7:21

By persecutoria

33.7K 2.3K 344

Nie podnoś wzroku, nie patrz na nią, jeszcze nie teraz ― mówiła jedna z natrętnych myśli. Zachowuj się normal... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 41
Rozdział 42

Rozdział 40

444 52 2
By persecutoria

Tak jak każdego dnia, punktualnie o siódmej dwadzieścia jeden, czekała na autobus. W duchu uśmiechnięta, lekka ― jeszcze nie dopadł jej niedosyt. Inne problemy poszły w niepamięć. Nawet wiosna nie była dla niej paradoksalnie przybijająca. Choć wrażenia z poprzedniego dnia ostudził nieco sen, droga do szkoły na nowo ożywiła piękne chwile. W autobusie obydwie odgrywały scenę obojętności, jednocześnie posyłając sobie spojrzenia ukradkiem. Wcześniej powstrzymywały się nawet od tego, by nie potęgować bólu.

Aurelia wydawała się dziś w podobnym nastroju do Elizy. Tak jak zawsze obserwowała to, co przewijało się za szybą, lecz na miejscu znużenia i umęczenia, w jej oczach pojawił się błysk. Sama nawet nie dopuszczała do głosu faktu, jak wielki wpływ miała na nią tamta rozmowa i usiłowała siebie przekonać, że wiele innych czynników mogło polepszyć jej samopoczucie. Przestraszyła się tego, jaką władzę miały nad nią uczucia do drugiej osoby ― po tylu latach, pierwszy raz szczerze się zakochała. Starała się jednak nie zamęczyć analizowaniem i czerpać z chwili. 

Idąc w bezpiecznej odległości od Markowskiej, Eliza przypomniała sobie październik. Bardzo często myślała o okresie niedługo sprzed przydzielenia zastępstwa z angielskiego. W zasadzie wtedy czuła w kościach, że działo się coś dziwnego. Unikała jednak myślenia o tym w strachu przed utratą kontroli. Do tego to właśnie wtedy zaczynała interesować się innymi formami nauk o planetach, niż te konwencjonalne, a gdy przełączając kanały w telewizji, napotkała program ezoteryczny, zatrzymywała się na nim i zamiast czekać na telefoniczne żarty pijanych nastolatków, słuchała, co osoba na ekranie wyczytywała z kart. Wszystko z czystej ciekawości.

Nawet Dorotki w szatni nie było tego dnia i obyło się bez krzyków o buty na zmianę.  

O kurwa, Wszechświat mnie przestał ruchać w dupę.

Usiadła na schodach przed wejściem, czekając na Nadię. Nie zdążyła nawet przeczytać codziennego horoskopu, gdy na ekranie pojawiło się powiadomienie z aplikacji, której używała do kontaktu z Aurelią. Kiedy weszła w wiadomości (rozglądając się we wszystkie strony, czy na pewno nikt nie miał jak spojrzeć jej w telefon), chcąc nie chcąc, natrafiła na ich ostatnią wymianę zdań, po której zaczęła się jej autodestrukcyjna pętla. Przeszył ją dreszcz na myśl o tych chwilach. Nim odpisała, wytłumaczyła swoim natrętnym myślom, że to już przeszłość.

Aurelia: Jedziesz na wycieczkę? Ogłosili wam w ogóle już? Bo w pokoju nauczycielskim to dzisiaj temat numer jeden... Głowa mi pęka.

Eliza: Taa, w tamtym tygodniu. A co do tego, czy jadę, to co ja mam z tymi debilami tam robić? :D A poza tym, nie będę turystką we własnym mieście. A Ciebie do tego przymusili?

Aurelia: Jakie przymusili? Jestem tym szczerze podekscytowana!

Tak bardzo próbowała nie roześmiać się na cały korytarz, wyobrażając sobie jej sarkastyczną radość.

Eliza: Weź, bo się prawie oplułam!

