rozdział 2

523 22 0
                                    

- Nienawidzę pobudek.

Lando lubił narzekać, szczególnie w obecności Laveny, zawsze rano, kiedy musieli wcześnie wstać, bo mieli gdzieś lecieć albo coś załatwić. Była czwarta rano, kiedy oboje znajdowali się w kuchni - on wciąż w piżamie, narzekając na wszystko, ona już dawno ubrana i szykująca dla nich śniadanie. Choć w tamtym momencie różnili się prawie wszystkim, tak naprawdę mieli to same zdanie.

- Uwierz, że ja też nie. - przyznała Lavena, zerkając na niego ukradkiem. Zaraz wróciła wzrokiem do przyrządzanej przez niej potrawy.

- A i tak wstałaś szybciej niż ja. - skwitował Lando, odwracając się do niej przodem. Czuł unoszący się w powietrzu zapachy i aż ślina napływała mu do ust.

- Bo mam więcej rzeczy do ogarnięcia niż ty. - oznajmiła, nakładając mu nieco jedzenia na talerz. Chłopak spojrzał na nią, dostrzegając, że i sobie nałożyła trochę. - Zrobiłam nam jajecznicę na śniadanie. Zjedź i idź się ubrać, bo niedługo wychodzimy. Wolę się nie spóźnić na samolot. Już i tak mam wiele spraw do ogarnięcia.

- Przepracowujesz się ostatnio, powinnaś odpocząć.

- Miałam tydzień wolnego, zapomniałeś? - spytała, unosząc brew do góry. On nie odezwał się jednak, wyjątkowo szybko jedząc swoje śniadanie. - Ja lubię swoją pracę, Lando. Minus jest jednak taki, że jestem też wszędzie tam, gdzie jesteś ty, a i siedzę godzinami przy samochodach i innych. Nie będę ukrywać, że jest to wykańczające.

- Moim zdaniem, za dużo pracujesz w ostatnim czasie. Załatwię, żeby nie dawali ci tyle pracy. Na pewno się zgodzą. - stwierdził Lando, wzruszając ramionami. Zerknął na nią, a do niej dotarło, że wcale nie żartował i naprawdę był w stanie to zrobić.

- Lando, przecież nie musisz, poradzę sobie. Jestem dorosła.

- I niesamowicie uparta. - zaśmiał się, co wcale nie odbiegało od prawdy. Znał ją już tyle lat, że naprawdę wiedział o niej wszystko. - Zaraz wrócę.

Lando podniósł się na równe nogi, odstawił swój talerz do zlewu i podszedł do niej bliżej. Złapał głowę Laveny w swoje dłonie i pocałował ją w głowę, już po chwili znikając jej z pola widzenia. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, kręcąc głową sama do siebie. Kochała go i uwielbiała jego troskę o nią. Czuła się doceniana i kochana.

~*~

- Od której ty tak naprawdę nie śpisz? - zagadnął Lando, kiedy wraz z Laveną siedzieli na lotnisku naprzeciwko siebie. Wokoło nie było o dziwo za dużo ludzi, dzięki czemu mogli w spokoju porozmawiać.

- Od drugiej trzydzieści. Ale nie mogłam też zasnąć i co chwilę się budziłam, więc nie śpię już którąś godzinę z rzędu. Oczy same mi ciążą. - przyznała Lena zgodnie z prawdą, przecierając oczy. Czuła się naprawdę źle, głowa jej pulsowała, ale w tamtym momencie niezbyt mogła pozwolić sobie na sen.

- Lot będzie długi, to będziesz mogła się zdrzemnąć. - stwierdził, na co ona spojrzała na niego gwałtownie. Widział, że była zmęczona, a co za tym idzie, zaczynała pomału majaczyć.

- Mówisz? Miło.

- Uśmiechnij się, Lena! - powiedział głośno, podpierając łokcie na udach i nachylając się nieznacznie w jej stronę. Normalnie Lavena prawdopodobnie by się uśmiechnęła, ale wtedy jakoś...

- Nie mam siły. - jęknęła, patrząc w jego stronę trochę przez mgłę. Czuła się fatalnie.

Lando nie przejmował się wtedy jej zmęczeniem, tłumem ludzi, który znajdował się w pobliżu ani tym, że ktoś mógłby go wtedy rozpoznać. Wstał na równe nogi i stanął przed nią, wyciągając w jej stronę swoje ręce. Zdziwiona Lavena spojrzała na niego, nie wiedząc, co planował. Uniosła brwi do góry, patrząc w jego stronę.

Nie zostawiaj mnie, kochanieWhere stories live. Discover now