13.

1.9K 92 3
                                    


Obawiałam się tego, co poczuję, kiedy dotknę pleców siatkarza. I miałam się czego obawiać, bo to uczucie było moją zgubą. Masowałam jego plecy wyćwiczonymi ruchami pod baczną obserwacją Pawła. I być może wkładałam w to zbyt wiele delikatności i nieodkrytej jeszcze czułości, ale było to silniejsze ode mnie. Za maską schowałam swoje emocje, ale gestów schować już nie mogłam. W pewnym momencie Paweł wyszedł, zostawiając nas samych. Nie przerywałam masażu, bo miałam się wtedy czym zająć. Inaczej uciekłabym z gabinetu w popłochu. Cisza się przedłużała, a ja ze swojej strony odczuwałam ją jako napiętą. Przypomniała mi się rada Damiana.

Powiedz mu.

Ale czy to był odpowiedni czas? W tym momencie miałam wypalić, że się w nim zakochałam? Nie wyobrażałam sobie tego, więc milczałam. A z każdym momentem stawałam się jeszcze większym tchórzem.

Paweł wrócił chwilę później, kiedy właściwie już kończyłam masaż. Odsunęłam się od przyjmującego z pewnym smutkiem, za co wyzywałam się w myślach. Nie miałam już siły udawać, a to dopiero początek. Jeszcze trochę, a skończę z załamaniem nerwowym. Zachowywałam się głupio nawet jak na siebie. Musiałam coś z tym zrobić.

Michał podniósł się z łóżka, trochę ponaciągał, a potem dopiero włożył koszulkę. Odwróciłam się w stronę różnych specyfików, układając na miejsce te, których używałam, by nie patrzeć na nagi tors siatkarza. Kiedy miałam pewność, że był już ubrany, przywiodłam na twarz lekki uśmiech i podziękowałam mu. Podziękowałam również Pawłowi, od razu przestrzegając go, że w najbliższym czasie nie będę mieć zbyt dużo wolnego czasu, by przychodzić. Zrozumiał, że nauka była w tym momencie ważniejsza. Zebrałam swoje rzeczy i wyszłam na zewnątrz. Damian czekał na mnie, siedząc na ławce pod ścianą. Bez słowa ruszyliśmy w stronę samochodu. Weszłam do środka i oparłam głowę o zagłówek, zamykając oczy. Westchnęłam głęboko.

- Za chwilę sam mu powiem - stwierdził, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem.

- Nawet się nie waż. To moja sprawa - odpowiedziałam, nie zmieniając pozycji.

- Nie mogę patrzeć jak się katujesz. A to dopiero początek. Będzie gorzej - zapowiedział, po czym odwrócił się i ruszył w stronę mieszkania.

Dopiero, gdy byliśmy w domu, zdałam sobie sprawę, że za dwa tygodnie są święta. Wcześniej myślałam o tym tylko odnoście przerwy w szkole, a przecież nie miałam pojęcia, jak je z Damianem spędzimy. Zaparzyłam sobie herbatę, a widząc w salonie Damiana, usiadłam przy nim.

- Myślałeś o tym, co robimy w święta? Trzeba by było coś zaplanować - zagaiłam, mając nadzieję, że mój brat nie potwierdził naszej obecności u którejś z ciotek.

Nie trzeba było być geniuszem, żeby zauważyć, że nie odpowiadała mi taka forma spędzania świąt. Rodzina jak rodzina. Była ciotka, która na powitanie bardzo lubi każdego wytarmosić za policzki. Był wujek, który sypał żartami na prawo i lewo, chociaż rzadko kiedy udawało mu się kogoś rozśmieszyć. Byli kuzynowie, którzy spędzając całe dzieciństwie w dużym mieście i mając wszystko na zawołanie, wyrośli na rozkapryszone gwiazdy. Z rodziną tylko na zdjęciach.

Spędzanie świąt u któregokolwiek z nich wiązało się z wiecznym litowaniem się nad dwojgiem sierotek, czego nigdy nie zapominali nam wypominać. „Biedactwa moje, wy sobie pewnie kompletnie nie radzicie. Nie macie w domu twardej ręki ojca, który by was upilnował. Ty, Sabino, pewnie próbujesz się wyszaleć i znikasz na imprezy po nocach. Eh, ta młodość. Ale pamiętajcie, że nasz dom stoi dla was otworem. U nas będziecie się czuć bezpiecznie i jak w domu." Standardowo ciotka wygłaszała zawsze swoje umoralniające kazania, by sprowadzić mnie na dobrą drogę i zmusić do nauki, bo "Matura jest najważniejsza!". I na nic wszelkie próby wyjaśnienia im, że żadna pomoc nie jest nam potrzebna, że jesteśmy szczęśliwi na tyle, na ile możemy być po takiej stracie. A jeśli chodzi o moje 'imprezowanie', to wszelkie moje protesty są zagłuszane jej „Nie tłumacz się! Przecież ja też byłam nastolatką!"

Serca DekalogWhere stories live. Discover now