Życie Potrafi Wszystko.

By wiercikbooks

13.3K 898 4.3K

Ludzie mówią, że gorzej być nie może, a mi Scarlett Edwards za każdym razem kiedy tak mówiłam życie rzucało k... More

!OSTRZEŻENIE!
Playlista do ŻPW
Dedykacja
PROLOG
ROZDZIAŁ 1. Jedziemy na W
ROZDZIAŁ 2. Przeprowadzka i ostrzeżenie
ROZDZIAŁ 3. Inne mafie/ Gdzie twoi rodzice?
ROZDZIAŁ 4. Ty dziadzie
ROZDZIAŁ 5. Ktoś dostał na mnie zlecenie
ROZDZIAŁ 6. Czemu Dabria? Czamu Nyx?
ROZDZIAŁ 7. Poczucie bezpieczeństwa
ROZDZIAŁ 8. Nie musi tego wiedzieć
ROZDZIAŁ 9. Szeregowa perełka do szeregowego pingwina
ROZDZIAŁ 10. Dobra, niech będzie.. Szczerbatek
ROZDZIAŁ 11. Pudełko ciasteczek
ROZDZIAŁ 12. Jestem nieśmiertelna
ROZDZIAŁ 13. Słone i gorzkie łzy
ROZDZIAŁ 14. Oprzyj. Się. O. Fotel
ROZDZIAŁ 15. Nie radzę
ROZDZIAŁ 16. Bukiet kwiatów
ROZDZIAŁ 17. Dżoszuła
ROZDZIAŁ 18. Nie chcę tam wracać, nic nie zrobiłam, nie wiedziałam!
ROZDZIAŁ 19. Nie pozwolę na to
ROZDZIAŁ 20. Wszystkich tylko nie jego
ROZDZIAŁ 21. Gdybym tylko../ Sama w urodziny
ROZDZIAŁ 22. Błąd
ROZDZIAŁ 23. Epilog mojego życia
ROZDZIAŁ 24. Iskierka
ROZDZIAŁ 25. Tajemniczy chłopak oraz fajna pani
ROZDZIAŁ 26. Tak jak on kiedyś
ROZDZIAL 28. Zgraja hobbitów
ROZDZIAŁ 29. Nic
ROZDZIAŁ 30. Jestem Caroline
ROZDZIAŁ 31. Dużo informacji
ROZDZIAŁ 32. Bracia Clark
ROZDZIAŁ 33. Nie jestem nieśmiertelna
EPILOG
PODZIĘKOWANIA
INFORMACJA

Rozdział 27. Nic nie warta

253 22 99
By wiercikbooks

Zachęcam do kliknięcia w gwiazdkę oraz zostawienie po sobie komentarza. Dla was to chwila, a dla mnie motywacja

Miłego czytania!

Scarlett

- LUIS?! - krzyknęłam z namacalną złością w głosie.

Ja nie byłam poddenerwowana, byłam wkurzona. Z tego co wywnioskowałam jest to miejsce spotkań organizacji Balke'a i Val, a ja widzę tutaj chłopaka mojej najlepszej przyjaciółki, w tym mojego przyjaciela. Miałam ochotę krzyczeć i coś rozwalić. Niemożliwością było to, że mnie nie zauważył. Wszystkie pary oczu osób zgromadzonych na tej sali były skierowanie w moją stronę. Furia zawładnęła każdą częścią mojego ciała. Spojrzałam na bruneta obok, który patrzył na mnie niezrozumiale, a potem znów na blondyna. Nim się obróciłam zauważyłam, że Luis przerażony ale zaczął iść w moją stronę, a Black? Black stał jakby wryty w ziemię.

