lav.lena.ravatel: Daniel!
lav.lena.ravatel: O której będziesz jutro w pracy?
lav.lena.ravatel: To pilne!
danielricciardo: Coś się stało?
lav.lena.ravatel: Tak
lav.lena.ravatel: To znaczy nie
lav.lena.ravatel: Po prostu wpadłam na pewien plan i mam nadzieję że mi pomożesz
lav.lena.ravatel: Tylko nie możesz powiedzieć o niczym Lando!
danielricciardo: Robi się interesująco
danielricciardo: O co chodzi?
lav.lena.ravatel: Mógłbyś już go przypilnować?
lav.lena.ravatel: Wyjaśnię ci jutro z rana wszystko tylko musisz przyjść o wiele szybciej niż zazwyczaj
lav.lena.ravatel: Reszta ekipy już o wszystkim wie
danielricciardo: Zgoda
lav.lena.ravatel: Świetnie
lav.lena.ravatel: Dzięki wielkie ❤️
lav.lena.ravatel: Obiecuję że nie pożałujesz
danielricciardo: W to nie wątpię
~*~
Lando od samego rana nie mógł dodzwonić się do Laveny. Dziewczyna usilnie milczała, jej telefon nie odpowiadał. Niby był sygnał, ale nie odbierała. Wysłał też kilkadziesiąt esemesów, ale na żaden nie dostał odpowiedzi zwrotnej, co szczerze go martwiło. Nie miał pojęcia, co się stało, czy dziewczyna żyła, czy dotarła do pracy... Nie wiedział kompletnie nic.
I przez to zapomniał też o swojej przepustce. Ciche przekleństwo opuściło jego usta, kiedy zorientował się, że miał tamtego ważnego przedmioty. Rozejrzał się jednak wokoło, po czym przeszedł pomiędzy barierkami, nieświadomy, że ktoś go widział. Już po chwili na jego drodze stanęła jedna z kobiet, pilnująca tamtego miejsca.
- A co tu się dzieje?
Norris uśmiechnął się dość niezręcznie, nie widząc żadnej złości u kobiety. Ta tylko pokiwała głową sama do siebie, pozwalając mu wejść na teren. Podziękował jej za to cicho, po czym skierował się w odpowiednią stronę, zarzucając sobie, że dopuścił do czegoś takiego.
Padock tętnił tamtego dnia życiem i Lando prędko dostrzegł na horyzoncie Daniela, biegnącego w jego stronę. Ogarnął go jednak strach, bo mężczyzna był ewidentnie przerażony i nie wiedział, co robić.
- Jak dobrze, że cię widzę. Lavena potrzebuje pomocy, ktoś wtargnął do naszego garażu, zniszczył samochody, nie ma nigdzie reszty... Nie wiem, co się dzieje. - wysapał Daniel, kładąc dłonie na ramionach chłopaka.
- Co? O co chodzi? Co z Leną? Jest cała? - spytał pospiesznie Lando, czując, że jego serce zaczyna mocniej bić. Nie chciał wierzyć, że coś poważnego mogło się stać Lavenie.
- Sam musisz zobaczyć. Chodź.
Przerażony Lando zaczął biec za Danielem do ich boxu, w nadziei, że znajdzie Lavenę całą. I przede wszystkim żywą. Stanął jednak jak wryty, kiedy w pomieszczeniu panował półmrok, wokoło nie było żadnych osób, a na środku stało krzesło.
A na nim związana Lavena.
- O mój Boże! Lena!
Daniel nie powstrzymywał Lando przed ruszeniem w stronę Laveny. Uśmiechnął się pod nosem, zdając sobie sprawę, że przyszedł czas na całe tamte przedstawienie. Kiwnął w jej kierunku dłonią, po czym zniknął, by zająć się wcześniej ustalonymi zadaniami. Lando w tym samym czasie kucnął przed swoją przyjaciółką, opierając dłonie na jej kolanach. Spojrzał na nią przerażony, widząc, że była lekko poobijana - ale nie wiedział, że były to sztuczne obrażenia.
