Życie Potrafi Wszystko.

Por wiercikbooks

13.2K 898 4.3K

Ludzie mówią, że gorzej być nie może, a mi Scarlett Edwards za każdym razem kiedy tak mówiłam życie rzucało k... Más

!OSTRZEŻENIE!
Playlista do ŻPW
Dedykacja
PROLOG
ROZDZIAŁ 1. Jedziemy na W
ROZDZIAŁ 2. Przeprowadzka i ostrzeżenie
ROZDZIAŁ 3. Inne mafie/ Gdzie twoi rodzice?
ROZDZIAŁ 4. Ty dziadzie
ROZDZIAŁ 5. Ktoś dostał na mnie zlecenie
ROZDZIAŁ 6. Czemu Dabria? Czamu Nyx?
ROZDZIAŁ 7. Poczucie bezpieczeństwa
ROZDZIAŁ 8. Nie musi tego wiedzieć
ROZDZIAŁ 9. Szeregowa perełka do szeregowego pingwina
ROZDZIAŁ 10. Dobra, niech będzie.. Szczerbatek
ROZDZIAŁ 11. Pudełko ciasteczek
ROZDZIAŁ 12. Jestem nieśmiertelna
ROZDZIAŁ 13. Słone i gorzkie łzy
ROZDZIAŁ 14. Oprzyj. Się. O. Fotel
ROZDZIAŁ 15. Nie radzę
ROZDZIAŁ 16. Bukiet kwiatów
ROZDZIAŁ 18. Nie chcę tam wracać, nic nie zrobiłam, nie wiedziałam!
ROZDZIAŁ 19. Nie pozwolę na to
ROZDZIAŁ 20. Wszystkich tylko nie jego
ROZDZIAŁ 21. Gdybym tylko../ Sama w urodziny
ROZDZIAŁ 22. Błąd
ROZDZIAŁ 23. Epilog mojego życia
ROZDZIAŁ 24. Iskierka
ROZDZIAŁ 25. Tajemniczy chłopak oraz fajna pani
ROZDZIAŁ 26. Tak jak on kiedyś
Rozdział 27. Nic nie warta
ROZDZIAL 28. Zgraja hobbitów
ROZDZIAŁ 29. Nic
ROZDZIAŁ 30. Jestem Caroline
ROZDZIAŁ 31. Dużo informacji
ROZDZIAŁ 32. Bracia Clark
ROZDZIAŁ 33. Nie jestem nieśmiertelna
EPILOG
PODZIĘKOWANIA
INFORMACJA

ROZDZIAŁ 17. Dżoszuła

131 11 72
Por wiercikbooks

Zachęcam do kliknięcia w gwiazdkę oraz zostawienie po sobie komentarza. Dla was to chwila, a dla mnie motywacja

Miłego czytania!

Scarlett

- Ja otworzę- powiedziałam gdy szatyn chciał wstać z kanapy

Wolałam uniknąć ich konfrontacji sam na sam, bo źle by się to skończyło. Dla niego oczywiście. Podeszłam pod drzwi i otworzyłam je nie zbyt gotowa na to co zobaczę. Myślałam, że Amy już przyjechała, a tu przede mną stoi Nyx ramie w ramie z dziewczyną, która celowała do Prescott (nazwisko Amy). Zmarszczyłam brwi i gestem dłoni wpuściłam ich do środka.

- Co tu robicie?- zapytałam nieco zmieszana

- Zaprosiłem ich już teraz. Spokojnie, w piątek też przyjdą, żeby zapoznać z sytuacją twojego kochasia- odezwał się Blake stając tuż za mną na co lekko podskoczyłam przestraszona

- On nie jest moim chłopakiem i nigdy nie będzie- powiedziałam nie kryjąc obrzydzenia. Jak mogłabym być praktycznie ze swoim bratem

- Dobra gołąbeczki- głos zawarł Nyx- Co już wiemy?

- Choć pokażę ci- chłopaki poszli do salonu, a ja zostałam sam na sam z tą dziewczyną. Chyba ma na imię Valeri

- Słuchaj..- powiedziałam drapiąc się niezręcznie po karku- Sory, że na ciebie naskoczyłam tak na tym zleceniu, po prostu celowałaś do Amy, która jest moją siostrą od innej matki i nie miałam wyjścia- uznałam, że skoro już musimy współpracować to wypada przeprosić. I tak nie wiem za co ale wypada

- Spokojnie, rozumiem- uśmiechnęła się ciepło co odwzajemniłam- Też bym tak zareagowała i również przepraszam- gdy dokończyła swoją wypowiedź dzwonek do drzwi rozległ się ponownie po mieszkaniu- To pewnie Amy?- zapytała, a ja skinęłam na to, że tak

Wpuściłam blondynkę do mieszkania i nie umknęło mojej uwadze, że niemalże od razu zjechała wzrokiem dziewczynę obok mnie. Aż mnie lekkie ciarki przeszły

