43.

1.5K 84 3
                                    

Cały dzień zastanawiałam się, co zrobić. Pójść do Michała, czy nie pójść? Chyba jednak pójść. Tylko co potem? Zachowywać się jak gdyby nigdy nic, być obojętną, czy może uświadomić mu, że boleśnie zgniótł moje serce i ono potrzebuje chwili, zanim wróci do pełnej sprawności?

Wszystko to było głupie. Ja byłam głupia. Bawiłam się w jakieś podchody, zamiast wygarnąć Miśkowi, co mi leży na sercu i mieć to z głowy. Co on z tym zrobi, to już jego problem. Nie oczekuję od niego niczego więcej ponad to, żeby wrócił mój Michał. Ten, w którym się zakochałam. Ten, który był dla mnie tak bardzo wyrozumiały, cierpliwy i kochany. To jego potrzebowałam. Jego kochałam, o czym zresztą został poinformowany, ale pewnie nawet to do niego nie dotarło. Uśmiechnęłam się krzywo, wstając w końcu z łóżka, na którym wylegiwałam się już stanowczo zbyt długo. Miałam jasny plan: pójdę do Michała, sprawdzę czy żyję, a potem wrócę i zajmę się stosem zeszytów, który niewiadomo kiedy wyrósł na moim biurku. Ostatnio nie miałam do tego głowy.

Ale jak to zwykle bywa; z mojego planu nic nie wyszło.

Weszłam do mieszkania Michała, wcześniej oczywiście pukając i zastałam go zaraz przy drzwiach, kiedy wkładał kurtkę i siłował się z butem, którego nie potrafił założyć, mając usztywnioną nogę w kolanie i przez to ograniczone ruchy. Parsknęłam cichym śmiechem, nie potrafiąc się powstrzymać, bo wyglądał naprawdę komicznie.

- Cześć – powiedziałam nieco skrępowana jego wzrokiem, który ciągle badał moją twarz. Nie bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić i jak się zachować, skoro Michał najwyraźniej gdzieś wychodził. – Pomogę ci – rzuciłam, widząc, że nadal nie radzi sobie z tym butem.

- Sabina...

Chciałabym umieć panować nad reakcjami swojego ciała. Ale to było niemożliwe, kiedy on zwracał się do mnie takim szorstkim od emocji tonem, dodatkowo wypowiadając moje imię. Nie potrafiłam powstrzymać widocznego drżenia rąk.

Poczułam jego dłonie na policzkach. Poczułam, jak unosi moją twarz ku górze, bym na niego spojrzała. Poczułam jego ciepło, które przepływało na mnie, kojącymi falami. Poczułam się jak w domu. W końcu.

Sama nie wiedziałam, kto pierwszy się ruszył. Czy to ja wstałam pierwsza, a on zaraz za mną, czy na odwrót. Ale sekundę później staliśmy naprzeciw siebie, wpatrując się w swoje oczy. Kolejną sekundę później, przytulałam się do niego ze wszystkich sił. I to naprawdę było jak powrót do domu. Tęskniłam za bezpieczeństwem, jakie roztaczały jego ramiona, zaciśnięte na mojej tali. Tęskniłam za biciem jego serca, które wyznaczało rytm również mojemu sercu. Teraz mogłam tylko chłonąć na zapas to wspaniałe uczucie bycia przy nim, razem z nim, choć wiedziałam, że szczęściem nie można się nasycić.

- Pojedziesz ze mną? – zapytał w pewnym momencie, ciągle trzymając mnie w ramionach.

- Gdzie?

- Mam sesję z Pawłem. Ma sprawdzić, jak się miewa moje kolano i zadać mi już jakieś ćwiczenia.

Zgodziłam się. Pomogłam Michałowi na klatce schodowej, bo potrzebował oparcia przy schodzeniu ze schodów. Zapakowałam go do samochodu, stukając się znacząco w czoło, kiedy chciał usiąść na miejscu kierowcy. Oddał mi kluczyki, choć zrobił to raczej niechętnie i pozwolił się zawieźć na miejsce.

Paweł uniósł brwi w geście zaskoczenia, kiedy zobaczył mnie wchodzącą do jego prywatnego gabinetu zaraz za Michałem. Wzruszyłam ramionami, przekazując mu tym samym, że sama nie wiedziałam, co tam robiłam. Bo nie wiedziałam. Michał nie powiedział mi, dlaczego chciałby, bym jechała z nim. Mogło mu chodzić tylko o pomoc w dotarciu na miejsce, bo wątpiłam, że dałby radę prowadzić samochód. A może chciał mojego wsparcia? Może potrzebował kogoś, kto w razie czegoś nie pozwoli mu się z powrotem zanurzyć w to bagno, z którego ledwo się wygrzebał?

Serca DekalogWhere stories live. Discover now