18.

1.9K 96 24
                                    


Moment, w którym Michał wstał z miejsca i oznajmił, że będzie się już zbierał, nadszedł, jak dla mnie, zbyt szybko. Bo to oznaczało, że już czas wyznać to, co leżało mi na sercu. Odprowadziłam go pod drzwi i pożegnałam się z nim buziakiem w policzek, przy okazji zaciągając się jego zapachem. To była magiczna chwila. Może ostatnia taka. Dlatego cieszyłam się z niej podwójnie. Zamknęłam za nim drzwi i wróciłam do salonu, zbierając już potrawy ze stołu. Było zbyt późno, by ktokolwiek miał ochotę na jedzenie. Ułożyłam półmiski na blacie, chcąc wrócić się po resztę, ale wpadłam na Damiana.

Brat uśmiechnął się do mnie i zlustrował mnie swoim przenikliwym spojrzeniem. Czuł, że coś się święci, a ja nie zamierzałam go okłamywać.

- To ten moment, prawda? - zapytał jedynie.

Pokiwałam twierdząco głową, uśmiechając się dyskretnie. Byłam nieobecna. Moje serce wyszło razem z Kubiakiem i próbowało jak najszybciej przyciągnąć mnie do niego. Z politowaniem prychnęłam nad swoją głupotą. Znów wyobrażałam sobie za wiele, a to nie było mi wcale potrzebne.

- Więc odłóż to jedzenie i zajmij się tym, co naprawdę ważne - powiedział, kładąc mi ręce na ramiona i popychając mnie w stronę mojego pokoju. Nie opierałam się zbytnio. Zaczynałam lekko panikować i rozmyślać nad tym, jak przekazać to, co czułam Michałowi. Tak prosto z mostu? A może po prostu opowiedzieć mu, kiedy się to zaczęło i dlaczego? Lepiej mieć to szybko z głowy, czy nie spieszyć się i dobierać ostrożnie słowa?

Znów niepotrzebnie się nakręcałam.

Pokręciłam głową zrezygnowana, chwytając w dłoń torebkę z prezentem dla niego. Usiadłam jeszcze na łóżku, przesuwając między palcami sznureczek ucha i uciekając myślami daleko stąd. To był dla mnie pierwszy raz. Pierwsze zakochanie, pierwsze wyznanie, pierwsza taka rozmowa. Nie wiedziałam, czy podołam. A co jeśli zrobię z siebie tylko kretynkę? Nie chciałam wyjść przed Kubiakiem na rozhisteryzowaną dziewczynkę, która sama nie wie, co czuje. Już i tak była między nami różnica pięciu lat, a to dość sporo. Nie chciałam jej jeszcze powiększać swoją nastoletnią głupotą.

Przypomniałam sobie tak dobrze znane mi słowa. Postaraj się. Przypomniałam sobie mamę i jej wiarę we mnie. Ona zawsze mnie wspierała, nigdy nie opuściła żadnych moich zawodów, choć w tym samym czasie Damian miał swoje mecze. Rodzice nigdy nie dali nam odczuć, że któreś z nas jest ważniejsze. Ich miłość do nas była jedna, wspólna. Obdarzali nas oboje wielką miłością. Skoro oni dali radę, to dlaczego ja miałabym sobie nie dać? Sytuacje były zgoła inne, ale zasada ta sama. Miłości nie da się wyuczyć, ją trzeba poczuć i dać jej się ponieść. Ona podpowie, co trzeba zrobić dalej.

I dałam się ponieść. Odetchnęłam głęboko, wstałam, wygładziłam dłonią sukienkę i ruszyłam na wyższe piętro, choć strach nadal się mościł w moim umyśle.

Zanim wyszłam, Damian posłał mi pokrzepiający uśmiech i życzył powodzenia. Marta nie odezwała się ani słowem, ale po samym wyrazie jej twarzy zrozumiałam, że wiedziała, co się święci. Albo zauważyła sama, albo powiedział jej Damian. W każdym bądź razie cieszyłam się, że mnie wspierała.

Stanęłam przed drzwiami przyjmującego. Zabrakło mi odwagi, żeby od razu zapukać, ale spojrzałam w dół, na trzymany w ręku prezent. Musiałam mu go wręczyć tak czy siak. I tę całą akcję z koszulką też musiałam zakończyć. Właśnie dlatego ją założyłam. Powiedziałam A, czas by dopowiedzieć również B.

Zapukałam.

Dosłownie parę sekund później otworzył mi Michał, który w dłoniach również trzymał jakąś torebkę. Przyszło mi do głowy, że może Monika wcale nie wyjechała i im przeszkadzam, jednak szybko odrzuciłam tę myśl, kiedy siatkarz uśmiechnął się i pociągnął mnie za rękę do środka.

Serca DekalogOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz