Życie Potrafi Wszystko.

By wiercikbooks

13.1K 898 4.3K

Ludzie mówią, że gorzej być nie może, a mi Scarlett Edwards za każdym razem kiedy tak mówiłam życie rzucało k... More

!OSTRZEŻENIE!
Playlista do ŻPW
Dedykacja
PROLOG
ROZDZIAŁ 1. Jedziemy na W
ROZDZIAŁ 2. Przeprowadzka i ostrzeżenie
ROZDZIAŁ 3. Inne mafie/ Gdzie twoi rodzice?
ROZDZIAŁ 4. Ty dziadzie
ROZDZIAŁ 5. Ktoś dostał na mnie zlecenie
ROZDZIAŁ 6. Czemu Dabria? Czamu Nyx?
ROZDZIAŁ 7. Poczucie bezpieczeństwa
ROZDZIAŁ 8. Nie musi tego wiedzieć
ROZDZIAŁ 9. Szeregowa perełka do szeregowego pingwina
ROZDZIAŁ 10. Dobra, niech będzie.. Szczerbatek
ROZDZIAŁ 11. Pudełko ciasteczek
ROZDZIAŁ 12. Jestem nieśmiertelna
ROZDZIAŁ 13. Słone i gorzkie łzy
ROZDZIAŁ 14. Oprzyj. Się. O. Fotel
ROZDZIAŁ 15. Nie radzę
ROZDZIAŁ 16. Bukiet kwiatów
ROZDZIAŁ 17. Dżoszuła
ROZDZIAŁ 18. Nie chcę tam wracać, nic nie zrobiłam, nie wiedziałam!
ROZDZIAŁ 19. Nie pozwolę na to
ROZDZIAŁ 20. Wszystkich tylko nie jego
ROZDZIAŁ 21. Gdybym tylko../ Sama w urodziny
ROZDZIAŁ 22. Błąd
ROZDZIAŁ 23. Epilog mojego życia
ROZDZIAŁ 24. Iskierka
ROZDZIAŁ 25. Tajemniczy chłopak oraz fajna pani
ROZDZIAŁ 26. Tak jak on kiedyś
Rozdział 27. Nic nie warta
ROZDZIAL 28. Zgraja hobbitów
ROZDZIAŁ 29. Nic
ROZDZIAŁ 31. Dużo informacji
ROZDZIAŁ 32. Bracia Clark
ROZDZIAŁ 33. Nie jestem nieśmiertelna
EPILOG
PODZIĘKOWANIA
INFORMACJA

ROZDZIAŁ 30. Jestem Caroline

182 22 497
By wiercikbooks

Zachęcam do kliknięcia w gwiazdkę oraz zostawienie po sobie komentarza. Dla was to chwila, a dla mnie motywacja

Miłego czytania!

!Pamiętajcie, by nie naśladować zachowań i wyborów bohaterów tej książki. Alkohol to nie rozwiązanie i pamiętajcie, by nie wsiadać po nim za kółko!

Scarlett

"Scarletto, przypominam o zadaniu jakie masz do wykonania oraz o tym, że dalej nie znaleźliście pozostałych dwóch puzzli całej układanki. Kończy wam się czas, a mnie cierpliwość. Nie będę się powtarzać. Dobrze, a więc teraz przejdziemy do tej przyjemniejszej części czyli prawdy. W końcu dowiesz się prawdy na temat śmierci swojego ojca. Mam nadzieję, że cieszysz się tak samo jak ja, ponieważ uwielbiam być bolesną prawdą, a nie tylko pięknym kłamstwem. Twojego tatę zabił Blake Perez. Możesz mi wierzyć lub nie ale uwierz mi w to, że warto wysłuchać jego wyjaśnień. Wiem, że zapewne nie chcesz go już znać i to jest zrozumiałe ale dobrze o tym wiesz, że jesteś do tego zmuszona. To tyle co chciałem Ci przekazać Scarletto:) Życzę miłego dnia. Spodziewaj się w najbliższej przyszłości listów ode mnie, ponieważ muszę Ci wytłumaczyć parę rzeczy, których najwidoczniej nie zrozumiałaś wcześniej

RC "

Moje pole widzenia przysłoniła jakaś czarna mgła. Mój telefon prawie eksplodował od przychodzących wiadomości z grupy i nie tylko, a ręce trzęsły się niemiłosiernie. Weszłam w chat z Blake'iem od, którego przychodziło mi teraz najwięcej powiadomień. Ból jaki czułam był nie do opisania. Czułam się tak jakby zdradzona. Uczucie to było pomieszane z ogromnym żalem do niego, jak i do samej siebie. Zabijała mnie myśl, że współpracowałam z mordercą mojego taty.

Współpracowałam. Z. Mordercą. MARCUSA..

Do oczu napłynęły mi łzy. Od zawsze chciałam poznać prawdę. Teraz chciałam udowodnić wszystkim, że się mylili i to nie był przypadek, a gdy już dowiedziałam się tego co chciałam, okropnie tego żałowałam. Nawet sama nie wiem czemu.

Zamglonym wzrokiem czytałam wiadomości od chłopaka, którego jeszcze nie tak dawno prosiłam aby mnie nie zostawiał, a teraz chciałam, by całkowicie zniknął z mojego życia. Po policzku spłynęła mi łza gdy zobaczyłam jaką nazwę mu dałam, by go zdenerwować.