- Zaraz ci pomogę. Nic ci nie jest? Co się stało? Co się tu dzieje? - spytał Lando od razu, patrząc na jej przerażoną twarz. Nie chciał nawet wiedzieć, jak się czuła z tym wszystkim.
- Nie wiem. Kiedy tu przyszłam... Zaatakował mnie jakiś gościu, powalił mnie na ziemię, a kiedy się ocknęłam, byłam już przywiązana. - wyjaśniła pokrótce, na jednym tchu. Zaraz w jej oczach zagnieździły się łzy, co łamało mu serce. - Lando, boję się.
- Wszystko będzie dobrze. Uwolnię cię, zadzwonimy na policję.
Lando chciał dodać coś jeszcze, ale nagle ktoś zamknął za nimi drzwi. Przerażony, odwrócił się w tamtą stronę, niemalże od razu tam podchodząc, by otworzyć, ale zamek nie ustępował. Już po chwili usłyszał przeraźliwy krzyk Leny, a kiedy się do niej odwrócił... Pomimo ciemności nigdzie jej nie dostrzegł. Zaczął ją nawoływać, ale odpowiedziała mu cisza.
A chwilę później czyjś szyderczy śmiech.
- Lena! Odezwij się! Gdzie jesteś?! Halo! - zawołał, w nadziei, że dziewczyna odpowie, że może jednak wciąż tam była. - Lavena!
Coś znów się zatrzasło tuż za jego plecami, a serce zaczęło bić mu znacznie szybciej, niż powinno. Chłopak skierował się w jakimś kierunku, w nadziei, że znajdzie sprawcę całego zamieszania. Już z daleka słyszał czyjeś śmiechy i głosy, co nieco go zdziwiło, bo nie brzmiało to jak jakiś złowieszczy plan.
Prędko wszedł w głąb pomieszczenia, dostrzegając niemalże całą ekipę McLarena, siedzącą przy jednym stole, łącznie z Laveną i Danielem. Oboje wyglądali, jak zazwyczaj - mężczyzna nie był wcale przerażony, a dziewczyna nie miała żadnych śladów napaści, jej włosy były związane, a ubranie nienaganne.
Każdy z nich odwrócił się w jego stronę z uśmiechem, starając się nie pokazać, że wszystko to było ukartowane od samego początku. Lavena podniosła się na równe nogi i skierowała się w stronę Lando, udając niewiniątko. Stanęła przed nim, na co on spojrzał na nią kompletnie zdezorientowany. Prędko dotknęła jego policzka dłonią, zwracając na siebie jego uwagę.
- Wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha.
- Ale... - zaczął Lando, rozglądając się wokoło. Wszystko było na swoim miejscu, co przerażało go jeszcze bardziej. - Przed chwilą przecież... I Daniel... Nie było nikogo. I ten śmiech. - powiedział, ostatecznie zatrzymując na niej swój wzrok. Był przerażony. - O co tu chodzi?
- Ale o czym ty mówisz, Lando? Przecież siedzieliśmy tu przez cały czas. Czekaliśmy na ciebie. - wyjaśniła Lavena, wskazując na niego. Trochę żałowała, że tak go nastraszyła, ale zamierzała zrealizować swój plan do końca. - Dobrze się czujesz? Może usiądziesz? Blado wyglądasz.
- O co tu chodzi, Lena? Wiem, co widziałem. Przecież tam byłaś.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi, Lando. - powiedziała spokojnie, kręcąc głową sama do siebie. Spojrzała na jego twarz, posyłając w jego stronę pocieszający uśmiech. - Byłam tutaj. Każdy może potwierdzić.
Lavena wskazała na pozostałych, którzy przyglądali się im z daleka, milcząc. Lando pokręcił głową sam do siebie, zaczynając się cofać. Złapał się za głowę, ciągnąc delikatnie końcówki swoich włosów, bo nie chciał wierzyć w słowa dziewczyny. Dobrze wiedział, co widział i nie chciał wierzyć, że oni byli tam przez cały czas.
Cofałby się zapewne dalej, gdyby jego plecy nie zderzyły się nagle z czyjąś klatką piersiową. Przerażony odskoczył od mężczyzny, krzycząc z przerażenia. Serce chciało wyskoczyć mu w piersi, kiedy...