Aurelia: A tak serio, próbowali mnie przekupić jakimiś śmiesznymi premiami, ale pilnowanie Twojej klasy, biolchema i kilku małpek ze sportowej mnie bardzo, ale to bardzo nie przekonuje...

Eliza: O kurwa, za to powinni płacić potrójnie. 

Aurelia: Witaj w Polsce.

Eliza: Ja, ja, Frau Schwartz ;)

Aurelia: Rude to i wredne...

Eliza odpowiedziała emotikonem aniołka. 

― Co ty taka uśmiechnięta? ― zaczepiła ją Nadia.

― A co, nie wolno? 

― Wolno, wolno. Chodź jarać.

Odeszły nieco dalej, za teren szkoły, by nie narażać się na ryzyko. Kwietniowa pogoda wywabiała coraz więcej potencjalnych słuchaczy przed budynek. Świat pachniał wiosną, a Eliza po raz pierwszy od lat nie była o tej porze roku przybita.

Cały czas rozglądając się i pilnując, rozmawiały o poprzednim dniu, ubierając prawdziwe znaczenie słów w dziwny, nieco pokraczny i spontaniczny szyfr znany tylko im.

― Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak ci się oczy świeciły ― skomentowała Przybysz.

― Ani ja... — Spojrzała rozmarzona w przestrzeń. Nie próbowała nawet zaprzeczać uwadze przyjaciółki. — Już zapomniałam, jak to jest się tak czuć. Nie potrafię tego nawet opisać. 

― Nie uwiera cię, że nic między wami teoretycznie nie ma?

― No trochę uwiera, ale co zrobisz? ― Wzruszyła ramionami, choć jeszcze nie odczuwała tego tak bardzo. Cieszyła się tym, co miała. ― Cały czas fantazjuję o niej jako o kimś więcej i nawet nie wiem, czy bardziej chcę się z nią kochać przez całą noc do nieprzytomności, czy przytulać i gadać o życiu.

― Ha, powiedziałaś to wprost!

Eliza przewróciła oczami, pokazując białka i westchnęła umęczona.

― Jezu, daj spokój. Czy to nie było oczywiste? Wjebałam się bezlitośnie...

― Oj było, ale muszę ci trochę podocinać ― śmiała się Nadia. ― Tak bardzo nie chciałaś tego nazywać.

― Zodiakalny baran...

Chwilę potem i Piasecka przestała chować swój uśmiech za dramaturgicznym zmordowaniem.

― A właśnie, co masz trzecie? ― spytała Przybysz, zmieniając temat.

― Historię, a co?

― To dawaj do nas na biolcię, film o jakichś prochach oglądamy, ale trzeba obgadać z laskami imprezę w weekend.

― No pewnie.

Eliza całkiem dobrze dogadywała się z dziewczynami z równoległej klasy, choć i tak ich stosunki nie wykraczały poza neutralność. W szkole, poza Nadią i Aurelią, nie zamierzała się z nikim spoufalać. 

***

― Nie jedziecie na wycieczkę za dwa tygodnie? ― zdziwiła się Wiktoria, siedząca w przedostatniej ławce.

Eliza wciąż nie mogła zapamiętać, która to Wiktoria, a która Milena. Większość dziewczyn z klasy biologiczno-chemicznej wyglądała dla niej zbyt podobnie. Te przynajmniej różniły się kolorem włosów. Pierwsza ― blondynka, druga nosiła ciemny brąz.

― Jestem z Wrocławia, zdążyłam się napatrzeć. 

Nigdy nie zdążę się napatrzeć, ale wolę to zrobić bez bandy idiotów wokół.

― A ja bez Rudej nie jadę. I w sumie przydałoby mi się powtórzyć do matury.

― Ja tam wolę sobie odświeżyć mózg ― odparła dziewczyna. ― Ej, stara, co tam sprawdzasz? ― zwróciła się do koleżanki z ławki.

― Podobno zodiakalne byki będą mieć teraz szczęście w miłości.

― Gdzieś ty to wyczytała? ― zdziwiła się Eliza.