Wiedźmin:] :

Scarlett.. Wiem że dowiedziałaś się prawdy. Wysłuchaj mnie. Już jadę. Zostań w mieszkaniu i nigdzie się nie ruszaj

Wiedźmin:] :

Ja nie wiedziałem kim on jest. Wiedziałem tyle że jest złym człowiekiem i muszę się go pozbyć

Kłamał. Musiał kłamać. To nie jest prawda. On kłamie. Nie mogę już nikomu więcej wierzyć. Rozpłakałam się jeszcze bardziej sturlując się na podłogę i podwijając kolana do brody. Łapczywie łapałam powietrze, którego z każdą chwilą zaczynało mi brakować. Moja klatka piersiowa unosiła się nierównomiernie i chaotycznie.

Wiedźmin:] :

Odpisz mi no. Widzę że odczytujesz. Jestem już niedaleko. Ettie odpisz, nic nie rób i nigdzie się nie ruszaj

Wiedźmin:] :

Wysłuchaj tego co mam Ci do powiedzenia. Nie wiedziałem

W tym momencie nie chciałam tego więcej słuchać. Wyciszyłam wiadomości od niego i dalej płacząc na słabych nogach podeszłam do szafki i wzięłam z niej klucze od mojego auta. Jak najszybciej jak mogłam wyszłam z mieszkania i zjechałam windą w dół, by zdążyć odjechać zanim chłopak tu przyjedzie. Pani z recepcji patrzyła się na mnie z ogromnym współczuciem. Niemalże podbiegłam do mojego auta i jak najszybciej do niego wsiadłam. Nikt mnie nie zatrzymywał. Nikt mnie nigdy nie zatrzymywał. Tak samo jak przed śmiercią. Przekręciłam klucze w stacyjce i odjechałam z piskiem opon. Z mojego gardła wyrwał się głośny szloch gdy na prostej drodze minęłam czarnego dodge. Zanim zdążył zawrócić zniknęłam za zakrętem wciskając przycisk turbo. Jedną dłonią starłam łzy cieknące mi po policzkach, a drugą zaciskałam coraz mocniej na kierownicy, ponieważ prędkość była tak duża, że trochę rzucało autem.

Byłam ubrana w luźne czarne jeansowe spodnie, czarny top oraz tego samego koloru za dużą bluzę z napisem "trust the process"

Jechałam do Princeton. Nie obchodziło mnie czy spotkam tam Michaela czy nie. Nie obchodzi mnie już teraz nic. Docisnęłam pedał gazu do podłogi tak mocno, że chyba osiągnęłam maksymalną prędkość. Zarzuciło mną trochę za mocno przez co na chwilkę straciłam panowanie nad autem ale szybko zmieniłam biegi i zmniejszyłam prędkość aby wszystko wróciło do normy. Jakby za dotknięciem magicznej różdżki cała złość i ból ze mnie uleciały, a została ta chora satysfakcja z prędkości jaką osiągnęłam. Jechałam z wszystkimi oknami otwartymi na oścież. Czułam wiatr we włosach co sprawiało, że żyję, a nie powinnam. Nie powinnam ale najgorsze jest to, że wiem, że Marcus, by tego chciał.. Chciałby tego abym za nim nie płakała i żyła dalej.

W tym momencie włączyła się moja dwubiegunowość, a na usta wpełzł zadziorny uśmieszek. Pokażę temu szmaciarzowi, Marcusowi oraz wszystkim, którzy mnie skrzywdzili, że mnie nie da się tak łatwo pozbyć. Scarlett Edwards jest nieśmiertelna. Umrę wtedy kiedy na to pozwolę.

Ja i mój chevrolett przeciwko śmierci

♤♤♤

Jeździłam po mieście do bardzo późna aż w końcu trafiłam na takie skrzyżowanie gdzie stało pełno ludzi. Zmniejszyłam prędkość, by nikogo nie rozjechać (pomimo tego, że bardzo kusiło). Trochę ludzi się rozeszło, by dać mi przejechać ale większość pozostała na swoich miejscach. Wcisnęłam klakson i otworzyłam szybę od swojej strony. Wkurzona przywołałam tu jednego z chłopaków, który zmierzył mnie krzywym wzrokiem.

- CO TU SIĘ DZIEJE?!- krzyknęłam tak aby chłopak mnie usłyszał, bo gwar i muzyka dobiegająca z głośnika stojącego z tyłu wszystko zagłuszała

- JESTEŚ TU NOWA?!

- JESTEM PRZEJAZDEM! ODPOWIEDZ MI!

- TO "ZLOT" SAMOCHODOWY ALE TAKI MNIEJ LEGALNY! LUDZIE TUTAJ POKAZUJĄ SWOJE SPORTOWE FURY, DRIFTUJĄ, DAJĄ PRZEJAŻDŻKI INNYM! BRZMI NUDNO ALE JEST ZAJEBIŚCIE!- krzyknął upijając łyk napoju, który trzymał w ręce

- NA SKRZYŻOWANIU W ŚRODKU MIASTA?!

- ROBIĄ TO, BY WKURZYĆ POLICJE!- wyjaśnił

- MOGĘ DĄŁĄCZYĆ?!- zapytałam podjarana

- UMIESZ JEŹDZIĆ?!- pokiwałam głową na tak uśmiechając się szerzej- MASZ CZYM ZAKRYĆ TWARZ?! W SENSIE NIE TO, ŻE JESTEŚ BRZYDKA! NIEZNAJOMA MADMŁAZEL- ukłonił się leciutko na co się zaśmiałam- JESTEŚ PRZEPIĘKNA ALE JAK POLICJA PRZYJEDZIE TO LEPIEJ, ŻEBY NIE WIEDZIELI KIM JESTEŚ!- czekałam na ten moment chyba całe swoje koszmarne życie

- OCZYWIŚCIE, ŻE TAK- sięgnęłam do schowka po swoją słynną kominiarkę

Założyłam ją i znów stałam się słynną anonimową królową. Gdyby ktoś zobaczył uśmiech, który chowam pod kominiarką uznałby, że jestem jakaś psychiczna. Nie to, że nie jestem ale..