- Spoko, ona jest z nami- zapewniłam ją, wskazując na brunetkę

- Żyjesz?- podeszła do mnie i złapała w dłonie moją twarz i zaczęła ją oglądać- Nic ci nie jest? Zrobili ci coś? Czemu się śmiejesz? Czemu kazałaś mi szybko przyjechać? Co się stało? Nie powiedziałaś mi czegoś? Wiesz, że nie lubię jak mi czegoś nie mówisz. Powiesz coś?- nadawała szybciej niż Eminem

- Ciebie też miło widzieć- objęłam ją cicho się śmiejąc- Nic mi nie jest. Żyję. Zaraz ci wszystko wytłumaczę- po kolei odpowiedziałam na jej pytania

- Hej- usłyszałyśmy głos Val

- Cześć?- odpowiedziała jej nie pewnie ale też sucho

- Słuchaj głupio wyszło, bo groziłam ci śmiercią, a teraz będziemy współpracować więc przepraszam- uśmiechnęła się niezręcznie

- Nic się nie stało, powinnam być na to przygotowana na taką sytuacje. Nie chowam urazy ale niech mi ktoś powie o co tutaj chodzi- uśmiechnęła się jeszcze szerzej blondynka, a ja odetchnęłam z lekką ulgą, bo gdyby się nie lubiły to nici z pomocy ze strony mojej przyjaciółki

- Chodźcie do salonu- powiedziałam

Udałyśmy się do dosyć dużego pomieszczenia. Val zasiadła na kanapie obok chłopaków, a ja z niebieskooką usiadłyśmy na fotelach. 

- Więc tak- zabrałam głos i odchrząknęłam- Amy to jest Nyx czyli Michael. To jest- zatrzymałam się na chwilkę, bo przecież nie znałam jego ksywki- Blake, ten co myślałyśmy, że ma na mnie zlecenie i Valeri- przedstawiłam jej wszystkich- Ogółem sytuacja wygląda tak, że dostajemy wszyscy listy od tajemniczego pana RC- wytłumaczyłam jej wszystko i nie obyło się bez tego, że nie powiedziałam jej tego wcześniej- Chris też dostaje listy- powiedziałam w końcu

- Ten Chris?- zapytała niepewnie

- Tak ten- odpowiedziałam

- Scar, mówiłaś, że nie masz z nim kontaktu- powiedziała wbijając we mnie przeszywający wzrok

- Bo nie mam- powiedziałam bawiąc się paznokciami- Spotkaliśmy się w..

- W? No powiedz gdzie- ona już wie i tylko chce abym się przyznała

- W domu- przyznałam się unikając jej wkurzonego wzroku

- Mówiłam abyś więcej tam nie chodziła- wstała z fotela i ustała przede mną

- Wiem, ale ja będę tam chodzić- również wstałam- To jest mój dom. Nie ma opcji, że przestanę go odwiedzać. Jej

- Słuchaj, wiem jak to wygląda ale- rzuciła kątem oka na osoby siedzące na kanapie- Ale wiesz jak nie raz się to kończyło. Mogłaś umrzeć! Gdybym nie przyjechała byś się przewracała w grobie!- uniosła głos, a ja prychnęłam

- No to mogłaś nie przyjeżdżać! Byłoby po kłopocie! Ja nie musiałabym tego przeżywać i ty również! I nie próbuj zaprzeczyć, bo obydwie wiemy, że to prawda- wyrzuciłam ręce w powietrze i poszłam do kuchni

Usłyszałam za sobą jedynie jak mówi, że to nie prawda ale ja wiedziałam i dobrze zdawałam sobie z tego sprawę, że prawda. Choć nigdy tak nie powiedziała ani może nie pomyślała ale ja wiem. Zajrzałam do lodówki i wyciągnęłam z niej butelkę piwa dla każdego. Odetchnęłam kilka razy i wróciłam do salonu. Rozdałam ją każdemu

- Ja nie piję- powiedziała brunetka odstawiając butelkę na stolik- Prowadzę

- O, nie ma problemu. Odwiozę cię- zapewniłam

- Ja tu nie mieszkam

- To jak tu tak szybko przyjechałaś?- zapytał Nyx

- Ty też tu nie mieszkasz- zauważyła Val

- Princeton jest dalej więc nocuje w hotelu do końca tygodnia, a ty?