― W jakimś babskim pisemku, czekaj, znajdę to zaraz.

Ruda wzięła od niej nowego iPhone'a i chyba bardziej niż na wątpliwej wiarygodności artykule, skupiała się na tym, by sprzęt warty więcej, niż ludzka nerka, nie wypadł jej przypadkiem z rąk.

― Tak, komuś w tej gazecie chyba chujowo płacą ― skomentowała. ― Sprawdzałam ostatnio prognozy astrologiczne na kwiecień i kiedy będzie impreza Nadii, to Merkury będzie w kwadraturze z Plutonem. Co najwyżej autobus ci się spóźni, postoisz w korku, albo fejsa wyjebie. Mogą być dramy, ale inne aspekty między planetami to trochę łagodzą, już się nie będę rozwodzić. Jak chcesz się zakochać, to poczekaj na szesnastego, będzie pełnia w wadze. Nic pewnego, wiadomo, ale zawsze większa szansa. 

― O, dzięki! Umówiłam się z takim gościem z Tindera, student prawa, trzy lata starszy. Trochę się stresuję. Chyba przełożę spotkanie na tego szesnastego. Tylko teraz co mu powiedzieć? 

― Na moje to lepiej poznać kogoś, z kim nie będziesz czuć żadnych barier w nawet najbardziej niekonwencjonalnych tematach ― powiedziała Piasecka. 

Na myśl przyszły jej poprzednie związki, w które bez większego pomysłu na siebie wchodziła w okresie dojrzewania. Żaden nie trwał dłużej niż dwa miesiące. Zawsze czuła się jak w klatce, odnosząc silne wrażenie, że nie może być w pełni autentyczna. 

― No niby tak, ale okazji na takiego przystojnego pana prawnika, to bym nie chciała przepuścić przez jakieś horoskopy.

Eliza zaśmiała się tylko, rezygnując z burzenia światopoglądu Mileny rozwijaniem swojej opinii. Uznała, że skoro jej tak dobrze, to było to bez sensu. Kiedy dziewczyny zachwycały się nową, prawą zdobyczą, dopadała ją refleksja, ile osób poświęcało swoją indywidualność w imię dopasowania się do otoczenia. Sama z tego etapu wyrosła już pod koniec okresu dojrzewania. Przeprowadzka i poczucie wyalienowania, przeżywające wtedy swoje apogeum, zapewne to przyspieszyły. 

― Cisza! ― krzyknęła nauczycielka, gdy rozmowy całkowicie zagłuszyły puszczany film dokumentalny. ― Chcecie oglądać, czy pisać kartkówkę z hormonów roślinnych?

Oczywiście wszyscy pod taką groźbą zaczęli nagle skupiać się na filmie. Nawet Elizę zaciekawił, dopóki nie zaczęła łączyć kropek, co zaraz się miało stać. 

W takiej sytuacji wykonuje się niezwłocznie płukanie żołądka. Przed wprowadzeniem sondy należy...

Dalej nie słuchała, naiwnie starając się wyłączyć myślenie. Tak jakby zapomniała, że jej umysł z chęcią wykorzystywał pierwszą lepszą okazję, by sobie zaszkodzić. Utkwiła wzrok w telefonie, nagle wykazując ogromne zainteresowanie treściami z Facebooka. Kolejna znajoma z gimnazjum zrobiła sobie dziecko, a jeszcze innej oświadczył się osiedlowej urody partner. Potem zdjęcie jakiejś dziewczyny z jej starego osiedla i dziesiątki komentarzy podobnej treści rojących się od emotikon serduszek i tak plastikowo, że aż niesmacznie słodkich słówek. 

Litości, to ma być zajmujące?

Z góry założyła, że nie wyjdzie i nie pokaże tego, czego nie chciała pokazać. Niechciane procesy myślowe zdążyły ją utwierdzić ją w irracjonalnych scenariuszach, a ciało z nimi współgrało, okłamując ją z najwyższą precyzją. Latami próbowała z tym walczyć, lecz nigdy nie zdołała pozbyć się tego cholernego pasożyta z umysłu i choć doskonale znała schemat, wciąż ulegała wymyślnemu autosabotażowi.