- PRZEJŚCIE!- wydarł się na całe gardło chłopak, z którym przed chwilą rozmawiałam- PIĘKNA PANI CHCE DO NAS DOŁĄCZYĆ!

Ludzie zaczęli się rozchodzić, a ja mogłam swobodnie przejechać. W końcu przed pojazdem nie było żywej duszy, a tylko duże koło gdzie zapewne jeździły auta. Nie myliłam się, bo wjechałam w środek na największym luzie jaki widział świat, a wszyscy patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Zatrzymałam się na środku. Stwierdziłam, że walić zasady, ściągnęłam z głowy kominiarkę i przeczesałam palcami włosy. Z chorą satysfakcją patrzyłam jak ludzie szepczą coś sobie na ucho. Oczywiście, że skoro większość obraca się w nielegalnych kręgach to mnie zna. Jestem cholerną królową nielegalnych wyścigów w całym stanie, a drugą w kraju.

Nagle z granatowego ferrari, które stało przede mną wysiadła jakaś osoba, więc ja zrobiłam to samo. Miała na sobie kominiarkę. Sprawnym ruchem zdjęła ją z swojej twarzy. Dziewczyna o krótkich falowanych mocno ciemno granatowych włosach.

- Kim jesteś?!- krzyknęła, a cały tłum ucichł

- A ty?!- a czemu ja mam się pierwsza przedstawiać

- Pierwsza zadałam pytanie!- zauważyła

- To fakt, więc nie widzę problemu abyś również pierwsza odpowiedziała!- nie ukrywałam dymy w głosie z mojej zacnej odpowiedzi- Jestem Dabria!- odkrzyknęłam spuszczając z tonu, bo nie chciało mi się już bawić w te dziecinne gierki

- Kłamiesz!- uśmiechnęła się- Jestem Kora!

- Ty też kłamiesz!- również się uśmiechnęłam i nic już nie mówiąc wsiadłam do auta

Nieznajoma zrobiła to samo, a ktoś odpalił petardy co było dla nas znakiem abyśmy zaczęły nasze przedstawienie. Odpaliłam auto i z chytrym uśmiechem zaczęłyśmy robić kółka na przeciwko siebie nie przerywając kontaktu wzrokowego. Nagle grupka ludzi wbiegła na środek rozlała benzynę w kształcie koła, aby następnie ją podpalić tym samym zamykając się w środku. Nie zatrzymałyśmy się tylko krążyłyśmy wokół tańczących płomieni. Nagle ktoś z tamtej grupki ponownie wystrzelił petardy w niebo, co musiało wyglądać bardzo spektakularnie z punktu widzenia osoby trzeciej. Jutro jak nic po internecie będą krążyć nagrania z tego wydarzenia. Nagle ktoś z osób oglądających całe zdarzenie wyciągną na przód przy pomocy kolegów ogromny głośnik, który wcześniej stał z tyłu. Otworzyłam wszystkie okna w moim aucie co uczyniła również dziewczyna z innego auta, a do moich uszu dotarły strasznie głośne dźwięki piosenki Mayores od Becky G i Bad Bunny'ego.

Wcisnęłam hamulec w tym samym momencie co granatowowłosa. Krzyknęłam do jakiejś dziewczyny na oko trzy- cztery lata młodszej, aby podbiegła i wsiadła do auta, co uczyniła bez zawahania. Z ogromnym uśmiechem na twarzy zapięła pasy i spojrzała na mnie z szczęściem wymalowanych w lekko fioletowych oczach.

Spojrzałam na kierowcę grantowego ferrari. Kiwnęła głową na znak, że możemy ponownie zaczynać. Znów zaczęłyśmy driftować tym razem w inną stronę. Z ogromnego głośnika wybrzmiały pierwsze nuty piosenki Chantaje od Shakiry i Maluma. Uwielbiam tą piosenkę. Cały czas słuchałam jej jak byłam młodsza.

Dziewczynka odpięła pasy i wychyliła się przez szybę z auta. Usiadła na drzwiach. Jedną ręką przytrzymała się tej rączki na suficie pojazdu, a drugą radośnie wyrzuciła w powietrze. Nie miałam nic przeciwko, bo sama w tym wieku zawsze chciałam pojechać na takie wydarzenie ale nigdy nie było mi to dane, aż do teraz.

Płomienie na środku zgasły, a ludzie będący w środku z wyszczerzem na twarzy rozbiegli się w różne strony. Po tym jak ponownie się zatrzymałyśmy, a muzyka ucichła ktoś wykrzyknął jedno hasło, które sprawiło, że po całym moim ciele rozlała się lekka panika.

- POLICJA!!!- wszędzie zapanował chaos

Każdy zaczął biec w różne strony. Zamknęłam auto od środka widząc, że dziewczynka chce wyjść. Nie mogę jej teraz wypuścić. Nie teraz. O dziwo byłam bardzo spokojna, a nawet podobała mi się sytuacja, w której się znalazłam. Nieplanowany wyścig? Lubię to.

