rozdział 42

268 29 0
                                    

Kiedy było się Brytyjczykami, nie obejrzenie sagi o Harrym Potterze było pewnego rodzaju zbrodnią. Ale na szczęście Lando i Lavena wychowali się na filmach o młodym czarodzieju i w wieku jedenastu lat czekali na swoje listy, których niestety nie dostali. Nie znaczyło to jednak, że czuli się w jakiś sposób oszukani, bo przez to właśnie znajdowali się w tamtym miejscu, w salonie, w swoim mieszkaniu w Monako, oglądając po raz enty przygody Harry'ego, Hermiony i Rona.

- Dobra, lecę szybko do łazienki, skoro jest przerwa.

Lando nie miał nic do powiedzenia, kiedy wyswobodziła się z jego uścisku i skierowała do łazienki. Odchylił więc głowę do tyłu i przymknął powieki. I prawdopodobnie mógłby zasnąć w tamtej pozycji, gdyby nie dłonie Laveny, które nagle dotknęły jego twarzy, dając mu tym znak, że już wróciła. Prędko otworzył oczy i spojrzał na nią z uśmiechem, podnosząc się nieznacznie do góry. Lena od razu się cofnęła, doskonale wiedząc, co chciał zrobić.

- Znajdź se dziewczynę, a nie mnie będziesz całować. - zaśmiała się, okrążając kanapę i siadając na swoim wcześniejszym miejscu, pod jego bacznym spojrzeniem.

- Nie mów, że nie chcesz. - powiedział, uśmiechając się flirciarsko. Lavena odwróciła wzrok, kręcąc głową sama do siebie. Czasami nie miała do niego siły. - Widzę, jak na mnie patrzysz, Lena.

- Noo, jak na idiotę.

Lavena poprawiła swoje usadowienie, po czym odwróciła się w jego stronę, trochę zdziwiona, że znajdował się tak blisko jej twarzy. Spojrzała na niego, unosząc brew do góry i czekając na jego ruch, jednak Lando jedynie na nią patrzył, nie potrafiąc oderwać wzroku.

- Telewizor jest tam.

Lando spuścił wzrok, śmiejąc się pod nosem, kiedy odwróciła jego twarz w odpowiednią stronę. Zgrywał się i naprawdę dobrze się bawił, oglądając jej reakcję na jego słowa. Nie traktował tego na poważnie, ona z resztą także i czasami pozwalał sobie na podroczenie się z nią w taki sposób.

Wrócili jednak do oglądania czwartej części i przez pewien czas w ogóle się nie odzywali. Lando trochę się jednak nudził, więc rozciągnął się, specjalnie zarzucając ramię na jej barki. Lavena nie zwróciła na to większej uwagi, uparcie wpatrując się w telewizor przed sobą. On nie zamierzał odpuszczać, dlatego też nachylił się w jej stronę, chowając głowę w zagłębieniu jej szyi. Zaciągnął się zapachem jej perfum, po czym delikatnie pocałował ją w szyję. Dopiero wtedy dziewczyna zwróciła na niego swoją uwagę i odwróciła się w jego stronę, czując dziwną przyjemność.

- Lando... - jęknęła, nie wiedząc kompletnie, jak postąpić. To też nie był pierwszy raz, kiedy tak robił, ale mimo wszystko czuła się dość nieswojo, ale również przyjemnie, kiedy to robił.

- Cicho.

Zamilkła więc, przymykając oczy. Zdawała sobie sprawę, że nigdy nie powinna do tego dopuszczać, ale było jej tak przyjemnie, że nie potrafiła się sprzeciwić. Przyjemność, jaką sprawiały jej jego usta całujące ją po szyi była nie do opisania.

Aż w końcu się od niej odsunął, patrząc z pewnego rodzaju satysfakcją na jej szyję, gdzie zostawił po sobie ślad. Lavena od razu zorientowała się, co zrobił i spojrzała na niego z uniesioną brwią, ale on już nie zwracał na nią uwagi, uśmiechając się złośliwie pod nosem i patrząc na lecący film.

- Zabiję cię kiedyś. - warknęła, dotykając się po szyi, gdzie zostawił po sobie "malinkę". Zaraz znów wróciła do niego wzrokiem, mrużąc oczy. - Gest godny Ślizgona.

- Dedukcja godna Krukonki.

Przez chwilę oboje mierzyli się wzrokiem, aż w końcu roześmiali się w głos, już kompletnie nie zwracając uwagi na lecący film. Odwrócili się do siebie tak, by siedzieć twarzą w twarz, po czym znów na siebie spojrzeli, niemo uzgadniając swój plan.

- Masz na myśli to samo co ja?

- Kto idzie na pierwszy ogień? - spytał, potwierdzając tylko jej przypuszczenia. Dziewczyna spojrzała na najbliższą ścianę, zastanawiając się przez chwilę.

- Zacznijmy od... Naszych najbliższych przyjaciół, co? Max. Gdzie by trafił twoim zdaniem? - zagadnęła, szczerze ciekawa, gdzie przypisywał ich najbliższego przyjaciela. Znali się już tak długo, że sama nie wiedziała, gdzie ten mógł należeć.