Muszę to opanować, kurwa mać.

Zaczęła analizować cały swój dzień pod jednym, konkretnym względem i starała się zdusić nadchodzącą tragedię w zarodku za pomocą chłodnej logiki, lecz i to nie odparło ataku, który wymierzał w nią jej własny organizm. Nie pomagały obrazy wyświetlane na tablicy multimedialnej. Oczami wyobraźni widziała już najgorsze.

― Chodź do kibla, szczać mi się chce. ― Nagle usłyszała głos Nadii.

Naturalnie, nie odmówiła. Po drodze zadawała sobie mnóstwo pytań. Czy to możliwe, by dziewczyna wiedziała o jej irracjonalnych zakamarkach umysłu, które ukrywała przed światem nierzadko kosztem własnego komfortu? 

No a jaki kurwa byłby inny powód? Nie dość, że pierdolnięta, to jeszcze głupia. Kurwa, kurwa, kurwa. Dobra, tabletki mam w torebce, do wyjścia najszybciej tędy. Przetrwam. Zapalę sobie i mi przejdzie. Kurwa.

― Czemu tak w środku filmu? ― spytała Eliza, nieco zaskoczona, ale i pod wrażeniem spostrzegawczości Nadii.

― No stara, nie pierdol. Przecież widzę.

— Niby co? ― Odruchowo grała dezorientację.

— Jest nawet na to nazwa...

― Wiem, wciągnęłaś się w swoją przyszłą dziedzinę i jesteś dobra w te klocki ― przerwała. ― Ale lepiej mi bez tej nazwy. Po prostu. Niech to będzie nasz sekret.

Strach mieszał się ze wstydem. Kurczowo chwytała się pozostałych odłamków trzeźwego myślenia, których jeszcze siłą nie wyrwał jej ten niespodziewany obłęd.

― Nie ma problemu. A wiesz skąd to? 

― Ni chuja. Od zawsze było. Dobra, lepiej mi powiedz, czy po mnie coś widać. Ja pierdolę, zjebana jestem. Kurwa, co to w ogóle jest? ― mówiła z ogromną frustracją.

― Łapy ci się trzęsą jak po kilogramie fety, ale poza tym to nic. Nie jesteś zjebana, nawet nie wiesz, ile ludzi to ma, tylko się nie przyznaje. Statystyki nie kłamią. 

Dziękowała w duchu Nadii za ten spokój i brak oceniania. Znów zaimponowała jej zmysłem obserwacji.

― To szkoda, że żadnej jeszcze nie spotkałam. Dobra, jak ktoś zapyta, to walnę, że od energoli, czy coś. Zapalę sobie i mi przejdzie. To się nie może stać, rozumiesz?

― Nie stanie, laska, fizycznie nie ma powodu. Panikujesz, musisz jakoś odwrócić uwagę. Chcesz szluga? Albo wody?

― Nie, dzięki. Kupiłam sobie elektryka ― odparła, wyjmując swój sprzęt z kieszeni. Jak na Piasecką przystało, czarny i błyszczący. ― Nie to samo, co szlug, ale o wiele wygodniejsze do szkolnego kibla. I nie trzeba się w kabinach kitrać, tylko ma się widok na wszystko. I w ogóle. A chuj wie.

Zamknęła oczy i się zaciągnęła. Dalej walczyła z myślami, kwitując każdą z nich stanowczym: „wypierdalaj". Może nie przekonywało ich to specjalnie, ale dawało jej resztki poczucia kontroli.

― Ja jebię, ktoś idzie ― zirytowała się Nadia. ― Teraz nagle im się srać, kurwa, zachciało.

― I wiem nawet kto... ― odparła Eliza szeptem, gdy tylko usłyszała kroki dobiegające z korytarza.

Szok trochę ją otrzeźwił, tak samo, jak mobilizacja do osiągnięcia szczytu aktorstwa w trudnych warunkach.