- Co ty robisz?! Wypuść mnie!- panicznie pociągnęła za klamkę

- Hej, hej- szeptałam spokojnie- Jak masz na imię?- złapałam za jej nadgarstek tym samym sprawiając aby na mnie spojrzała

- Eliana- trochę się uspokoiła

- Piękne imię- skomentowałam- Słuchaj mnie teraz uważnie. Jeśli cię teraz wypuszczę policja cię złapie i nie będzie kolorowo. Jesteś tu sama?

- Z bratem- rzuciła kątem oka za okno, by sprawdzić co się dzieje

- Starszy, młodszy?

- Starszy.

- Poradzi sobie. Mieszkacie tu?- pokiwała głową- Macie tu jakieś miejsce, do którego mógłby się udać, by cię szukać- znów skinęła głową- To tam cię zabiorę i poczekamy na niego, a teraz musimy szybko uciekać- ostatnie zdanie wypowiedziałam spinając się, bo jeden z radiowozów zajechał nam drogę- Zasłoń twarz dłońmi- poinstruowałam ją i ruszyłam z miejsca z piskiem opon przy okazji uważając aby nikogo przypadkiem nie rozjechać

Z uśmiechem na twarzy zwiększyłam naszą prędkość. Moja satysfakcja wzrosła gdy wszystkie radiowozy pojechały za nami.

- Możesz odsłonić twarz- zaśmiałam się, bo fioletowooka wciąż ją zasłaniała tak jak jej kazałam

- Zwolnij!- krzyknęła rozszerzając oczy na widok liczby na liczniku, 200km/h

- Coś ty- machnęłam ręką- Jedziemy strasznie wolno

- Wolno?! Kobieto zabijesz nas!- zapiszczała ale w jej oczach widziałam jakby iskierkę szczęścia

- Nie zabiję- zaśmiałam się perliście- Eli? Czy ty wiesz z kim jedziesz teraz w aucie?- spojrzałam na nią wciąż rozbawiona

- Patrz na drogę, nie na mnie!- pokręciłam głową ale spełniłam prośbę Eliany- Jesteś mordercą?- tak

- Nie!- zaprzeczyłam szybko

- A no to nie wiem kim jesteś- odpowiedziała zakładając ręce na piersi

- Jedziesz właśnie z królową nielegalnych wyścigów w całym stanie, a drugą najlepszą w całym kraju- dumny uśmieszek zagościł na mojej twarzy, a na Eli zagościł ogromny szok

- Nie gadaj!- zerwała się z fotela patrząc w moją stronę

- Zamknij usta, bo ci mucha wleci- parsknęłam śmiechem widząc jej minę ale po chwili spoważniałam patrząc w lusterko

Dogonili nas.

- Lepiej się przytrzymaj, bo teraz będziemy jechać odrobinkę szybciej- nic już nie zdążyła odpowiedzieć, bo wbiło ją w fotel po tym jak wcisnęłam przycisk turbo

Zacisnęłam ręce na kierownicy i docisnęłam pedał gazu jeszcze bardziej. Teraz jedziemy trochę jednak szybko. Licznik wciąż rósł. 290km/h.. 300km/h.. 310km/h..

- ŁoOoOoOoOoOo- z ust dziewczynki wydarł się radosny krzyk

Ponownie spojrzałam w lusterko. Zgubiłam ich. Byłam trochę zawiedziona, bo przeciwnik w wyścigu powinien mieć podobne umiejętności, a tu co? Oni jadą z jakieś 2km/h. Jedno przyśpieszenie i już się poddają. Bez sensu.

- Zakręt!!- z krótkiego letargu wyrwał mnie głos małej brunetki

Szybko wcisnęłam hamulec i driftem weszłam w dość ostry zakręt. Prawie wypadłam z drogi ale tylko prawie. Nic się nie stało. Żyjemy. Zjechałam na pobocze i dysząc spojrzałyśmy na siebie zadowolone. Już ją lubię.

- Dobra- przeczesałam palcami włosy- To gdzie jest te wasze miejsce?- wypuściłam długo wstrzymywane powietrze

- W zasadzie to nie daleko- rozejrzała się po okolicy- Tu pojedź prosto i na skrzyżowaniu w prawo

Sięgnęłam na tylnie siedzenie i zabrałam z niego swoją kominiarkę aby ją założyć. Teraz już spokojniej ruszyłam i tak jak na normalną osobę jechałam 80km/h. Żałosna prędkość.

- Czemu założyłaś kominiarkę?- do moich uszu dotarł głos Eliany

- Bo nie znam twojego brata, a ty magicznym sposobem nie znasz mnie- dojechałyśmy na miejsce- Wysiadka- powiedziałam trochę mniej milej

- Mogę wiedzieć jak masz na imię?- zapytała robiąc to co jej nakazałam

- Dabria- również wysiadłam

- To wiem- przewróciła oczami opierając rękę na biodrze- Chodzi mi o twoje prawdziwe imię- spojrzała na mnie wymownie

- Eli, polubiłam cię- stwierdziłam na co kąciki ust dziewczynki lekko się uniosły- Więc jeśli ci powiem ma to zostać między nami- wyciągnęłam do niej mały paluszek, który uścisnęła od razu- Mam na imię..- nie dane było mi dokończyć, ponieważ ktoś odepchnął mnie od Eliany

- Zostaw ją!- krzyknął jakiś chłopak na oko dwa lata starszy ode mnie

- To ty ją zostaw!- wyrwałam Elianę z jego uścisku i schowałam za siebie- Odejdź stąd psycholu, bo pożałujesz- czemu akurat teraz nie wyjęłam broni ze schowka? Trudno i tak sobie poradzę z takim szczurem

- Dab?- fioletowooka pociągnęła mnie lekko za rękaw bluzy

- Co tam?- szepnęłam nie spuszczając z chłopaka wzroku

- To mój brat, Nestor- szepnęła lekko rozbawiona

- Powiedz, że żartujesz- poprosiłam z nadzieją w głosie na co pokiwała głową na boki- O matko jedyna- w myślach uderzyłam się z plaskacza w czoło- Kiedy masz urodziny?

