy była małą dziewczynką, zawsze oglądała mecze w telewizji, kibicując na całe gardło i powtarzając, że jak będzie duża, to wyjdzie za siatkarza.

Śmiałam się bez skrępowania, próbując wyobrazić sobie minę Marty, kiedy te upokarzające fakty z dzieciństwa wypłynęły na światło dzienne. Damian pewnie będzie jej to jeszcze długo wypominał, ale ja też mam kilka historyjek w zanadrzu i na pewno nie zapomnę się nimi podzielić z Martą.

- A tobie jak minęła sobota? – zapytał w pewnym momencie Damian.

I teraz to ja zaczęłam gadać, jak to miałam dość wszystkich tych gratulacji, które spłynęły falą na moją pocztę czy to na emailu, czy na portalach społecznościowych, jak Konrad próbował mnie zamęczyć na śmierć na treningu, ale przejrzałam jego zamiary i specjalnie robiłam mu na złość. W końcu doszłam też do tej części, w której Michał zaserwował mi randkę niespodziankę na hali w jastrzębiu. Na moich ustach cały czas widniał szeroki uśmiech, kiedy o tym opowiadałam.
Damian natomiast oparł się o blat, założył ręce na piersi i przyglądał mi się bacznie, z tym swoim wszechwiedzącym uśmieszkiem na ustach.

Serca DekalogWhere stories live. Discover now