Zachęcam do kliknięcia w gwiazdkę oraz zostawienie po sobie komentarza. Dla was to chwila, a dla mnie motywacja
Miłego Czytania!
Luis
Stoję właśnie przed gabinetem szefa. Jest godzina 17.58. Z kierownikiem jestem umówiony na godzinę osiemnastą. Przy nim trzeba być bardzo punktualnym. Z zegarkiem w ręku gdy wybiła osiemnasta zestresowany zapukałem do drzwi. To drugi raz jak spotykam szefa. Zwykli pracownicy- czyli tacy jak ja- nie mają z nim bezpośredniego kontaktu. Jedynie właśnie top 3 ma z nim stały kontakt ze względu na pozycję.
- Proszę- mruknął obojętnie
Wszedłem do pomieszczenia i od razu moim oczom ukazała się postać paląca cygaro i stojąca przy jedynym oknie w pomieszczeniu. Jest to mężczyzna około pięćdziesiątki. Ma siwe włosy, związane w małą kitkę na czubku głowy, wygolone po bokach oraz srebrny zarost. Oczy zimne i lodowate, koloru zielonego. Gdyby spojrzenie mogłoby zabijać, ten kto wszedłby w drogę mojego szefa leżałby trupem. Na ogół jest to porządny człowiek ale bardzo łatwo wytrącić go z równowagi. Jako cywil jest prawowitym obywatelem. Jest szefem w takim jednym warsztacie samochodowym. Żadnych problemów z prawem, nigdy nie był karany ani notowany. W dzień idealny, niczym nie wyróżniający się mężczyzna, a nocą szef organizacji. Niby nikomu o tym nie mówił oficjalnie ale każdy z nas ma obowiązek wiedzieć, że posiada on piękną żonę, dzieci oraz wnuka, który prawdopodobnie w przyszłości przejmie jego interesy ale nigdy nic nie wiadomo. Przeważnie chodzi w białej koszuli i spodniach garniturowych. Jedynie na bankiety przychodzi bardziej zadbany i ogarnięty. Jego znakiem rozpoznawczym jest cygaro w ręku oraz tatuaż na prawym boku głowy. Trwały malunek przedstawia bukiet kwiatów, między innymi chryzantemę. Podobno każdy szef musi taki mieć ale jakoś nigdy nie wspominał o naszej konkurencji, czyli włoskiej mafii.
- Dzień dobry Panie Clover- skinąłem głową zamykając za sobą drzwi
Szef odpowiedział mi tym samym i kazał mi usiąść na krzesło stojące przed jego biurkiem. Gdy wykonywałem jego polecenie uważnie lustrował mnie wzrokiem na co przełknąłem ślinę. Nie umiałem zgrywać twardego przed ludźmi. To nie dla mnie. Ja jestem osiemnastoletnim chłopakiem wciągniętym w to wszystko przez brata. Nie to, żebym go obwiniał ale jednak tak. Poprawiłem się na siedzeniu i cicho westchnąłem nie mogąc wytrzymać tego jego przerażającego spojrzenia.
- Co cię do mnie sprowadza Luisie?- zasiadł na swoim miejscu po drugiej stronie biurka i wlepił we mnie swoje psychopatyczne spojrzenie
- Szefie jest sprawa. Wczoraj, między godziną osiemnastą, a dziewiętnastą razem z Panem Blake'em przed bazą znaleźliśmy dziewczynę z wbitym nożem w brzuch i przyszedłem zapytać czy mógłby Pan udostępnić mi nagrania z kamer- mówiłem spokojnie ale tak, by nie pomyślał, że uważam się za kogoś o wiele lepszego, bo wcale tak nie jest
- Dobrze, zrobię to ale do końca roku będziesz musiał zrobić zlecenie za Blake'a, ponieważ on nawet jeszcze nie zaczął go planować. Jeśli to zrobisz dam ci nagrania z kamer bez zbędnych pytań, bo nie potrzebna jest mi ta wiedza dopóki nie zagraża to całej mafii- wyciągnął do mnie dłoń- Zgadzasz się?
- Tak, dziękuję- uścisnąłem jego dłoń uśmiechając się lekko nie kryjąc ulgi jaka mnie ogarnęła
- Szczegóły zlecenia wyślę ci na e-mali wraz z warunkami i nagraniami z kamer- powiedział wypuszczając dym z ust- Możesz już wyjść Luisie- wskazał niedbale ręką na drzwi
- Do widzenia Panie Clover- powiedziałem wychodząc z jego gabinetu
Wyszedłem z budynku i wsiadłem do auta ruszając w drogę powrotną. Nie chciało mi się jeszcze wracać do domu, więc pojechałem na przedmieścia i zaparkowałem auto przy jakimś lesie. Oparłem głowę o zagłówek czując, że do mojej głowy napływa coraz więcej myśli. Włączyłem silnik aby móc włączyć radio. Poleciała pierwsza lepsza piosenka, którą było Another Love, a ja myślałem, że gorzej być nie może. Nie przepadam za tą piosenką ale pasuje do mojego nastroju aż za bardzo. Podgłośniłem muzykę na fula.