- Byłam w okolicy, wracam na noc do domu. Mam szkołę- powiedziała

- Ej- odezwała się Amy, która przez ten cały czas patrzyła na tablicę- Czemu dołączyłeś do organizacji i pokaż tatuaż- zwróciła się do Michaela

- Po co?- zmarszczyliśmy brwi

 - Po prostu to zrób- ponagliła

- Dołączyłem aby się zemścić i dowiedzieć prawdy śmierci mojej siostry- powiedział pokazując tatuaż na nadgarstku, krokus owinięty wężem. Wygląda znajomo

- Okej, teraz ty- wskazała głową na Blacka

- Aby dowiedzieć się prawdy o moim ojcu i zemścić się- powiedział pokazując dłoń, na której dalej widniał ten sam tatuaż chryzantemy na środku tarczy

- Dobra, i ty Val- nakazała

- Aby zemścić się i dowiedzieć prawdy o śmierci moich rodziców- powiedziała podwijając koszulkę do wysokości żeber ukazując taki sam tatuaż jaki ma Blake

- Chris pewnie z tego samego powodu co Nyx- powiedziała do siebie- Którzy jesteście w swojej organizacji?- zapytała

- Pierwsza- odezwałam się w końcu

- Pierwszy- odpowiedział czarnooki

- Druga, tuż za Blake'em- Val

- Pierwszy- Nyx

- Jeśli Chris też jest pierwszy to ma to sens- dopowiedziałam

- I wszyscy jesteście jakoś połączeni- dodała blondynka

- Która jesteś?- zapytał Blake blondynki

- Druga, tuż po Scar- odpowiedziała dosyć miło- A co?

- To czemu nie dostajesz listów? Val też jest druga i dostaje listy- zauważył Michael

- Tak ale nie dołączyłam z tego samego powodu co wy, tylko dla zemsty. Prawdę znam- wyjaśniła- Ale nie o to mi chodziło. Słuchajcie, jesteście jakoś połączeni. Was łączy ta sama organizacja- powiedziała do Blake'a i Valeri- Całą waszą czwórkę łączyło to samo zlecenie- zaczęła swoją przemowę- Ciebie z Chrisem łączy to, że się przyjaźniliście i śmierć Sky- te słowa skierowała do mnie- Widzicie jakieś powiązanie?- zapytała nas, a my z podziwem pokiwaliśmy głowami- No właśnie. Macie jakiś starych znajomych z trudną przeszłością, którzy mogą chcieć się dowiedzieć jakiejś prawdy czy coś?- zapytała kończąc swój wywód

- Ja chyba mam- powiedziałyśmy z Valeri w tym samym momencie i spojrzałyśmy po sobie

- Kogo? Musimy się z nimi skontaktować- uniosłyśmy brwi i spojrzałyśmy na siebie zszokowane ich nagłą reakcją

- No nie wiem- powiedziałam niepewnie

- Musimy

- Dobra, ale nie wiem czy będzie chciała współpracować ani co się z nią dzieje- uprzedziłam

- Też- dopowiedziała brunetka o niebieskich oczach

- Imiona i nazwiska podajcie- powiedział Blake, który nie wiadomo kiedy poszedł po laptopa

- Amber..- zacięłam się, bo zapomniałam jak ma na nazwisko- Ja-Je- jąkałam się- Jones- przypomniałam sobie

- Dobra, coś więcej?- poklikał coś na laptopie i spojrzał mi głęboko w oczy

- Scar?-zapytała brunetka- Wszystko okej?

- Co? A tak, zamyśliłam się- uśmiechnęłam się do niej najmniej sztucznie jak umiałam- Nie wiem nic więcej, miała blond włosy ale zawsze mówiła mi, że chce mieć czarne jak jej zmarły tata. Nie, czekaj. Przypomniałam sobie gdzie się wyprowadziła. Do East Brunswick- dodałam

- Mam już- przerwał mi czarnooki- Mamy numer telefonu i adres zamieszkania. Ty zadzwoń, może będzie cię pamiętać i łatwiej to pójdzie- zaproponował

- Dobra ale zrobię to w domu

- Czemu?

- Książkę piszesz Nyx'ie?

- Tylko pytam- uniósł ręce w geście obronnym

- Nie widziałyśmy ani nie słyszałyśmy się od prawie dwunastu lat, chyba mam do tego prawo?- uniosłam brew

- Masz- powiedziała Amy dosadnie dając mi do zrozumienia, że chce się dowiedzieć więcej na ten temat 

- Dobra, teraz ty Val- odezwał się Blake tym samym przerywając nasz pojedynek na spojrzenia

- Nie pamiętam za wiele- spojrzałam na nią ze zrozumieniem, bo widać, że też nie chce za bardzo do tego wracać- Ma na imię Charlotte, nazwisko chyba- próbowała sobie przypomnieć- Evans? Chyba jakoś tak. Blond włosy złote oczy. Mogła dołączyć, z tego samego powodu co ja. Jej ojciec zginą w katastrofie lotniczej razem z moimi rodzicami- ile ja bym dała aby moi teraz przez "przypadek" wylecieli w delegacje i "jakimś cudem" zginęli. Biedna, współczuję- Ale gdzie się wyprowadziła to nie wiem- dopiła swoje piwo i wstała. Kiedy zdecydowała się jednak pić?- Przynieść komuś kolejne?

