15.

1.9K 87 10
                                    


Obudziłam się następnego dnia w swoim łóżku. Nie pamiętałam ani jak do niego dotarłam ani kiedy. Albo to Michał mnie przeniósł, albo Damian. Z tym, że jeśli to był ten drugi i zastał tego pierwszego, to miałam przechlapane. Na szczęście była niedziela, co oznaczało, że mogłam zostać jeszcze w łóżku i przez chwilę poleniuchować. Tak jak wczoraj przypuszczałam, nie byłam chora. Cieszyłam się, bo choroba w tym momencie to byłaby katastrofa, kiedy zaraz po nowym roku miałam kolejne zawody.

Myślałam dalej o wszystkim i o niczym, a jedna myśl sprawiła, że podniosłam się do pozycji pionowej. Byłam szczęśliwa. Ja naprawdę byłam szczęśliwa! A to wszystko przez trochę troski i opieki ze strony Michała! Schowałam twarz w dłoniach, wiedząc już, że nie zdołam pozbyć się tego uczucia. To nie było możliwe, kiedy tylko wyczekiwałam wspólnie spędzonych chwil.

Powiedz mu.

Głos Damiana odbił się echem w mojej głowie. Tym razem jednak nie odrzuciłam natychmiast tej myśli. Zaczęłam się zastanawiać, jak mógłby zareagować Kubiak, gdybym się odważyła. Wyśmiałby mnie? Odrzuciłby? A może... Nie. To było beznadziejne nastawianie się na coś, co nigdy się nie zdarzy. Michał nic do mnie nie czuł.

Wstałam z łóżka i skierowałam się do kuchni. Z łazienki dochodził mnie marny popis wokalny Damiana, na co parsknęłam śmiechem. Przygotowałam sobie kilka kanapek, widząc po brudnych naczyniach, że brat zdążył już zjeść. Nie spieszyłam się z jedzeniem. Chwilę później brat się do mnie dosiadł, szczerząc się jak głupi do sera. Uniosłam brwi do góry, nie wiedząc, o co mu chodziło.

- I jak tam, siostra? Przyjemnie się spało? - zapytał rozweselony.

Nadal nie wiedziałam, o co mu chodzi, więc pokiwałam twierdząco głową.

- Nie wiedziałem, że z Kubiaka taka dobra poduszka - zażartował, a ja momentalnie się zaczerwieniłam.

Spuściłam wzrok na swoje kanapki, jednak zaśmiałam się cicho. Ja również nie wiedziałam, że z Michała była taka dobra poduszka. Jak również nie wiedziałam, że Damian to widział.

- Ale dalej mu nie powiedziałaś, co? - zapytał już bez śladu rozbawienia.

Pokiwałam głową, zaprzeczając, na co westchnął przeciągle. To był dobry moment, żeby się przyznać. Byliśmy sami, a ja byłam zmęczona i lekko schorowana, więc gdyby nie przyjął tego zbyt dobrze, skłamałabym, że gadam od rzeczy. Ale wczoraj o tym nie pomyślałam. Zbyt dużo rzeczy mnie rozpraszało. Na przykład jego ramię, otaczające moją talię. Albo bicie jego serca zaraz przy moim uchu. Rozum przegrał z emocjami.

- Nie zaczynaj znowu - jęknęłam, zanim Damian zdążył powiedzieć choć słowo więcej. - Wiem, że muszę mu powiedzieć. Wczoraj sobie to uświadomiłam, ale nie wiem jak. Boję się tego, jak zareaguje, a nie chcę stracić jego przyjaźni. Chociaż tyle mam, to na razie wystarcza.

- Na razie tak, ale za każdym razem będzie wystarczało coraz mniej. Będziesz cierpieć nawet, gdy będzie obok ciebie. Im szybciej, tym lepiej dla ciebie - powiedział, a ja musiałam przyznać, że było coś w jego słowach. Przytulił mnie raz, a ja już chciałam tego doświadczyć po raz kolejny i kolejny.

- Czemu to jest takie trudne? - jęknęłam, opierając głowę na blacie.

- Trzeba było go wczoraj pocałować i po sprawie - zaśmiał się, a ja wcale nie pozostałam mu dłużna.

- A co z: „nie musisz mu się od razu na szyję rzucać"? - zacytowałam jego własne słowa, patrząc na niego ironicznie.

- Pieprzyć konsekwencje - rzucił szybko, szczerząc się od ucha do ucha.

Serca DekalogWhere stories live. Discover now