Szybkim krokiem wyszłam z budynku. Cała rozwścieczona zaczęłam robić jakieś kreski nożem na drzewie wyobrażając sobie, że to czyjeś ciało. Nagle zakręciło mi się w głowie lecz nim zdążyłam się podeprzeć o najbliższe drzewo i upadłam. Zemdlałam. Zemdlałam z nożem w ręce. Nie dobrze

Blake

Stałem osłupiały. Dlaczego? Bo nigdy w swoim dwudziestoletnim życiu nie widziałem takiej furii w czyichś oczach. Dosłownie nigdy nie widziałem takiego gniewu, nawet u mężczyzny. Zauważyłem, że Luis zaczął iść za Scarlett. Stanąłem przednim i ruchem ręki zatrzymałem go. Próbował mnie wyminąć lecz ja nie ustąpiłem.

- Ja wiem, że trochę współpracujemy ale kim ty dla niej jesteś?- uniosłem brew, bo w sumie nigdy nie widziałem go w jej towarzystwie lub nie słyszałem, żeby wspominała o nim w jakiejś rozmowie ze mną lub gdy ją śledziłem, żeby gadała o nim z jej przyjaciółką, Amy

- Jestem chłopakiem Amy, jej przyjacielem- na stwierdzenie, że jest jej przyjacielem poczułem jakieś dziwne ukłucie w okolicach klatki piersiowej

Bez słowa odwróciłem się i szybkim krokiem wyszedłem z budynku. Wiedziałem, że blondyn idzie za mną lekko przestraszony i poddenerwowany. Gdy już wyszliśmy z budynku pierwsze co rzuciło mi się w oczy to dziewczyna leżąca na ziemi bez kurtki. Szybko do niej podbiegłem i odgarnąłem jej włosy z twarzy. Nic. Dalej leżała na brzuchu w bezruchu. Chwilę później blondyn także kucał przy Scarlett. Ciało dziewczyny było bardzo zimne ze względu na temperaturę panującą w lutym.

- Trzeba wezwać karetkę- powiedział blondyn, a ja spojrzałem na niego jak na idiotę i trzepnąłem go w łeb

- Ja też się o nią martwię ale no pomyśl trochę- co ja właśnie powiedziałem? Czemu powiedziałem, że się o nią martwię? Nie prawda. Po co skłamałem? No może troszeczkę czuję się winny, bo to ja ją tu przywiozłem? No ale przecież mogła nie jechać. To tylko zwykła dziewczyna, nic nie warta- Nie możemy wezwać tu karetki, bo mogą powiadomić psy, że robiliśmy coś przy dawno opuszczonym budynku i jak zaczną węszyć to jakimś cudem mogą połączyć kropki. Co prawda inteligencji to oni za grosz nie mają ale jak się znajdzie jeden mądrzejszy to po nas wszystkich.

Myśl, myśl, myśl, co można zrobić tak żeby nie skończyć w więzieniu. Nie możemy jej zawieść do szpitala, nie my. Od razu mnie rozpoznają. Niby nie jestem poszukiwany ale już za nim podjąłem się tej pracy miałem "drobne" problemy z prawem. Kto mógłby to zrobić?

- Mógłbyś poprosić Amy, by ją zawiozła. Wtedy nikt, by nic nie podejrzewał. Mogłaby powiedzieć, że były na spacerze i Scarlett zemdlała.

- No i dobra, to ja zadzwonię, a ty zanieś Scarlett do auta- wstałem z kolan i odszedłem trochę dalej

- Blake? Mamy duży problem- głos chłopaka zadrżał

Odwróciłem się i to co ujrzałem bardzo mnie zszokowało i przeraziło. Scarlett miała wbity nóż w brzuch.. Co tu się stało?

- Szybko, jedziemy do szpitala- podbiegłem do Ett i wcisnąłem Luisowi mój telefon w ręce- Ty dzwoń do Amy i idź do auta, ja zaraz przyjdę- powiedziałem podnosząc Scarlett tak aby nie pogłębić rany, z której cały czas sączyło się dużo krwi. Była taka lekka jakby przez tydzień praktycznie nic nie jadła.

Ruszyłem w stronę samochodu, w którym siedział już blondyn. Usiadłem na tylnie siedzenia ze Scarlett otuloną moimi ramionami. Zleciłem zielonookiemu, by ją na chwilę przytrzymał, a ja w tym momencie zdjąłem bluzę zostając w czarnej koszulce i delikatnie przyłożyłem do rany.