I wanna sing a song
that'd be just ours
but i sang'em all to another
heart and i
wanna cry I wanna fall in love but all
my tears have been used up,
on Another Love, another love
W tej chwili już nie wytrzymałem i uderzyłem ręką o kierownicę starając się okazać cały swój ból. Nie wiem czemu ale to wszystko mnie trochę przytłoczyło. Jestem chłopakiem, więc nie powinno i powinienem lepiej maskować to co czuję ale ja nie mogę. London taki jest ale nie ja. Strasznie boję się o Scarlett. Boję się, że ktoś ją zaatakował i zrobił większe krzywdy niż te, o których mi wiadomo. Boję się o co będzie dalej pomiędzy mną, a Amy. Zawaliłem po całości. Bardzo. Nawet nie jestem pewien czy jest co ratować i dziwię się, że nie napisała mi wcześniej, że ze mną zrywa, a zwłaszcza po takim długim okresie nieobecności. Przebywałem wtedy z Chase'em w Pennington albo w domu, pomagałem mamie, albo wykonywałem więcej zleceń niż zwykle, by sobie dorobić. Gdy piosenka się skończyła postanowiłem pojeździć wokół miasta aż coś kierowało mną, by pojechać na miejsce mojego pierwszego spotkania z przyjacielem.
Po około trzydziestu minutach podjechałem do starego lasu na obrzeżach New Hope. To było około siedmiu lat temu. Ja byłem tam na spacerze, bo pokłóciłem się z mamą, a on uciekł z domu, bo rodzice nie chcieli mu chomika kupić. Oboje się wtedy zgubiliśmy i policja musiała nas szukać. Skierowałem się w stronę starego drewnianego domku. Dotarłem na miejsce i jak zwykle nie mogłem nacieszyć się widokiem zapierającym dech w piersiach. Chatka znajdowała się przy średnich rozmiarów jeziorze po środku lasu. Zbiornik wodny porastało dużo roślin, tym samym dodając mu uroku. Na razie po wodzie pływały liście. Latem gdy jest tu o wiele czyściej i ładniej pływają tu lilie, a pośród nich przeważnie znajdzie się jakiś łabędź. Nad ranem lub czasami nawet w ciągu dnia, na wodzie i wokół niej unosi się piękna mgła. Wygląda jakby była cieczą, a ty jesteś w niej zanurzony po kolana. Piękne uczucie. Z Clark'iem nie mówiliśmy nigdy, nikomu o tym miejscu w obawie, że zostanie ono wykorzystane do robienia imprez i pijani nastolatkowie zniszczą urok tej lokalizacji. Nie wybaczyłbym sobie tego.
Ostrożnym krokiem wszedłem na stary pomost i ustałem na jego brzegu. Zawsze tu przychodziliśmy pogadać o tym co nas gryzie albo niepokoi. To miejsce było dla nas innym wymiarem. Było niemalże jak letni deszcz. Oczyszczające oraz pomagające się uspokoić. Zaciągnąłem się tutejszym powietrzem, przymknąłem oczy wstrzymując je na parę sekund, a następnie wypuściłem z westchnieniem. Praktycznie od razu na moich ustach zagościł uśmiech po mimo panującego tutaj mrozu. Lubiłem tu przychodzić nawet zimą, gdy nie dawałem sobie rady. Ojciec zginą w strzelaninie. Pracował w banku. Pewnego dnia ktoś postanowił zrobić napad, którego mój tato jako jedyny nie przeżył. W tamtym momencie mojego życia te miejsce wiele razy mi pomogło.
Stałem i patrzyłem pogrążony we własnych myślach.
- Patrzenie to jedna rzecz, a obserwowanie to kompletnie inna ale o wiele piękniejsza. To samo jest z życiem. Egzystowanie to jedna rzecz, a umiejętność życia to druga ale o wiele piękniejsza
W mojej głowie odtworzył się moment, w którym mój tata powiedział mi te słowa tuż przed tym jak wyszedł do pracy w dniu swojej śmierci. To były ostatnie słowa, które wypowiedział w moją stronę. Mówił to tak ostrożnie, uważnie i precyzyjnie jakby wiedział, że widzimy się ostatni raz..
Blake
Wszyscy naraz wstaliśmy widząc otwierające się drzwi od sali Scarlett. Wyszedł z tamtąd lekarz z lekkim uśmieszkiem ulgi formującym się na jego ustach. Cała nasza paczka szczelnie otoczyła mężczyznę czekając na wieści.