- Dwudziesty trzeci stycznia. Czemu pytasz?- nic nie odpowiedziałam tylko z powrotem odwróciłam się w stronę nieznajomego

- Kiedy ma urodziny?- zapytałam podejrzliwie, tak łatwo jej nie oddam. Co jeśli on ją porwał i zmusza ją do wciskania tego każdemu

- Dwudziesty trzeci stycznia- popatrzył na mnie z politowaniem- Oddasz mi w końcu moją siostrę?

- Nes- zza moich pleców wychyliła się brunetka- Zaraz przyjdę, daj nam chwilę- jej rzekomy brat tylko prychnął i skierował się do jakiegoś auta- To jak masz na imię?

- Jestem Scarlett- wyciągnęłam w jej stronę dłoń

- Jestem Eliana- odpowiedziała ale nie uścisnęła mojej ręki tylko się we mnie wtuliła

Niezręcznie ją objęłam, ponieważ nie za bardzo lubię się przytulać. Po paru sekundach odsunęła się, a w jej oczach leciutko błysnęły łzy

- Spotkamy się jeszcze kiedyś?- zapytała nie kryjąc nadziei

- Nie wiem- przyznałam szczerze- Jest taka możliwość ale nie obiecuję- zbiłam z nią żółwika, a ta pobiegła do brata podskakując jakby była najszczęśliwszą osobą na Ziemi

I tego właśnie jej życzyłam.

♤♤♤

- Hejjjjj- wybełkotałam do jakiejś dziewczyny, która chwiejnym krokiem podeszła do baru

Było na oko mojego wzrostu i wieku, włosy miała ciemno-wiśniowe oraz piękne szare oczy

- Hejka!- radośnie się ze mną przywitała, więc na moje usta również wpłyną uśmiech

Blake

Leżałem pod ścianą w salonie i piłem. Piłem, piłem i jeszcze raz piłem. Piłem tequilę. Czekam tylko aż mój organizm zdecyduje, że trunku jest za dużo i kopnę w kalendarz z powodu przedawkowania. Zaśmiałem się sucho sytuacji, w której się znalazłem. Jestem żałosny. Upijam się na śmierć przez to, że zabiłem ojca dziewczyny, której nawet nie lubię. Wziąłem telefon leżący obok mnie do ręki i otworzyłem czat pomiędzy mną, a Ettie.

Ja:

Odpisx, js nue woedziakem kkin om uest

Odczytała ale nie odpowiedziała.

Ja:

Prxrpradxam

- Isabello, przepraszam- powiedział tata po tym jak zdał sobie sprawę co właśnie zrobił

- Czy ty naprawdę myślisz, że jak powiesz "przepraszam" to moje zaufanie będzie wyglądać tak samo?- prychnęła i ruszyła w stronę schodów, na których siedziałem sześcioletni ja, aby w razie potrzeby interweniować, ponieważ rodzice ponownie się pokłócili

Zanim na nie weszła pobiegłem do swojego pokoiku i przykryłem się kołdrą. Po paru sekundach usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.

- Black, wiem, że nie śpisz- powiedziała łagodnie czarnowłosa używając mojego przezwiska jakie mi nadała- Znowu podsłuchiwałeś? Prosiłam cię abyś tego nie robił..- usiadła na skraju łóżka, więc wychyliłem się spod kołdry

- Nie podsłuchiwałem. Pilnowałem aby John nic ci nie zrobił mamusiu- wtuliłem się w jej klatkę piersiową- Przepraszam, że nie przyszedłem wcześniej. Nie wiedziałem, że cię znowu uderzy- wyznała szczerze

- Hej- pogłaskała mnie po włoskach- Nie masz za co mnie przepraszać, nic mi nie jest- spojrzałem w jej czarne, tak jak moje oczy

Jej były pełne emocji, a moje matowe.

- Zrobił ci krzywdę- zauważyłem na co zacisnęła usta w wąską linkę- Mamiś? Co miałaś na myśli z tym całym zaufaniem?- zapytałem, bo szczerze mnie to ciekawiło

- Wiesz, Black? Gdy dowiesz się prawdy na temat danej osoby już nigdy nie spojrzysz na nią tak samo. Mam nadzieję, że nigdy się o tym nie przekonasz- posłała mi smutny uśmiech- Dobra, czas spać- klasnęła w dłonie i przykryła mnie kołdrą w zygzaka mcquenna, poprawiła swoja pozycję i zaczęła śpiewać mi kołysankę na noc śpiewaną z pokolenia na pokolenie- The monster is gone he's on the run and your daddy is here, beautiful, beautiful, beautiful, beautiful boy- jej melodyjny i spokojny głos od razu mnie uśpił

Teraz wszedłem na Idealnie nieidealnych na instagramie

No.cóż_Blake

Wuecir że pungwiny nue latają? 😂

Valeri._176

Nachlałeś się.

No.cóż_Blake

Ej. Jsk sue nazuwa kot ktory leci?

Valeri._176

No dawaj geniuszu

No.cóż_Blake

Kotlexik 😂 😂

Śmiejąc się histerycznie czekałem na to co odpisze reszta.

Czarny.Twój_Chris

Ile wypiłeś?