- No jedź do cholery, na co czekasz?- warknąłem. Jak na zawołanie odwrócił się i spróbował odpalić samochód.

Właśnie. Spróbował

- Nie chce odpalić- powiedział

- Jak to nie?- no akurat w takim momencie?

- No nie- spróbował jeszcze raz, jeszcze raz i za trzecim wkurzył się i uderzył ręką w kierownicę, a potem znowu spróbował

Udało się.

Zawrócił i przycisnął pedał gazu do samego końca. Dlaczego czas się tak dłuży? Wpatrywałem się tępym wzrokiem w twarz Ettie. Była blada i uciekało z niej coraz więcej kolorów. Wyglądała jakby miała zaraz rozpaść się w moich ramionach, po raz kuźwa kolejny. Niby nic nie warta dziewczyna? Co jest ze mną nie tak? Ona jest warta o wiele więcej niż nie jedno życie. Más que a mi vida..

Delikatnym ruchem dłoni założyłem kilka kosmyków ciemnych włosów za ucho, które opadły jej na twarz. Oderwałem wzrok od jej twarzy i spojrzałem na ranę w brzuchu, w której wciąż tkwił nóż. Cholernie się bałem, a bluza powoli zaczynała przesiąkać krwią.

- Weź wyjmij nóż- odezwał się mój towarzysz

- Nie mogę, bo wyciągając go mogę naruszyć jakiś narząd lub naciąć więcej skóry- wytłumaczyłem starając się zachować spokój choć było to ciężkie, bo Luis wyjątkowo mnie denerwował swoją głupotą

Powróciłem do swojego wcześniejszego zajęcia, czyli do skanowania ciała brunetki. Chciałem skorzystać z okazji, by przyjrzeć się jej dokładniej. Zauważyłem różne ślady na jej przedramionach i nawet nie chciałem myśleć skąd się tam wzięły więc szybko wyrzuciłem tą myśl z głowy i nie pozwoliłem jej wrócić.

Jakieś dwie minuty później, które trwały jak wieczność byliśmy pod szpitalem. Jak oparzony ale zarazem ostrożny wszedłem do budynku z brązowooką na rękach i zacząłem krzyczeć prosząc o pomoc. Z różnych stron zaczęli zlatywać się lekarze, a pielęgniarka przyniosła nosze, na których położyłem bezwładne ciało Scarlett. Zaczęli iść w stronę jakiś dużych drzwi mówiąc coś i krzyczeli do pielęgniarek prosząc o jakieś rzeczy. W między czasie przybiegła Amy i zaczęła wypytywać o co chodzi. Blondynka odwróciła się i gdy zobaczyła swojego chłopaka wpadła w nie mały szał i zaczęła na niego krzyczeć. Na telefon zaczęło napływać coraz więcej powiadomień, zapewne z grupy.

-Wiesz co? Mam to w dupie- spojrzała na niego z lekkim obrzydzeniem- Pogadamy kiedy będę spokojniejsza

Poszedłem za lekarzami i przez szybkę oglądałem jak podpinają Scar do różnych urządzeń. Było tego bardzo dużo.

Przed oczami pojawiło mi się wspomnienie jak jako siedmioletni chłopiec stałem przed salą mojej mamy po tym jak ci ludzie ją napadli. Niestety nie przeżyła co zwiększa teraz mój stres. Nie boję się szpitali ale bardziej powiedziałbym, że im nie ufam. Bynajmniej lekarzom, bo sam budynek nic mi nie zrobił.

Jeden z lekarzy wyszedł zza drzwi i cała nasza trójka jak na zawołanie podbiegła do mężczyzny i obdarzyła go wzrokiem pełnym nadziei. Spojrzał po naszych twarzach, następnie przeniósł wzrok na swoje buty, a potem znów na nas.

- Cóż..- westchnął- Nie jest w najlepszym stanie. Są małe szanse na to, że przeżyje ale jest stabilnie

Cały świat się dla mnie zatrzymał. Ona może umrzeć? To wszystko przeze mnie..