Ja pierdolę, serio, teraz?

Aurelia, wchodząc do szkolnej toalety, popatrzyła na Elizę i zanim się odezwała, spojrzała, czy w innych kabinach na pewno nikogo nie było. Od zwróciła uwagę na jej dłonie, których ta nie mogła uspokoić i napięcie widoczne gołym okiem, a także wyczuwalne w przestrzeni. 

― Wszystko okej? ― spytała.

Nie mogę. To spojrzenie, ten głos. Kurwa, zaraz wymięknę. Nie mogę się przed nią rozjebać, nie ma chuja. Dobra, może mnie to jakoś ustawi do pionu.

― Tak, nie przejmuj się... nie przejmuje się pani. Jezu, przepraszam. Boże...

Markowska nie wytrzymała i cicho zaśmiała się z pomyłki dziewczyny. Sama jej obecność sprawiła, że ta w jakimś, choć nieznacznym stopniu, uwolniła się od natłoku niechcianych obrazów, wspomnień, czy emocji zdominowanych przez strach i wstyd, w efekcie czego poczuła się lepiej. Choć trochę. A może była to kwestia maksymalnego skupienia na ukryciu się przed spostrzegawczością Aurelii.

― Ale spróbuj tak na lekcji powiedzieć, a cię zamorduję ― zagroziła, wcale nie przestając się uśmiechać.

Próbowała rozluźnić atmosferę, nie wiedząc, co się dzieje. Zazwyczaj w cięższych momentach przekomarzanki poprawiały im humor.

― Wiadomo ― odparła, siląc się na jak największą swobodę, choć w rzeczywistości nie wychodziło jej to zbyt dobrze.

― A ty, Przybysz, nic nie słyszałaś.

― Ale o czym pani mówi? Ja nic nie wiem.

― Tak ma być. ― Odwróciła się, z zamiarem wejścia do kabiny, jednak w ostatniej chwili spojrzała jeszcze raz na dziewczynę. ― Eliza, żarty żartami, ale na pewno okej? ― Jej głos znów złagodniał. — Mogę ci jakoś pomóc?

― Dziękuję, dam radę. Będę żyła ― podjęła próbę żartu, jednak nadal z marnym skutkiem. 

Oby.

Kobieta wyglądała tak, jakby chciała jeszcze coś dodać, lecz powstrzymała się w ostatniej chwili. Nie odpuściłaby, gdyby nie miejsce, w którym nie mogły nawet na siebie spojrzeć. Gdy zamknęła za sobą drzwi, Nadia spojrzała wymownie na Elizę i pociągnęła ją za rękę w stronę wyjścia. 

― Ja pierdolę, ale ze mnie drama queen.

Było jej tak wstyd, że Markowska widziała ją w tym stanie. W ogóle nie do końca wiedziała, za co jej było wstyd. Po prostu czuła, jak poniżenie nie do końca wiadomego pochodzenia zżera każdą jej myśl i tak było przy każdej sytuacji, gdzie traciła kontrolę nad swoim ciałem i umysłem. Jednak pomimo wszystkiego, zrobiło jej się ciepło na sercu i cholernie doceniała ten gest. Miała słabość do każdej czułości i wyrazów troski, czy łagodności ze strony Aurelii.

Kurwa niech to się już skończy.

― To akurat prawda, ale nie wnioskowałabym tego wcale po tej akcji.

Eliza się zaśmiała. Lubiła swoją prowokacyjność, mimo że czasem utrudniała jej życie. Szczególnie wtedy, gdy nie chciała rzucać się w oczy.

― Chodź tam, wezmę prochy na uspokojenie i wiadomo co, bo zaraz mnie coś pierdolnie ― powiedziała, wskazując zakamarek korytarza, w którym szanse na zjawienie się kogokolwiek były nikłe.