No.cóż_Blake

A bi ja wuem? Mslo 🤏 o tule

Charlotte-.Nie.Szarlotka

Nachlany w trzy dupy.

No.cóż_Blake

Wcale ze nue!

Inaczej._Amber

Ty się nie odzywaj menelu tylko gadaj gdzie jesteś i ile wypiłeś

No.cóż_Blake

W muesxkaniu. Czk polucze to spisoben matenarycznym.. okiło dzuesieciu burelek tełiłi

No.cóż_Blake

Terili

No.cóż_Blake

Tejili

No.cóż_Blake

Kuźws ni! Teho ponarańcxowego czefoś

Twój._Nie._.Archer._Nie.Davis_

Gratulacje

No.chyba.nie_Michael.Charles

Wezcie, wyczytakem że ti śmiertelna dswka

Motorek_David.Wilson

Kolejny pijak

No.chyba.nie_Michael.Charles

Nue pijak, jestem na imprexie i nic nie widzę praktycxnie

Inaczej._Amber

Jest ktoś w miarę blisko i by do niego pojechał za nim ciota kopnie w kalendarz?

Twój._Nie._.Archer._Nie.Davis_

Nas z Charlotte nie ma w kraju jak coś

Czarny.Twój_Chris

Czemu???

Charlotte-.Nie.Szarlotka

Bo jakimś cudem dostaliśmy to samo zlecenie na tego samego typa

Motorek_David.Wilson

Aha

Twój._Nie._.Archer._Nie.Davis_

Co?

Motorek_David.Wilson

Nic, to kto jedzie do tego idioty? My z Amber nie dojedziemy, Mich (czyt: Mich, Majk albo Misz) zapewne nie urwie się z imprezy, Archer i Charlotte też odpadają

Valeri._176

My z Chrisem już jedziemy ale są straszne korki na drogach, bo policja przeszukuje każde auto w okolicach Princeton

Psycho_Amyśka

Ja jestem poza miastem ale też już jadę. Zadzwonię do Luisa. On na pewno jest w New Hope ale nie wiem czy odbierze ode mnie

No.cóż_Blake

Alr po xo?

Twój._Nie._.Archer._Nie.Davis_

Po to żebyś nie zginą ty pajacu!

Psycho_Amyśka

Luis nie odebrał

Przewróciłem oczami i podśmiechując się od nosem złapałem ostatnią butelkę jaka mi została. Wstałem i ociężałym krokiem skierowałem się do kuchni. Nie udało się, ponieważ po wzięciu kolejnego łyka potknąłem się i upadłem uderzając o coś głową.

Słyszałem dźwięk tłuczonego szkła, szum i pisk w uszach, a za nim całkowicie straciłem kontakt ze światem- czyjeś krzyki i rozmowy.

Scarlett

- A tak w ogóle- wybełkotałam przechylając do ust kolejną butelkę wódki- Jak się piękna pani nazywa?

Od paru godzin siedzę z wiśnowowłosą i piję. Ona trochę mniej, bo musi jeszcze wrócić do domu ale mnie już nic nie obchodzi. Tylko upić się do nieprzytomności.

- Moon- zaśmiała się z akcentu z jakim go wypowiedziała

- Księżyc? Łoooo ale fajnie- nagle z dupy podbił do nas jakiś chłopak i oddał nam dwa skręty, bo mu już się nie przydadzą- Jak można zmarnować tak dobrą rzecz- wskazałam na używkę

- Nie wiem!- zaśmiała się Moon- A jak ty masz na imię piękna pani?- podłapała mój vibe

- Ymm..- zakręciło mi się w głowie dosyć mocno- Nie pamiętam szczerze mówiąc- wybuchłam śmiechem- Chyba Caroline..

- Zatem! Caroline..- nie dokończyła, bo obróciła się gwałtownie przez co jej włosy odsłoniły większość pleców

Wyostrzyłam i tak już bardzo baardzo rozmazany wzrok i jakimś cudem dojrzałam tatuaż ukazujący tulipana na półksiężycu ociekający krwią. Skądś go znam..

- Należysz do jakiejś organizacji?- zapytałam prosto z mostu

- Tak, a cooo?- odwróciła się w moją stronę śmiejąc się

- A ja teeeeeżżżż- odpowiedziałam

- OMG BESTIESSS!- wydarła się prawie przekrzykując panującą w domu muzykę- Gadaj, która jesteś

- Pierwsza- dumno zarzuciłam włosy na plecy

- Też!- zapiszczała

- Dostajesz listy?!- wykrzyczałam chyba za głośno, bo parę osób zmierzyło nas krzywym wzrokiem

- Tak- jej entuzjazm odrobinę zmalał. Ponownie się odwróciła i pomachała do kogoś

Ja nie wiedząc kto to wsunęłam karteczkę z moim numerem pod rękę dziewczyny i jak najszybciej się ulotniłam. Pijackim krokiem skierowałam się w stronę wyjścia z budynku. Po drodze zgarnęłam jeszcze jakąś butelkę. Wyszłam przed dom i prawie spadłam ze schodów. Udałam się na bok budynku i osunęłam się po ścianie. Upiłam łyk trunku, a przed oczami pojawił mi się moment jak siedziałam w swoim pokoju i starałam się upić aby zapomnieć o tym co się dzieje wokół mnie.

Momentalnie na oczu napłynęły mi łzy, bo po tylu godzinach usłyszałam pierwsze dzwonienie na telefon. Niechętnie, drżącymi dłońmi wyjęłam telefon w kieszeni spodni. Nawet nie patrzyłam kto dzwoni, miałam to gdzieś. Chciałam po prostu zniknąć z tego świata..