Następny dzień

Wstałem coś około piątej nad ranem. Nie wiem dlaczego tak wcześnie ale wykorzystałem ten czas na to, żeby przyjść wcześniej do szpitala i odwiedzić Scarlett. Wywlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki, żeby wziąć zimny prysznic. Zdjąłem z siebie ubrania i odkręciłem wodę na najzimniejszą. To oczyszcza mój umysł.

Po około pół godzinie wyszedłem z łazienki. Mijając pokój, w którym mieszkała Scarlett przez długi czas przełknąłem gulę w gardle. Ubrałem świeże ubrania i spojrzałem na telefon. Widniały tam trzy nieodczytane wiadomości od tej blondyny. Wszedłem w wiadomości od niej i zacząłem czytać każdą po kolei, bo gdy zauważyła, że odczytałem zaczęła spamić. Gdy dotarłem do końca jej wypowiedzi odpisałem jej, że zaraz będę wyjeżdżać.

Napisała, że są już w szpitalu ale nie mogą wejść, bo godziny odwiedzin zaczynają się o siódmej. Z racji, że mnie to nie obchodzi dojechałem tam około godziny szóstej.

Wszedłem do budynku i nie spoglądając na inne osoby od razu ruszyłem do drzwi od sali, w której leżała Scarlett. Para od razu wstała z krzeseł i ruszyła za mną. Pielęgniarka ustała mi na drodze zapewne, by mi przeszkodzić.

- Mąż- powiedziałem gdy sprawnie ją wyminąłem zakładając, że zapyta kim jestem dla pacjentki

- Siostra- rzuciła Amy robiąc to samo co ja

- Pies- palną Luis, a pielęgniarka parsknęła śmiechem

Wszyscy zaczęliśmy się cicho śmiać oprócz blondyna, który najwidoczniej nie zdał sobie sprawy z tego co powiedział. Popatrzyłam na niego jak na idiotę, którym najwidoczniej jest.

- No co?- patrzył na nas nie zrozumiale

- Dobra, wchodźcie ale nie ma dotykania pacjentki i nie ruszajcie żadnych urządzeń- już dalej nie słuchając wszedłem do sali i usiadłem na stołku przy jej łóżku

- Serio? Mąż?- prychnęła blondynka kpiąc z mojej wymówki- Mogłeś powiedzieć, że jesteś jej bratem ale najwidoczniej masz już jakieś plany- poruszyła sugestywnie brwiami, a ja przewróciłem oczami

- A czy ja ci jestem podobny do niej?- powiedziałem

- No nie ale Luis powiedział, że jest jej psem, a po pierwsze nie jest psem- powiedziała- Chyba- dodała ciszej tak abym tylko ja to usłyszał- A po drugie Scar nie ma psa- wyjaśniła, a ja skinąłem głową przyznając jej rację

- A poza tym nie mam żadnych planów. Mi na niej w ogóle nie zależy. Jest nic nie wartą dziewczyną. Pomogłem jej tylko dlatego, że mogliby zacząć coś podejrzewać gdyby ją znaleźli martwą obok opuszczonego budynku- słowo "martwą" ledwo wypowiedziałem przez zaciśnięte gardło

- Tak w ogóle to skąd był z tobą mój chłopak? I co robiliście pod opuszczonym budynkiem?- zapytała, zauważyłem, że z jej twarzy zniknęło parę kolorów, a oczy stały się jeszcze bardziej matowe

- Tylko nie panikuj tak bardzo- kiwnęła głową na znak zrozumienia- Luis pracuje w tej samej organizacji co ja i Val, a opuszczony budynek to nasze miejsce spotkań. Również jesteś płatnym zabójcą, więc oczekuje od ciebie normalnej reakcji!- dodałem widząc jak gwałtownie wstaje z krzesła, powodzenia chłopie, próbowałem ale nic nie dało się zrobić

Blondynka wstała i zbliżyła się do kanapy, na której siedział Luis, który zdawał się w ogóle nie zainteresowany naszą rozmową, patrzył się na osobę leżącą na łóżku szpitalnym i był pogrążony we własnych myślach. Amy złapała go ostro za rękaw bluzy.