Tuż za jego plecami rozległy się oklaski i śmiechy całego zespołu. Jeszcze bardziej zdezorientowany Lando odwrócił się do Laveny, która przyglądała mu się z tamtym niewinnym uśmiechem, który tak doskonale znał. Widział jej rozbawione tęczówki i wtedy do niego dotarło... To ona była sprawcą całego zamieszania.
- Jesteś niemożliwa. - wyszeptał, czując się w pewien sposób zdradzony. Cieszył się jednak, że nic się nie stało.
- No chodź tu. Już wszystko w porządku.
Lando, trochę wbrew samemu sobie, podszedł do niej bliżej, by ją przytulić. Czuł tamte oplatające go ramiona, dzięki czemu rozluźnił się nieco. Tak bardzo miał ochotę na nią nakrzyczeć za tamten głupi pomysł, ale z drugiej tak bardzo dziękował, że nic jej nie było, że była cała i zdrowa. Czasami naprawdę uważał, że nadawałaby się na aktorkę, bo powieka jej nawet nie drgnęła, kiedy odgrywała swoją rolę zaledwie kilkanaście minut wcześniej.
- Przepraszam za to, to było silniejsze ode mnie. - powiedziała Lavena, odsuwając się od niego ostatecznie. Zaraz uśmiechnęła się szeroko, trochę rozbawiona tym wszystkim. - Gdybyś tylko widział swoją minę...
- Nienawidzę cię za to. Myślałem, że naprawdę coś się stało.
- Wiem i szczerze cię za to przepraszam. Możliwe, że to się więcej nie powtórzy.
- Zamorduję cię, jeśli jeszcze raz to zrobisz. - wyszeptał, ponownie się do niej przytulając. Chciał poczuć się w końcu bezpiecznie, a w jej ramionach właśnie tak się czuł.
~*~
landonorris: Mina gościa, który zapomniał przepustki, sorry @f1
Polubienia: maxfewtrell, lav.lena.ravatel i 545 005 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 1 225
lav.lena.ravatel: Żeś miał przeboje tego dnia 😂
^landonorris: To przez ciebie wszystko 😡
^lav.lena.ravatel: Przypilnuję cię lepiej 😇❤️
^landonorris: Na to liczę 😇 i nigdy więcej takich akcji 💀
^lav.lena.ravatel: 😁😘🤫
berndwiesberger: Fajna bluza z kapturem... 👀👀👀
meduzamusic: 🤣
~*~
Tamten dzień od samego początku był strasznie męczący dla Laveny, która po porannym przedstawieniu siedziała w warsztacie, naprawiając samochody dla McLarena, ale ogarniając też pomniejsze rzeczy, o które prosili ją inni. Sama się sobie dziwiła, że tak długo dała radę w ogóle funkcjonować. Nie znaczyło to jednak, że nie padała na twarz, kiedy grubo po północy wchodziła do mieszkania. Uważała, by nie obudzić Lando, ale po chwili dostrzegła, że światło w łazience wciąż się paliło, więc podeszła bliżej drzwi, najciszej jak się tylko dało i czekała.
Lando wyszedł już po chwili, kompletnie nie spodziewając się stojącej przy drzwiach dziewczyny. Przetarł twarz rękoma i odwrócił się nagle w jej stronę, niemalże od razu od niej odskakując. Jego serce zaczęło bić mocniej ze strachu, ponownie tamtego dnia.
- Oszalałaś? - powiedział, łapiąc się za serce. Odetchnął głęboko, dostrzegając tamto zmęczenie w jej oczach. - Myślałem, że już nie wrócisz. Co tak długo?
- Ogarniałam wam samochody do późna, a później każdy coś ode mnie chciał i tak jakoś się przedłużyło. - odparła, przecierając twarz rękoma. Była tak zmęczona, że marzyła już tylko o śnie. - Padam na twarz.
- To chodź się położyć. Przygotuję dla ciebie ciepłą kąpiel, zrobię herbatę, czy coś. Nie możesz się tak przemęczać.
- Daj mi chociaż ręce umyć.