- Blake jest w szpitalu, krok od śmierci- nie wiem kto to powiedział, nie obchodziło mnie to, bo wiedziałam

Wiedziałam, że to przeze mnie..

- Halo? Scar jesteś tam?- zapytał jeszcze bardziej spanikowany głos niż wcześniej

- Zabiłam go- telefon wypadł mi z ręki, a drugą przyłożyłam do ust, ponieważ wyrwał się z nich jeden z najgłośniejszych szlochów w moim życiu

Ręce zaczęły mi się trząść i pojawiły się zawroty głowy, a ilość alkoholu we krwi wcale nie polepszała sytuacji. Nawet nie wiem kiedy łzy zaczęły lecieć z moich policzkach. Nie mogłam przestać. Nie chciałam przestać. Zasługuję na to. Zaczęłam jeszcze głośniej łkać. Płakałam tak mocno aż zaczęłam się krztusić. Podkuliłam nogi do brody ale niestety to nie pomogło, a wręcz pogorszyło. Rozchyliłam kolana i pochyliłam się do przodu wymiotując wszystko co dzisiaj wypiłam, bo nie miałam siły nic jeść. Żadne dźwięki zewnętrzne do mnie nie dochodziły. Po zwróceniu zawartości mojego żołądka zrobiło mi się trochę lepiej. Wytarłam usta i oparłam czoło na dolnej części moich dłoni. Zapłakałam jeszcze kilka razy aż w końcu pociągnęłam nosem i otarłam łzy. Znowu pozwoliłam sobie na uwolnienie emocji. Jestem żałosna.

Otarłam dłońmi twarz i na oślep znalazłam swój telefon. Rozłączyłam się z osobą, która nie zrobiła tego przez cały czas bez słowa i ruszyłam przed siebie. Wyszłam przez furtkę i rozejrzałam się, by znaleźć miejsce, w którym zaparkowałam swojego chevroletta.

- Scarlett?- usłyszałam za sobą głos kogoś kogo bardzo nie chciałam tutaj znaleźć- Co ty tu robisz?- Michael podszedł do mnie i odwrócił przodem do siebie- Co ci się stało?- zapytał łapiąc mnie za ramiona gdy odwracałam głowę wszędzie, by tylko na niego nie patrzeć

- J-ja- jąkałam się- B-blake, jest w szpitalu- wyrzuciłam z siebie wraz z powietrzem- Zabiłam go- szepnęłam, wydawało mi się, że Mich tego nie usłyszał ale jednak było odwrotnie

- CO?! Jak to?- błądził przerażonym wzrokiem po mojej twarzy- Scarlett skup się- położył dłonie po bokach mojej głowy przez co byłam zmuszona na niego spojrzeć

- O-on ch-chyba sobie coś z-zrobił, nie wiem- gadałam bez sensu- J-ja, t-to- próbowałam złożyć zdanie, które dałoby mu więcej do myślenia- To przeze mnie.. Nie wysłuchałam jego wyjaśnień i-i przyjechałam tutaj a-aby się upić

- Gdzie on teraz jest- westchnął bardzo zmartwiony

- W szpitalu.- strzepnęłam jego ręce ze mnie i ruszyłam w stronę auta, które w końcu namierzyłam wzrokiem

- Co ty robisz?- usłyszałam za sobą głos szarowłosego ale nie poszedł za mną. Nic mu nie odpowiedziałam tylko chwiejącym się krokiem podeszłam do auta i usiadłam na miejsce kierowcy- Nawet nie próbuj prowadzić jak jesteś pijana- jego ostrzegawczy ton odbił się echem w mojej głowie- Scarlett, zadzwonimy po taksówkę i pojedziemy do niego- podbiegł do auta ale nie zdążył, ponieważ zamknęłam drzwi od wewnątrz- Idiotka z ciebie- idiotka ze mnie to fakt, ale jaka super idiotka pragnę zauważyć

Ledwo włożyłam kluczyk w stacyjkę i przekręciłam go. Czy upiłam się do tego stopnia, że nie pamiętałam swojego imienia i teraz wsiadam za kółko? Tak. Czy będę tego żałować? Nigdy. Bo jak umrę to przynajmniej robiąc to co kocham.

Ja i mój chevrolett przeciwko śmierci

Popatrzyłam przed siebie, by uspokoić rozbiegany wzrok i wrzuciłam pierwszy bieg. Wyjechałam z ulicy i na czuja skręciłam w drogę, która wydawała się być znajoma. Popatrzyłam na znak "New Hope 30min drogi stąd". Wrzuciłam drugi bieg i ostrożnie przyśpieszyłam. Nie jechałam tak szybko jak zwykle aby policja nic nie podejrzewała, więc mogłam się trochę rozejrzeć. Ta ulica była mi dobrze znana. Ulica, na której znajduje się dom mojej zmarłej babci.

- Dziecko! Coś ty narobiła?! Wiesz ile od tego przytyjesz?!- babcia natychmiastowo wyrwała mi paczkę moich ulubionych ciasteczek z ręki

- Babciu ale ja nawet ich nie otworzyłam- powiedziałam skruszonym głosikiem, chciałam je tylko do szafki odłożyć, bo mamusia mnie poprosiła.. czemu babcia się tak denerwuje?