- Chyba mamy do pogadania- warknęła wychodząc z sali tym samym dając chłopakowi do zrozumienia, że ma iść za nią

Blondyn spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja tylko wzruszyłem i pokazałem mu kciuka w górę. Uśmiechnął się słabo i zniknął za drzwiami. Dlatego nie chcę i nie będę miał dziewczyny. Czepiałaby się o to gdzie pracuje i by było "uważaj na siebie, zabijaj szybko i bezboleśnie" bla bla bla. Jak już bym miał mieć dziewczynę to jakąś, która też w tym siedzi. Przybliżyłem stołek do łóżka jeszcze bardziej i skanowałem ciało dziewczyny. Była bardzo blada. Do skóry miała przyczepione jakieś kable. Wokół niej stało wiele respiratorów i innych podobnych. Nie wiem. Nie znam się, nie jestem lekarzem. W miejscu, w którym wcześniej wystawał nóż był nałożony dość gruby bandaż. Po części czułem się winny ale na razie martwiłem się jej zdrowiem. Patrzyłem na nią jak w jakiejś hipnozie. Nawet nie zauważyłem kiedy złapałem ją delikatnie za dłoń kreśląc kółka kciukiem, a do sali weszła Amy z całym rozmazanym makijażem. Przysunąłem jej krzesełko bliżej mnie i poklepałem je tym samym dając znak, żeby tam usiadła. Zrobiła to o co poprosiłem i kilka pojedynczych łez spłynęły jej po twarzy.

- Co się stało tam za drzwiami?- zapytałem totalnie nie mając ochoty na rozmowę ale wypadało zapytać, a po za tym patrzyła na mnie tymi niebieskimi oczami błagającymi o rozmowę

Były całkiem git ale nie tak ładne jak te Scarlett. Blondynka jeszcze bardziej się rozpłakała i niespodziewanie oparła swoje czoło o moje ramię. Zapewne miała chęć mnie przytulić ale pewnie nie chciała naruszać mojej przestrzeni prywatnej co i tak swoją drogą zrobiła. Chwilę dałem jej, by mogła się na mnie oprzeć, a gdy czułem się już bardzo niekomfortowo wskazującym palcem odsunąłem jej czoło od mojego ramienia, a blondynka najwyraźniej zrozumiała moją aluzje i odsunęła się tym samym dając mi więcej przestrzeni.

- Przepraszam..- dłonią zaczęła ocierać łzy, które w dalszym ciągu spływały jej po policzkach- Nie powinnam

- Może i nie powinnaś ale potrzebowałaś tego i to był odruch, rozumiem- wzruszyłem ramionami- Powiesz o czym rozmawialiście?

- Tak..- znowu otarła łzy- Wytłumaczył mi wszystko i się pokłóciliśmy aż w końcu powiedział, że skoro bardziej martwię się o moją przyjaciółkę- smętnie spojrzała na brązowooką leżącą na łóżku- Bardziej niż o niego, swojego chłopaka to powinniśmy zrobić sobie przerwę- powiedziała na jednym wdechu

Spojrzałem na nią z lekkim współczuciem. Widać, że jest jej teraz ciężko. Straciła chłopaka, którego widać, że kocha i cholernie martwi się o przyjaciółkę, która znalazła się tu teoretycznie przeze mnie. Automatycznie gdy pomyślałem o brunetce przeniosłem na nią swój wzrok.

- To przeze mnie- powiedziałem w końcu

- O czym ty mówisz?- spojrzała na mnie niezrozumiale ale i z przerażeniem w oczach- Dźgnąłeś ją?

- Nie!- szybko zaprzeczyłem- Nigdy bym nie zrobił krzywdy żadnej kobiecie. Chyba, że zlecenie- odetchnęła z ulgą

- To z jakiej racji niby to twoja wina?

- Zaprowadziłem ją tam, nie chciała ale chciałem jej wyjaśnić kim jestem, bo powiedziała, że mnie nie zna.