- Ja poproszę- powiedziałam i wstałam ruszając za nią do kuchni

Chciałam z nią pogadać czego kompletnie robić nie umiem. Nie wiem jak się do tego zabrać ale po mimo, że jesteśmy zimnokrwistymi płatnymi zabójcami z trudną przeszłością i teraźniejszością oraz przyszłością to mamy uczucia. Ustałam w progu wejścia do kuchni i obserwowałam jej poczynania.

- Jak się czujesz?- zapytałam podchodząc do niej i siadając na blacie

- Ciężko- westchnęła podając mi piwo, odeszła parę kroków w tył i oparła się o małą wyspę kuchenną- Najgorsze jest uczucie, że kiedyś znałyśmy się na wylot, a teraz jakbyśmy się spotkały nie mogłabym nawet stwierdzić jaki jest jej ulubiony kolor- przytaknęłam jej skinięciem głowy- A ty? Jak?- no i dlatego nie lubię rozmawiać, bo zawsze znajdzie się ktoś kto zapyta jak ja się czuję

- Ja? Dobrze- powiedziałam spoglądając w bok

- Scar, napewno?

- Tak, dawno się nie widziałyśmy. Fajnie będzie znów się spotkać- cholernie się boje, że się pokłócimy przy pierwszej rozmowie i nici z współpracy, a co gorsza, że chowa do mnie jakąś urazę

- Może masz rację?- nagle z salonu doszły do nas krzyk

Zeskoczyłam z blatu i ramię w ramię z brunetką poszłyśmy w kierunku salonu. Weszłyśmy do otwartego pomieszczenia i zobaczyłyśmy Michaela leżącego na zniszczonym stoliku kawowym, Amy ucieszoną z tego co zrobiła oraz Blacka krzyczącego na ich oboje. Moje oczy były wielkości piłeczek golfowych.

- Co tu się stało do cholery?!- pierwsza wydarła się Valeri, ja natomiast ruszyłam w stronę Michaela i pomogłam mu wstać. Obdarzyłam ich rozbawionym wzrokiem, no idioci

- No powiedział, że jestem za mała aby obronić się przed nim. Udowodniłam mu, że jednak nie. Dziwię się, że po tym jak go urządziłyśmy na bankiecie letnim śmiał tak pomyśleć- prychnęłyśmy z przyjaciółką w tym samym momencie

- No świetnie, że udowodniłaś- odezwał się zły szatyn- Ale czemu kosztem mojego stolika?!

- Tak jakoś wyszło- wzruszyła ramionami

- Przecież ona jest niższa ode mnie o dosłownie pięć centymetrów i ty mówisz, że ona jest mała?

- Hej, pięć centymetrów to duża różnica- powiedział masując obolałe plecy- Chyba coś mi strzykło w plecach- rozciągną się wzdychając

- Ej dobra, ja się będę zbierać, bo na ósmą mam do szkoły, a dochodzi piąta- powiedziała Valeri

Pożegnaliśmy się z nią i ustaliliśmy szczegóły następnego spotkania.

- Nyx?- zapytałam- Odwieziesz Amy do domu?

- Nie będę spędzać z tą furiatką więcej czasu niż to konieczne- uprzedził

- Dzięki, że to zrobisz- powiedziałam i odeszłam

W tle słyszałam jak wzdycha i mówi coś do mojej przyjaciółki. Wróciłam z powrotem do salonu i zaczęłam pomagać sprzątać. Amy jeszcze tylko powiedziała, że bierze moją bluzę bo zimno jej. Brałyśmy od siebie ubrania bez pytania więc nie była to pierwsza taka sytuacja.

- Co ty robisz?- zapytał zdziwiony chłopak 

- Sprzątam?- powiedziałam jakby to  było oczywiste

- Czemu?

- Słuchaj- westchnęłam- To, że jestem wredna, okropna, najgorsza, bezuczuciowa, zabójcza pod każdym względem- wyliczałam- To nie znaczy, że nie zostałam wychowana i nie mam jakichkolwiek manier. Jak chcę to je okazuje, proste- sprostowałam

- Okej- wzruszył ramionami ale tak jakby był nieobecny

Zaczęłam ogarniać zniszczony stół, a raczej to co z niego zostało. Aż dziwne, że nic się nie stało Michaelowi. Schyliłam się, by ogarnąć potłuczone szkło butelek ale do moich uszu dotarł zachrypnięty głos czarnookiego.

- Zostaw to.

- Co? Czemu?- zapytałam marszcząc brwi

- Ja to ogarnę- nie ustępował, a ja nie wiem czemu

- Ale ja też mogę- już miałam złapać szkło w dłoń ale Black wytrącił mi je z pomiędzy palców- Co ty robisz?