Nerwowo przeszukiwała torebkę, usiłując znaleźć to, co przyniesie jej ulgę. Podjęła decyzję o wcześniejszym wyjściu ze szkoły i chwilę poczekała, aż jej tabletki zaczną działać. 

― Czemu my ją zawsze, do kurwy nędzy, spotykamy w kiblu?

― Przeznaczenie. — Nadia przewróciła oczami. — A ona wie?

― Nie. Tylko ty i Wiktor, ale się chyba dowie... Napiszę do niej, żeby się nie martwiła. 

― Niezłe te wasze koleżeńskie stosunki ― szepnęła.

Eliza puściła tę uwagę mimo uszu, choć wywołała u niej uśmiech.

― Dzięki za uratowanie mi dupy.

— Polecam się.

Wróciły do klasy, by Eliza mogła zabrać rzeczy i nie budzić podejrzeń nagłym zniknięciem. Na szczęście Milena i Wiktoria założyły, że te znudziły się nieszczęsnym filmem i poszły na plotki przy papierosie. Niemal zasypiając, dotarła do domu i przespała resztę dnia i nocy.

***

Wydarzenia z tamtego dnia puściła w niepamięć i zadbała o to, by Aurelia również to zrobiła. Krótko i bez krępujących szczegółów wyjaśniła jej, o co chodzi, by tamta się nie przejmowała. Nie potrafiła mówić o tym, czego tak bardzo się wstydziła i co zaburzało jej obraz pewności siebie. 

Do tej pory wiedział tylko Wiktor. Nadia przez swoje zboczenia przyszło-zawodowe sama na to wpadła, ale mówienie o tym Aurelii było ogromnym wyzwaniem. Ufała jej, jak najbardziej, ale pragnęła pokazywać się przed nią z jak najlepszej strony. Załamałaby się, gdyby kobieta przestała mieć o niej dobrą opinię. Jednak jej reakcja okazała się jak zawsze w sam raz ― bez protekcjonalności i przerysowanej wylewności potrafiła okazać troskę i między wersami dawała do zrozumienia, że w jej postrzeganiu Elizy nic się nie zmieni, tak jakby miała dostęp do jej najbardziej uciążliwych myśli i wypieranych potrzeb.

Nawet jeśli nie kwestionowała własnej wartości, a jej ego i pewność siebie były na swoim miejscu, czasem ciężko było jej się obejść bez zwykłego zapewnienia.

Nad pisaniem tamtych wiadomości zastanawiała się bardziej niż nad niegdyś układanymi pismami, adresowanymi do amerykańskiej uczelni. Cały czas pilnowała, by nie zabrzmieć zbyt dramatycznie i żałośnie, konsekwentnie usuwając dopiski pokroju: „ja pierdolę, ale jestem zjebana", które same wkradały się we wcześniej sformułowany tekst.

Potem doszła do wniosku, że może nawet lepiej, że została przyłapana na walce z nadchodzącym atakiem paniki, bo ich odnawianie kontaktu potoczyło się bardzo naturalnie. Oczywiście, wolałaby inne okoliczności, ale pocieszała się tym, że nie było to drętwe „Hej, co tam?" i rozmowa urwana po trzech zdaniach.

Po kilku dniach spędzonych w o wiele lepszej atmosferze i o spokojniejszej głowie wyszykowała się i poszła na imprezę do Nadii. Przygotowała się również na setki pytań w jej stronę, dotyczących Aurelii. Nie rozumiała, dlaczego ludzi to jeszcze interesowało. Przecież minęły trzy miesiące, a szkoła dawno żyła innymi sprawami.

Gwiazdeczka wypizdowia na wieki pozostanie gwiazdeczką...

Zaczęło się spokojnie. Kilka drinków i bzdurne tematy. Eliza nie upijała się do utraty czujności i jak zwykle pisała z Aurelią, czasem chowając się gdzieś po kątach.

W końcu, gdy zaczęło się narzekanie na szkołę i kadrę nauczycielską, padło wreszcie pytanie:

— Ej, o co chodziło z Markowską?