- Dalej nie ma nic w tym z twojej winy- westchnęła- To był okropny przypadek, przeszłości nie zmienisz- powiedziała dosadnie

- Ale ja się upierałem, żeby ze mną pojechała! Gdybym nie naciskał pewnie by teraz siedziała pod kocem i oglądała jakiś tandetny serial!- wstałem z krzesła i blondynka zrobiła to samo

- DO CHUJA! ZROZUM, ŻE TO NIE TWOJA WINA! NICZYJA! TO BYŁ CZYSTY PRZYPADEK! TERAZ MUSIMY SIĘ NIĄ ZAOPIEKOWAĆ, A NIE SIĘ WYKŁÓCAĆ KTO ILE MIAŁ W TYM WINY! JA TEŻ CZUJE SIĘ WINNA CHOĆ MNIE NAWET TAM NIE BYŁO DO CHOLERY!- skończyła swoją wypowiedź i w sali zapadła cisza, którą przerwał odgłos pikania, którejś z maszyn podpiętych do Scarlett

Ta linia, która pokazywała puls była prosta, a obok niej widniało zero, a jej bandaż był całkowicie przesiąknięty krwią i biała pościel już nie była nieskazitelnie biała, a pobrudzona czerwoną cieczą, którą niestety nie był żaden keczup albo jakiś inny sok porzeczkowy. To była krew. Zamarłem.

- LEKARZ!!! POTRZEBNY LEKARZ! SZYBKO!- krzyczała Amy z całych sił- Proszę! Moja przyjaciółka umiera!- powiedziała do wchodzącego do pomieszczenia lekarza

Stałem i tępo patrzyłem na tą jebaną prostą linię na tym głupim monitorku. Dlatego nie lubię szpitali. Amy zaczęła się rzucać do lekarzy, bo nie chcieli powiedzieć jej co się dzieje. Objąłem ją od tyłu ramionami i wyszedłem z nią z sali, posadziłem ją na jednym z krzeseł i złapałem za ramiona.

- Słuchaj mnie teraz ty. Przyszedł moment, w którym musisz schować swoje uczucia i zachować zimną krew, bo i tak płacz nic nie da- pokiwała smutno głową. Zacytowałem jej właśnie słowa mojego ojca na pogrzebie mamy

Nagle z sali zaczęło wyjeżdżać łóżko pchane przez trzy pielęgniarki. Dwóch lekarzy robiło coś przy dziewczynie. Jeden prowadził resuscytacje, a drugi podawał jakieś leki. Z tyłu usłyszałem szloch blondynki. Chyba nic nie dała ta moja rada.

- Zabieramy ją na salę operacyjną- powiedział mimo chodem jeden z lekarzy

I wielki drzwi się zamknęły. W tym samym momencie do szpitala wbiegła cała nasza paczka.

______________________

Mam nadzieję, że się podobało. Dajcie znać w komentarzu;) ROZDZIAŁ SPRAWDZONY

Następny rozdział raczej na- 27 gwiazdek i 60 kom

Ig: wizja.liter.abfi.176

Tt: _.wiercik.books

Loveciam, buziaki moje Scarsy

~ WizjaLiterAbfi

Continue Reading

You'll Also Like

641K 17.3K 56
,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚�...
231K 5.4K 35
Książka opowiada o 14 letniej Julii Miller, która właśnie rozpoczyna swój pierwszy rok w liceum razem ze swoim bratem bliźniakiem Johnatan'em. W tym...
Trust me By ksicja_

Teen Fiction

43.5K 1.3K 33
Bo byliśmy tylko dziećmi, które nie zasłużyły na życie w takim świecie. Ty wolałabyś mnie nigdy nie spotkać, a ja wolałbym nigdy cię nie skrzywdzić. ...
68.3K 3.4K 9
Druga część dylogii ,,Racing" Życie Mili Taylor układało się wspaniale od 5 lat. Miała dobrą pracę, wspaniałych przyjaciół, a co najważniejsze miała...