- Powiedziałem, że ja to ogarnę- zeskanował moje dłonie ostrym spojrzeniem- Ty ogarnij resztki stolika- powiedział trochę łagodniej

- No dobra- uległam i podeszłam do zniszczonego drewna

Schyliłam się tym razem po pozostałości mebla. Sięgnęłam po niego ręką przez co mój podkoszulek się lekko podwiną ukazując kawałek pleców. Zebrałam wszystko i wyprostowałam się i odwróciłam w stronę Blake'a, który już na mnie patrzył.

- Co ci się stało?- zapytał, czyli pewnie koszulka podwinęła się na tyle, żeby mógł zobaczyć kilka blizn

- Wypadki przy pracy, wiesz. Początki zawsze najtrudniejsze- odparłam śmiejąc się nerwowo

- Dobra. Wyrzuć to drewno do kontenera przed blokiem

- No spoko- wyszłam z mieszkania i skierowałam się po schodach na dół

Co ja sobie myślałam aby wyjść na zewnątrz o godzinie piątej rano w dosłownie połowie października? To, że ten śmietnik będzie faktycznie przed blokiem i szybko wrócę, a nie że będę musiała go szukać przez dobre piętnaście minut. Gdy już znalazłam ten głupi pojemnik oddalony od bloku o paręnaście metrów i wyrzuciłam do niego te pozostałości po stoliku, odwróciłam się i kogo zobaczyłam? Josha. On nawiedza mnie jak Jacob we snach normalnie.

- Czego chcesz?

- Porozmawiać z moją piękną dziewczyną- uśmiechną się nonaszlancko jakby chciał mnie tym oczarować

No sory, na trzynastoletnią Scarlett to zadziałało ale na siedemnastoletnią już nie. Straciłeś swoją szanse i już nigdy jej nie odzyskasz. 

- Już ci mówiłam i będę to powtarzać aż do twojej śmierci na ringu, że nie jestem twoją piękną dziewczyną. Przestań, bo się powtarzasz i ledwo się powstrzymuję aby ci nie przywalić za to, że oddychasz tym samym powietrzem co ja

- Ett, ale co tak agresywnie? Coś się stało?- zapytał niby zmartwiony

- Tak. Ty się stałeś. Mów co chcesz i idź sobie, a najlepiej przewracaj się w grobie

- Chciałem dogadać szczegóły naszej walki- dalej się uśmiechał a ja coraz bardziej miałam ochotę podejść do niego i zedrzeć mu ten głupkowaty uśmiech

- O piątej nad ranem? W miejscu, w którym nie mieszkam?- popatrzyłam na niego z politowaniem- Smith przyznaj się, że mnie śledzisz?

- No i co by to zmieniło?- znowu się zbliżył

- Masz pięć minut za nim przywalę ci tak mocno, że nie będziesz pamiętać ostatniego tygodnia swojego życia- ostrzegłam zaciskając zęby

- Spokojnie, pewnie i tak nie dasz rady nawet gardy unieść. Minęły dwa lata- uniósł ręce w geście obronnym- Dobra, no to na kiedy ustalamy walkę?

- Dwudziesty siódmy grudnia?- puściłam jego uwagę mimo uszu

- Idealnie- podszedł jeszcze bliżej i pogłaskał mnie po policzku przy okazji zahaczając kciukiem moją dolną wargę- Nie będę musiał się tłumaczyć w święta czemu mam poobijaną twarz- prychnęłam i zrobiłam duży krok do tyłu

- Albo czemu nie ma cię w kraju- uśmiechnęłam się szyderczo

- Nie bądź taka pewna Edwards- czy on nie może zostać tam gdzie stoi tylko musi się do mnie zbliżać?- Mam coś przygotowanego specjalnie dla ciebie- nachylił się do mojego ucha, a do moich nozdrzy dotarł ten okropny zapach wanilii i mięty. Jakby osobno te zapachy są fajne i ładne ale na nim już nie za bardzo

- Ej, Dżoszuła!- nagle z za pleców mojego byłego dobiegł do nas głos Blacka- Kopę lat- podszedł do niego i chyba za mocno poklepał go po ramieniu- Co tam?- przelotnie na mnie spojrzał, a potem znów wbił fałszywe spojrzenie w niego

- A nic. Tak gawędzę sobie z moją piękną dziewczyną- zmrużyłam oczy i wykrzywiłam usta w obrzydzeniu, moja mina wyraża wszystko

- Weź przestań- warknęłam do niego

- No masz rację- Smith zeskanował mnie od góry do dołu- Nie  taka piękna- no chyba nie

- Przepraszam? Chyba coś ci się pomyliło- cmoknęłam pretensjonalnie- Piękna jestem- chyba nie zabrzmiałam zbyt przekonująco, bo sama w to nie wierzę ale co tam- Ale nie jestem twoją dziewczyną- ręka mi drgnęła aby go spoliczkować ale ledwo się powstrzymałam

- I to jaką skromną- mrukną uśmiechając się obrzydliwie i położył dłonie na moich biodrach przyciągając do siebie

W tym samym momencie Blake zamachnął się i uderzył mojego byłego w twarz tak mocno, że z jego nosa trysnęła krew. Skrzywiłam się i strzepałam z siebie dłonie Josha. Następnie popchnęłam go zdecydowanie mocniej niż chciałam przez co Smith upadł na ziemię. No i dobra, szmaty leżą na podłodze, co nie?