― Jezu znowu o niej... — westchnęła, nie kryjąc niezadowolenia tematem. — Ta szmata Wrona ją wrobiła, a przy okazji ja dostałam rykoszetem. Ja wiedziałam, że mnie nie lubi, ale tego to się, kurwa, nie spodziewałam. Nie wiem, co więcej mam mówić. Było, minęło. Pizda w jakiejś prywatnej szkole ponoć, a z Markowską nie rozmawiam. I tyle, tak naprawdę. — Wzruszyła ramionami. ― Ale tłumaczenie się u dyrka, że nie rucham nauczycielki, było w chuj niezręczne.

Boże, co za obleśne słowo na opisanie tych zbliżeń, które z nią przeżyłam...

― Wyobrażam sobie. Ale dalej mnie ciekawi, czemu ciągle z nią gadałaś. Przecież ona się nie pozwala nikomu na dwa metry zbliżyć, a wy normalnie jak jakieś przyjaciółeczki.

Nadia słuchała w gotowości do zainterweniowania, gdyby sytuacja zachodziła za daleko.

― A bo kurwa się umiem ustawić i zagadałam z nią odpowiednio. Ogarniała mi jakieś materiały do egzaminów na studia, bo miałam wypierdalać za granicę, ale to już inna historia, stwierdziła, że mało kto w tej szkole ma ambicje. A że ja jestem odklejona, ona jest odklejona, no to gadałyśmy o wszystkim i niczym. Szczerze mówiąc, nawet ją polubiłam, prywatnie jest dosyć ciekawą osobą. No, ale cóż, płakać za nią nie będę, i tak już mi się do niczego nie przyda.

Nienawidziła wypowiadać się w ten sposób o kimś, kogo darzyła tak głębokim uczuciem, jednak dobrze zdawała sobie sprawę, a już konkretnie uświadomiła ją o tym ostatnia sytuacja, że kreowanie swojego wizerunku jako osoby cwanej, nastawionej na korzyści i emocjonalnie obojętnej wobec Aurelii było kluczowe i musiała to robić za wszelką cenę.

― Niezła jesteś, urobiłaś największą sukę w szkole... ― wyraziła swój podziw.

Rozmowa ewidentnie przywołała tę, o której mówiono. Eliza dostała wiadomość. Popatrzyła na powiadomienie i uśmiechnęła się do telefonu.

― Oo, z kim piszesz? ― Wiktoria zaczęła wnikać w inny, choć równie niewygodny temat.

― Ze znajomą.

― Jak się pisze ze znajomą, to się tak nie szczerzy. No nie bądź taka, dawaj ploteczki.

Usilnie próbowała zajrzeć jej przez ramię, ale ta uprzedziła ją i schowała telefon do kieszeni.

― Z Markowską ― padł żart ze strony innej dziewczyny, której to już Piasecka imienia nie zdołała zapamiętać.

― Ta, oczywiście, rzucam się, kurwa ― powiedziała prześmiewczo.

― No Jezu, dawaj, pochwal się.

― No dobra... Kręcę z taką jedną z Wrocławia... ― wymyśliła na poczekaniu.

― Daj obczaić.

― To ta, co na studniówce była z naszą paczką.

Ależ się Alyona uśmieje, jak jej o tym opowiem.

Nadia resztkami sił zachowywała kamienną powagę. Zaczęła ją śmieszyć ta sytuacja. Nawet zmiana tematu sprowadzała rozmowę do tego samego punktu.

― No i dobrze, odżyjesz trochę przy niej po tym całym syfie ― powiedziała, powstrzymując się od porozumiewawczych spojrzeń.

― Ale Niemra też jakoś w lepszym humorze ostatnio ― ciągnęła Milena.

Niemra. Czyli nieźle ich pojechała na zastępstwie.

Eliza próbowała się nie uśmiechnąć, słysząc tę ksywę.

― Mniej się znęca? ― spytała niby od niechcenia.

― Znęca się tak samo, ale w lepszym humorze.

― Ruda, a może jednak to twoja sprawka?