- No i?- odezwał się zniecierpliwiony Archer- Co z nią?
- Obudziła się- wydusił z siebie lekarz, a całe napięcie uleciało ze mnie wraz z powietrzem
Wszyscy podekscytowani i zadowoleni wpadliśmy do sali jak baby do sklepu widząc, że jest promocja. Ustaliśmy na środku sali i patrzyliśmy na brunetkę popijającą sok z małego kartonika. Wlepiliśmy w nią zaciekawione spojrzenie, takie same jak ona w nas. Przeskanowała nas wszystkich, a gdy doszła do mnie ten proces przerwał dźwięk siorbania, co oznacza, że napój się skończył. Niczym wybudzeni z hipnozy, moi znajomi podeszli do niej i ułożyli się na niej jak placki, tym samym przygniatając jej drobną postać. No idioci.
- No już, bo ją zgnieciecie- parsknąłem suchym śmiechem- Nie miło widzieć cię wśród żywych- rzuciłem do brązowookiej sarkastycznie, gdy dziewczyny z trudem się od niej odkleiły
- Ciebie również- odgryzła się wypinając język oraz marszcząc nos w śmieszny sposób- Co wy tu w ogóle robicie?- zwróciła się do reszty- Nie macie szkoły?
- Są rzeczy ważne i ważniejsze- odezwał się David
- No właśnie, to wracajcie do szkoły- odpowiedziała jakby to było oczywiste, a mnie na chwilę zacięło
- A poza tym- odezwał się ponownie Wilson, przerywając niezręczną ciszę jaka powstała po słowach Scarlett- Ja skończyłem rok temu.
Nikt nic nie odpowiedział na jego słowa tylko pogrążyli się we wspólnych rozmowach. Ja jak zwykle zająłem miejsce w fotelu obok szpitalnego łóżka i obserwowałem to co się dzieje wokół mnie. Po śmierci mamy stałem się obserwatorem. Zacząłem patrzeć na to co mnie otacza. Dzięki tej umiejętności teraz zdobywam informacje, których potrzebuję bez wysilania się.
- Co tam?- usłyszałem nagle głos Scarlett obok mnie, przeniosłem na nią wzrok nie będąc pewien czy to faktycznie do mnie kieruje te pytanie
- Nic- mruknąłem odwracając wzrok
- Co robisz?- próbowała ciągnąć rozmowę
- Nic
- Ok- posmutniała i odwróciła się w drugą stronę
Popatrzyłem na nią lekko zdziwiony nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- Co ci?
- Nic- mruknęła przedrzeźniając mnie
Scarlett
Wjechałam windą na swoje piętro i leniwym krokiem skierowałam się w stronę mojego mieszkania. Przekręciłam kluczyk w drzwiach i otworzyłam je. Niemalże od razu rzuciłam się na kanapę. Około dwa tygodnie temu wyszłam ze szpitala, bo tydzień musieli przetrzymać mnie na obserwacji. Strasznie się nie wyspałam, ponieważ dzisiaj miałam sprawdzian z matmy, którego nie mogłam oblać aby zdać.
Poleżałam tak parę minut i pogapiłam się w sufit ale gdy stwierdziłam, że chce mi się pić, ociężałym krokiem wstałam i poszłam do kuchni. Za nim do niej weszłam zobaczyłam, że na blacie oddzielającym kuchnię od salonu leży koperta. Koperta, w której znajduje się list. Na telefon zaczęły napływać mi powiadomienia zapewne z grupy, co oznaczało, że oni również dostali list. Lekko drżącymi dłońmi chwyciłam papier pomiędzy palce i wróciłam z nim do salonu. Usiadłam na kanapie, a kopertę położyłam na stoliku kawowym przed sobą. Siedziałam i patrzyłam na tą głupią kartkę nie wiedząc czy ją otworzyć czy nie. W pewnym momencie ogarnęła mnie fala odwagi i rozerwałam kopertę. W końcu dowiem się prawdy. Rozwinęłam papier i zaczęłam czytać treść listu. A mogłam jednak zostawić tą kopertę w spokoju na blacie.
_______________________
Wiem, że kochacie żyć w niepewności, więc o to przybyłam, by dać wam te emocje😘 Następny rozdział pojawi sie nie wiem kiedy. Mam nadzieję, że się wam podobało. Dajcie znać w komentarzu:) ROZDZIAŁ SPRAWDZONY
Następny rozdział raczej na- 30 gwiazdek i 70 kom
Ig: wizja.liter.abfi.176
Tt: _.wiercik.books
Loveciam, buziaki moje Scarsy
~ WizjaLiterAbfi