- Dżoszuła- szatyn nachylił się nad rudowłosym- Chyba się trochę zagalopowałeś nie sądzisz?

- Stary to tylko zwykła dzi..- rozszerzyłam oczy trochę zdziwiona, bo Black uniósł nogę i kopnę mojego ex w twarz. No tego się nie spodziewałam

- A a a. Zważaj na słowa Dżoszuła- ostrzegł go mój wróg, w zasadzie oboje nimi byli no ale trudno- Rodzice cię nie nauczyli szacunku do kobiet?

Przykryłam jedną dłonią usta aby się nie roześmiać, a drugą oparłam na kolanie. Josh nie miał rodziców, a ja dobrze wiedziałam, że odkąd się urodził był adoptowany. Wiem, że nie powinnam się śmiać i zwykle w takich lub podobnych sytuacjach się nie śmieję ale to Josh. Z niego można, prawda? No nie ale już trudno

- I co rżysz idiotko- warkną do mnie podnosząc się z ziemi

- Ja? Ja nie rżę. Koń rży a nie człowiek. Oj Smith chyba musisz się do przedszkola cofnąć- udałam zmartwioną i oparłam dłoń na klatce piersiowej

- Nie- zaprzeczył- Nie pomyliłem się, wszystko się zgadza- coś zakuło mnie w klatce piersiowej

- Smith, albo znikasz stąd najlepiej w podskokach- obraz zasłoniły mi napięte plecy Blacka, które pokrywała czarna bluza. Zawiał wiatr, a moje ciało pokryła gęsia skórka- Albo sam sprawię, że cię tu nie będzie

- Nie możesz- zielonooki prychną- Mamy układ

- Ja nie mogę? Ja mogę wszystko, a poza tym. Jaki układ?- mój wróg zrobił krok w jego stronę i już nie wdychałam zapachu szatyna

- No nasz- powiedział jakby to było oczywiste ten drugi, a ja stałam tam jak kołek

- Masz gdzieś umowę, której nie ma? Więc jeszcze raz zapytam, jaki układ?- mogłam przysiąc, że uniósł brew

- Jeszcze mnie popamiętacie- powiedział, a potem przeniósł wzrok na mnie i wskazał mnie palcem- Ty w szczególności- zagroził na co prychnęłam

- Nie strasz nie strasz- odpowiedziałam

Gdy chłopak oddalił się i znikną za zakrętem wypuściłam powietrze, które wstrzymałam. Patrzyłam się w miejsce, w którym stał przed chwilą Josh. Nagle poczułam jakiś materiał na moich ramionach. Bluza.

- Drżysz z zimna- powiedział Blake zanim zdążyłam o cokolwiek zapytać- Chodźmy do mieszkania, zimno jest

- Okej, dzięki- mruknęłam i wyminęłam go wracając do bloku

Weszliśmy z powrotem do mieszkania i wróciliśmy do sprzątania

- Jak długo znasz się z Dżoszułą?- zapytał na co się spięłam ale i lekko zaśmiałam

- Czemu Dżoszuła?

- Tak jakoś pasuje- wzruszył ramionami- A więc?

- Długo- powiedziałam wymijająco

Chłopak odpuścił i już nie zamieniliśmy ani słowa. Po około godzinie skończyliśmy ogarniać ten nieszczęsny stolik, który mocno się rozkruszył i rozsypał się wszędzie. Ja skończyłam zamiatać, a chłopak wrócił do mieszkania, bo wyrzucał ostatnie fragmenty drewna, które znalazły się nawet w kuchni.

- Wiesz co? Ja chyba będę się już zbierać- oznajmiłam spoglądając na godzinę na wyświetlaczu mojego telefonu

- Spoko- mrukną- Odwieźć cię?

- Nie trzeba- odpowiedziałam trochę za sucho

- Piłaś- zauważył

- Ty też

- Bez procentowe- powiedział ukazując mi butelkę, która wcześniej stała na blacie- A poza tym nie znasz drogi powrotnej, spałaś przez całą drogę

- Oj tam, jakoś trafię- machnęłam ręką i zaczęłam zdejmować bluzę, której nie wiem czemu nie zdjęłam przez ten cały czas

- Zostaw ją sobie, jest zimno na zewnątrz- powiedział widząc co zamierzam 

- Wypiorę i kiedyś ci oddam- burknęłam nieco zmieszana zachowaniem szatyna

Ubrałam buty i zauważyłam jak on robi to samo. Nie skomentowałam tego tylko schowałam ręce do kieszeni bluzy. Zatrzymałam się w pół kroku nie wyczuwając kluczyków od mojego auta. No rzesz.. Amy zabrała je razem z moją bluzą, no świetnie.