Ja pierdolę, dlaczego moja obecność równa się tematowi Aurelii... nie macie ciekawszych rzeczy do roboty?

― Weź, fuj. ― Wiele kosztowało ją udawanie obrzydzenia. ― Też jest wagą, może wiosna tak na nią działa. Zauważyłam, że moje dwie inne znajome, wagi, też jakieś żywsze teraz ― zaczęła znów się wywijać i płynnie przechodzić na inny temat.

Brak wiedzy na temat astrologii ze strony koleżanek Nadii, bardzo jej się w tym momencie przydał.

― Nie no, coś może jest w tych twoich horoskopach. Mój brat jest wagą i ostatnio coś taki wesoły chodzi.

― Dobra, wyjebane już na Niemrę, gadaj lepiej co u tego twojego studencika.

Wypytywanie zauroczonej dziewczyny o jej obiekt westchnień to najlepsze, co mogła teraz zrobić. Żałowała, że nie wpadła na to wcześniej. Niewygodne pytania natychmiast się zakończyły, a ona wymknęła się na chwilę do łazienki, by popisać z tematem rozmów.

Aurelia: I jak tam dziunie z biolchema?

Nie mogła zahamować śmiechu. Tak bardzo brakowało jej tych drobnych przytyków.

Eliza: Tam gdzie ja, tam i Twój temat...

Aurelia: A widzisz... Nie dają nam prywatności...

Zrobiło jej się gorąco.

Niezłe te koleżeńskie stosunki.

Aurelia: Wypiłam trochę wina ;)

Tak bardzo chciałabym pić je teraz z tobą.

Każda wiadomość powodowała u niej stan bliski euforii. Przeżywała to uczucie na nowo, mimo że przecież uzgodniły spłycenie swoich stosunków. Serce jednak nie słuchało tego steku bzdur narzuconego przez rozsądek.

I tak oto wiosna stała się dla niej piękna.





―――――――――――――――――――――――――――――

Ja wiem, że komuś w komentarzu napisałam, że Nadia jest lwem, ale za bardzo pasowała mi jednak na barana :D i skorzystałam z tego, że nie wspomniałam o tym (o ile mnie pamięć nie zawodzi...) wcześniej w opowiadaniu XD

A jeśli ktoś wywnioskował, o co chodzi i utożsamia się z jednym fragmentem... nawet twarde laski w glanach i krechach na pół oka chowają się czasem po kiblach z atakami paniki, nie wiedząc, jak powszechne jest to, na co ludzie zwykle odpowiadają: „przestań dramatyzować, nikt tego nie lubi". Pewnie nie zabrzmi to oryginalnie, ale nie słuchajcie ograniczonych zjebów.

Żeby zakończyć kolejny jebany wywód czymś mniej grobowym ― uwielbiam Wasze historie, które czasem piszecie mi w komentarzach. Jak coś, zawsze chętnie czytam ;)

O i jeszcze jedno! Jak ktoś zna jakieś dobre opowiadania tematyczne, tyle że dziejące się na uczelni, to chętnie przygarnę :)

Continue Reading

You'll Also Like

10.9K 751 21
Blair Thomas jest 15-letnią dziewczyną, która właśnie dostała się do słynnego Liceum św. Gilberta w Arizonie. Trafiła tam rok wcześniej niż jej rówie...
127K 3.9K 28
„ Na własne życzenie weszłam w ogień, który sami rozpalili „ Zawsze myślałam, że życie jest piękne. Jako mała dziewczynka nie mogłam na nic narzekać...
88.6K 4.6K 200
Po reinkarnacji jako statystka (dodatek w powieści) z amnezją, przez przypadek uratowałam dziecko, ale w tej powieści to on był złoczyńcą... huh? Cza...
21.3K 1.2K 19
Hazel Collins-Frost to 24 letnia studentka akademii sztuk pięknych i duma swoich matek, Zoe i Ray. Nadchodzi czas podjęcia decyzji o dalszej przyszło...