rozdział 40

296 23 0
                                    

Lavena zaraz po przebudzeniu zorientowała się, co był za dzień. Prędko zwlokła się z łóżka, ogarnęła w łazience, zaścieliła łóżko i skierowała do kuchni, by zrobić śniadanie dla siebie i Lando. Krzątała się po kuchni, śpiewając pod nosem piosenkę Jain - Makeba, którą bardzo lubiła, a która leciała wtedy w radiu.

Odgłos smażonych pancakes i gotującej się w czajniku wody, a także radio skutecznie zagłuszały wszelkie inne odgłosy. I dlatego też Lena nie spostrzegła się, że nie znajdowała się sama w kuchni. Dotarło to do niej dopiero wtedy, gdy poczuła czyjeś usta na swoim policzku. Z uśmiechem odwróciła się do Lando, który stanął koło niej w samych dresowych spodniach, bez koszulki i ze zmierzwionymi włosami.

- Wszystkiego najlepszego, Lav Lena.

- Wszystkiego najlepszego, LNfour.

Lando rozłożył szeroko ramiona, dając jej tym znak, by się przytuliła. Lavena prędko wyłączyła kuchenkę, ściągnęła z patelni ostatniego naleśnika i wtedy już bez oporów wtuliła się w jego ciało. Chłopak ścisnął ją mocno, uśmiechając się szeroko. Kochał się do niej przytulać, a tamten dzień był idealną okazją, by robić to bez przerwy.

Bo przecież tamtego dnia, 10 sierpnia wypadała ich dwudziesta rocznica znajomości.

- Nie mogę uwierzyć, że to już dwadzieścia lat. Jak ja z tobą tyle wytrzymałam już? - powiedziała Lavena, odsuwając się od niego ostatecznie. Spojrzała na jego twarz, po czym zmierzwiła mu włosy.

- Jak ja wytrzymałem z tobą? - odgryzł się, ale ona więcej nie odezwała się w tamtej sprawie. Lando prędko spojrzał zza jej ramię na ich śniadanie, które specjalnie dla nich zrobiła. - Zrobiłaś nasze ulubione pancakes.

- A i owszem.

Woda w końcu się zagotowała, więc Lavena zalała dla nich wcześniej uszykowane kubki z herbatą, po czym oboje zasiedli do stołu, by zjeść spokojnie śniadanie. Dziewczyna nie zdążyła jednak ugryźć dobrze swoich naleśników, gdy do jej uszu dotarł głos chłopaka.

- Mam nadzieję, że nie masz planów na ten dzień. Żadnych wyjść i tym podobnych.

- Mam wolne, tak jak ty. I nie miałam jakichś znaczących planów na ten dzień. - odparła od razu, specjalnie nie planując nic na tamten czas, który należał tylko dla ich dwójki.

- Świetnie. W takim razie zabiorę cię w pewne miejsce. Nie pożałujesz. - powiedział ze szczerą radością, ciesząc się, że jego plan mógł wypalić.

- Nigdy nie żałowałam, Lando. - oznajmiła cicho, spuszczając wzrok. On tylko spojrzał w jej kierunku i uśmiechnął się delikatnie, wiedząc, że nie żałowała. - Jedzmy je już, bo ostygną.

~*~

Wesołe miasteczko tętniło życiem, kiedy zjawili się tam Lando i Lena. Dziewczyna ścisnęła mocniej dłoń chłopaka, zdając sobie sprawę, że mogli się tam gdzieś po drodze zgubić, a bardzo tego nie chciała. Poprawiła ramiączko od swojego niewielkiego plecaka i spojrzała na Lando, który rozglądał się wokoło, zastanawiając się, gdzie pójść najpierw.

- Co proponujesz? - zagadnęła, ciekawa, gdzie znajdował się ich pierwszy przystanek w tamtym miejscu.

- A na co masz ochotę? - spytał, w nadziei, że ona coś zaproponuje. Lavena jednak wzruszyła ramionami, przez co trochę w siebie zwątpił w tamtym momencie.

- Bez różnicy w sumie.

- Żeś pomogła. - stwierdził, ponownie się rozglądając. W jego oczy, ku jego uciesze, rzucił się pewien budynek, który znacząco mu wtedy pomógł. - Co powiesz na gabinet luster? Tak na początek?

Nie zostawiaj mnie, kochanieWhere stories live. Discover now