- Myślę, że... - zaczął Lando, zastanawiając się. Podrapał się po brodzie, patrząc w jej kierunku. - Też byłby z niego niezły Ślizgon. - dodał od razu, na co ona pokiwała głową z uznaniem. Pod tym mogła się podpisać bez oporów. - Ria. Kim była by była, co?

- Tak jak ja. Krukonka. - odparła od razu Lavena, bez mrugnięcia okiem. Wskazała na samą siebie, by zaraz uśmiechnąć się pod nosem. - Carlos.

- Chyba... Gryfon? Nie wiem, najbardziej mi pasuje.

- Przez kolor stroju? - zaśmiała się, choć wcale nie oczekiwała odpowiedzi. - Dobra, Charles. Pasuje mi do Hufflepuffu, ale też do Gryffindoru.

- Hufflepuff, ewidentnie, bezkonkurencyjnie. - powiedział Lando, nie dając jej nawet dojść do słowa. Zamiast tego zaśmiała się tylko z jego poważnego tonu i tamtej pewności w oczach, którą widziała. - Lewis też do Ravenclawu.

- Z tym to się akurat nie ma co kłócić. - stwierdziła zgodnie z prawdą, nie widząc Lewisa nigdzie indziej, niż w Rawenclawie, tak jak ona. - Trochę spoza kierowców... Seth. Na kogo ci wygląda?

- Seth? Bez słowa nawet. Gryfon, jak nic. - skwitował Lando, nie mając żadnych podstaw, by myśleć inaczej. Seth był wyjątkowo narwany, choć inaczej w porównaniu do jego siostry. - Nad Liv też nie trzeba się zastanawiać. Urodzona z jej Puchonka.

- Jak Daniel.

Oboje zaśmiali się na tamte słowa, choć były stuprocentową prawdą. Zaraz jednak znów zwrócili się w swoją stronę, zamierzając dokończyć tamto przydzielanie ludzi do odpowiednich domów w Hogwarcie. Musieli przyznać, że było to o wiele fajniejszą rozrywką, niż oglądanie filmów, które widzieli już niejednokrotnie, na których się wychowali.

- George i Pierre dołączają do ciebie i Maxa. Po samym wyrazie twarzy George'a można stwierdzić, że byłby urodzonym Ślizgonem. - stwierdziła Lavena, czemu nie mógł w żaden sposób zaprzeczyć. - I teraz przyszło mi tak na myśl... Pasujesz do Slytherinu, czyli jesteś wężem. Czyli ślizgasz się po torze, idealnie!

Lando spojrzał na nią z uniesioną brwią, ale zaraz roześmiał się w głos, musząc jej przyznać rację. Coś było w jej słowach i ciężko było temu zaprzeczyć, ale z drugiej strony... To wszystko brzmiało tak absurdalnie, że był w stanie w to uwierzyć.

- Czasami jak coś powiesz, to nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać. Ale coś w tym jest. - zaśmiał się, uspokajając się nieco. Spojrzał na nią z tym swoim charakterystycznym błyskiem w oku, na co się uśmiechnęła. - Ale w twojej pracy też jest coś krukońskiego.

- Co niby? - spytała, niezwykle ciekawa, co miał na myśli. Domyślała się, ale jego odpowiedź przeszła samą siebie.

- Cały czas latasz w tą i z powrotem.

Lavena uderzyła mocno Lando w ramię, zaciskając usta w wąską linię, podczas gdy on śmiał się w najlepsze, nie przejmując się tamtym atakiem. Zaraz chwyciła również poduszkę i zaczęła nią go uderzać, rozładowując tym samym swoje emocje po jego słowach, choć też musiała przyznać mu rację. Duma jednak nie pozwalała jej powiedzieć tego na głos.

- Cholerny idiota!

Lena już chciała go uderzyć ponownie, gdy Lando niespodziewanie złapał za poduszkę i wyrwał ją z jej rąk. Zdezorientowana dziewczyna dopiero po chwili ogarnęła, co się stało, ale nie zdążyła zareagować, gdy jej plecy zderzyły się podłokietnikiem, a twarz chłopaka znalazła się milimetry od tej jej. Oboje oddychali głośno, wpatrując się w swoje oczy, jak zahipnotyzowani. Nie odzywali się, a atmosfera zaczęła się nagle zagęszczać.

- Narwana Krukonka.

- Zakochany Ślizgon.

Triumf, jaki ogarnął Lenę był nie do opisania. Widziała tamto zmieszanie na jego twarzy i wykorzystała to, cmokając go w nos i ostatecznie go od siebie odsuwając. Lando pokręcił głową sam do siebie, wyrywając się z chwilowego transu, po czym objął ją ramionami, kiedy ona sama wtuliła się w jego ciało, jakby sytuacje tamtego wieczoru nigdy nie miały miejsca.

Nie zostawiaj mnie, kochanieWhere stories live. Discover now