- NAWET MNIE NIE DENERWUJ SCARLETTO EDWARDS!- wypluła te słowa w moją stronę- ZA TYDZIEŃ BĘDZIESZ MIAŁA SZEŚĆ LAT! SZEŚĆ! CO TY MYŚLISZ, ŻE LUDZIE POWIEDZĄ JAK BĘDZIESZ WYGLĄDAĆ..- zabrakło jej słów- TAK.- wskazała ręką na mój brzuch, który od razu zakryłam malutkimi dłońmi- NIE ZAKRYWAJ GO! MASZ WIEDZIEĆ JAK OKROPNIE WYGLĄDASZ..- chciała jeszcze coś powiedzieć ale zatrzymała się w pół słowa

Przyłożyła rękę do miejsca, w którym chyba znajduje się serduszko i upadła na podłogę zasypiając. Zaniepokoiło mnie to, bo zwykle nie zasypiała tak szybciutko.

- Babciu- zapłakałam upadając na kolanka obok niej- Obudź się.. Nie dobrze jest spać na podłodze- poklepałam ją lekko po policzku- MAMUSIU!- zawołałam, a parę chwil później do kuchni wpadli rodzice

Potem wszystko działo się już szybko. Jacyś panowie zabrali babcię, ja stałam zapłakana wtulona w nogi taty, a mamusia na mnie wrzeszczała obwiniając mnie za podobno śmierć babci. Od tamtej pory mamusia stała się zimną i okrutną Angelą, a tata najbezpieczniejszym miejscem na Ziemi.

Nie. Nie mogę tego znowu rozpamiętywać. Może i ta okrutna kobieta, której imienia nawet nie znałam tylko nazywałam ją babcią, miała racje ale na przestrzeni lat po części cieszę się, że nie trwałam w takich sytuacjach przez nią spowodowanych dłużej.

Ruszyłam dalej i starając się jechać szybciej kierowałam się w stronę mojego miasta. Prawie zjechałam z drogi, bo mój wzrok szwankował, a łzy wcale nie pomagały ale szybko wyprostowałam.

Wrzuciłam następny bieg i przyśpieszyłam wyjeżdżając na prostą drogę. Nie wiedziałam czy jechałam prosto ale ważne, że jechałam. Droga trwała wieczność ale po długim czasie dojechałam na miejsce. Wysiadłam z pojazdu i ustałam obok niego.

- Po co ja tu przyjechałam?- wybełkotałam sama do siebie ale postanowiłam wejść do szpitala po mimo, że nie pamiętałam po co

Gdy przekroczyłam próg budynku przypomniało mi się po co tu jestem. Chwiejącym się krokiem ruszyłam w głąb korytarza widząc stojącą tam grupkę ludzi. Sala dwadzieścia pięć.

- Co z nim?- podeszłam do kogoś i zapytałam co raz bardziej nie widząc na oczy

- Matko jedyna Scarlett, co z tobą?- jakaś blondyna uwiesiła mi się na szyi

- Nie jestem Scarlett- zaśmiałam się pijacko- Jestem Caroline- poprawiłam ją ale nawet nie jestem pewna czy zrozumiała o co mi chodzi- Co z Blackusiem?- zapytałam opierając ciężką głowę na ramieniu jakiegoś czarnowłosego chłopaka- Zabiłam go, prawda?

- Żyje ale jest w ciężkim stanie- usłyszałam obok siebie melodyjny głos jakiejś brunetki

- Idiota się prawie zapił- mrukną chłopak, na którego ramieniu się oparłam, bo ciężko mi było ustać, a nogi mnie bolały

- Leży w tej sali- dopowiedziała dziewczyna z czarnymi włosami- Ale nie można tam wejść- bez zastanowienia ruszyłam w stronę drzwi do pomieszczenia

- I oczywiście, że ty tam wejdziesz bo masz wszystko i wszystkich w dupie-  odpowiedział ktoś, a ja chyba rozpoznałam czyj to głos. Charlotte?

Pchnęłam drzwi i weszłam do sali. Nie wiem co miałam w głowie ale postanowiłam położyć się obok chłopaka na łóżku. Po paru minutach bez najmniejszego problemu zasnęłam z głową na ramieniu czarnowłosego, który chyba wyglądał gorzej niż ja.

_______________________

Witam Was tu wszystkich serdecznie. Jak wiecie jest to 30 rozdział ŻPW i chcę was powiadomić, że powoli będziemy się zbliżać do końca 1 tomu dylogi Life. (Masakra, zaraz się popłacze pisząc te krótkie info) Wracając. Na ten moment do końca przewiduje około 10-15-20 rozdziałów ale zobaczymy jeszcze oczywiście jak to wyjdzie w praniu. To tyle co chciałam Wam przekazać, mam nadzieję, że rozdział się spodobał. ROZDZIAŁ SPRAWDZONY

Następny rozdział raczej na- 30 gwiazdek i 70 kom

Ig: wizja.liter.abfi.176

Tt: _.wiercik.books

Loveciam, buziaki moje Scarsy

~ WizjaLiterAbfi

Continue Reading

You'll Also Like

1.4M 30.8K 44
1 część dylogii „Lost" ~06.01.2022.~
282K 10.1K 23
Dla Cartera muzyka jest całym życiem. Gdy rodzice zabraniają mu udziału w konkursie dla młodych talentów z powodu złych ocen chłopak nie zamierza się...
162 57 19
Przeklęte wybory, alkohol i powracające wspomnienia z dzieciństwa - witaj w świecie Lany. Po tajemniczej imprezie traci pamięć, a jej odprowadzający...
151K 4.7K 35
17-letnia Grace w słonecznej Florydzie, zostawiła swoich przyjaciół, chłopaka i życie, jakie prowadziła do czasu, gdy rodzice oznajmili, że przenosz...