- Wiesz co..- powiedziała odwracając się i rozszerzyłam oczy ze zdumienia

Black stał oparty o framugę wejścia do przedsionka ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej uśmiechając się chytrze

- Mógłbyś mnie jednak podwieźć? Amy jak wzięła moją bluzę zabrała też i kluczyki od samochodu- powiedziałam unikając jego wzroku

- Ah tak?- prychnął przekręcając głowę w bok, językiem przejechał po górnej partii zębów

- Tak- mruknęłam- Jutro, a w zasadzie dzisiaj wieczorem odbiorę auto. Dzięki- odwróciłam się na pięcie i zbiegłam po schodach na dół, za sobą usłyszałam, że coś zrobi i zaraz przyjdzie

Wyszłam przed blok i wzrokiem odszukałam wzrokiem czarnego Dodge. Było coraz jaśniej więc było to łatwiejsze zadanie niż półtorej godziny temu. Oparłam się o maskę samochodu i włożyłam ręce do kieszeni bluzy. Zaciągnęłam się powietrzem, a do moich nozdrzy dostał się kwiatowy i miętowy zapach. No muszę przyznać, że ładnie pachnie ta bluza. Nagle pod opuszkami palców wyczułam małe pudełko i zapalniczkę. Wyjęłam  pudełeczko i poczęstowałam się używką. Zaciągnęłam się nikotyną, przytrzymałam gryzący dym w ustach, a następnie wypuściłam go. Dalej było ciemno ale coraz bardziej się rozjaśniało. Zawiał wiatr i rozwiał moje brązowe i gęste włosy. Wypuściłam ponownie dym z ust. Przeniosłam wzrok na klatkę schodową, z której nawet nie wiem kiedy wyszedł czarnooki chłopak i przyglądał mi się. Odbiłam się od maski samochodu, wyrzuciłam niedopałek na ziemię, a potem zdeptałam go butem i zrobiłam krok w stronę Blake'a.  Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.

- Jedziemy?- zapytałam i skinęłam głową w stronę pojazdu

Kiwną głową na tak i otworzył samochód. Wsiadłam na miejsce pasażera i cierpliwie czekałam aż chłopak dopali papierosa. Gdy już to uczynił drzwi po mojej prawej stronie otworzyły się i Black zasiadł na miejscu kierowcy. 

- Pasy.- zwrócił mi uwagę

- Co?- zapytałam głupio

- Zapnij pasy.- powiedział ostrzej

- Nie zapnę tych głupich pasów- odpowiedziałam

- Zapnij je inaczej zrobię to za ciebie- widząc moją zaciętą minę westchną- Czemu?- zapytał powoli ruszając

- Bo tylko zabijają- wbiłam wzrok za widok za oknem i obserwowałam las, którym otaczała się droga

Po wypadku taty jak jeździłam sama to nigdy ich nie zapinałam. Amy mówiła mi abym jednak to robiła, bo są one po to aby ratować życie więc zapinam je jak jeżdżę z rodzicami i z nią. Czemu od wypadku taty? Bo podobno jakoś tam się dowiedzieli, że próbował się uwolnić ale pasy się zablokowały i uniemożliwiły mu pozostanie w świecie żywych. Jeśli to robiłam to robiłam to po prostu z przyzwyczajenia i nawet tego nie rejstrowałam. Chłopak najwidoczniej sobie odpuścił ale też wyraźnie zwolnił i jechał ostrożniej jednak postanowiłam pozostawić to bez komentarza. 

- Wiesz, że palenie zabija? Czemu palisz?- zapytał 

- Żeby się rozluźnić. Zdaję sobie z tego sprawę ale jakoś mało mnie to obchodzi. A ty? Czemu palisz?

- Z tego samego powodu- odpowiedział spoglądając na mnie- Masz jakieś podejrzenia kim może być ten RC?- zagadywał mnie widząc moją lekko przygnębioną i zamyśloną minę

Zamyślona byłam, bo i tak jestem już praktycznie spóźniona na pierwszą lekcje więc nie opłaca mi się na nie iść, a potem w domu czeka mnie ta sama sytuacja jak wczoraj wieczorem, gdzie i tak jestem po niej dalej trochę obolała.

- Nie mam kompletnie pojęcia, ale czuję jakby każdy mój- zaczęłam- Nasz- poprawiłam się- Ruch był obserwowany. Mam też taki uczucie jakbyśmy byli bardzo blisko niego i, że nawet go już spotkaliśmy- mówiłam krzywiąc twarz w grymasie bezradności

- Też mam taki uczucie, a i jeszcze jedno- mówił obojętnie, bez emocji- Pamiętasz tego dziwnego typa z toru, co celował do ciebie?