Lavena prędko umyła dłonie, po czym skierowała się do niewielkiego salonu i rozłożyła się na kanapie, obserwując Lando, który krzątał się po kuchni, przygotowując jej herbatę. Dziękowała mu za to niezmiernie, bo sama pewnie by się za to nie zabrała.
- Masz, taka, jaką lubisz. - powiedział z uśmiechem, podając jej kubek z herbatą. Lavena uśmiechnęła się szeroko, upijając łyk.
- Dzięki, Lando. - wyszeptała w podzięce, na co uśmiechnął się delikatnie. Taka spokojna wydawała mu się kompletnie obca, a jednak tak bliska.
- Zaraz do ciebie wrócę.
Chłopak pocałował ją w głowę i prędko wyszedł, by zrobić jej ciepłą kąpiel. Widział, że tego potrzebowała, nawet bardziej od niego. Przecież wyszła z domu dużo wcześniej od niego i jeszcze wróciła kilka godzin później po jego powrocie. Sam się sobie dziwił, że tak długo jej zeszło i że jeszcze jakoś trzymała się na nogach. W dodatku, za kilka godzin znów musiała wrócić do pracy.
Kiedy Lando wrócił do salonu kilka minut później, Lavena zasypiała na siedząco i jedynie świadomość, że trzymała kubek z herbatą, powstrzymywał ją od zaśnięcia. Prędko odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego trochę zamglonym wzrokiem, starając się za wszelką cenę nie zasnąć. Lando uśmiechnął się delikatnie, zabrał kubek z jej dłoni i pomógł jej wstać, po czym najzwyczajniej w świecie zaprowadził ją do łazienki.
- Nie odwdzięczę ci się za to. - powiedziała Lavena cicho, czując, że powieki już same się jej zamykały. Tak bardzo mu za to wszystko dziękowała.
- Naprawiłaś mi samochód, tyle wystarczy. - odparł, posyłając w jej stronę delikatny uśmiech, który od razu odwzajemniła. - Poczekam na ciebie i pójdziemy się położyć, dobrze?
- W razie czego mnie pilnuj, żebym nie zasnęła. - zaśmiała się, co udzieliło się też jemu. Uwielbiał jej uśmiech i tamten niewinny śmiech.
- Jasna sprawa.
Już po chwili Lando patrzył, jak zniknęła za drzwiami łazienki, a on sam wrócił do salonu, upijając łyk zrobionej przez siebie herbaty, która należała do Laveny. Słyszał jak krzątała się po pomieszczeniu, nasłuchiwał, czy może przypadkiem się nie wywaliła, bo widział jej podkrążone oczy i to zmęczenie na jej twarzy. Martwił się o nią.
- Dzięki jeszcze raz, że to dla mnie robisz po dzisiaj, Lando. Ja już dawno bym pewnie padła, a wykąpałabym się pewnie dopiero rano.
- Zrobiłabyś dla mnie to samo. - stwierdził, jak gdyby nigdy nic. Ona nie mogła zaprzeczyć, bo naprawdę była zdolna zrobić dla niego wszystko. - Powiem im, żeby tak bardzo cię nie cisnęli. Musisz też spać, oni nie mogą cię tak wykorzystywać.
- To moja praca i pierwszy raz, kiedy siedziałam tak długo. To się więcej nie powtórzy.
- I tak im powiem. - oznajmił Lando, nie zamierzając przyjmować żadnych sprzeciwów. Nawet gdyby zaprzeczyła, on i tak by poprosił o łagodniejszą pracę dla niej. - Chodź, pójdziemy do pokoju. Już ledwo się trzymasz.
- Co ty robisz? - spytała Lavena, nie rozumiejąc, dlaczego się schylał. Prędko zorientowała się, co się działo i pisknęła przestraszona. - Lando!
- Nie krzycz.
Lavena obłapała szyję chłopaka, wtulając się w jego ciało. Było przyjemnie ciepłe, w jego ramionach czuła się tak bezpiecznie... Zamknęła oczy, kładąc głowę na piersi Lando i wsłuchując się w jego bijące serce. Nie sądziła jednak, że zaśnie tak szybko, że nie zorientuje się, kiedy weszli do pokoju.