- No pamiętam, podejrzany jakiś- na razie nie udzielę mu wszystkich informacji, chce zobaczyć co on wie

- Miał jakiś tatuaż na szyi, ja byłem za daleko i nie mogłem zobaczyć jaki to tatuaż ale może ty widziałaś. Mogłoby to nam pomóc nam dowiedzieć się kim jest

- Widziałam. Był to bukiet kwiatów- odwróciłam się w jego stronę na siedzeniu- Ale wiesz co było dziwne?- skiną głową na to abym kontynuowała- To nie były zwykłe kwiaty ale nie wiem może się mylę i to zwykły zbieg okoliczności

- Do rzeczy- ponaglił mnie

- Bukiet składał się z takich samych róż jaką ja mam za uchem, takich samych chryzantem jakie wy macie z Valeri, takich samych krokusów jakie ma Michael i takich samych niezapominajek jakie ma Chris- wymieniłam czym zainteresowałam chłopaka- Były tam też inne kwiaty. Konwalie, lilie, stokrotki, bratki, tulipany. Może spróbujemy coś w tym kierunku?- zapytałam- Z resztą nie ważne- machnęłam ręką i wróciłam do patrzenia za okno- A i jeszcze jedno. Ten typ ma kontakt z moimi rodzicami, bo był na kolacji rodzinnej.

Szatyn już się nie odezwał tylko pogrążył w swoich myślach. Nagle wzięło mnie żeby otworzyć okno. Wychyliłam się trochę i mogłam powiedzieć, że było miło. Droga była pusta, rozjaśniające się niebo, wiatr we włosach i lekki uśmieszek na twarzy. Byłoby fajnie gdyby nie chłopak za kierownicą. Nawet w sumie nie wiem dlaczego go nie lubię. Tak dla zasady. Z reguły nie lubię ludzi. Po prostu się nie lubimy, kłócimy i dogryzamy. Co prawda na czas rozwiązania zagadki sobie po cichu ustaliłam, że lekko spuszczę z tonu. Ale tylko odrobinkę. On chyba też tak sobie postanowił. Nawet nie wiem kiedy parkowaliśmy pod moim domem. Wyszłam z auta, zamknęłam za sobą drzwi i zajrzałam do środka przez otwartą szybę. Unieśliśmy cwanie kąciki ust i spojrzeliśmy sobie w oczy. Ja skanowałam jego tęczówki, a on moje i nie było jakoś bardzo niezręcznie

- Kiedyś ci ją oddam- powiedziałam lekko pociągając palcami za skrawek bluzy

- Nie musisz. Niech ci przypomina o takiej super osobistości jak ja- powiedział śmiesznie poruszając brwiami

- Spale ją na stosie- zapowiedziałam

- Twoja decyzja- parskną lekkim śmiechem

- Dobra, nie śmiej się tak. Jutro wszystko wraca do normy i będę dla ciebie wredna

- Zawsze jesteś, tylko dzisiaj jakoś wyjątkowo mniej. 

- No właśnie. Muszę bardziej, bo jeszcze się przyzwyczaisz i co wtedy?- również się zaśmiałam- Śmiem stwierdzić, że było dzisiaj znośnie

- Śmiem się z tobą zgodzić- przedrzeźnił mnie

- Do nigdy Blackuś- odbiłam się od auta i wykonałam parę kroków w tył nie przerywając kontaktu wzrokowego

- Do nigdy różyczko

Przez chwilę szłam tyłem ale potem odwróciłam się i weszłam przez balkon do pokoju. Ogarnęłam się i poszłam spać. Po około paru godzinach obudziły mnie krzyki rodziców. Świetnie, pewnie znowu skończę poobijana. 

_______________________

Mam nadzieje, że wam się podobało. Dajcie znać co myślicie! ROZDZIAŁ SPRAWDZONY

Następny rozdział raczej na- 15 gwiazdek i 30 kom

Ig: wizja.liter.abfi.176

Tt: _.wiercik.books

Loveciam, buziaki moje Scarsy

~ WizjaLiterAbfi


Seguir leyendo

También te gustarán

67.4K 3.4K 9
Druga część dylogii ,,Racing" Życie Mili Taylor układało się wspaniale od 5 lat. Miała dobrą pracę, wspaniałych przyjaciół, a co najważniejsze miała...
172K 8.9K 31
Ojczym, który odebrał jej wszystko. Rodzinę, dzieciństwo i marzenia. Skutki jego kar odczuwa do dziś. W dniu swoich 18 urodzin postanawia uciec z d...
368K 1.2K 6
Lily wiedzie spokojne życie w Nowym Jorku, z dwójką przyjaciół u boku. Właśnie skończyła ostani rok liceum i za namową mamy, która twierdzi, że dziew...
1.4M 30.8K 44
1 część dylogii „Lost" ~06.01.2022.~